Wielka kariera małego drzewka.pdf

(307 KB) Pobierz
408230067 UNPDF
20
MITY KOŚCIOŁA
Nr 51/52 (511/512) 18 – 30 XII 2009 r.
Wielka kariera małego drzewka
drzewo Chrystusa. To nic w porów-
naniu z elektorem brandenburskim
Friedrichem III , który w 1693 ro-
ku zagroził karą grzywny wszystkim
poddanym, którzy popełnią przestęp-
stwo strojenia choinki, grania i tań-
czenia pod nią.
Zwyczaj stawiania w wigilię igla-
stego drzewka zawitał do Polski pod
koniec XVIII wieku za pośrednic-
twem Niemców. „Przejęty od Prusa-
ków jest zwyczaj w Warszawie z upo-
minkiem dla dzieci na wilią: sosenka
z orzechami włoskimi złocistymi, cu-
kierkami, jabłuszkami i mnóstwem
świeczek lub kawałków stoczka różno-
kolorowego” – pisał badacz polskie-
go folkloru Łukasz Gołębiowski .
Początkowo ubierano ją w domach
ewangelickich mieszczan pochodze-
nia niemieckiego, potem stała się
modna wśród polskiego mieszczań-
stwa i w bogatych dworach, choć na
Pojezierzu Iławskim już około 1800
roku zdobione drzewko widywano też
w domach polskich chłopów.
Najwięcej oporów w Polsce bu-
dził fakt, iż jest to zwyczaj prote-
stancki, a na dodatek przyjęty u za-
borców. Kiedy w 1847 roku w Kra-
kowie zaczęła się – ku zgorszeniu
szacownych obywateli – moda na nie-
mieckie Christbaum, w gazetach ape-
lowano, by w polskich domach nie
stawiać niemieckich choinek. Ale ma-
gicznemu urokowi choinki trudno
było nie ulec. Jednak na Śląsku jesz-
cze w 1931 roku redakcja „Katoli-
ka” nawoływała do porzucenia pro-
testanckiego zwyczaju stawiania cho-
inki na rzecz prawdziwie katolickie-
go żłobka.
Choinka – traktowana współcze-
śnie jako nieodłączny atrybut
świąt Bożego Narodzenia – tak
naprawdę nie jest symbolem ani
trochę „religijnym”.
Czy to się komu podoba czy nie,
tak zwane bożonarodzeniowe drzew-
ko to tradycja tyleż pogańska, co
świecka. I nie zmienia tego faktu ani
wtórnie przydana choince chrześci-
jańska symbolika biblijnego drzewa
dobra i zła, ani naiwna interpreta-
cja choinkowych dekoracji (jabłka na
choince to pamiątka grzechu Ada-
ma i Ewy; świece mają przypomi-
nać o narodzinach Jezusa – „świa-
tła dla pogan”, a w łańcuchu dopa-
trzono się... węża kusiciela).
Podobnie między bajki włożyć
należy wszystkie chrześcijańskie opo-
wiastki o choince i św. Bonifacym
czy św. Krzysztofie. Wedle legendy,
św. Bonifacy ujrzał w lesie pogan od-
dających cześć okazałemu dębowi.
Rozzłoszczony kazał dąb ściąć, a kie-
dy na jego miejscu z ziemi wyrosła
jodła, św. Bonifacy – nie wiedzieć
czemu – ustanowił ją symbolem
Chrystusa i chrześcijaństwa. Taką sa-
mą naiwnością grzeszy skojarzenie
choinki ze św. Krzysztofem, które-
mu podczas legendarnej przeprawy
z Dzieciątkiem Jezus przez rzekę la-
ska zmieniła się w drzewko ozdobio-
ne między innymi szynką i pieczo-
nym kurczęciem. Z kolei protestanci
z uporem i do znudzenia powtarza-
ją, jakoby pierwszą choinkę na Bo-
że Narodzenie ubrał nie kto inny,
tylko sam Marcin Luter .
