0:01:38:Walter, kochanie, czas wstawa�. 0:01:42:- Jeszcze 10 minutek.|- Przykro mi, mistrzu.|Jutro jest sobota, to si� wy�pisz. 0:01:55:Sta� przy �cianie. 0:02:01:Mam, mam.|Popatrz.|Siadaj, bo �niadanie ci stygnie. 0:02:06:To p�atki, powinny by� zimne. 0:02:30:Skarbie, jeste�my na miejscu. 0:02:47:Tu masz ksi��ki.|Zmykaj. 0:03:34:Tak, prosz� pani.|Ju� wo�am kierownika. 0:03:39:Ju� tu idzie.|Prosz� poczeka�. 0:03:44:Zajmij si� ni�, bo zwariuj�. 0:03:48:Tutaj kierownik.|W czym mog� pom�c? 0:03:51:Widz�, �e korzysta pani z linii towarzyskiej.|Niestety na takich liniach|niekt�rzy lubi� pods�uchiwa�. 0:03:58:Co on takiego robi? 0:04:03:Wszystko w porz�dku?|Tak, pani ma problemy|z po��czeniem. 0:04:10:- Cze��, mistrzu.|- Cze��, mamo.|- Jak by�o w szkole? - Dobrze. 0:04:14:Uczyli�my si� o dinozaurach|i pobi�em si� z Billym Machowskim. 0:04:19:- Co si� sta�o?|- Uderzy� mnie.|Odda�e� mu? 0:04:22:Dobrze. Zasada numer jeden:|"Nigdy nie zaczynaj walki,|ale zawsze j� ko�cz." 0:04:28:Dlaczego ci� uderzy�?|Bo ja go waln��em. 0:04:32:Uderzy�e� pierwszy?|Dlaczego? 0:04:36:Powiedzia�, �e m�j tata uciek�,|bo mnie nie lubi�. 0:04:40:Kochanie, ojciec ci� nie pozna�,|wi�c jak m�g� ci� nie lubi�? 0:04:45:To dlaczego uciek�? 0:04:48:Dlatego, �e...|w dniu twoich narodzin|przysz�o do niego co� jeszcze. 0:04:54:W pude�ku troch� wi�kszym od ciebie.|Wiesz, co to by�o? 0:04:58:Odpowiedzialno��.|Niekt�rych w�a�nie ona|przera�a bardziej. 0:05:06:Wi�c uciek� z powodu tego,|co by�o w pude�ku? 0:05:11:- G�upota.|- Te� tak pomy�la�am. 0:05:26:Przegapi�em "Amos 'n' Andy"?|Obawiam si�, �e tak, mistrzu. 0:05:31:Chod�, pora spa�. 0:05:38:Nadal wybieramy si� jutro do kina?|S�ysza�am, �e graj� film|z Charliem Chaplinem 0:05:43:i nowy serial,|"Tajemniczy lotnik". 0:05:46:Kto to?|Nie wiem, nikt nie wie.|Dlatego jest taki tajemniczy. 0:05:53:- Nie jestem za ci�ki na noszenie?|- Nie. 0:05:57:Nie b�dziesz przez najbli�sze lata. 0:06:08:- Halo? - Tu Margaret.|- Witaj.|{f:Monotype Corsiva}{c:$AAFFFF}{s:40}10 marca 1928 0:06:11:- Jak si� czujesz? - Dobrze.|- Kim nie mo�e dzi� przyj��.|- Kiedy da�a wam zna�? 0:06:17:Jakie� p� godziny temu.|Nie mog� nikogo znale��. 0:06:21:Mo�e Myrna?|Przyda�yby si� jej nadliczbowe. 0:06:24:- Ty nie mo�esz przyj��?|- Nie mog�. 0:06:30:Obieca�am Walterowi,|�e zabior� go do kina. 0:06:34:- Tylko do 16.00. - W porz�dku.|- Tylko do 16.00.|- �wietnie, dzi�kuj�. 0:06:39:Do zobaczenia. 0:06:47:W lod�wce masz kanapk� i mleko.|Poprosi�am pani� Reilly|i jej c�rk�, by zajrza�y. 0:06:52:Potrafi� o siebie zadba�.|Wiem o tym.|Ona b�dzie pilnowa� domu. 0:07:05:Jutro p�jdziemy do kina. 0:07:09:P�niej pojedziemy do Santa Monica|i przejdziemy si� po molu. 0:07:13:Co ty na to?|Dobrze? 0:07:19:Wr�c�, nim si� �ciemni.|Nie boj� si� ciemno�ci.|Niczego si� nie boj�. 0:07:25:Wiem, wiem. 0:07:31:B�d� grzeczny.|Kocham ci�. 0:08:10:- Mamy zapchane linie do Ohio.|- Chce rozmawia� z kierownikiem. 0:08:15:Potrzebuj� tw�j podpis|pod pro�b� o dostaw�. 0:08:24:Po��czcie mnie z central� w Omaha.|Pu��cie rozmowy przez ich przeka�niki. 0:08:29:W��czcie konsol�. 0:08:35:Christine.|Liczy�em, �e ci� dogoni�. 0:08:39:Przegl�da�em twoje raporty i wiedz,|�e jestem pod wra�eniem. 0:08:43:Moim szefom nie podoba�o si�,|�e kierownikami zostan� kobiety, 0:08:47:ale ty sprawowa�a� si�|r�wnie dobrze, co m�czy�ni.|- Dzi�kuj�, panie Harris. - M�w mi Ben. 0:08:53:Szukamy kogo� na posad� kierownicz�|do biura w Beverly Hills. 0:08:57:- Je�li jeste� zainteresowana, mog�...|- By�oby cudownie. Dzi�kuj�. 0:09:02:- Mo�e mogliby�my...|- Porozmawiamy w poniedzia�ek, dobrze? 0:09:06:- Oczywi�cie.|- Dzi�kuj� bardzo. 0:09:16:Prosz�. 0:09:21:Prosz�. 0:09:54:Walter? 0:09:57:Kochanie? 0:09:60:Walter? 0:10:04:Kochanie? 0:10:21:Walter?! 0:10:28:Kochanie?! 0:10:33:Walter!|Pora wraca� do domu, kochanie. 0:10:41:Susie, widzia�a� mo�e Waltera? 0:10:45:- Nie, pani Collins.|- Przykro nam. 0:10:57:Walter? 0:11:02:Walter? 0:11:27:- Prosz� poda� numer.|- Prosz� mnie po��czy� z policj�. 0:11:31:- Ju� ��cz�.|- Oddzia� Lincoln Heights, s�ucham? 0:11:33:Witam, nazywam si� Christine Collins.|Mieszkam na North Avenue 23/210. 0:11:38:Dzwoni�, by zg�osi� zagini�cie dziecka.|- Zagini�cie dziecka.|- Kim pani jest dla tego dziecka? 0:11:45:To m�j syn.|Jak d�ugo ju� go nie ma? 0:11:50:Nie jestem pewna.|W�a�nie wr�ci�am z pracy. 0:11:53:Mo�e go nie by� od rana|lub od godziny. 0:11:57:- Sprawdzi�a pani okolic�?|- Oczywi�cie. 0:12:00:- Mo�e straci� poczucie czasu.|- Nie. 0:12:03:Gdy si� �ciemni,|zawsze siedzi w domu. 0:12:07:M�g�by pan kogo� tutaj przys�a�?|Przykro mi, ale nie wysy�amy jednostek|po zaginione dzieci, 0:12:13:je�li nie min�y 24 godziny.|Co takiego? 0:12:17:W 99% przypadk�w dziecko|odnajduje si� do rana. 0:12:21:Nie jeste�my w stanie ugania� si�|za wszystkimi dzie�mi. 0:12:24:Nie, nie.|Walter taki nie jest.|On tak nie robi. 0:12:28:Z ca�ym szacunkiem,|ka�dy rodzic tak m�wi. 0:12:34:Prosz�, prosz�.|Nic nie mog� zrobi�. 0:12:37:Zapisz� pani nazwisko i zg�oszenie,|ale najwcze�niej zajmiemy si� tym rano. 0:12:42:Na pewno odnajdzie si� do tego czasu.|Zawsze tak si� dzieje. 0:13:22:Jest mniej wi�cej tego wzrostu. 0:13:30:Dzisiaj nasze my�li kierujemy|w stron� pani Christine Collins|z Lincoln Heights, 0:13:36:kt�rej m�odziutki syn, Walter Collins,|znikn�� dwa tygodnie temu. 0:13:42:Chocia� nie jest cz�onkini�|naszej parafii, 0:13:45:modlimy si� w jej intencji tak,|jak robimy to ka�dego dnia, 0:13:50:odk�d nauczyli�my si� odpowiada�. 0:13:53:Z radia i gazet dowiadujemy si�, 0:13:56:�e policja z Los Angeles|robi co w jej mocy, 0:14:00:by zwr�ci� matce jej dziecko.|Jestem pewien, �e to prawda. 0:14:07:Ale jako �e posiada ona status|najbardziej brutalnego, skorumpowanego 0:14:12:i niekompetentnego oddzia�u|po tej stronie G�r Skalistych, 0:14:16:nie wydaje mi si�,|by dobrze to wr�y�o. 0:14:27:Ka�dego dnia odnajdywane s� cia�a|wzd�u� Mulholland i w rowach naszych miast, 0:14:32:gdzie dzia�a komendant policji James Davis|i jego tzw. "strzelcy". 0:14:39:Ka�dego dnia potrzeby|uczciwych mieszka�c�w 0:14:42:s� wypierane przez chciwo��|i prywatne gierki. 0:14:47:Ka�dego dnia to miasto pogr��a si�|w szambie strachu, zastraszenia i korupcji. 0:14:58:Kiedy� by�o to Miasto Anio��w,|ale sta�o si� miejscem, 0:15:04:gdzie nasi obro�cy|stali si� gn�bicielami. 0:15:09:Gdzie by� prawem|znaczy by� ponad nim. 0:15:14:3 kwietnia 1928 0:16:01:Rozumiem, dzi�kuj�.|Oddzwoni� za kilka tygodni. 0:16:05:Dzi�kuj� bardzo. 0:16:10:Wydzia� Os�b Zaginionych?|Witam, tu Christine Collins. 0:16:15:Chcia�am si� dowiedzie�,|czy odnaleziono jakie� dziecko, 0:16:18:kt�re pasuje do opisu|Waltera Collinsa. 0:16:24:Dobrze... Prosz� zadzwoni�.|Oddzwoni� za tydzie�.|Dzi�kuj� bardzo. 0:16:34:{F:Monotype Corsiva}{C:$AAFFFF}{S:40}De Kalb, Illinois|20 lipca 1928 0:16:48:Dwa dolary. 0:16:59:Chyba zostawi�em portfel w domu.|Mog� zap�aci� p�niej? 0:17:04:�adnej krechy!|P�acisz albo dzwoni� po gliny. 0:17:07:Mam do�� takich w��cz�g, jak ty.|Nie chc� ci� wykiwa�.|Po prostu zostawi�em portfel w domu. 0:17:13:Wr�c� po niego.|Zejdzie mi g�ra dziesi�� minut. 0:17:20:Masz jakie� por�czenie?|Nie ma lepszego zabezpieczenia|ni� cz�owiek. 0:17:27:Zosta� tu, synu.|Zaraz wr�c�. 0:17:30:- Ale... - Nie sprawiaj k�opot�w.|To porz�dny cz�owiek,|skoro nam tak ufa. 0:17:35:Zosta� tutaj, a ja p�jd� po portfel. 0:17:42:Dziesi�� minut i dzwoni� po gliny. 0:17:55:Psiakrew... 0:18:01:- Prosz� poda� numer.|- Witaj, Myrtle.|- Tutaj Harve. - Cze��, Harve. 0:18:06:- Po��czysz mnie z szeryfem Larsnem?|- Jasne. 0:18:15:Mam problem z po��czeniem.|Nic nie przesy�a. 0:18:19:Tak mi si� wydaje.|Teraz lepiej. 0:18:33:Dzi�kuj�. 0:18:47:Pani Collins?|Tak. 0:18:51:Kapitan J.J. Jones z oddzia�u|ds. nieletnich w Lincoln Park. 0:18:55:Moje biuro nadzoruje sprawy|ucieczek i zagini�� dzieci, 0:18:59:��cznie ze spraw� pani syna.|On �yje, pani Collins. 0:19:07:Zosta� zatrzymany dwa dni temu|w De Kalb, w Illinois. 0:19:10:Jest bezpieczny i zdrowy. 0:19:14:By� w towarzystwie jakiego� w��cz�gi,|za kt�rym wys�ali�my list go�czy. 0:19:19:Dzi�kuj�...|Dzi�kuj� bardzo... 0:19:36:Dzi�kuj�. 0:19:54:Strasznie du�o prasy.|Pani historia zako�czy�a si� szcz�liwe,|a ludzie takie uwielbiaj�. 0:20:01:Lepiej chod�my,|poci�g wje�d�a ju� na stacj�. 0:20:06:Cofnijcie si�.|Dzi�kuj� wam.|Za moment wyg�osz� o�wiadczenie. 0:20:12:Teraz najwa�niejsze jest,|by syn wr�ci� do matki,|wi�c prosz� nam wybaczy�. 0:20:22:Spokojnie. 0:20:25:Pragn� przedstawi� pani szefa policji,|Jamesa E. Davisa. 0:20:29:Mi�o pana pozna�.|Dziennikarze rzadko|interesuj� si� nami, wi�c dobrze, 0:20:33:- �e to szcz�liwa historia, prawda? - Tak.|Rozumiem, �e moi ch�opcy|dobrze pani� traktowali. 0:20:41:Nie mog�am z�o�y� zawiadomienia|przed up�ywem 24 godzin i to... 0:20:45:Formalno�ci odstawmy na bok. 0:20:48:- Tak wi�c, cudownie.|- To dobrze. 0:20:53:Zatem nie b�dzie mia�a k�opot�w|z poinformowaniem o tym prasy. Policja... 0:20:60:Kobiety...|Niech pan chwil� zaczeka. 0:21:10:Cofnijcie si�. 0:21:14:Nie dajcie im podej��. 0:21:35:C�... nie chce pani...? 0:21:38:To nie m�j syn. 0:21:42:Co takiego?!|- Co te� pani m�wi?|- To nie m�j syn. 0:21:49:- Na pewno si� pani myli.|- Nie myl� si�. 0:21:53:Ma za sob� pi�� okropnych miesi�cy.|Straci� na wadze, zmieni� si�. 0:21:57:- Pozna�abym w�asnego syna.|- Pani jest w szoku, a on si� zmieni�. 0:22:03:Jak si� nazywasz?|Walter Collins. 0:22:09:To popularne nazwisko.|Gdzie mieszkasz?|Znasz adres? 0:22:12:Na Avenue 23/210 w Los Angeles,|w Kalifornii. 0:22:18:A to jest moja mamusia. 0:22:25:Prosz� mnie pos�ucha�.|Rozumiem pani�. 0:22:28:Nie jest pani teraz pewna.|Spodziewali�my si� tego.|Ch�opcy w tym wieku szybko si� zmieniaj�, 0:22:34:ale uwzgl�dnili�my to w dochodzeniu.|Nie mamy w�tpliwo�ci,|�e to pani syn. 0:22:40:To nie jest Walter. 0:22:44:Nie taki, jakim go pani pami�ta.|Dlatego wa�ne jest, by wzi�a go pani|do domu na sprawdzenie. 0:22:52...
b.mo4