Znak Czarnej Róży [rozdział XVIII].pdf

(152 KB) Pobierz
275216080 UNPDF
Znak Czarnej Róży
Rozdział XVIII
Ze snu wyrwał ją brzęczący budzik. Zegarek, wskazywał kilka minut po
siódmej. Przez zasłonięte zasłony przebijały promienie słońca. Spojrzała w stronę
okna, chciała przypomnieć sobie sen, ale nie była w stanie. Podświadomość
mówiła jej, iż był piękny.
Przeciągając się podeszła odsłonić ciężkie kotary, wpuściła przyjemne,
jasne i ciepłe światło do sypialni. Związała włosy w wygodny ogon, idąc do
kuchni. Włączony ekspres, zaparzał ulubioną kawą. Z lodówki wyjęła wczorajszą
lazanię, włożyła ją do mikrofali. W czasie przygotowującego się śniadania, poszła
się odświeżyć.
Dzień zapowiadał się na przyjemny, szczególnie po ostatnich obfitych
deszczach. Wciągnęła granatową ołówkową spódnicę na biodra, założyła cieniutką,
zwiewną czerwoną bluzeczkę z szerokimi mankietami, zakrywające opatrunki na
nadgarstkach. Poprawiła naszyjnik z medalionem należącym do jej matki. Włosy
zaplotła w elegancji francuz, podkreśliła rzęsy maskarą oraz mieniącymi się
cieniami do powiek. Wyglądała kusząco, a za razem szykownie.
Jedząc śniadanie oraz popijając białą kawę, rozmyślała nad minionym
wieczorem. Były klient ofiarował jej niewielki pistolet, który miała zawsze mieć
przy sobie. Zastanawiała się, gdzie mogłaby go schować, pierwszą myślą była
torebka. Umieściła tam zabezpieczoną broń w poręcznej kieszonce. Następnie
przypomniała sobie, słowa Damiana „ Ta broń jest bardzo niebezpieczna. Ujrzy
jeżeli wystąpi konieczności, jedynie w obronie własnej”. Zmartwiły ją jego
ostrzeżenia. Uświadomiła sobie, iż oferowana broń nie była zwykłym
przypadkiem. Damian musiał się naprawdę niepokoić jej bezpieczeństwem, skoro
dał coś tak niebezpiecznego. Choć z drugiej strony do końca mu nie ufała, gdyż nie
wszystko jej mówił. Nie zapytał się Carol, czy potrafi posługiwać się bronią palną.
Zdecydowała poprosić Sariela, aby dał jej kilka lekcji celnego strzelania.
Wczoraj wieczorem Damian odwiózł dziewczynę do domu, tak jak obiecał.
Kiedy weszła do mieszkania poczuła, iż pod jej nieobecność, ktoś był w domu.
Mężczyzna wyjaśnił pokrótce, że wcześniej przysłał Gabriela, aby wziął jej
1
Znak Czarnej Róży
ubrania, a przy okazji uzupełnił jedzenie w lodówce. Carol była mu wdzięczna za
pomoc. Black nie zabawił długo w jej mieszkaniu. Pożegnał się przypominając o
zasadach, którymi Carol powinna się kierować.
Zadumy wyrwał ją dzwonek u drzwi. Podeszła spojrzeć przez judasz.
Ubrany w czarną odzież mężczyzna czekał, aż mu otworzy.
- Właśnie o tobie myślałam Sarielu – zaprosiła go gestem do mieszkania.
- Miłe przywitanie – uśmiechnął się do niej ciepło.- Ślicznie dziś wyglądasz, jakby
zdarzenia z ostatnich dni nie odcisnęły na tobie żadnego piętna. - dodając. Mina
młodej kobiety zrzedła.
- Chyba nie pozwolisz mi o tym zapomnieć... - rzekła z wyrzutem. - Mam ochotę
zapomnieć o tym draniu...- nie dokończyła. Z gniewu jej ciało zrobiło się spięte.
Uczucia jakie ją przepełniały, nie pozwolił na wypowiedzenie imienia oprawcy. -
Rozgość się, a ja za moment będę gotowa.
- Zaczekam – stanął w zacienionej części holu, opierając się plecami o ścianę.
Miejsce, które wybrał umożliwiło swobodne obserwowanie krzątającą się Carol.
Samochód, którym przyjechał Sariel zdecydowanie się różnił, od tego
którym wcześniej ją woził. Stał przed nimi terenowy land rover z przyciemnionymi
wszystkimi szybami. Mężczyzna otworzył drzwi od strony pasażera, Carol
posłusznie zajęła swoje miejsce obok kierowcy. Kiedy mężczyzna włożył kluczyk
w stacyjkę, cichy pomruk silnika rozproszył panującą ciszę wewnątrz samochodu.
Pytającym wzrokiem spoglądała w kierunku Sariela.
- Polecenie Damiana – odparł skupiając się na prowadzeniu.
- Ta... coś musiał, o tym wspomnieć - mruknęła. - Mam do ciebie prośbę, a
właściwie chcę byś wyświadczył mi przysługę.
- Jaki rodzaj przysługi? - zapytał. Przyjrzał się jej, odwzajemniła spojrzenie. -
Śmiało, nie jem cię.
- Tak sobie pomyślała. - zaczęła nieśmiało. - Widzisz, wczoraj wieczorem Damian
dał mi broń. - podniósł brwi zaciekawiony.
- Nic mi o tym nie wiadomo Carol – odparł zaniepokojony. - Jaki rodzaj broni?
- Myślałam, że wiesz... – urwała. - Pistolet.
- Nie wiedziałem... - rzekł. - Myślę, iż mój brat nie powinien dawać tobie broni. -
powiedział przyglądając się zażenowanej dziewczynie. - Dobra, nie przerywam.
- Wracając do meritum. Nie umiem obsługiwać takich rzeczy – przyznała -
Pomyślałam, że skoro pochodzisz z rodziny łowców, to mógłbyś mnie nauczy
2
Znak Czarnej Róży
strzelać. Widzisz nigdy nie musiałam używać broni. Ogólnie brzydzę się takimi
rzeczami, ale... - przerwała biorąc głęboki wdech i wydech, by kontynuować –
Dlatego pomyślałam o tobie. Oczywiście zrozumiem, jeśli mi odmówisz. Zdaje
mi się jednak, że twój brat dał mi ją, ponieważ pragnie mojego bezpieczeństwa.
- Damiana pragnienia są nieograniczone... - mruknął mówiąc do siebie. Carol
wyczekiwała jego decyzji. - W porządku, pomogę ci.
- Boże... Sariel jesteś kochany – powiedziała pełna radości. Chciała zarzucić mu
ręce na szyję i ucałować ze szczęścia. - Kiedy możemy zacząć?
- Tak. - szepnął. - Powiedzmy, że dziś wieczorem. Znam jedno miejsce, gdzie nikt
nam nie będzie przeszkadzał.
- E...- zacięła się. - Szybko, ale ok. - uśmiechnęła się szczerze.
Sariel zaparkował w podziemnym parkingu. Pomógł wysiąść Carol z
samochodu, odprowadził do pobliskiej windy. Kiedy dziewczyna szła w stronę
szklanych drzwi prowadzących do jej biura, spotkała na korytarzu Mark'a
Davwood'a.
- Witaj Mark – uśmiechnęła się do męża przyjaciółki. - Co tam ciekawego
słychać?
- Część Caroline – odparł. - Przed chwilą przywiozłem do pracy Emmę. Byliśmy
na usg dziecka.
- Wiecie jaka płeć? - zapytała wesoło.
- Nie chcemy wiedzieć, poczekamy do porodu – wyjaśnił oddalając się w kierunku
windy. - Jednak lekarz Emmy zalecił jej zaprzestania pracy na czas ciąży. Na razie
Carol, muszę lecieć! Kotek wszystko wyjaśni.
- Pa Mark!
W biurze była tylko Emma, siedziała za swoim wielkim biurkiem. Miejsce,
które zajmowała Ann było puste. Kobiety przywitały się ciepło, po czym wróciły
do swoich obowiązków. Gdy Carol poszła zrobić sobie kawę, przypomniała sobie o
rozmowie z mężem przyjaciółki. Zagadnęła Em.
- Spotkałam dzisiaj twojego męża – powiedziała. - Wspomniał, że byliście
zobaczyć maleństwo na usg oraz napomknął coś o zaleceniach lekarza.
- Nom – odpowiedziała kobieta. - Pewnie powiedział, iż nie znamy płci dziecka. -
Carol przytaknęła. - Wiesz, jakoś tak wyszło. Mark lubi niespodzianki, więc
pomyślałam.”Ach, nie będę psuć frajdy mężowi”. - obie się zaśmiały.
- W sumie dobrze zrobiłaś – rzekła. - Gdy z Davidem... - przerwała. Nigdy nie
3
Znak Czarnej Róży
opowiedziała przyjaciółce, co dokładnie się wydarzyło po wypadku. - Wiesz,
gdyby mój facet nie chciał wiedzieć, też tak samo bym postąpiła.
- Domyślam się Carol. - przytknęła, przyglądając się uważnie Carol. - Lekarz
mówi, że z ciążą wszystko w porządku, ale dla pewności chce, żebym
przystopowała z pracą i więcej odpoczywała. Prawdopodobnie będę musiała pójść
na dłuższe zwolnienie. Nie bardzo uśmiecha mi się siedzieć cały czas w domu,
jednak znasz mojego męża. Nalega. Ale jak pomyślę o tej nudzie... Brrr.
- Hm... Em nie ma problemu, skoro to polecenia lekarza nie będę się sprzeciwiać.
Zdrowie dziecka i twoje są priorytetowe, nie mam nic przeciwko. - posłała
przyjaciółce ciepły uśmiech. - Z Ann rozmawiałaś? Właściwie, Em wiesz, gdzie
ona jest? - zapytała zmieniając temat.
- Ann jest na spotkaniu z klientem. Wspomniała, że nie będzie jej kilka dni, bo
wyjeżdża w celach służbowych.
- Ach. Szkoda, iż mnie osobiście o tym nie poinformowała - mruknęła rozmyślając
nad słowami przyjaciółki. - Cholera Ann, zachowujesz się, jak dziecko. Ty
naprawdę zadurzyłaś się w niebezpiecznym mężczyźnie. Obyś nie wdepnęła w
jakieś gówno, jak ja.- pomyślała.
- Pokłóciłyście się? - zapytała zaciekawiona przyjaciółka.
- Tak jakby - powiedziała Carol. - Mamy odmienne zdania dotyczące jej adoratora.
- Właśnie. Jaki on jest?- zaczęła – Wiesz, nie było mnie w sobotę, za co bardzo
przepraszam. Więc?
- Myślę, iż oni do siebie nie pasują – powiedziała sucho Carol.
- Co chcesz przez to powiedzieć?
- Nic szczególnego, prócz tego że to ten z rodziny Streigh'ów. - zaznaczyła tonem
głosu nazwisko. - Wydaje mi się, iż to nie jest odpowiedni facet dla Ann. Ma coś
w sobie mrocznego. Zdecydowanie jest groźny i lepiej byłoby, aby nasza Ann z
nim się nie zadawała. Tyle że głupia, w nim się zadurzyła. - rzekła zmartwiona.
- Z twojego tonu głosu wnioskuję, iż mówisz poważnie. Czy coś się stało?
- Nie – skłamała, unikając wzroku przyjaciółki. - Em muszę trochę popracować.
Przepraszam, innym razem o tym pogadamy.
- Tak na marginesie to w niedziele dzwonił Black, mówił o twoim zleceniu, że cię
nie będzie kilka dni – wspomniała Emma, co zaskoczyło Carol.
- A... ta miał dla mnie pewną pracę – odpowiedziała wymijająco, udając mocno
zajętą. Nie miała zamiaru brnąć bardziej w kłamstwa niż musiała.
Carol pragnęła, jak najdalej utrzymywać ciężarną przyjaciółkę od swoich
4
Znak Czarnej Róży
kłopotów. Cieszyła się z wieści planowanego dłuższego urlopu Emmy, byłby jej to
na rękę. Ograniczenie otaczającego grona przyjaciół zmniejszałoby narażenie ich
na niebezpieczeństwo. Odsunięcie przyjaciółki, zaoszczędziłoby kilku zmartwień.
Teraz musiała wymyślić sposób przekonania Ann do zaprzestania spotykania z
Roverem. Nieobecności przyjaciółki, wzbudziła w niej podejrzenie, że stoi za tym
Streigh. Sprawy przybierały zbyt nieoczekiwany, nieprzewidywalny obrót.
Narażanie kogokolwiek mogłoby być nierozsądnym posunięciem szczególnie, gdy
ma przy sobie broń. Dziewczyna wróciła do biurka z kubkiem kawy. Postawiła go
obok notebooka. W czasie, kiedy sięgała po telefon, poczuła wibrację w dłoni.
Spojrzała na wyświetlacz, zaskoczył ją telefon od detektywa.
- Halo?- spytała cichym głosem.
- Cześć słoneczko – powiedział zachrypniętym głosem.
- Michael... - zaczęła, ale ucichła. Nie bardzo wiedziała, co powinna mu
powiedzieć. Łzy zakręciły się pod powiekami. Odetchnęła głośniej.
- Przepraszam – szepnął. - Przepraszam, że się nie odzywałem i musiałaś się
zamartwiać.
- Nie wiem czy to wystarczy – odparła drżącym głosem.
- Nie płacz.. Pozwól, iż ci to wyjaśnię wieczorem. - rzekł. - Mogę wieczorem do
ciebie przyjechać?
- Nie. Przyjedź do mnie lepiej po osiemnastej – zaproponowała po chwili namysłu.
- Będę kochanie. - po chwili dodał - Z tęskniłem się za tobą.
- Do później, teraz nie mogę rozmawiać. - zakończyła starając się uspokoić.
Gdy rozłączyła się, popatrzyła na komórkę. Telefon od detektywa Browna,
bardzo ją zaskoczył. Jakiś czas temu Michael sprawił, że czuła się szczęśliwa, ale
teraz... nie była pewna. Spotykanie się z nim sprawiało jej przyjemność,
szczególnie, iż zaczęła go darzyć głębszym uczuciem niż tylko przyjaźń, lecz
jeszcze go nie kochała.
♠♠♠
Zdyszana weszła do mieszkania. Tuż przed szóstą przyjechał po nią Sariel.
W trakcie drogi powrotnej omówili szczegóły jej nauki. Mężczyzna poinstruował
ją, co powinna mieć przy sobie. Sugestie przyszłego nauczyciela przyjęła bez
mrugnięcia okiem, gdyż powinny w przyszłości okazać się bardzo pożyteczne.
Wchodząc do słonecznego domu, podeszła do pobliskiego krzesła stawiając torby.
5
Zgłoś jeśli naruszono regulamin