Skąd się zatem wziął ów cudow-
ny związek iglaka w postaci jodły, so-
sny czy świerku z narodzinami Jezu-
sa, skoro w Palestynie rosną głów-
nie palmy i – co najwyżej – cedry?
Otóż tak się składa, że kult wiecznie
zielonego drzewka jest o wiele bar-
dziej archaiczny niż zwyczaj obcho-
dzenia świąt Bożego Narodzenia.
Ustawianie zielonego drzewka to pra-
stara tradycja aryjskiego drzewa ży-
cia, którego kult przejęli następnie
Grecy, Celtowie, Rzymianie, Germa-
nie i Słowianie. Rzymianie podczas
przypadających na przesilenie zimo-
we Saturnaliów mieli w zwyczaju de-
korować swoje domy zielonymi ga-
łązkami. Germanie wieszali gałęzie
jodły, bo wierzyli, że za sprawą kłu-
jących igieł ochronią swoje domostwa
przed złymi duchami, piorunami
i chorobami. Tych „zabobonnych
praktyk” związanych z prastarym sym-
bolem płodności i zwycięstwa życia
nad śmiercią chrześcijaństwo – mimo
wielkiego zaangażowania misjonarzy
– nigdy nie zdołało wykorzenić.
Za ojczyznę współczesnej choin-
ki uznaje się niemiecką Alzację
(obecnie we Francji), krainę pier-
wotnie zamieszkiwaną przez Celtów,
potem wchodzącą w skład imperium
rzymskiego. Po raz pierwszy choin-
ka pojawia się na sztychu Łukasza
Cranacha Starszego w opisie po-
dróży po Alzacji i pobytu w miejsco-
wości Schlettstadt w 1509 roku. Choć
– gwoli ścisłości – najstarsza wzmian-
ka o stawianiu na Boże Narodzenie
drzewka pochodzi z terenu Szwajca-
rii i datuje się na 1419 rok. Wów-
czas bractwo czeladników piekarskich
ustawiło w szpitalu św. Ducha we
Fryburgu choinkę ozdobioną jabłka-
mi, gruszkami, piernikami i orzecha-
mi. W następnym wieku zwyczaj ten
przejęły inne cechy i stowarzyszenia
miejskie oraz przytułki i szpitale.
W 1539 roku choinka stanęła
w katedrze w Strasburgu – stolicy
Alzacji. Tamtejsi mieszkańcy w cza-
sie świąt dość powszechnie ustawia-
li jodełki na miejskich targowiskach
i w domach, powodując spustosze-
nia w drzewostanie. W 1556 roku
w Strasburgu wytoczono nawet pro-
ces sądowy o kradzież choinek ze
szlacheckiego lasu. Złodziej choinek
bronił się, powołując się na „stare
prawo” do wycięcia sobie przez każ-
dego do trzech sztuk drzewek na
święta. W 1568 roku w Selestat cał-
kowicie zakazano wycinki jodeł. Po-
nieważ mało kto się do zakazu sto-
sował, ostatecznie w 1600 roku każ-
dej rodzinie przyznano prawo do
jednego świątecznego drzewka.
Wcześniej, bo już w 1554 roku, we
Fryburgu zabroniono wycinki cho-
inek pod karą 10 szylingów, a gdzie
indziej zakazem objęto jedynie drze-
wa o wysokości powyżej sześciu stóp
(ok. 2 m).
Od początku swojej kariery cho-
inka – mimo pogańskiego rodowo-
du – pełni całkiem świeckie funk-
cje, a przede wszystkim stanowi
atrakcję dla dzieci oraz zimową de-
korację miejskich placów. W 1570
roku w domu cechowym w Bremie
z okazji świąt także ustawiono dla
dzieci małe drzewko z jabłkami, orze-
chami, daktylami i papierowymi kwia-
tami. Dzieci potrząsały drzewkiem,
a co spadło, należało do nich.
