Desiderium Intimum do 54.rtf

(3014 KB) Pobierz

Desiderium Intimum

 

Kiedy jedno zdarzenie zmienia całe Twoje życie...

 

 

Autorzy: Gobuss (nicki82) i Ariel Lindt

Gatunek: romans z dawką humoru/dramat/lemon

Zakończone: nie

Paring: Harry/Snape

Ilość: ok 65-70 rozdziałów + Epilog

Rating: NC- 17

Ostrzeżenie: wulgaryzmy, łagodne i ostre sceny erotyczne, możliwe opisy perwersji, gwałt

Beta: Rozdziały 1-8 Gantarka (dodatkowo rozdział 1 - 4 - Gellert) od 9 do 39 Kaczalka, od 40 do teraz Gellert

Opis: Harry odkrywa w sobie coś, co sprawia, że cały jego świat przewraca się do góry nogami. Będzie musiał to odrzucić, bądź... zaakceptować.

Notatka: Szósty i siódmy tom nie są uwzględnione.

Do oryginału:

 

*http://arielgobuss.tnb.pl/viewpage.php?page_id=1

 

*http://www.yaoifan.fora.pl/fan-fiction,2/desiderium-intimum-hp-ss-nz-54-65-e,789-320.html

 

*http://potter-snape.forumex.pl/viewtopic.php?f=6&t=85&start=180

 

 

 

 

 

--- rozdział 01 ---

 

1. I must be dreaming.

It's only in my mind

Not in real life

No I must be dreaming*

 

Kiedy Harry Potter, uczeń szóstego roku Szkoły Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie obudził się tego jesiennego i deszczowego poranka, nie wiedział, że nadchodzący dzień będzie najgorszym dniem jego życia. Zaczęło się już zaraz po przebudzeniu. Kiedy wychodził z dormitorium, potknął się, z dzikim wrzaskiem sturlał po schodach i wylądował na dywanie w pokoju wspólnym.

Spojrzało na niego kilkanaście zaskoczonych gryfońskich twarzy; w następnej chwili, na widok gramolącego się z podłogi Harry'ego, Gryfoni wpadli w zbiorową wesołość.

"Wspaniale, po prostu wspaniale" - pomyślał Harry, odnajdując na dywanie swoje potłuczone okulary. Czerwony z zażenowania, założył je pośpiesznie na nos i już chciał zniknąć z pola widzenia rozbawionych kolegów, kiedy przypomniał sobie, że zapomniał zabrać książek i musi wrócić z powrotem do dormitorium. Zanim jednak zdążył się choćby odwrócić, zjawili się jego przyjaciele, Ron i Hermiona.

Ron starając się przybrać poważny wyraz twarzy zapytał:

- Wszystko w porządku, stary?

Po czym odwrócił się i parsknął śmiechem. Harry zacisnął zęby z wściekłości. Nawet jego najlepszy przyjaciel...

- Ron, jak możesz się tak zachowywać? Nie widzisz, że Harry o mało się nie połamał?! - Hermiona spojrzała z troską na Harry'ego - Nic cię nie boli? Nie zrobiłeś sobie czegoś poważnego? Może pójdziesz do Pani Pomfrey się zbadać?

Harry jęknął w duchu.

- Nie, Hermiono, naprawdę nic mi nie jest.

- No... dobrze. - Hermiona nadal nie była przekonana, ale przestała go nagabywać. - Ale, Harry - wskazała na jego okulary - Znowu je stłukłeś? - wyciągnęła różdżkę - Okulus repaaajajaj - zaklęcie przerodziło się w okrzyk zdumienia i jęk bólu, kiedy Krzywołap wskoczył jej na plecy i zaczął się po nich wspinać. Różdżka rozbłysła i Harry poczuł jak coś przebija mu skórę na policzkach. Krzyknął zaskoczony, kiedy z jego twarzy zaczęło wyrastać coś długiego, cienkiego i giętkiego.

- Ojej! - Hermiona zasłoniła usta dłonią, a Ron skulił się i próbował złapać oddech w ataku histerycznego śmiechu.

- Przepraszam, Harry - pisnęła, kiedy chłopak przepchnął się przez ryczących z uciechy Gryfonów, dotarł do lustra i zobaczył na swoich policzkach długie, kocie wąsy. Harry zamknął oczy i powtarzał jak mantrę: "Nie denerwuj się, nie denerwuj... Wdech, wydech. To są twoi przyjaciele. Chcą ci tylko pomóc."

- Myślę Harry, że teraz naprawdę powinieneś pójść do skrzydła szpitalnego - powiedziała zawstydzona Hermiona.

Harry tylko westchnął.

 

* * *

 

Pani Pomfey załamała ręce, kiedy go zobaczyła i oświadczyła, że potrafi go w miarę szybko wyleczyć, ale będzie to bolesny proces.

Więc kiedy Harry dowlókł się w końcu na sam koniec lekcji wróżbiarstwa, okazało się, że podczas gdy on cierpiał niewyobrażalne męki, jego koledzy zażywali relaksu i odpoczynku. Centaur Firenzo zrobił im dzisiaj jedną ze swych relaksacyjnych lekcji, podczas której wylegali się w ciepłym słoneczku wśród traw i mogli wykorzystać ten czas na drzemkę.

Harry tylko zacisnął pieści, ale wmawiał sobie, że ten koszmar musi się kiedyś skończyć.

Mylił się.

Na transmutacji, po raz pierwszy w życiu, Harry okazał się gorszy od Rona. Zamiast transmutować swojego żółwia w balona, zamienił go w nadmuchanego latającego żółwia z bardzo ogłupiałą mina. Na dodatek, kiedy chciał odwrócić czar, żółw pękł i zaczął latać po klasie demolując wszystko co stanęło mu na drodze, dopóki profesor McGonagall nie przywróciła porządku i nie ukarała Harry'ego, odbierając mu dziesięć punktów.

Po tej lekcji, kiedy Ron i Hermiona starali się go pocieszyć, ale na darmo. Harry zaczynał myśleć, że ciąży nad nim jakaś klątwa. Na dodatek, był potwornie głodny, ponieważ kiedy przebywał w skrzydle szpitalnym ominęło go śniadanie. Powitał więc nadejście pory obiadowej z prawdziwą ulgą. Nie dane mu jednak było cieszyć się nią długo, gdyż zaraz po lunchu czekały go dwie godziny eliksirów ze Snape'em, a to był wystarczający powód, by odebrać apetyt nawet najbardziej wygłodniałemu Gryfonowi.

Na szczęście miały to być już ostatnie lekcje.

Mając w pamięci wszystko co mu się dzisiaj przytrafiło, Harry stwierdził, że nie da Snape'owi okazji zmieszać się z błotem. Postanowił podczas obiadu powtórzyć materiał, na wypadek, gdyby nauczyciel zaskoczył ich niezapowiedzianym sprawdzianem albo solidnym odpytywaniem. Kiedy jednak zajrzał do swojej torby, zzieleniał z przerażenia.

Zapomniał książek do eliksirów!

Zerwał się z miejsca i ruszył w stronę wyjścia.

- Harry co...? - Hermiona krzyknęła za nim zdumiona.

- Później! - odkrzyknął przez ramię i ruszył biegiem do dormitorium.

Kiedy zmęczony i spocony dobiegł do przejścia wiodącego do pokoju wspólnego Gyfonów, zastał Grubą Damę śpiącą spokojnie w swych ramach. Wtedy właśnie przypomniał sobie, że dzisiaj jest dzień zmiany hasła i że zapomniał zapytać o nie Rona i Hermiony.

Niech to szlag!

Z głośnym jękiem odwrócił się i ruszył z powrotem w stronę Wielkiej Sali.

Kiedy wpadł zdyszany przez drzwi, jako pierwszy dotarł do niego szyderczy głos Draco Malfoya siedzącego przy stole Ślizgonów.

- Co jest Potter? Szukasz swojego mózgu, czy bawisz się w berka z Filchem?

Ślizgoni ryknęli śmiechem.

Harry'emu stanął przed oczami obraz samego siebie mordującego Malfoya gołymi rękami. Ale teraz nie miał na to czasu. Podbiegł do Rona i Hermiony i wysapał:

- Hasło...po...ój... wspó...ny...

- Hasło? Chcesz znać hasło do pokoju wspólnego? Złoty Znicz - odparła Hermiona. - Ale Harry, co się...?

- Nie teraz! - rzucił i puścił się biegiem z powrotem. Prawie umarł wdrapując się ponownie po schodach na wieżę. Kiedy dotarł na górę wydyszał hasło Grubej Damie i odczekawszy chwilę, kiedy już przestanie narzekać, że wyrwał ją z drzemki, wbiegł do dormitorium. Odszukał książki i wiedząc, że przegapił cały lunch i niedługo zacznie się lekcja, przeklinając i złorzecząc wypadł z pokoju wspólnego i zaczął zbiegać po schodach do lochów.

Nie dotarł jednak nawet do kolejnego piętra, gdyż schody ruszyły w inną stronę i zatrzymały się przy części zamku, z której nie było żadnej innej drogi powrotnej. Harry przerażony, że spóźni się na eliksiry zaczął biegać po korytarzach starając się znaleźć jakiekolwiek wyjście. W końcu trafił na jakieś wąskie, kręte schodki, które zaprowadziły go w zupełnie nie znaną mu część zamku.

W miarę jak błądził nie mogąc znaleźć wyjścia, narastał w nim strach i obawa przed tym, co może mu zrobić Snape, jeżeli aż tak się spóźni.

W końcu udało mu się znaleźć drogę do schodów i modląc się w duchu, by nic więcej już mu się nie przytrafiło, dotarł pod drzwi klasy Mistrza Eliksirów. Kiedy jednak już chciał wejść, zatrzymał się z ręką na klamce, nagle zaniepokojony.

Przeanalizujmy fakty... Dzisiejszy dzień jest jak dotąd jedną wielką katastrofą. Spóźnienie na lekcje ze Snape'em może się skończyć jeszcze gorzej, niż zazwyczaj. Może powinienem wrócić do Pani Pomfey i spróbować się wymigać? Ale znając Snape'a, gdybym nie przyszedł na jego zajęcia, to znalazłby mnie nawet w najgłębszym zakamarku zamku i zaciągnął siłą z powrotem.

Harry westchnął zrezygnowany i podjąwszy decyzję, nacisnął klamkę.

Jak miało się niedługo okazać, była to zła decyzja.

W chwili, kiedy przekroczył próg klasy, dotarł do niego kąśliwy głos Mistrza Eliksirów.

- Ach, pan Potter zaszczycił nas swoją obecnością. Jakże jesteśmy wdzięczni.

Harry zagotował się w środku, ale jego twarz pozostała niewzruszona.

- Cóż tak ważnego powstrzymało naszą małą znakomitość od punktualnego przybycia na moją lekcję? - ciągnął Snape.

Harry pomyślał, że prędzej umrze niż przyzna się Snape'owi, że zapomniał książek. Już formował w głowie jakąś wiarygodną wymówkę, kiedy nagle Draco Malfoy odezwał się słodkim głosem:

- Panie profesorze, mogę wytłumaczyć spóźnienie Pottera - jego oczy rozbłysły złośliwie. - Potter nie mógł się stawić na czas, gdyż biegał po całym zamku szukając swojego mózgu.

Ślizgoni ryknęli śmiechem.

Harry potrafiłby jeszcze przeżyć te głupie docinki, ale w chwili, kiedy dostrzegł cień uśmiechu na cienkich ustach Mistrza Eliksirów, poczuł jak wzbiera w nim nieokiełznana wściekłość.

- Zamknij się! - syknął w stronę Malfoya z trudem panując nad drżeniem zaciśniętych pięści.

- Minus pięćdziesiąt punktów dla Gryffindoru za twoją bezczelność Potter! - oczy Snape'a rzucały błyskawice - I kolejne pięćdziesiąt za twoje spóźnienie! A teraz siadaj, jeżeli nie chcesz żebym odjął twojemu domowi kolejne punkty!

Harry'emu pociemniało przed oczami. Z trudem hamując cisnącą mu się na usta ripostę, powlókł się na koniec klasy - byle dalej od Snape'a - i rzucając wściekłe spojrzenie roześmianemu Malfoyowi, usiadł ciężko przy ławce i zaczął wyjmować książki.

- Jak już wam mówiłem, zanim pan Potter nam przerwał - oczy Snape'a na sekundę spoczęły na Harrym - będziecie dzisiaj warzyć niezwykle trudny i rzadki eliksir o nazwie Desideria Intima. Czy ktoś wie co to za eliksir?

Ręka Hermiony wystrzeliła w górę.

Snape powiódł wzrokiem po klasie upewniając się, czy nikt więcej się nie zgłasza, po czym warknął:

- Tak, panno Granger?

Hermiona zaczerpnęła tchu:

- Eliksir Desideria Intima, znany jest jako Eliksir Najgłębszych Pragnień. Jest to bardzo stary i do niedawna zakazany eliksir, służący do poznania najgłębszych pragnień danej osoby. Ten kto go wypije, przestaje zauważać cokolwiek i kogokolwiek i staje się niewolnikiem swojej żądzy. Nie potrafi się jej oprzeć... - zakończyła zawieszając sugestywnie głos.

Snape ostentacyjnie zignorował jej odpowiedź, ale wśród uczniów wywołała poruszenie.

- Najważniejsze w tym eliksirze jest to, że wywołuje on najgłębsze pragnienia; takie, o których sam obiekt nie ma nawet pojęcia - dokończył Snape mrocznym głosem.

Przez klasę przeszedł szmer podnieconych szeptów.

- Na tablicy - Snape machnął różdżką - macie wypisane potrzebne ingrediencje i sposób przygotowania. Macie na to czas do końca zajęć. Do dzieła. - Mistrz Eliksirów wrócił na swoje miejsce przy biurku, po czym ostatni raz omiótł klasę spojrzeniem i zabrał się za sprawdzanie wypracowań. Harry miał niemiłe odczucie, że jego czarne oczy spoczęły na nim nieco dłużej. Otrząsnąwszy się z nieprzyjemnego wrażenia wywracania się wnętrzności, spojrzał tępo na tablicę i odetchnął z ulgą.

Szczęście, że Snape nie zrobił im dzisiaj sprawdzianu.

Harry wstał i poszedł po składniki. Tak był zajęty rozmyślaniem nad całym tym koszmarnym dniem, że nie zauważył, iż pod koniec lekcji jego eliksir zamiast koloru krwistoczerwonego miał barwę różowej waty cukrowej. Rozejrzał się po klasie, chcąc sprawdzić jak poszło innym i z ulgą stwierdził, że prawie nikomu nie udało się uzyskać pożądanego koloru.

- Czas minął! - ostry głos Snape'a przerwał nagle ciszę panującą w klasie i sprawił, że Harry aż podskoczył na krześle.

Nauczyciel wstał zza biurka i wolnym krokiem zaczął się przechadzać po klasie, kwitując eliksiry Ślizgonów uprzejmym skinieniem głowy, zaś eliksiry Gryfonów szyderczym uśmiechem i zjadliwymi komentarzami.

Harry znieruchomiał, kiedy Snape zatrzymał się przy jego kociołku, a następnie usłyszał tak bardzo znajomy sarkastyczny ton jego głosu:

- Proszę, proszę... Co my tu mamy? - Snape nachylił się nad jego kociołkiem, a Harry nieświadomie wstrzymał oddech - Z tego, co widzę pan Potter musi się bardzo obawiać swoich pragnień, gdyż uwarzył najgorszy eliksir ze wszystkich. - Profesor uśmiechnął się mściwie. - Może powinniśmy pomóc mu odkryć jego pragnienia...?

Oczy Harry'ego zrobiły się okrągłe z przerażenia. Snape planował to od początku!

Jakże go nienawidził!

- Zaraz wypróbujemy nasz eliksir, na panu Potterze i sprawdzimy jego działanie.

Ślizgoni aż pisnęli z uciechy, podczas gdy Gryfoni wpadli w oburzenie.

- Ależ panie profesorze - zaczęła Hermiona - Nie wolno stosować eliksirów na uczniach.

- Czy pytałem cię o zdanie? - warknął Snape. - Minus dziesięć punktów za odzywanie się bez pozwolenia.

"Nie dam się sprowokować" - pomyślał Harry. "Na szczęście spieprzyłem swój eliksir. Mogą mi co najwyżej powypadać włosy..."

Poczucie wygranej odmalowało się na twarzy Harry'ego przelotnym uśmiechem, ale Snape już to zauważył. Jego oczy zwęziły się niebezpiecznie.

-Ale jeżeli panna Granger tak wyrywa się do pomocy, to na panu Potterze sprawdzimy działanie jej eliksiru.

Harry zamarł.

Spojrzał na Hermionę błagalnie, jakby prosił ją, by chociaż raz zawaliła swój eliksir, ale kiedy kociołek przyleciał do rąk Snape'a, Harry z lękiem zobaczył krwistoczerwoną substancję obmywającą boki naczynia. Hermiona z przepraszającym wyrazem twarzy spuściła wzrok i wbiła go w ławkę.

Harry przełknął ślinę.

- Nie wypiję tego - oświadczył. Trochę ciszej niż zamierzał.

- Potter - syknął Snape - Jeżeli nie wypijesz tego eliksiru, to będziemy tu wszyscy siedzieć nawet do wieczora, a co pięć minut będę odbierał twojemu domowi pięćdziesiąt punktów za niesubordynację i nie wykonywanie poleceń nauczyciela.

Harry ze zgrozą spojrzał na Snape'a, który uśmiechnął się złośliwie i odszedł w stronę swojego biurka, zostawiając eliksir na ławce Harry'ego.

- Nie spiesz się Potter. Mamy dużo czasu - dokończył uszczypliwie nauczyciel.

Wszystkie oczy były skierowane na Harry'ego. Gryfoni patrzyli na niego z przerażeniem. Ślizgoni z zainteresowaniem.

Harry zamknął oczy i odetchnął, starając się uspokoić szalone bicie serca.

Kiedy ponownie spojrzał na krwistoczerwoną substancję, jego myśli zaczęły pędzić jak szalone - "Co się może stać jeżeli wypiję ten eliksir? A co jeżeli moim największym pragnieniem jest zabicie Malfoya? I jeżeli po wypiciu tego eliksiru go zabiję, to czy wyślą mnie do Azkabanu? A może wezmą pod uwagę okoliczności łagodzące, bo przecież to nie będzie moja wina."

- Minus pięćdziesiąt punktów dla Gryffindoru - głos Snape'a przedarł się przez myśli Harry'ego i przywrócił go do rzeczywistości.

Harry drżącą dłonią nabrał trochę eliksiru do buteleczki i spojrzał z nienawiścią na Mistrza Eliksirów. Po czym przeniósł wzrok na wirującą w butelce substancję i przełknął ślinę.

Nie mogę tego zrobić!

Przed oczami Harry'ego pojawił się obraz Gryffindoru zajmującego ostatnie miejsce w Pucharze Domów i wściekłe spojrzenia jego kolegów.

Muszę!

Zamknął oczy i jednym haustem wypił cała zawartość butelki.

Kiedy płyn rozlał się po jego ciele, Harry powoli otworzył oczy, bojąc się tego, co może ujrzeć. Wszystko jednak wyglądało dokładnie tak samo jak wcześniej. Trzydzieści par oczu wpatrywało się w niego z uwagą i oczekiwaniem. Harry stał na środku klasy czując się wyjątkowo głupio i gdy już stwierdził, że Hermiona chyba jednak spartaczyła swój eliksir, coś dziwnego zaczęło się dziać z jego wzrokiem i poczuł gorąco promieniujące z jego klatki piersiowej.

Klasa, na którą patrzył zaczęła się rozmywać. Zdjął pospiesznie okulary, ale nic to nie zmieniło. Uczniowie i stoły oddalały się i zanikały.

Czuł się tak, jak gdyby coś wyciągało go z jego ciała i oddzielało od wszystkiego, co znał i wiedział. W uszach zaczęła mu dzwonić cisza, jego oddech i serce przyspieszyły.

Powoli cała klasa rozmyła się w ciemności i Harry został sam w otaczającej go pustce i ciszy. Czuł coś bardzo gorącego w swoim wnętrzu, coś co, go rozpierało i wprawiało w euforię.

Rozejrzał się i ujrzał w oddali jakąś postać otoczoną światłem.

Nie był sam.

Coś eterycznego, niewypowiedzianego promieniowało ze stojącej w oddali osoby; coś, co kazało Harry'emu ruszyć w jej stronę, a gorąco w jego wnętrzu rosło z każdym krokiem i stopniowo opanowywało jego ciało.

Kiedy był już zaledwie kilkanaście metrów od swojego celu, postać odwróciła się, a wtedy żar w ciele Harry'ego eksplodował i Gryfon poczuł, jakby się spalał w żywym ogniu. Jego spodnie stały się ciasne, a po jego policzkach potoczyło się coś mokrego.

Nie dbał jednak o to.

Jego wzrok utkwiony był w Severusie Snapie, który stał przed nim w swej dumnej pozie i spoglądał na niego z góry swymi głębokimi jak studnia bez dna, czarnymi oczami. Surowe, przecinane zmarszczkami rysy mężczyzny jawiły się Harry'emu niczym najpiękniejsze oblicze, jakie kiedykolwiek widział, a groźba lęku i strachu promieniująca od jego postawy, wprawiała ciało chłopaka w nieopanowane drżenie.

Wzrok Harry'ego przykuła czarna, aksamitna szata otulająca wysoką smukłą postać. Nagle uzmysłowił sobie, że czarny to taki piękny kolor. Dlaczego wcześniej tego nie zauważył? Westchnął przeciągle na widok takiego piękna i zjechał wzrokiem niżej. Gryfon jęknął, czując w sobie nieodpartą potrzebę dosięgnięcia tego, co uwypukla się pod czarnymi spodniami nauczyciela. Snape emanował złowieszczą, mroczną, drapieżną seksualnością.

Harry podejrzewał, że jeżeli go nie dotknie, to umrze.

Przewracając się i potykając o jakieś niewidzialne przedmioty, zaczął się przedzierać w jego stronę, pragnąc ukoić szalejący w nim pożar w ustach mężczyzny, w jego dłoniach. Z nadludzką siłą pokonywał gęstą, stojącą mu na drodze przestrzeń, która go hamowała i nie pozwalała dosięgnąć celu.

Był jak żywa pochodnia, płonąca pragnieniem, które pchało go naprzód.

Kiedy stanął przed Mistrzem Eliksirów, dłonie i kolana drżały mu tak bardzo, że ledwie mógł się utrzymać na nogach. Jego ciało wstrząsane spazmami podniecenia, wyrzucało z siebie fale gorąca, a w spodniach poczuł coś ciepłego i lepkiego.

- Severusie... - wyjęczał.

Mówienie sprawiało mu trudność. Oddychanie i utrzymywanie się w pozycji pionowej również.

- Masz najpiękniejsze i najbardziej podniecające oczy na świecie. Chciałbym zatonąć w nich, kiedy będziesz mnie brał.

Wizja tego przeszyła go na wskroś i Harry poczuł, jak jego serce na sekundę przestało bić.

- Weź mnie Severusie...! - ostatnie słowo przeszło w jęk, gdyż nie potrafił już zapanować nad ogniem, który go trawił i sprawiał mu nieopisane cierpienie.

Podniósł rękę, by dotknąć tych aksamitnych, czarnych włosów i by zakończyć ten potworny ból rozszarpujący jego ciało, gdy zobaczył, jak wargi Snape'a formują jakieś niezrozumiałe słowa i nagle wszystko zniknęło.

Harry zamknął oczy, a kiedy je otworzył zdał sobie sprawę, że stoi przy biurku Snape'a, z ręką wyciągniętą w stronę nauczyciela, z pełną erekcją w spodniach i łzami na policzkach.

W klasie panowała martwa cisza.

Snape stał przed nim z szeroko otwartymi oczami, wpatrując się w niego z szokiem i czymś jeszcze, czego nie potrafił zdefiniować. Harry po raz pierwszy zobaczył twarz profesora wyrażającą coś innego niż zwykłą szyderczość i arogancję.

Wtedy właśnie świadomość tego, co właśnie zrobił, uderzyła w niego niczym tłuczek i cała krew odpłynęła z jego twarzy. Śmiertelnie blady, chwiejąc się na nogach, starał się złapać oddech, gdyż nawet płuca odmówiły mu posłuszeństwa.

Kurwa, co ja zrobiłem! Co się stało? Jak mogłem? Snape'a...?

...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin