Rozdział 5.pdf

(416 KB) Pobierz
Rozdział V
Rozdział 5
~ ~
„Przez wszystkie te tysiąclecia ludziom nie udało się rozgryźć zagadki, jaką jest
miłość. Na ile jest sprawą ciała, a na ile umysłu? Ile w niej przypadku, a ile
przeznaczenia? Dlaczego związki doskonałe się rozpadają, a te pozornie niemożliwie
trwają w najlepsze? Ludzie nie znaleźli odpowiedzi na te pytania i ja też ich nie znam.
Miłość po prostu jest albo jej nie ma”
Stephenie Meyer
INTRUZ
Aro:
Pokój z Wami umiłowani. Nazywam si ę Aro Volturii i jestem tym,który jest. Jestem
bogiem. To ja decyduje o wszystkim i chod ź nazywam to sprawiedliwo ś ci ą to daleko mi do tej
pojmowanej przez zwyczajnych ś miertelników.
Od ponad dziesi ę ciu lat czekam na moje trofeum. Je ż eli mój dar mnie nie myli to b ę dzie
ona najbardziej utalentowanym wampirem w dziejach tego ś wiata. Musz ę j ą posi ąść bo inaczej
wszystko co osi ą gn ą łem mo ż e by ć zagro ż one. Moja ciekawo ść wzrasta z ka ż dym dniem dlatego, ż e
nie mog ę okre ś li ć jaki to b ę dzie dar. A moj ą przyszł ą zdobycz ą jest Isabella Swan i nie spoczn ę
dopóki nie b ę dzie moja. Ja zawsze dostaje to czego chc ę i tym razem nie b ę dzie inaczej.
269062896.001.png
Bella:
Czas na wyspie był po prostu magiczny. Chwile sp ę dzone z Edwardem s ą warte
wszystkiego. Jednak ju ż jutro pierwszy dzie ń szkoły. Tak,to z pewno ś ci ą b ę dzie ciekawy dzie ń .
Bella usłyszy w najbli ż szym czasie setki teorii o sobie i to mnie przera ż a. Nie lubi ę słucha ć co i kto
o mnie my ś li je ż eli jest to człowiek mi totalnie oboj ę tny. Masakra. Nagle zadzwonił telefon. To
Alice.
-Hej Bella! Zaraz u Ciebie b ę d ę . Musz ę Ci wybra ć zestaw na jutro. Musisz zrobi ć
wielkie wej ś cie, ż eby wszyscy padli na Twój widok -szczebiotała
-No to czekam Kochana,paaa... -powiedziałam i si ę rozł ą czyłam
Siedziałam w kuchni i starałam si ę przygotowa ć jaki ś deser z czym o dziwo miałam
dzisiaj problem bo moje my ś li znów zacz ę ły zaprz ą ta ć te wizje. Musz ę porozmawia ć o tym z
Charliem przy najbli ż szej okazji.
-Bella! Bella! Ziemia do Belli!-krzyczała Alice machaj ą c mi dłoni ą przed oczyma
-O,Alice. Nie zauwa ż yłam kiedy weszła ś ,przepraszam. Zamy ś liłam si ę - powiedziałam
-Tego to ja ju ż si ę domy ś liłam,a teraz chod ź do Twojego pokoju bo musisz mi wszystko
opowiedzie ć . Jestem tak bardzo ciekawa tego co stało si ę na wyspie,no wiesz Twoich wizji,a nie
mogłam o tym z Tob ą pogada ć bo ci ą gle był z Tob ą Edward- powiedziała i poci ą gn ę ła mnie na
gór ę
-Jej,ja tak bardzo chc ę si ę dowiedzie ć czy Ona mo ż e ma podobny da do mojego,ale to przecie ż
niemo ż liwe raczej,nie?
-Alice,nie wiem czy mam jaki ś dar,a szczególnie, ż e jestem człowiekiem- powiedziałam
na co oczy Alice otworzyły si ę szerzej ni ż zazwyczaj i opadła jej szcz ę ka
-Alice? Alice,co jest?-spytałam
-Bello,po prostu ja nie wiem jak to mo ż liwe,a mo ż e to tylko przypadek?
-Alice,co Ty wygadujesz? Jaki przypadek?-byłam ju ż lekko wkurzona. O co jej
chodzi,ale zaraz? -Alice,od kiedy umiesz mówi ć przez brzuch?-spytałam ze zdziwieniem
-Bello! Ja nigdy nie mówiłam i nie b ę d ę mówi ć przez brzuch bo po prostu tego nie
umiem,ale Ty Bello,Ty słyszysz moje my ś li- powiedziała,a tym razem to mi szcz ę ka opadła
-Ja?! W my ś lach?!-pisn ę łam- chyba ż artujesz! Ż artujesz,prawda? Prosz ę powiedz, ż e
ż artujesz!-tutaj ju ż krzyczałam
-Bello,ja nie wiem jak to mo ż liwe,ale tak jest- powiedziała
-Alice,ale je ż eli ju ż czytam to tylko w Twoich- odpowiedziałam
-Wiec musimy to sprawdzi ć - powiedziała i poci ą gn ę ła mnie na dół
-Alice,co Ty wyprawiasz?! Gdzie mnie ci ą gniesz?- spytałam zdezorientowana
-Jedziemy do mnie. Musimy si ę przekona ć czy mo ż esz tak ż e innym czyta ć w my ś lach -
powiedziała,a mnie zamurowało.
Super to teraz cała rodzina Cullen,cała wampirza rodzina b ę dzie wiedziała, ż e co ś ze
mn ą si ę dzieje i b ę d ą zadawa ć mas ę pyta ń ,jakby jutrzejszy dzie ń i najbli ż sza przyszło ść nie miała
by ć wypełniona samymi pytaniami.
-Wysiadaj! Idziemy!-piszczała Alice z podniecenia
-Opowiadaj!-szczebiotała,gdy ju ż siedziały ś my u mnie w saloniku
-Alice,ja sama nie wiem dokładnie co to było,wi ę c nie wiem czy mam co ś szczególnego
do powiedzenia- powiedziałam
-Ok,ju ż - powiedziałam i wysiadłam z samochodu,a Alice jak zwykle nie mogła
wytrzyma ć mojego ś limaczego t ę pa i poci ą gn ę ła mnie za sob ą
Weszły ś my do domu,gdzie wszyscy ju ż czekali. Wszyscy widocznie nic jeszcze nie
wiedzieli bo wysyłali w naszym kierunku nieme pytania,a mnie po prostu wmurowało.
-O co chodzi? Po co Alice kazała Nam si ę tu zebra ć ? Znowu chodzi o Bell ę ? Tak,na
pewno. W ko ń cu przyszła tutaj z ni ą . - pomy ś lała Rosalie
-Czemu nikt nic nie mówi i dlaczego Bella patrzy na Nas z takim dziwnym wyrazem
twarzy? - my ś lał Emm
- Hmmm,Bella wydaje si ę by ć ... przera ż ona?- my ś lał Jasper
- O co mo ż e chodzi ć ,Edwardzie? Spójrz na mnie je ż eli wiesz o co chodzi - my ś lał
Carlise,ale Edward na Niego nie spojrzał. Nawet nie drgn ą ł i jego twarz przybrała dziwny wyraz
- Edwardzie? Co si ę dzieje?- pytała Esme,ale Edward nie reagował,tylko toczył w sobie
wewn ę trzn ą walk ę sam ze swoimi my ś lami
-Czemu Alice nuci t ą krety ń sk ą piosenk ę ?! Jasna cholera! Jak si ę zaraz nie dowiem o co
chodzi to zwariuje! Po prostu zwariuje! Chodzi o Bell ę ? Musi mie ć to zwi ą zek z ni ą ,ale mam
nadziej ę , ż e nic jej nie jest. Nie wytrzymałbym ,gdyby co ś złego jej si ę przytrafiło,po prostu nie!-
my ś lał Edward
I teraz zorientowałam si ę , ż e stoimy tak w ciszy. No mo ż e nie zupełnie bo ja słysz ę co
my ś l ą i dotarło do mnie o czym my ś li Alice. Ś piewa piosenk ę ? Nie,Ona co ś mówi,ale chyba
tak, ż eby Edward si ę nie zorientował.
- Pi ę kna! Pi ę kna! Pi ę kna! Pi ę kna my ś l w moim umy ś le bo Twoj ą zdaje si ę by ć .
Odpowiem Ci na wszystko,chocia ż Ty nie wiesz, ż e słysz ę Twoj ą słodk ą melodi ę kochany. Na
pytania odpowiem Ci- ś piewała Alice w kółko. Edward wzi ą ł to za zwykł ą piosenk ę wymy ś lon ą
przez Alice,ale nawet si ę nie zorientował, ż e jej tekst to rozmowa,przekaz i postanowiłam przerwa ć
cisz ę
-Tak,chodzi o mnie. Przepraszam, ż e tak długo milczałam,ale miałam pewien powód i
wiem, ż e moja mina nie była zbyt przyjemna,a Ty Edwardzie mo ż esz odetchn ąć . Nic mi nie jest,nic
mi si ę nie stało,czuj ę si ę znakomicie. No mo ż e prawie- mówiłam,a wszyscy patrzyli na mnie z
szeroko otworzonymi oczyma i nadal nic nie mówili
- Ona?! Czy Ona?!- my ś lał Edward
-Tak Edwardzie,słysz ę Ci ę . Sama nie wiem jak to mo ż liwe,ale jednak to prawda
-powiedziałam i w tym momencie wszyscy si ę do mnie przybli ż yli i patrzyli uwa ż nie. Mo ż e
my ś leli, ż e jestem wampirem? Sama nie wiem. Po prostu tak stali i mnie obserwowali
-Ale jak to? Od kiedy?-spytał Carlise
-Przed kilkoma minutami usłyszałam my ś li Alice i ta mnie przyprowadziła tutaj do
Was, ż eby sprawdzi ć czy Was te ż usłysz ę - powiedziałam
-To niezwykłe- powiedziała Esme
-Tak i to bardzo- powiedział Carlise
-Bello co Ty o tym s ą dzisz?- spytał Edward
-Jest to dla mnie co ś zupełnie niewyobra ż alnego i nie wiem co mam o tym s ą dzi ć .
Jestem człowiekiem,a ludzie nie maj ą takich zdolno ś ci,a przynajmniej tak mi si ę wydaje
-Bello rozumiem Ci ę . Mo ż e powinni ś my porozmawia ć o tym z Charliem,co ty na to?-
spytał Carlise
-Uwa ż am, ż e powinnam to sama zrobi ć - powiedziałam
-Dobrze. W takim razie jed ź do domu i porozmawiaj z nim- powiedział Edward –
odwioz ę Ci ę ,dobrze?- dodał
-Dobrze,jed ź my- odpowiedziałam
Przez cał ą drog ę Edward nucił jak ąś piosenk ę . Jakby nie chciał, ż ebym słyszała o czym
my ś li. To denerwuj ą ce,a On tylko si ę u ś miechn ą ł i powiedział:
-Skoro ja Ciebie nie słysz ę to nie dam si ę podsłuchiwa ć - powiedział i wybuchli ś my
gło ś nym rechotem
-Tak,jasne. Mogłam si ę tego spodziewa ć - powiedziałam przez łzy
-Ok,jeste ś my. I ść z Tob ą ?- spytał
-Nie,pójd ę sama- powiedziałam i wysiadłam
Weszłam,ale w domu było cicho. Skierowałam si ę prosto do gabinetu taty,gdzie
oczywi ś cie znalazłam Go zakopanego w papierach. Zapukałam cicho w drzwi i weszłam. Na mój
widok Charlie si ę szeroko u ś miechn ą ł i wskazał r ę k ą , ż ebym usiadła. Nie mieli ś my jeszcze szansy
porozmawia ć ,a ja sama nie wiedziałam jak mam mu powiedzie ć , ż e wszystko wiem. Chocia ż
jedynie nie wiem co oznacza mój dar. Słysz ę my ś li,ale dopiero,gdy si ę na nich skupi ę .
-Tato,chciałabym z Tob ą porozmawia ć o tym kim jeste ś - powiedziałam i w zamian
dostałam przera ż one spojrzenie
- Czy Ona co ś wie?! Sk ą d?!- my ś lał Charlie
-Tak tato wiem i zaraz Ci wytłumacz ę sk ą d- powiedziałam
-Bello,czy Ty usłyszała ś moje my ś li? Jak?- spytał z przera ż eniem i zaciekawieniem
przede wszystkim
-To ja mo ż e zaczn ę od pocz ą tku – powiedziałam- na wyspie jak byłam na spacerze
miałam jakby wizj ę i widziałam wszystko co si ę zdarzyło od momentu mojego urodzenia .
Widziałam dziwnego m ęż czyzn ę o czarnych,długich włosach i czerwonych włosach. Poznałam w
ten sposób wszystkie tajemnice. Czemu rozstałe ś si ę z mam ą ,kim s ą Cullenowie i kim jeste ś Ty i
mama,ale w dalszym ci ą gu nie wiem sk ą d u mnie ten dar- powiedziałam
-Bells,nie wiem co powiedzie ć . Ju ż wiesz kim jeste ś my z mam ą i nie miej ż alu do
mamy, ż e nic Ci nie powiedziała,ale nie chciała, ż eby Ci si ę co ś stało,chciała Ci ę chroni ć . Ty jeste ś
córk ą dwóch pół wampirów i wi ę kszo ść my ś li, ż e stała ś si ę przed to zwyczajnym człowiekiem, co
prawda z jakimi ś cechami wampirzymi,ale tak naprawd ę człowiekiem,ale ja jakie ś 100 lat temu
spotkałem si ę z takim przypadkiem jak Ty w południowej Afryce,gdzie nie było wcze ś niej nikogo z
cywilizacji i dlatego Aro nie wie kim jeste ś - powiedział
-Ale jak? Nie jestem człowiekiem?-spytałam z panik ą
-Jeste ś ,ale nie zupełnie. Tak naprawd ę jeste ś wampirem,ale swoj ą dojrzało ść osi ą gniesz
dopiero po swoich osiemnastych urodzinach,ale jak widz ę Twoje dary dojrzewaj ą szybciej i to jest
najbardziej zastanawiaj ą ce. Mo ż liwe, ż e jest tak poniewa ż b ę d ą one niezwykle mocne i ujawniaj ą
si ę przed przemian ą co wyja ś nia dlaczego tak bardzo Arowi zale ż y na Tobie. On wie, ż e b ę dziesz
najpot ęż niejszym wampirem na całym ś wiecie i wła ś nie tego si ę obawia. Chce mie ć Ciebie przy
sobie i Tob ą manipulowa ć ,ni ż przeciw sobie- powiedział,a mnie totalnie zamurowało. Ja wampirem
i to najpot ęż niejszym na ś wiecie? Dlaczego? O co tutaj chodzi?
-Tato,ale dlaczego? Dlaczego mam ten dar?-spytałam
-Bells,obawiam si ę , ż e to nie jest jedyny z Twoich darów. Jednak od zawsze towarzyszył
Ci ten najwi ę kszy,ten którego nigdy nie spotkano. Masz tarcz ę ,która odpycha moce innych i nie
wykluczone, ż e tak ż e tarcz ę ,któr ą mo ż esz fizycznie powstrzymywa ć inne wampiry,a kto wie jakie
jeszcze mo ż esz mie ć mocne- powiedział
-Ale czy kto ś jeszcze o tym wie?- spytałam
-Nie,tylko my. Starałem si ę utrzyma ć to w tajemnicy ze wzgl ę du na Twoje
bezpiecze ń stwo bo jak sama wiesz,zazwyczaj ka ż dy boi si ę silniejszego od siebie i kiedy nadarza
si ę okazja,stara si ę go unieszkodliwi ć ,wi ę c Bello,prosz ę Ci ę nie mów tego nikomu dopóki nie
b ę dziesz mogła si ę obroni ć bo jak na t ę chwil ę s ą tacy,którzy mog ą Ci ę skrzywdzi ć . Zreszt ą sama
wiesz,prawa? - powiedziała
-Tak tato,wiem o tym- przytakn ę łam
Byłam tym wszystkim przytłoczona wi ę c postanowiłam odpocz ąć . W ko ń cu to był
bardzo intensywny dzie ń ,a jutro musz ę i ść do szkoły. Po postu jeszcze lepiej. Przytuliłam tat ę i
powiedziałam mu dobranoc i poszłam do siebie. Mam nadziej ę , ż e ciepła woda uspokoi moje
skołatane nerwy. Szybko si ę rozebrałam i weszłam do kabiny. Ju ż po chwili po moim ciele zacz ę ła
spływa ć ciepła,koj ą co ciecz i jak zazwyczaj odleciałam. Nagle do mojej głowy dostały si ę pewne
obrazy:
Ja razem z Alice biegłam przez las. Były ś my na polowaniu? Chyba tak bo po chwili
zw ę szyłam trop pantery i rzuciłam si ę w jej kierunku. Towarzyszył nam tak ż e Edward,który był jaki ś
kilometr od nas i rozprawiał si ę wła ś nie ze swoj ą ofiar ą .
Nagle si ę ockn ę łam i zobaczyłam, ż e moje palce si ę ju ż pomarszczyły od wody wi ę c
czas wychodzi ć . Co oznaczała ta wizja? Czy naprawd ę b ę d ę ż ywi ć si ę krwi ą zwierz ą t? I dotarło do
mnie, ż e b ę d ę naprawd ę wampirem,ale nie b ę d ę zabija ć ludzi. Całe szcz ęś cie,ale nie jest
powiedziane, ż e nigdy kogo ś nie zabij ę bo to tylko fragment mojego przyszłego ż ycia. Co b ę dzie po
samej przemianie? Z moich rozmy ś la ń wyrwał mnie Pulpecik,który wskoczył mi na kolana i zacz ą ł
si ę ze mn ą wita ć . No tak ma prawo czu ć si ę zaniedbywany. W ko ń cu praktycznie po ś wi ę całam mu
niezbyt wiele czasu,tak ż e trzeba to teraz b ę dzie nadrobi ć . Moim uwadze nie umkn ę ło to, ż e jest ju ż
sporo wi ę kszy. Szybko ro ś nie nasz Pulpecik.
Nagle oplotły mnie czyje ś ramiona. Odwóciłam si ę i napotkałam hipnotyzujace oczy
mojego Anioła. Wpatrywały si ę we mnie z tak ą czuło ś ci ą , ż e zakr ę ciło mi si ę w głowie. Przywarłam
do niego st ę skniona za dotykiem jego warg tak samo jak on,gdy ż naparł na mnie tak samo
intensywnie jak ja na niego i zatracili ś my si ę w tym po prostu. Byli ś my tylko my i nic wi ę cej si ę
nie liczyło. Edward w pewnym momencie si ę ode mnie oderwał i spojrzał na mnie z pytaniem w
oczach. Dobrze wiedziałam o co mu chodziło i byłam pewna, ż e tego wła ś nie pragn ę . Chc ę tylko i
wył ą cznie jego. Skupiłam si ę maksymalnie, ż eby mógł usłysze ć moje my ś li. Tak ,teraz tego
pragn ę łam tak bardzo bo ż adne słowa nie mog ą odda ć tego co do niego czuj ę . Zamkn ę łam oczy
wtulaj ą c si ę w niego i przypomniałam sobie nasze pierwsze spotkanie,pierwszy dotyk,pocałunek.
Chwile na ł ą ce i wszystkie nasze wyznania,a On przytulił mnie jeszcze mocniej i wyszeptał w moje
włosy:
-Dzi ę kuj ę - po czym odsun ą ł si ę ode mnie i u ś wiadomił sobie wła ś nie, ż e czytał mi w
my ś lach- Bello,jak to zrobiła ś ?- spytał zaskoczony
-Skupiłam si ę na naszej miło ś ci i tym co chciałabym Ci pokaza ć - powiedziałam,a On w
tej samej chwili zaatakował mnie swoimi ustami i przepadłam
- Kocham Ci ę Edwardzie! Kocham nad ż ycie!- powiedziałam w my ś lach
- Ja Ciebie równie ż najdro ż sza- odpowiedział w ten sam sposób,a mi napłyn ę ły łzy do
oczu i po prostu płakałam. Płakałam ze szcz ęś cia. Po prostu pozwoliłam łzom płyn ąć .
Przysun ą ł si ę bli ż ej mnie i zło ż ył pocałunek na mojej szyi i obojczykach. Zjechał
r ę koma w dół i delikatnie podniósł mnie do góry,a ja otoczyłam nogami Jego biodra. Wszystkie
ruchy były tak naturalne i nie wymuszone. Byli ś my w tej chwili jedn ą istot ą ,która wreszcie
poł ą czyła si ę po tylu latach rozł ą ki. Zacz ę łam powoli rozpina ć guziki jego koszuli,całuj ą c go
jednocze ś nie w miejsca,gdzie moje palce muskały jego idealn ą pier ś . Zdj ę łam z niego koszul ę i
zauwa ż yłam, ż e si ę nie obijał bo i ja byłam w samym staniku. Spojrzałam w Jego oczy i to co
zobaczyłam wywołało mój cichy j ę k przyjemno ś ci. Zobaczyłam w nich żą dz ę ,ale i
miło ść ,trosk ę ,po żą danie. Wpiłam si ę w jego usta i zaj ę łam si ę jego spodniami,które pomógł mi
zdj ąć ,a On jednym ruchem zdj ą ł ze mnie moje i byli ś my w samej bieli ź nie. Ponownie mnie
podniósł i posadził sobie na kolanach tak, ż e siedziałam mu na kolanach,a jego m ę sko ść napierała na
moj ą kobieco ść co wywołało na całym ciele dreszcz podniecenia. Po chwili ju ż byli ś my zupełnie
nadzy. Siedzieli ś my tak wpatruj ą c sobie w oczy i cieszyli ś my ka ż da chwil ą . Było to doznanie tak
intensywne, ż e zupełnie nie zwracałam na nic uwagi. Liczył si ę tylko On przy mnie,we mnie. Jego
ruchy były idealnie skomponowane z moimi. Dwie dusze w jednym ciele,jedno ciało i dwie dusze.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin