Brendan Mary - Skandaliczna propozycja.pdf

(1186 KB) Pobierz
Microsoft Word - Brendan Mary - Dumne i piękne 01 - Skandaliczna propozycja
Mary Brendan
Prolog
- Zmienił pan zdanie.
Nuta złośliwości w głosie młodego mężczyzny ubodła Edgara Mereditha.
Zmusił się jednak do uśmiechu.
To Rachel zmieniła zdanie, pomyślał. Miał wrażenie, że się dusi; nie był w
stanie wymówić ani słowa. Uśmiech zniknął z jego twarzy równie szybko, jak się
pojawił.
Po dziewiętnastu łatach i sześciu miesiącach oglądania łez i napadów złości
najstarszej córki w pełni zdawał sobie sprawę, że Rachel jest uparta i porywcza,
jednak nigdy nie podejrzewałby jej o przebiegłość i bezduszność. Tego dnia przeżył
szok. Kiedy kilka godzin wcześniej żona powiadomiła go o wszystkim, zaniemówił
z przerażenia. Teraz jednak musi podjąć rozmowę...
Młody mężczyzna odszedł od grupy przyjaciół; Edgar mógł podziwiać jego
kształtną, muskularną sylwetkę i sprężysty krok. Kurczowo zacisnął dłoń na
wyciągniętej na powitanie silnej, ciepłej ręce gospodarza, wdzięczny za ten gest.
-Czego się pan napije? Koniaku? Szampana? - Aksamitny, melodyjny głos
potęgował ból Edgara. - Widzę, że udało się panu wymknąć na godzinkę... -
251303888.004.png 251303888.005.png 251303888.006.png
Connor Flinte zachichotał porozumiewawczo, wybierając kieliszek dla mężczyzny,
którego od jutra mógłby nazywać ojcem.
Edgar pokiwał głową i z trudem przywołał uśmiech na twarz. Szampan musował
w kieliszku ozdobionym misternym grawerunkiem. Edgar pomyślał, że nie musi już
niczego robić ukradkiem. Chociaż żonie zazwyczaj nie podobały się jego plany i
nalegała, by został na wypadek, gdyby miało się okazać, że jest pilnie potrzebny, nie
zamierzał się dłużej tym przejmować. Nie musiał już szukać wykrętów. Teraz do
woli będzie mógł spędzać czas ze swoimi przyjaciółmi. Przez pół roku z dumą
mógł zaliczać Connora Flinte'a do ich grona. Prawdę mówiąc, ten młody człowiek
stał mu się bliski jak syn. Ale czy teraz major Connor Flintę będzie jeszcze chciał
poświęcać mu czas?
Edgar Meredith miał cztery córki i próbował namówić żonę na syna, jednak
pani Meredith stwierdziła, że we wszystkim należy zachować umiar. Connor miał
stać się niezwykle oczekiwanym przez przyszłego teścia członkiem rodziny. Teraz
Edgar niemal rozpaczał nad stratą „syna". Wydawało mu się, że w pokoju jest
nieznośnie gorąco.
- Nie przypuszczałem, że przyjdzie tak wielu przyjaciół, by okazać mi
współczucie w ostatnim dniu mojej wolności. - Connor uśmiechnął się szeroko,
wskazując od niechcenia hałaśliwie zachowujących się gości, wśród których
znajdował się jego pijany przyrodni brat. Wyborne wino stępiło cięty język
majora, jednak niebieskie oczy przenikliwie spoglądały na Edgara, który
desperacko uciekał wzrokiem.
Meredith pokiwał głową, potarł podbródek i odruchowo uniósł srebrny kielich
do warg. Nagle zdał sobie sprawę, że wypicie szampana byłoby w najwyższym
stopniu niestosowne. Natychmiast odstawił naczynie na stolik z taką
gwałtownością, że mebel drgnął.
Na chwilę spojrzenia obu mężczyzn jednak się spotkały. Edgar poczuł ogromną
ulgę. Zatem Connor już o wszystkim wie, a w dodatku jest gotów ułatwić mu
zadanie. Edgar nie będzie musiał szukać okoliczności łagodzących dla
niegodziwego postępku córki.
251303888.007.png
-Przepraszam... Najmocniej przepraszam... - Słowa zawisły w powietrzu wśród
głośnego śmiechu gości.
Connor szybko poprowadził Edgara w róg pokoju, z dala od kominka i kolejnych
toastów wznoszonych za pomyślność jego małżeństwa.
-Dlaczego?
Edgar pokręcił głową, przejęty tym słowem tak, jakby usłyszał stek wyzwisk.
- Nie wiem... Jest krnąbrna, uparta... - tłumaczył się słabym głosem, po czym
szybko dodał: - Nie miałem okazji z nią porozmawiać i przemówić jej do rozumu.
Kiedy wróciłem z Windrush, wyjechała już do Yorku.
Odpowiedzią był nerwowy śmiech, po którym nastąpiło przekleństwo. Connor
przeczesał palcami czarne jak heban włosy.
- Do Yorku? To uciekła aż tak daleko? Boże! - wycedził.
- Ciotka... mieszka tam siostra mojej żony... - plątał się Edgar Meredith. -
Przysięgam, że nie mieliśmy o tym pojęcia. Żona szaleje ze zdenerwowania.
Ledwie żyje... Gdybym podejrzewał, że moja córka może zrobić coś podobnego. ..
Przez całe dziewiętnaście lat nawet w gniewie nie tknąłem jej palcem, a Bóg mi
świadkiem, że nieraz świerzbiła mnie ręka. Gdybym wiedział, do czego jest zdolna,
regularnie bym ją karał!
Poczuł na sobie świdrujące spojrzenie niebieskich oczu.
- Tak nie wolno... - Słowa Connora zostały wypowiedziane łagodnie, lecz kryło
się w nich ostrzeżenie.
Edgar zamknął oczy i zwilżył językiem zaschnięte wargi. Usiłował opanować
drżenie rąk i dorównać klasą gospodarzowi.
- Oczywiście zajmę się wszystkimi formalnościami, powiadomię gości,
wielebnego Deana. Zrobię wszystko co trzeba. Jako ojciec panny młodej...
zbuntowanej narzeczonej.. wezmę na siebie całą winę, wstyd i odpowiedzialność.
- Nic nikomu nie powiedziała? Uciekła z kochankiem?
Edgar wyczuł gniew w głosie Connora; aż skulił się ze strachu. Nie mógł
przecież teraz zacząć wyliczać wszystkich żałosnych wymówek Rachel. Nie
śmiałby powiedzieć temu urodziwemu, czarującemu oficerowi kawalerii, wie-
251303888.001.png
lokrotnie odznaczonemu za odwagę na polu bitwy, że Rachel odrzuciła go w
przededniu ślubu, bo marzył jej się bardziej intrygujący małżonek. Nie chciał
uwierzyć w to, że jego najstarsza córka, dziedziczka majątku, jest płocha i
lekkomyślna, a w dodatku nie liczy się z uczuciami innych i nie ma ani krzty
poczucia obowiązku. Nie potrafiła docenić porządnego człowieka,
zafascynowana zblazowanymi dandysami, z którymi uwielbiała chichotać.
- Podróżuje sama?
- Z siostrą, Isabel. Moja żona i Isabel próbowały przemówić jej do rozsądku.
Isabel była przerażona tym, czego dopuściła się siostra, i wcale nie chciała z nią
jechać. Zawsze były sobie bardzo bliskie. Gdyby ktokolwiek mógł ją powstrzymać,
to tylko Isabel. Na szczęście moja żona uparła się, by Isabel towarzyszyła Rachel.
Brakowałoby już tylko tego, żeby podróżowała sama! Kiedy wróciłem do
Beaulieu Gardens, były już od pięciu godzin w drodze do ciotki Florence.
Uznałem, że moim zadaniem jest teraz tuszowanie skandalu i nie ruszyłem za nimi.
Musiała się domyślić, że moje poczucie obowiązku i obrona honoru będą dla mnie
ważniejsze niż udzielenie jej reprymendy. Rachel zawsze potrafiła wszystko
doskonale przewidzieć. - Oddychał z trudem; wargi mu drżały. - Ale ten bezczelny
spisek to już przesada. Nie zamierzam jej tego wybaczyć! Jeszcze nigdy w życiu nie
czułem się tak bezużyteczny... nie byłem taki wściekły... tak potwornie samotny...
- Rozumiem - powiedział Connor.
Rozdział pierwszy
- Nie chciałabyś mieć męża i dzieci, Rachel?
- Już ci powiedziałam, że wystarcza mi to, że mogę czasem przebywać w
towarzystwie twojego Paula...
-Nie żartuj sobie! Pytam poważnie. - Lucinda zachichotała. - Nigdy nie
żałowałaś, że odrzuciłaś tego Featherstonea?
Przez chwilę Rachel sprawiała wrażenie zaskoczonej. Usiłowała się skupić.
251303888.002.png
.- A, chodzi ci o tego! .- wykrzyknęła w końcu i zaniosła się śmiechem,
przypominając sobie mężczyznę, który ostatnio się jej oświadczył co, jak się
okazało, było jego jedynym atutem. Prezentował się nie najgorzej: miał kasztanowe
włosy, własne zęby i nie był wdowcem, nie istniało więc niebezpieczeństwo, że jego
miauczący potomek będzie pętał się jej u nóg. Jednak po miesiącu od dnia ogło-
szenia zaręczyn Rachel zdała sobie sprawę, że wcale nie ma ochoty wychodzić za
mąż.
Zorientowała się, że przyjaciółka oczekuje odpowiedzi, i lekceważąco
machnęła ręką.
- Oczywiście, że nie. Brał udział w pojedynkach, uprawiał hazard, a w dodatku
nie był najlepszy ani w jednym, ani w drugim. O mały włos nie odcięto mu ręki w
pojedynku na szpady w obronie honoru jakiejś kobiety z Covent Garden.
Uważam też, że był zbyt rozrzutny. Myślę, że dybał na mój majątek; chciał
zdobyć Windrush, żeby kiedyś załatać dziurę w budżecie.
- A ten drugi adorator? Ten, który trochę utykał i podpierał się laską ze srebrną
rączką, ale miał twarz Adonisa...
- To dziwne, że wspomniałaś akurat Philipa Moncura -zauważyła Rachel,
marszcząc czoło. - Miesiąc temu przysłał mi wiersze, chociaż od trzech lat nie
miałam od niego żadnych wiadomości... od czasu zerwania zaręczyn.
- To miłe, że pamięta o tym, iż lubisz Wordswortha i Keatsa.
- Jeśli pamięta, to znaczy, że postanowił to zignorować, gdyż przysłał mi
wypociny własnej produkcji - cztero-wiersz, w którym sławi mój promienny
uśmiech i pogodę ducha. Nie zareagowałam i zaraz potem dostałam odę, w której
porównał mnie do pięknego, lecz zimnego marmurowego posągu i uznał, że tylko
gorący płomień jego miłości może mnie rozpalić...
Lucinda zakryła usta dłonią, by stłumić śmiech.
- Czuję, że chciałby cię zobaczyć na ślubnym kobiercu.
- A robi wszystko, żeby mnie odstraszyć. Co za dziwak! Dlaczego po prostu nie
złoży mi propozycji?
- Rachel! Chyba nie powiesz mi, że poważnie rozważyłabyś. .-. taką ofertę?
251303888.003.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin