Kiedy po powrocie ze szkoły otworzyłam drzwi, usłyszałam dźwięk włączonego telewizora, chociaż o tak wczesnej porze mama nie mogła być jeszcze w domu. Gdy otworzyłam szafę, by powiesić palto, na wieszaku tuż przy moim kombinezonie zauważyłam ciepłą chłopięcą kurtkę. Pomyślałam, że z pewnością należy do jakiegoś dziecka, wziętego przez moją mamę pod opiekuńcze skrzydła. Pewnie do chłopca, który pojawił się w ośrodku. Rzuciłam torbę z książkami na krzesło stojące w przedpokoju i pomaszerowałam do salonu.
Zgadłam. Chłopak, przypuszczalnie trochę starszy ode mnie, siedział rozciągnięty na niebieskiej sofie, a jego stopy w sportowych butach spoczywały na stojącym tuż obok stoliku. Oglądał telewizję, naszą telewizję, tak jakby robił to każdego dnia. Co gorsza, Jonesy, mój brązowo-biały kot, leżał tuż przy nim i domagał się pieszczot. Jonesy nie był kotem, który przepadał za obcymi, tak naprawdę do tej pory tylko mnie wolno go było drapać za uszami. Poczułam się zdradzona.
- Jak się tutaj dostałeś? -zapytałam ostro. Ku mojemu zdziwieniu chłopak zerwał się na równe nogi.
-Pewnie jesteś Juliet -odrzekł pośpiesznie. -Nazywam się Neil Evans. Twoja mama przywiozła mnie do was, ale zadzwoniono z ośrodka, żeby natychmiast przyjechała, więc, poprosiła mnie, żebym tutaj poczekał. -Uśmiechnął się. - Powiedziała, że mogę czuć się jak u siebie w domu i mam czekać na ciebie, a ty się mną zajmiesz, dopóki ona nie wróci.
Zaniemówiłam. Mama spodziewała się najwyraźniej, że będę zachwycona, porzucając ewentualne własne plany i zajmując się tym jej chłopakiem. Przed rozwodem zachowywała się jak normalna matka, później jednak znalazła sobie pracę w organizacji zwanej Telefonem Pomocy. Stała się nagle wielką przyjaciółką wszystkich, którzy potrzebują jej wsparcia. Spędza w pracy dużo więcej czasu niż przepisowe osiem godzin i nie mam pewności, czy w ogóle zwraca na mnie jeszcze uwagę, czy jestem dla niej ważniejsza od tych jej "zabłąkanych". A teraz najwyraźniej oczekiwała, że podskoczę z radości i przejmę jej obowiązki.
Zawahałam się. Neil był niewątpliwie "zabłąkany", a większość podopiecznych mamy przychodziła zziębnięta i głodna. Zwyczajna grzeczność -oraz mój pusty żołądek -nakazywała zaproponować coś do jedzenia. Ale nie byłam pewna, I czy potrafię być uprzejma.
-Jeżeli ściszysz telewizor przygotuję dla nas herbatę i pączki -powiedziałam oschle.
Zrobił to natychmiast.
-Podoba mi się ten pokój -stwierdził pogodnie, ponownie moszcząc się na sofie.
-Jest w porządku. -Powiodłam wzrokiem po pustych białych ścianach, bladoniebieskich meblach, jasnym dywanie i nowoczesnym abstrakcyjnym obrazie wiszącym nad kominkiem.
Kochałam ten dom wcześniej, kiedy jeszcze był staromodny i pełen ciepła, wypełniony starymi meblami, wśród których było nawet kilka antyków, w tym mahoniowa toaletka, należąca niegdyś do prababci Adams. Ale po rozwodzie mama pozbyła się tych wszystkich uroczych staroci. Wedle jej słów, za bardzo przypominały o życiu z tatą, więc urządziła salon zupełnie na nowo w bardzo nowoczesnym stylu, który mnie się wydawał zdecydowanie zbyt surowy.
Zostawiłam rozłożonego przed telewizorem Neila i poszłam do kuchni, gdzie nalałam wody do czajnika. Mama na ogół starannie wybiera to, co jemy, ale zeszłego wieczoru w chwili słabości kupiła tuzin pączków w Dunkin' Donuts. Wyłożyłam kilka na talerz, a po chwili wahania zaparzyłam herbatę w porcelanowym dzbanku. Nie spytałam niespodziewanego gościa, czy ma ochotę na herbatę, po prostu dostanie ją i już. Lubiłam herbatę i nie miałam zamiaru dostosowywać się do kogoś, kogo nawet nie zapraszałam.
Kiedy znalazłam się znowu w salonie, Neil zerwał się z sofy i wziął ode mnie tacę.
-Wygląda fantastycznie -ocenił i wyłączył telewizor. Nalałam herbaty do filiżanek i posunęłam talerz z pączkami w stronę gościa. Gdy jedliśmy, przyglądałam mu się kątem oka. Uznałam, że jest zbyt przystojny i uprzejmy. Większość podopiecznych mamy była ponura, zaniedbana i po prostu trudna w bezpośrednim kontakcie. Ten chłopak był przystojny i pewny siebie, co w pewien sposób sprawiało, że stałam się jeszcze bardziej podejrzliwa. Ale z drugiej strony był całkiem niezły!
Zdawałam sobie sprawę, że powinnam zacząć jakąś uprzejmą pogawędkę, ale nic nie przychodziło mi do głowy. Kiedy w czerwcu skończyłam szesnaście lat, sądziłam, że dużo łatwiej będzie mi się rozmawiało z chłopcami, a tu nic z tego. Nieustannie się bałam, że nie jestem zbyt ładna ani interesująca. Jedynie Greg Tilman, kilka miesięcy młodszy i pół głowy ode mnie niższy, zwracał na mnie uwagę.
-Mieszkasz w Simmonsville? -zapytałam wreszcie. Neil przełknął kęs pączka.
-Nie. Jestem z Buffalo. Pewnie się teraz zastanawiasz, co robię w waszym salonie ponad dwieście kilometrów od domu.
Utkwiłam wzrok w filiżance z herbatą, starając się wymyślić odpowiedź, która nie zabrzmiałaby nieuprzejmie.
-No cóż, pewnie spotkałeś moją mamę w ośrodku, zadzwoniłeś do niej lub coś w tym rodzaju.
Przez jego twarz przebiegł nagły cień, ale tak krótki, iż przypuszczałam, że mogłam go sobie tylko wyobrazić.
-Tak naprawdę to porządnie pokłóciłem się z ojczymem, a nawet się trochę poszturchaliśmy. Kazał mi się wynosić. Matka nie wzięła mnie w obronę, więc spakowałem trochę ubrań, wsiadłem do samochodu i ruszyłem przed siebie. Znalazłem się w Simmonsville, bo tylko do tego miejsca starczyło mi benzyny. Uznałem, że nie stać mnie na więcej, dopóki nie znajdę jakiejś pracy. - Popatrzył na mnie. Jego oczy były intensywnie niebieskie. -Trzeba przyznać, że dwie ostatnie noce były dość zimne. Zacząłem się więc poważnie martwić. Kiedy jadłem przy budce hamburgera, zauważyłem szyld Telefonu Pomocy. Zadzwoniłem i tak poznałem twoją mamę.
Kochana, dobrotliwa mama, pomyślałam z sarkazmem i czekałam na ciąg dalszy.
Chłopiec uśmiechnął się zamyślony.
-Twoja mama jest wspaniała, o czym pewnie nie muszę ci mówić. Gdy tylko się dowiedziała, że dwie noce spędziłem w samochodzie, przywiozła mnie tutaj i powiedziała, że pomoże mi znaleźć pracę i w ogóle się mną zajmie.
Wtedy do mnie dotarło. Spał w samochodzie w lutym! Ale jedyne, co zrobiłam, to wstałam i powiedziałam:
-Przepraszam, muszę wstawić do piekarnika zapiekankę na obiad i przygotować sałatę.
Neil ponownie zerwał się z sofy.
-Pomogę ci -zaproponował. -Jestem mistrzem w przygotowywaniu sosu do sałaty. To właściwie jedyne, co potrafię upichcić, z wyjątkiem może jeszcze jajecznicy i mrożonej pizzy.
Jest zbyt pewny, że zostanie poproszony o pozostanie, pomyślałam z niechęcią, ale nie mogłam mu przecież zabronić pójścia za mną do kuchni. Usiadł na taborecie i przypatrywał się, jak wyjmuję z lodówki przygotowaną wcześniej zapiekankę i posypuję ją frytkami. Tuńczyk z makaronem. Może nie będzie mu smakowało to, co mama nazywa oszczędnym daniem? Ale on wyciągnął rękę, poczęstował się frytką i stwierdził:
-Moja ulubiona zapiekanka. Nigdy jednak nie próbowałem jej z frytkami.
Jak może być taki pogodny, taki radosny, kiedy został wyrzucony z domu, nie miał gdzie spać i nie znał w tym mieście nikogo poza moją mamą? Ja na jego miejscu dawno wpadłabym w panikę i, prawdę mówiąc, byłaby to reakcja bardziej normalna niż jego zachowanie. Ale Neil był oczywiście taki jak moja mama: obowiązkowo radosny. Właśnie wtedy usłyszałam trzaśnięcie drzwi wejściowych, a po chwili głos mamy:
-Cześć! Jest ktoś w domu?
-Tutaj! -odkrzyknęłam
...
sweetkala92