W 1597 r. choinka pojawiła się rów-
nież w centrum Bazylei, a w 1698 ro-
ku bez problemu choinkę można by-
ło kupić na targu w Gdańsku.
Choinkowej modzie nieustannie
towarzyszyły protesty niemieckich bi-
skupów, którzy z ambon wygłaszali
żarliwe kazania przeciwko wnosze-
niu do domów „pogańskich symbo-
li” w czasie świąt Bożego Narodze-
nia. Przy okazji srodze piętnowali
równie pogańską tradycję wzajem-
nego obdarowywania się z tej oka-
zji. W 1654 roku pastor Johann
Dannhauer napominał wiernych
w strasburskiej katedrze, że „wśród
różnych głupstw świątecznych jest
także drzewko”, bo chrześcijańskim
symbolem powinno być cedrowe
AK
Katowanie Świętami
dzień pełen nudy i patosu.
Dawniej inaczej bywało. Był to czas
radości, swawoli i – co tu kryć
– rytualnego pijaństwa. Wszakże
to chrześcijańskie święto zastąpi-
ło dawne rzymskie Saturnalia, ob-
chodzone na cześć boga słońca.
starosłowiańską tradycją, w wigilię
należało bowiem obowiązkowo wy-
pić za pomyślność dusz zmarłych.
Wigilijna abstynencja i prohibicja to
zwyczaj wymyślony przez księży do-
piero pod koniec XIX w. Niespe-
cjalnie zresztą do dziś przez katoli-
ków w Polsce kultywowany.
Przygotowanie 12 tradycyjnych potraw i pozbawie-
nie życia karpia to nic w porównaniu z przeży-
ciem wigilii według kościelnego scenariusza, jaki
na swojej stronie serwuje Akcja Katolicka Archi-
diecezji Łódzkiej.
Szczegółowy przepis na katolicką wieczerzę wigilij-
ną – jak zapewniają autorzy – został opracowany na
podstawie książki ks. bp. Józefa Wysockiego „Rytuał
rodzinny”. I tu niejeden katolik przeżyje szok, dowie-
dziawszy się, że współcześnie wigilii nie zaczyna się
– jak głosi świąteczna propaganda – od tradycyjnego ła-
mania opłatkiem, tylko od... błogosławieństwa choinki.
Zacznijmy od początku. Po pierwsze, spośród zgro-
madzonych w domu osób koniecznie trzeba wybrać...
przewodniczącego. Najlepiej funkcję tę powierzyć oj-
cu rodziny lub najstarszej osobie. Następnie w central-
nym miejscu należy ustawić żłóbek z Dzieciątkiem Je-
zus, igliwiem i świecami udekorować przykryty białym
obrusem stół (pamiętając o sianku!), na środku umie-
ścić opłatek, otwartą księgę Ewangelii oraz dużą świe-
cę. Kiedy na niebie pojawi się pierwsza gwiazda, prze-
wodniczący powinien dać znak do rozpoczęcia wiecze-
rzy wigilijnej, błogosławiąc choinkę następującymi sło-
wami: „Oto najcenniejsze drzewo w pośrodku raju” , na
co reszta rodziny chórem ma mu odpowiedzieć: „Na
którym Jezus Chrystus przez śmierć swoją zwyciężył śmierć
wszystkich” . Następnie przewodniczący rodziny kropi
choinkę wodą święconą, a wszyscy pozostali śpiewają
kolędę. W wodę święconą należy oczywiście zaopa-
trzyć się w kościele, składając stosowną ofiarę.
Po „ochrzczeniu” drzewka najstarsza osoba, ojciec
lub matka, czyni znak krzyża i, zapalając stojącą na sto-
le dużą świecę, mówi: „Światło Chrystusa” , a pozosta-
li odpowiadają: „Bogu niech będą dzięki” . Kolejny punkt
programu stanowi wprowadzenie w atmosferę wiecze-
rzy wigilijnej i tajemnicę Bożego Narodzenia, co pole-
ga na przeczytaniu z Ewangelii opisu narodzenia Je-
zusa. I dopiero wówczas przychodzi czas na łamanie
się opłatkiem, składanie sobie życzeń, przeprosin, po-
dziękowań i znaku pokoju. Potem pozostaje jeszcze tyl-
ko odmówić modlitwy w intencjach błagalnych, dzięk-
czynnych, przepraszających, chwalebnych oraz za zmar-
łych, potem jeszcze tylko „Ojcze nasz” oraz modlitwę
przed posiłkiem, i wreszcie wolno zasiąść do bezalko-
holowo zastawionego stołu. Oczywiście po zakończe-
niu konsumpcji nie można zapomnieć o zmówieniu mo-
dlitwy dziękczynnej za posiłek.
Ostatecznie po spożyciu wieczerzy można obdaro-
wać się prezentami. W tej kwestii wigilijny scenariusz
nakazuje katolikom „w poczuciu łączności z Chrystu-
sem ubogim” wystrzegać się kosztownych podarun-
ków i ograniczać do darów związanych z życiem reli-
gijnym (najlepszy prezent pod choinkę dla każdego
katolika to książki religijne i różaniec). I na koniec,
kiedy wszyscy już zdołają się nacieszyć otrzymanymi
prezentami, pozostały czas do pasterki należy wypeł-
nić „czuwaniem wigilijnym” , czyli śpiewaniem kolęd,
odmawianiem modlitw oraz słuchaniem wspomnień
dziadków i rodziców o przeżytych przez nich wigiliach.
Wesołych Świąt!
Wigilijne swawole
AK
W wigilię świąt Bożego Narodze-
nia przez kilka wieków standardem
było, że „rozbawiony tłum w czasie
nabożeństwa wkradał się w miastach
do kościołów i tam tańczył, śpiewał
pieśni swawolne, ucztował, grał w ko-
ści, używał zamiast kadzidła obrzyn-
ków starej skóry”. Tak w latach 20.
ubiegłego wieku pisał Witold Klin-
ger – badacz świątecznych obrzędów.
W Polsce te dawne tradycje
dzielnie kultywowali m.in. krakow-
scy żacy, dolewając przed pasterką
atramentu do wody święconej w kro-
pielnicy, zszywając suknie rozmo-
dlonym dewotkom lub przywiązu-
jąc je sznurkiem do ławek oraz ob-
rzucając świeżo upieczonych księży
fasolą lub grochem. Polską fantazję
w naturalny sposób podsycała i wy-
zwalała mniej lub bardziej zakrapia-
na wieczerza wigilijna. Zgodnie ze
Podobnie rzecz się ma z czynio-
nymi w kościołach podczas pasterki
swawolami. To również nie taka zno-
wu odległa przeszłość. Dość wspo-
mnieć, że jeszcze w 1924 r. do kate-
dry lwowskiej podczas pasterki odpra-
wianej o północy wtargnęła grupa oko-
ło czterdziestu „demonstrantów, któ-
rzy wrzaskliwym śpiewaniem kolęd
i śmiechami – stojąc przy głównym wej-
ściu pod chórem – chcieli widocznie
zakłócić porządek w czasie nabożeń-
stwa. Nie zdołano ich uspokoić z po-
wodu niebywałego ścisku, jaki pano-
wał w katedrze”. Lwowskie duchowień-
stwo postanowiło wówczas ostatecz-
nie położyć kres tego rodzaju pogań-
skim wybrykom, które miały miejsce
także w innych lwowskich kościołach.
W 1925 r. we Lwowie – wyobraźcie
sobie – oficjalnie zostało zakazane od-
prawianie nocnych pasterek. AK
W spółczesna polska wigilia to
408230067.003.png 408230067.004.png 408230067.005.png 408230067.006.png 408230067.001.png 408230067.002.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin