ROZDZIAŁ 9 PRAWDA.doc

(63 KB) Pobierz

ROZDZIAŁ 9. PRAWDA

„Często słowa ranią

boleśniej niż miecz…”

 

Podniosłam prawą rękę i pogłaskałam Seth ’a po policzku. Spojrzał na mnie i uśmiechnął się, odsłaniając rząd swoich białych zębów. Drzwi do sali się otworzyły. Odwróciłam powoli głowę i zobaczyłam jak stoi w nich Bella i doktor Cullen. Zaraz za nimi wszedł wujek Charlie. Na ich twarzach malowało się szczęście. Seth złapał mnie mocno za rękę.

-Ałł…- wyjąkałam- Seth, to boli.

Nagle wszyscy wybuchli śmiechem, a ja uśmiechnęłam się sama do siebie. Zaczęłam czuć jakikolwiek ból, mogłam ruszyć ręką, mogłam spojrzeć na każdego po kolei. Podniosłam rękę, w której była zgnieciona kartka. Wysunęłam rękę z uścisku Seth ‘a i wyprostowałam zapisaną zieloną krateczkę. Tym razem sama przeczytałam wiadomość, którą przekazał mi Richie. Do oczu napłynęły mi łzy. Kochałam go. Kochałam go jak kolegę, jak przyjaciela. Jak brata. Inaczej nie potrafiłam. Rana w sercu znów się otworzyła. Zgięłam ponownie kartkę i wyrzuciłam ją gdzieś w kąt sali. Znów poczułam powód by żyć.

Doktor Cullen podszedł do mnie i zaczął mnie badać. Dotknął mojej głowy. Zabolało. Tak samo jak zabolało, gdy dotykał innych moich partii ciała.

-Boli cie tutaj?- spytał doktor.

Pokiwałam tylko głową, ból był zbyt mocny, żebym mogła cokolwiek powiedzieć. Doktor się tylko uśmiechnął. Wujek Charlie się popłakał. Bella w końcu przerwała ciszę, która trwała dość długo.

-A nie mówiłam, że wszystko będzie dobrze?

-Tak. Mówiłaś.- powiedziałam, a zaraz wybuchłam ostrym płaczem. To „A nie mówiłam” spowodowało powrót wspomnień. Ciągle pamiętałam te słowa. Słowa, które wypowiedział Richie, gdy wsiadłam do taksówki. Gdy powiedział „A nie mówiłem, że do zobaczenia?”  Tak bardzo mi go brakowało. Nie chciałam rozpamiętywać. Nie chciałam przywoływać wspomnień, które na nowo otwierały moją ranę w sercu. Wytarłam z policzka łzy, by nikt ich nie zauważył, ale pewnie już je widzieli.

-Zrobimy tobie jeszcze kilka badań, jeśli nadal będziesz mogła się ruszać wypiszemy cie do domu.- powiedział doktor wychodząc z Sali. Razem z nim wyszedł wujek i Bella. Został tylko Seth, który cały czas ściskał mnie za rękę.

-Seth.- powiedziałam- Mam do ciebie jedną małą prośbę.

-Jaką?- zapytał siadając na łóżku, na którym siedziałam.

-Czy mógłbyś nie trzymać tak mocno mojej ręki?

-Jasne.- powiedział, zwalniając uścisk i wybuchając śmiechem. Ja również zaczęłam się śmiać. Seth spoglądał na mnie, a ja na niego. Wtedy zobaczyłam w jego oczach zmęczenie.

-Seth. Jesteś zmęczony. Powinieneś iść do domu i trochę się przespać.- powiedziałam, a za chwilę zaczęłam ziewać.

-I kto to mówi?- spytał, śmiejąc się ironicznie.

-Ja to mówię. Twoja przyjaciółka. Powinieneś spędzić też trochę czasu z mamą. Nie możesz siedzieć tu całymi dniami.

-Nie ma mowy przyjaciółko! Ja stąd nigdzie nie idę. Zostaję tu z tobą.- zaczął się ze mną droczyć.

-Seth. Proszę…- powiedziałam błagalnym tonem.

-Dobra. Niech ci będzie.- powiedział, puszczając moją dłoń i wstając z łóżka.

Zaczął kierować się w stronę drzwi, ale zatrzymał się kilka kroków od łóżka i spojrzał na mnie. Jego spojrzenie miało w sobie to coś. Coś, co sprawiało, że czułam się lepiej. Tonęłam w jego spojrzeniu. Tak bardzo chciałam, żeby zawsze tak na mnie patrzył. Chciałam utonąć w jego spojrzeniu. Podszedł bliżej mnie, ciągle na mnie patrząc, a ja ciągle topiłam się w jego oczach. Pochylił się lekko nade mną.

-Ty też powinnaś odpocząć.- wyszeptał mi do ucha.

-Wiem. -odpowiedziałam, a zaraz znów zaczęłam ziewać.

Seth podążył w stronę drzwi, ale zaraz znów znalazł się przy mnie.

-Nigdzie nie idę. Zostaję tutaj. Zostaję tu z tobą.- powiedział  zmęczonym tonem.

-Proszę. –powiedziałam- Proszę zrób to dla mamy. Dla mnie.- z oczu popłynęły mi łzy, które zaraz wytarł mi mój przyjaciel.

-Dobrze. Zrobię to dla ciebie i sobie stąd pójdę.- powiedział smutno kierując się w stronę drzwi.

-Ale wrócisz jutro?- spytałam, zanim on zdążyłby cokolwiek powiedzieć, co sprawiłoby, że rana w mym sercu nigdy się nie zagoi.

Seth podszedł do mnie i ponownie się nade mną pochylił.

-Obiecuję.- wyszeptał mi do ucha.

Jego gorące wargi dotknęły mojego czoła. Nie zdążyłam nic powiedzieć, gdy mój przyjaciel był już za drzwiami.

Byłam bardzo zmęczona, ale nie mogłam zasnąć. Brakowało mi tu Seth ’a, który zawsze przyglądał mi się jak śpię. Kiedy wiedziałam, że on tu jest, mogłam spać bezpiecznie. Nie śniły mi się żadne koszmary, nie budziłam się z krzykiem. Nie chciałam, żeby sobie poszedł, ale nie pozwoliłabym mu, żeby cierpiał z powodu braku snu. Ledwo co wyszedł, a ja już za nim tęskniłam. Tęskniłam za swoim przyjacielem. Jedynym przyjacielem. Tego wieczoru już nikt do mnie nie przyszedł. Ani wujek, ani Bella. Nawet żaden lekarz, z kolejną porcją leków. Po prostu nikt. Znów byłam sama, tak jak niedawno. Tylko ja, cztery ściany i cisza, która utulała mnie do snu.

***

Mimo, że nie było przy mnie Seth ‘a, tej nocy spałam spokojnie. Nic mi się nie śniło. Otworzyłam oczy z wielką nadzieją, że pierwszą rzeczą, którą zobaczę będzie twarz mojego przyjaciela. Nikogo nie było. Byłam sama w pustym pokoju. Mijały godziny, a on nie przychodził. Nie tknęłam nawet śniadania. Gdy nie było Seth ‘a, odechciewało mi się wszystkiego. Tak bardzo za nim tęskniłam. Kiedy go nie było, czułam w sobie wielką pustkę. Czułam coś do niego, ale nie wiedziałam co. Kocham go, ale nie jestem w nim zakochana. Kocham go jak przyjaciela, jak brata. Popołudniu miałam pierwsze badania, a wieczorem kolejne. Jutro miałam mieć kolejne. Jeśli wszystko będzie dobrze, już jutro wieczorem będę w domu.

-Czemu Seth nie przyszedł?- spytałam Belli, gdy była.

-Nie mam pojęcia- powiedziała- Ale mówił coś, że musi przemyśleć kilka spraw.

Zaczęłam płakać. Bella przytuliła mnie. Jej uścisk był lodowaty.

-Bell. Czemu ty masz takie zimne ręce? W ogóle jesteś cała zimna.

-Widzisz…- zaczęła mówić- Sue powiedziała tobie, że kiedyś może się okazać, że żyjesz w całkiem innym świecie, niż ci się wydaje. Właśnie w takim żyjesz. Świecie pełnych potworów prosto z legend.

-Jakie potwory masz na myśli?- spytałam zaciekawiona.

-Odwiecznych wrogów. Wybacz, ale więcej nie mogę ci nic powiedzieć. Nie mogę narazić swojej rodziny na niebezpieczeństwo. Jeśli ci powiem, albo sama się dowiesz, to również będziesz w niebezpieczeństwie.

-W jakim niebezpieczeństwie?- spytałam, ale Bella już mi nie odpowiedziała. Wyszła.

Zostałam sama. Myślałam o tym, co powiedziała mi kuzynka. Wszystkie rozwiązania wykończyły mnie bardzo. Zasnęłam. Znów miałam podobny sen, co ponad tydzień temu. Chłopak w czerni. Ten sam. Obok niego, blond dziewczyna, a naprzeciwko nich stał Seth. Tym razem sam. Patrzyli złowrogo na siebie. Chłopak zdjął kaptur, a zaraz dziewczyna obok zrobiła to samo. Tym razem włosy chłopaka były ciemniejsze. Tak jak ostatnio nogi odmówiły mi posłuszeństwa. Upadłam. Ostatnim razem zwijałam się z bólu, a teraz traciłam na samym początku zmysły. Straciłam wzrok. Wtedy usłyszałam, jak dziewczyna wypowiada imię chłopaka. Alec. Znów mogłam widzieć, mogłam powstać. Wstałam, spoglądając w stronę przyjaciela. Odwróciłam głowę, by spojrzeć na dwie „blade twarze” nieznajomych. Wtedy zauważyłam, jak dziewczyna odsłania swoje śnieżnobiałe kły. Za jej przykładem poszedł chłopak. Byli tak bardzo do siebie podobni.  Wtedy poczułam wielki ból, rozchodzący się po całym moim ciele, tak samo jak ostatnio. Identycznie, gdy chciałam odwrócić głowę, by spojrzeć kto trzyma mnie za rękę. Richie. Na jego wspomnienie  do oczu znów napłynęły mi łzy. Zawsze, gdy go wspominałam, moje oczy mimowolnie wypuszczały strużki łez. Cierpiałam, a dziewczyna na mnie spoglądała, jakby to ona sprawiała mi ból. Uśmiechała się szyderczo. Leżąc bezsilnie na ziemi, spojrzałam w stronę przyjaciela. Chciałam do niego krzyknąć, ale nie mogłam. Ból był nie do zniesienia. Krzyczałam z bólu. Nieznajomi nie zwracali na to uwagi. Ciągle krzyczałam. Nie były to żadne słowa, tylko krzyk, którego nikt nie słyszał. Podniosłam głowę z ziemi. Spojrzałam na przyjaciela. Z moich oczu popłynęły kolejne łzy. Zamiast mojego przyjaciela zobaczyłam potwora. W miejscu, w którym stał Seth, znajdował się wielki wilk, prawie tak samo wysoki jak człowiek. Wielki wilk w kolorze piasku. Spoglądałam na niego, a on na mnie. W jego oczach zauważyłam to samo, co widziałam w oczach Seth ‘a. Wtedy poczułam silny ból w ręce. Spojrzałam na nią i zobaczyłam chłopaka w czerni, który gryzie mnie w nadgarstek. Chwilę później usłyszałam głośnie warknięcie. Ból w ręku był przeraźliwy. Moje żyły płonęły. Paliłam się. Wypalałam się od środka. Usłyszałam, jak coś pada na ziemię z wielkim hukiem. Spojrzałam i zobaczyłam jak mój oprawca leży bez ruchu na ziemi, przyciśnięty łapą wilka. Dziewczyna, zamiast pomóc chłopakowi wbiła swoje zęby w moje ciało.

Obudziłam się z krzykiem, ale również z nadzieją, że Seth będzie przy mnie. Myliłam się. Koło mojego łóżka go nie było. Nie było nikogo. Po policzkach spłynęły mi łzy. Tego poranka już wiedziałam, dlaczego każdy mówił „Może okazać się, że żyjesz w całkiem innym świecie, niż ci się wydaje.” Mieli racje. Żyłam w świecie pełnych potworów. W  świecie, o którym kiedyś nie miałam zielonego pojęcia. Żyłam na świecie razem z potworami, które znałam tylko z legend. Mijały godziny, a Seth ‘a nadal nie było. Traciłam nadzieję, że przyjdzie. Popołudniu miałam kolejne badania. Wampiry. Wilkołaki. Ten obraz miałam cały czas przed oczami.

-Dzisiaj wypisujemy cię do domu, ale za 2 tygodnie zgłoś się na badania kontrolne.- powiedział doktor Cullen, a raczej wampir doktor Cullen. Nie miałam wątpliwości. On, Bella i reszta ich rodziny byli wampirami. Usiadłam na swoim szpitalnym łóżku. Rozglądałam się po sali, aż w końcu zobaczyłam małą zgniecioną kartkę w rogu, pod oknem. Wstałam i podniosłam ją. W tym samym czasie do pokoju weszła Bella i jeszcze jedna dziewczyna, równie blada.

-Już wiem. Wiem kim jesteście. Wiem kim jest Seth.– powiedziałam do Belli, która kładła na moim łóżku torby z ubraniami. Moje torby. Te same, które przywiozłam z Nowego Yorku. O dziwo były całe. Nic im się nie stało.

-Wiem.- powiedziała, patrząc na dziewczynę, która z nią przyszła. –To Alice. Przewiduje przyszłość. Widziała twoje sny. Wiedziała o tym, że się dowiesz, zanim ty jeszcze o tym nie wiedziałaś.- uśmiechnęła się.

-Jeśli tak, to kim byli ci nieznajomi w czerni?- spytałam

-To jedni z Volturi.- powiedziała Alice- Włoskie wampiry. Widziałaś tylko dwoje z nich. Alec i Jane są rodzeństwem. Mają nadprzyrodzone siły, ale o nich to już chyba wiesz. Jane potrafi zadawać ból oczyma, a Alec jest jej przeciwieństwem. Potrafi pozbawiać wszystkich zmysłów. Wtedy nikt nie jest świadomy, co się w koło dzieje. Umiera, nawet o tym nie wiedząc.- zaczęła iść w moją stronę.

Mimowolnie zaczęłam się cofać. Bałam się.

-My jesteśmy inni.- powiedziała, gdy zauważyła strach na mojej twarzy.- Nie polujemy na ludzi.  Żywimy się krwią zwierząt, więc nie masz czego się bać.- zaśmiała się.

Wtedy jej się przyjrzałam. Była o wiele niższa niż Bella, miała krótkie czarne włosy. Wyglądała jak mały chochlik. Alice wyjęła z mojej torby jeansy, sięgając mi do kolan i czarną bluzkę z brokatowym napisem „Babyboy, you don ’t stay on my mind.” [1]

-Przebierz się, mamy odwieźć cię do domu. Charlie będzie zaniepokojony.- powiedziała Bella wychodząc.

Za jej przykładem poszła Alice. Przebrałam się w to, co naszykował mi mały chochlik. Karteczkę od Richie ‘go schowałam do kieszeni z tyłu spodni. Wtedy weszła Alice.

-Jedziemy.- powiedziała swoim piskliwym głosem, biorąc z łóżka torby.

Wyszłyśmy ze szpitala, a przed nim stało żółte porsche.  Usiadłam z tyłu i zaraz Alice ruszyła z piskiem opon.

-Dlaczego Seth mi nie powiedział? Myślałam, że nie mamy przed sobą tajemnic.- powiedziałam szeptem sama do siebie.

-Słyszałam.- powiedziała Alice. – My wampiry mamy strasznie wyczulony słuch. Tak samo jak węch, a twoja krew pachnie tak smakowicie. Lepiej, niż pachniała krew Belli, zanim nie została jedną z nas.

-Właśnie mnie też to dziwi, czemu Seth ci  nie powiedział.- zwróciła się do mnie Bella.- Zawsze jeśli chodziło o wyjawienie tajemnicy Quiletów, rwał się do tego jak oparzony.

-A kto to są ci Quileci?- spytałam.

-To Indianie. Mieszkają w rezerwacie. W La Push. Właśnie z nimi wiąże się legenda.- wyjaśniła Alice. –Bell mówiła ci coś o odwiecznych wrogach. Miała na myśli wampiry i wilkołaki, ale my jesteśmy z nimi sprzymierzeni. Dwa razy staliśmy ramię w ramię do walki. Raz z nowonarodzonymi wampirami, a raz z Volturi.

-Jest nam ciężko przebywać w swoim towarzystwie.- kontynuowała za Alice Bella- Widzisz, oni dla nas śmierdzą i vice versa.- zaśmiały się obie.

-To jak wy to wytrzymujecie?- zapytałam.

-To kwestia przyzwyczajenia.- powiedziały obie na raz i wybuchły śmiechem.

-A czy oprócz tych dwoje z Volturi ktoś jeszcze ma jakieś moce?- ponownie spytałam. Chciałam dowiedzieć się wszystkiego na temat wampirów.

-Tak.- zaczęła Alice- Aro potrafi czytać w myślach poprzez dotknięcie czyjejś ręki i tak samo może przekazywać swoje myśli innym. Demetri jest tropicielem. Potrafi wytropić każdego ze względu na odległość jaka dzieli go od swej ofiary. Jest jeszcze Felix, Marek i Kasjusz, ale o ich zdolnościach nie mam żadnego pojęcia.

-Ktoś z waszej rodziny też ma jakieś zdolności?- kontynuowałam zadawanie swoich pytań.

-Tak. –tym razem powiedziała Bella- Alice przewiduje przyszłość, ale nie widzi wilkołaków, a Jasper, jej mąż potrafi kontrolować czyjeś emocje. Edward, mój mąż jest przeciwieństwem Ara. Potrafi czytać w myślach na odległość. Nie musi nikogo trzymać, by wiedzieć o czym ktoś myśli. Zaś Reneesme, moja córka potrafi przekazywać swoje myśli, poprzez dotknięcie czyjejś twarzy. Carlisle, Esme, Rosalie, i Emmet nie mają żadnych szczególnych zdolności. Za to ja, jestem jakby tarczą. Nikt nie może się przez nią przebić. Ani tortury Jane, ani nic innego. Edward nie może czytać mi w myślach, ale za to Alice, Jasper i Reneesme mogą przebić się przez tą barierę.

Chwilę później staliśmy przed domem wujka. Alice wyjęła moje torby z bagażnika i zaniosła je do domu. Razem z Bellą poszłyśmy za nią. W domu wujek przytulił mnie mocno do siebie. Zaraz do mnie podbiegła mała dziewczynka. Chciała bym wzięła ją na ręce, więc to zrobiłam. Dotknęła mojej twarzy i wtedy zobaczyłam siebie nieprzytomną, leżącą na szpitalnym łóżku, a obok siedział Richie, który trzymał moją rękę. Płakał. Mała odsunęła rączki od mojej twarzy i zsunęła się na ziemię.

-Pokazała ci swoje jedyne wspomnienie. Jedyne, w których ty byłaś.- powiedziała Bella.

Siedzieliśmy tak jeszcze długi czas, aż w końcu Bella wstała.

-Ktoś chce się z tobą zobaczyć. Już tu czuje jego smród- powiedziała marszcząc nos.

Wybiegłam przed dom. Stał tam Seth.

-Jak mogłeś? Czemu mi nie powiedziałeś prawdy?- zaczęłam na niego krzyczeć. –Myślałam, że nie mamy przed sobą tajemnic.

-Chciałem ci powiedzieć, ale nie wiedziałem jak.- zaczął się tłumaczyć.

-To dlatego nie przyszedłeś?

-Nie, nie dlatego.- wytłumaczył

-Ale obiecałeś!- krzyknęłam

-Wiem, ale naprawdę nie mogłem przyjść. –powiedział zbliżając się w moją stronę.

-Obiecałeś…- szepnęłam, a po policzku spłynęły mi łzy. –Obiecałeś…- ponownie szepnęłam i wbiegłam do domu.

Wbiegłam na górę do swojego pokoju, i schowałam twarz w poduszkę.

 


[1] W wolnym tłumaczeniu „Chłopczyku, nie stój na mych marzeniach”

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin