Ingulstad Frid - Saga Wiatr Nadziei 31 - Grzesznicy W Letnią Noc.pdf

(698 KB) Pobierz
664084206 UNPDF
FRID INGULSTAD
GRZESZNICY W LETNIĄ
NOC
1
Kristiania, lato 1911 roku
Elise aż trzęsła się ze złości, kiedy wychodziła z domu. Powinna zawiadomić Johana, ale
była zbyt wzburzona, by na niego czekać. Nie chciała też biec do jego pracowni, do Vøienvolden,
bo trwałoby to zbyt długo. Jeśli Ansgar rzeczywiście odważył się zabrać Hugo, mimo gróźb Johana,
nie chciała wiedzieć, do czego zmierzał. Oni nie byli tacy jak inni ludzie. Ani on, ani Helene. Być
może zabrali Hugo i wyjechali. Kiedy biegła ulicą w dół, czuła, jak lęk ściska jej serce.
Usłyszała hałas dobiegający z jednego z domów, które mijała. Może ktoś rzeczywiście
wpadł przez otwór w dachu do piwnicy? Tego wszyscy się obawiali od wielu lat. Wzdrygnęła się,
ale nie miała zamiaru się zatrzymywać. Musiała znaleźć Hugo, czas mijał.
Z wściekłości na Ansgara niemal traciła oddech. Najpierw napadł na nią w mroku i
zgwałcił, a teraz próbował jej odebrać dziecko! Powinna donieść o tym policji. Nigdy nie powinna
mówić, że mu wybacza. Zrobiło jej się go żal, kiedy powiedział, że żałuje i gotów jest odebrać
sobie życie. Był draniem, niegodziwcem i nie zasługiwał ani na wybaczenie, ani na współczucie.
Helene nie była lepsza. Musiała być szalona, skoro broniła człowieka, który rzucił się na
obcą dziewczynę, a teraz chciał odebrać dziecko poczęte podczas gwałtu. Gdyby opisała coś
podobnego w swoich książkach, nikt by jej nie uwierzył. Wszyscy uznaliby, że taka historia nie
mogłaby się wydarzyć w rzeczywistości.
Kristian chciał iść z nią, ale kazała mu zostać i pilnować dzieci. Mały Halfdan jeszcze ich
nie znał, mógł się przestraszyć, gdyby został sam pod opieką Dagny i Pedera. Kiedy Kristian
wyjechał, żeby odwiedzić rodziców Svanhild, chłopiec był bardzo niepocieszony. Gdyby jednak
Kristian wiedział, jak bardzo nieobliczalny jest Ansgar, z pewnością nalegałby, żeby iść razem z
nią. Tyle tylko, że Elise chciała załatwić to sama.
Tak się cieszyła, kiedy Kristian niespodziewanie pojawił się wczoraj! Dlaczego nie wolno
jej było cieszyć się swym szczęściem dłużej niż tylko przez chwilę? Czy to tak wygląda życie? Że
czas trwania radości liczy się w sekundach, minutach lub może godzinach, podczas gdy troski i
zmartwienia zajmują cały pozostały czas?
Spróbowała przypomnieć sobie, jak się wtedy czuła, ale przeszkodził jej w tym strach o
Hugo. Ansgar i Helene musieli mieć jakiś niecny plan, skoro zdecydowali się na taki krok. Musieli
przecież wiedzieć, że Johan i ona natychmiast będą chcieli złożyć im wizytę. Gdyby zgłosiła się z
tym na policję, od razu otrzymałaby wsparcie. To ona jest matką Hugo i opiekowała się nim od
chwili narodzin. Ansgar nie miał żadnego dokumentu na to, że jest jego ojcem. Nie zgłosiła gwałtu,
liczyła się z tym, że policja jej nie uwierzy, bo była tylko pracownicą fabryki. Dzisiaj zachowałaby
się już zupełnie inaczej.
Mijała właśnie Garn & Lærredshandelen pod numerem 58. Sklep był na parterze na lewo od
bramy. Miała nadzieję, że nikt jej nie zauważy, nie była w nastroju do rozmów i chciała udawać, że
wszystko jest w porządku.
Na szczęście nikt jej nie widział, kiedy przemykała się obok. Stąd było już niedaleko do
ulicy Tharene i Steinløkka. Ta ostatnia miała już niedługo zostać nazwana imieniem pisarza
Alexandra Kiellanda, który zmarł pięć lat wcześniej.
Czytała w „Sværta", że nazwa ulicy Steinløkka pochodziła od kamieniołomu, który był tam
w zeszłym stuleciu.
Poszła pod górę, zanim skręciła w prawo, w kierunku parku Sankthanshaugen. Nigdy
wcześniej nie była u Ansgara i Helene, ale Johan mówił jej, gdzie mieszkają. To było nieopodal
jego rodziców, w wysokiej kamienicy.
W czasie szybkiego marszu trochę się uspokoiła. Nie powinna była wychodzić bez Johana.
Był wysoki i silny, i z łatwością pokonałby Ansgara, gdyby doszło do przepychanki. Ona sama nie
miała żadnej broni oprócz własnych ust, a Helene miała znacznie bardziej cięty język. Pewnie nie
wpuszczą jej do środka, a ona nie miała żadnego dowodu na to, że uprowadzili Hugo. Jeśli okaże
się, że jest gdzieś w głębi mieszkania i nie usłyszy jej głosu, ona nie dowie się, czy tam jest, czy
nie.
Od razu przypomniała sobie, jak pani Mathiesen odwiedziła ich kilka lat temu, zaraz po
pogrzebie wnuczka, małego synka Helene i Ansgara. Była pogrążona w żałobie i chociaż Elise
chciała mieć jak najmniej do czynienia z tą rodziną, współczuła jej i zaprosiła ją do środka.
Rozmowa zakończyła się tym, że pani Mathiesen wyszła wściekła. Jej ostatnie słowa brzmiały: Żal
mi waszego dziecka! Zabolało ją, kiedy usłyszała, że jest złą matką, bo nie żywi współczucia.
Elise poczuła kołatanie serca, kiedy to sobie przypominała. Jak można być tak bezczelnym?
A co będzie jeśli Ansgar potrzebuje Hugo, bo Helene przypuszczalnie nie może mieć więcej dzieci,
a Ansgar nie chce czuć się samotny na starość? Czy oni wszyscy kompletnie oszaleli? Cała ta
rodzina? Kiedyś lubiła panią Mathiesen, która jawiła jej się jako dobra kobieta, zrozpaczona
czynem swojego syna, jednak zmieniła się nie do poznania po śmierci wnuka.
Westchnęła ciężko. Być może wszystkie matki są takie. W obliczu zagrożenia w każdej
budzi się tygrysica.
Dochodziła do Collettsgate. Powyżej, między drzewami Sankthanshaugen dostrzegła zarys
restauracji Hasselbakken. Dwoje młodych ludzi schodziło z góry w stronę ulicy, ona w białej,
zwiewnej, letniej sukience, z zakładkami z boku, on w jasnym garniturze i słomkowym kapeluszu.
Właśnie się zatrzymali, a ona opuściła parasolkę. Wyglądali, jakby się całowali.
Elise odwróciła głowę. Tak odległym wydawał jej się czas, kiedy sama była młoda i
beztroska. Czy właściwie kiedykolwiek była beztroska? Nie po tym, jak matka zapadła na suchoty.
Ani po tym, jak ojciec zaczął pić.
Nie potrafiła oprzeć się pokusie zerknięcia na zakochaną parę jeszcze raz. Wówczas coś ją
uderzyło. Młoda kobieta przypominała Hildę!
Zwolniła kroku i przyglądała się wnikliwie. Ależ oczywiście, to była Hilda! Dobry Boże,
jak ona mogła tak po prostu stać tu i go całować? I to tuż przy Ullevålsveien, gdzie ktoś mógł ją
zobaczyć! Kierownik fabryki mógł zwyczajnie tamtędy przejeżdżać. Albo wybrać się na spotkanie
z interesantami w restauracji!
Co miała teraz zrobić? Nie mogła przecież stać i ze spokojem przyglądać się, jak Hilda
rujnuje swoje życie. Prędzej czy później przejdzie jej to zakochanie. To wyglądało bardziej na
zauroczenie niż prawdziwą miłość. Podczas tych kilku rozmów, które udało jej się przeprowadzić z
siostrą na jego temat, dowiedziała się, że przyjemnie na niego popatrzeć i że rozkoszuje się tymi
chwilami, gdy spaceruje u boku tego wysokiego, dobrze ubranego młodego mężczyzny, za którym
inne kobiety rzucają pełne zachwytu spojrzenia. Nie powiedziała ani słowa na temat tego, czy jest
miły, czy lubi dzieci, czy jest opiekuńczy, czy ma pogodne usposobienie, na temat cech
uchodzących za najbardziej wartościowe.
Musiała się pospieszyć, Hugo był tysiąc razy ważniejszy. Z odwróconą w drugą stronę
twarzą nie ryzykowała, że Hilda ją zauważy. Poza tym siostra była tak oczarowana swoim
towarzyszem, że ledwie zauważała, co się dzieje dookoła.
Hilda wstydziłaby się, gdyby ją zobaczyła. Wybiegając z domu, była zbyt zaaferowana i nie
zastanawiała się, jak wygląda. Włosy miała w nieładzie, czuła, że z koczka wysunęło się sporo
kosmyków.
Nie zdjęła nawet fartucha, nałożyła jedynie czepek i wybiegła na ulicę. Wtem rozbrzmiał
okrzyk zaskoczenia.
- Elise?
Hilda musiała być tak przestraszona na jej widok, że krzyknęła, zanim zdążyła pomyśleć.
Nie mogła udawać, że jej nie słyszy. Spoglądała to w górę, to w dół ulicy, ale nigdzie nie
dostrzegła ani przechodnia, ani nadjeżdżającego powozu.
- Hugo zniknął! - krzyknęła. - Idę do Ansgara i Helene sprawdzić, czy go tam nie ma.
- Hugo zniknął? - Hilda brzmiała, jakby się przeraziła. - Poczekaj, Elise! Może będziemy
mogli ci pomóc.
Przeszli przez ulicę.
- To pan Christoffer Clausen, a to moja siostra, Elise. - Hilda szybko przedstawiła ich sobie.
- Jak ty wyglądasz, Elise? - dodała tonem wyrażającym poruszenie pomieszane z zażenowaniem.
- Tak się przeraziłam, że wybiegłam z domu, nie zastanawiając się nad tym, jak wyglądam.
Wiedziała, że to usprawiedliwienie nie pomoże. W oczach Christoffera Clausena została
zdemaskowana, wyszło na jaw, że była tylko panią skromnego domu, której nie było stać ani na
służącą, ani pokojówkę, w dodatku przywykłą do chodzenia pieszo.
Zmierzył ją wzrokiem od stóp do głów, nie mówiąc ani słowa. Mową ciała dał jednak do
zrozumienia, że jest wstrząśnięty tym, że Hilda ma taką siostrę.
W końcu odchrząknął.
- Sądzi pani, że ktoś uprowadził jej dziecko, tak to należy rozumieć?
Nagle zdała sobie sprawę z tego, jak trudno będzie jej to wyjaśnić. Nie mogła mu przecież
opowiedzieć, że urodziła synka po tym, jak została zgwałcona, a teraz gwałciciel chciał odebrać
dziecko. Hilda z pewnością nie opowiadała zbyt wiele o swojej rodzinie, a jeśli już, to z pewnością
podkoloryzowała trochę rzeczywistość lub w ogóle wszystko zmyśliła.
- To jest... dziwne małżeństwo, które pokochało mojego syna - zaczęła nieskładnie. - Jedno
z ich dzieci zmarło na odrę, a drugie jeszcze w łonie matki, najwyraźniej nie mogę mieć już więcej
dzieci.
- A ta szalona kobieta uważa, że Hugo jest podobny do jej męża - dodała szybko Hilda. -
Niewielu ludzi ma takie rude loki.
Christoffer Clausen wyglądał na porażonego.
- Ale dlaczego nie wezwała pani policji?
Elise ugryzła się w język i uśmiechnęła się zawstydzona.
- Nie wiem. Byłam taka przestraszona, że bez zastanowienia wybiegłam na ulicę.
- Jak pani poznała tę parę? Elise poczuła, że się czerwieni.
- Ona... To znaczy pani... pani Mathiesen, jest siostrzenicą pani Muus z Kjelsås. Przyjaciółki
rodziny - pospieszyła z wyjaśnieniem. Nie wiedziała, czy Hilda wspominała mu, że matka porzuciła
swoje dzieci i wyszła ponownie za mąż.
- Pani mąż nie wie, co się stało? Potrząsnęła głową.
- Nie. Powinnam go powiadomić, ale nie chciałam tracić czasu na to, żeby biec pod górę do
Vøienvolden, gdzie ma swoją pracownię.
Hilda musiała być dumna ze szwagra rzeźbiarza. Christoffer Clausen roześmiał się.
- Biec pod górę? Mogła pani przecież wezwać dorożkę albo polecić jednej ze służących,
żeby go przyprowadziła?
Zgłoś jeśli naruszono regulamin