Jelczem do Francji.pdf

(133 KB) Pobierz
294371687 UNPDF
""Jelczem do Francji
Była 4. 30 gdy Józek odpalił swego wiernrgo konia, przetarł lampy, poprawił w
kabinie świecącego michelina pieszczotliwie go strzelając w czoło, wrzucił bieg... i
poszły konie po betonie.
Nie ma już odwrotu..
Jean Kotlet'en francuski policjant patrolujący autostrady był jakiś
poddenerwowany już od 4. 30 rano. Nie spał. wiercił się. Czuł niepokój...
Józek zapinał biegi rozpędzając jelonka do granic możliwości - silnik jęczał
sympatycznie, skrzynia wołała o pomstę do nieba, michelin się kulił na desce i
jakby mógł to by się zesrał ze strachu... no ale nie mógł to się tylko kulił.
Do granicy PL-D dotarli po 2 dniach walki.
Niemcy jak zobaczyli jelonka myśleli że cofnęli się w czasie - podobno jak mówił
kumpel który jechał tam 3 dni później dwóch z nich stało jeszcze z całkiem
wyschniętymi gębofonami... nie potrafili ich już zamknąć. Nie będą już nigdy tak
miłymi gestapowcami jakimi byli.
Jelonek łapał oddech na ałtobanie. Michelinowi odechciało sie srać a Józek bał sie
że bez dziur i trzęsawki zaśnie za szybko a jelonek mu zgłupieje.
Darli prawym pasem do przodu pożerając km. Klepsydra nazywana Tacho
pomału sie kończyła.. a wiec czas na postój..
Zaparkowali na grzędzie wśród elity transportu... same scanie, many, volva...
Józef rozstawil kuchnie gazową co ja wziął z domu (czteropalnikowa z
piekarnikiem) podłączył butle i pichci.
Ludzie się zbierają... patrzą... i doszli do wniosku że to jakiś film wojenny kręcą
albo jakaś kamera ukryta. Pobiegli więc sie przebrać w najlepsze ciuchu i
zarzucić pomadę na kudełki.
Józek zjadł bigos co go sobie przygotował na parkingu - lekko przedłużył pauzę,
ale niewiele - i dalej w trasę.
Jean Kotlet"en już o 10 rano miał sracz. kę... a nic nie jadł jeszcze. Czuł jakby...
kapuste?
Nieee... na pewno mu sie wydawało.. przecież nie jada kapusty.
Czuł jakiś niepokój...
Jelonek leciał z góry juz 2 km, budziki pozamykane na 90 km/h... szybka decyzja
czy zmieniac pas na lewy... wyprzedzać? Wyprzedzał... wyprzedzał...
wyprzedzał... aż do końca góry.
Potem szybki remoncik.
Nieduży.
Nie takie remonciki się robiło na drodze.
Jean Kotlet"en miał zamiast zwieraczy jakiś syfon... to NERWY... ale skąd?
Józefin już pędził w stronę francuskiej granicy.
Znów pauza. Tym razem bigosik na zimno. Znów gapie. Znów fani myślący że
kręca film i to coś co tutaj stoi to właśnie wyjechało na moment z muzeum i ż eto
musi być jakaś podpucha albo żart.
Po bigosie był mały remoncik i dętka.
Cały parking ludzi i wszyscy przyszli zobaczyć jak się to robi. Było 4
wulkanizatorów... ale oni bez maszyny, na parkingu to co najwyżej umieją
przebić dętkę. Ale żeby naprawić? McGiver?
Były zdjęcia z jelonkiem.
Jak odjeżdzał wszyskie kobiety płakały.
Dwie wpadły w histerię - jedna otworzyla sobie żyły, a druga poprzysięgła ze albo
Józef w jelonku albo żaden inny. Klasztor.
Jelonek mknąl w stronę granicy D - F.
Jean Kotlet"en miał skurcze brzucha i juz 6 raz stawał na poboczu i wylatywał w
krzaczory ze ściśnietymi pośladkami.. co jest? myśłał. Od 3 dni nic nie jem a
sram na wiadra. Lekarz powiedział ze to nerwy, ale przed czym??
Józek dał prztyczka michelinowi. Co się bujasz michelin? zagaił przyjacielsko.
Jean Kotlet"a gryzła ściółka w dupe.
Jelonek ryczał wydechem.
Jean Kotlet"en nie miał już Reginy. Igliwiem się nie da...
Jozek zgłośnił Kaję Paschalską.
Jechał...
Tymczasem właściciel firmy przewozowej - Zbych, która wysłała Józka jelonkiem
do F był bardzo zdenerwowany. Nie mił zadnych informacji od Gonza. MUSIAŁ
wiedzieć co sie dzieje bo jeszcze przegra zakład...
"Ty, a może się założymy że twoja najnowsza Scania nie dotrze na KAzachstan?"
podpuszczł kumpel Zbycha.
" A może puszcze jelonka do czech, co? przebijał Zbych
"Do czech? hehehe"
"dobra do Niemiec" postawił sie Zbych
"Ale do Francji nie dasz rady, spękasz Zbychu!"
"Co?? JA spękam?! JA nigdy nie pękam!! Jelcz poleci do Francji! I jeszzce
wypakuję go fajkami! I jeszcze pojedzie Jozek!"
"Jezuuu... Zbychu, nie przesadzaj... już wiem ze masz jaja... fajki to pół biedy...
ale Jozek? Przecież on nie ma prawa jazdy!" wystraszył się kumpel
"Właśnie dlatego!" Zbychu jak coś powiedział to powiedział. Z tego był znany..
Jozek beknął... oho... ktoś mnie wspomina - pomyślał. Jakie to miłe.
Za pół godziny granica...
Jean Kotlet"en nie miał już czym sra. ć. Nerwy go zżerały. Nie poznawał siebie...
Jelonek ciągnął ostro pod góre. Na jedynce. Jozek się odprężył - i tak do końca
góry nic nie zrobi.. w lustra nie ma co patrzeć bo tam dym jak po Hiroshimie.
Euro 7 ostro przerabiało szkodliwe substancje na z pewnościa przyjazne dla
środowiska. Tylko czarno jak po pożarze fabryki gumy...
Granica.
Jean Kotlet"en zemdlał.
Jozek zajarał blanta. Musze sie odpręzyc... dobre zioło zabucham i wjeżdzam.
Zbychu pił z nerwów.
Kumpel Zbycha dał na mszę.
Michelin się gibał na desce.
Wjeżdzają.
Francuski posterunek wygasił światła. Jak za okupacji...
Strażnik wyszedł.. zobaczył jelonka... wrócił sie.. wyszli we trzech. Podeszli do
Jelcza ntrzymając sie za ręce - odważni jak to francuzi - popatrzyli w góre.
Michelin!!
Francuskie uśmiechy rozjaśniły francuskie twarze.
Jozek wyjął dokumenty i podał im. Trochje się denerwował czy prawo jazdy które
sobie wydrukował w domu na drukarce atramentowej przejdzie kontrole... no i
certyfikat EURO 7. Sam wymyślił druk. Był dumny.
Francuzi udają że czytają - kłóje ich tłusty napis EURO 7.
Jean Kotlet"en wymiotuje.
Zbychu zakąsza śledzikiem.
Kolega Zbycha biczuje plecy łańcuchem z poczucia winy.
Jozek zapala następnego blanta.
Zaciąga sie.
Francuz patrzy... i kiwa żeby mu dać macha.
Zaciąga się.
Podaje dalej. Francuzi buchają i uśmiechają się.
Jozek się uśmiecha.
Michelin się giba na desce.
Jest zaje. biście. O to chodzi.. o to chodzi... luzik.
Francuzi śmieją sie i kiwają - wjeżdzaj...
Jozek wbija bieg... jelonek rusza.
Dym wydobywający sie z rury pod obciązeniem silnika zabija dwóch francuzów.
Trzeci na zawsze pozostanie głuchoniemy..
Wjechał
Jelonek zdobył Francję! Kur. wa!
Jozek się śmieje.
Jean Kotlet'en wydaje ostatniego bąka i umiera.
Jelcz dotarł do Francji. Udało się.
Jozek zajechał na najbliższy parking.
Bigosu już nie ma.
Znów gapie i fani. francuzki robią tak językiem do Jozka... jakoś tak dziwnie...
jakby coś lizały. Jozek myśli że to jakaś tutejsza forma powitania to też wywala
jęzor i trzepocze.
Francuzki mdleją.
Jozek wziął z kabiny nóz i małego wypchanego chomika i ruszył z parkingu w
stronę lasu.
Znalazł błoto i wypaćkał sobie twarz i ręce.
Zaczyna się polowanie...
Dwie godziny się kręcił po lesie szukając zwierzyny. Znalazł francuską kunę leśną
drzewną. Zastygł...
Kuna żre żołędzie i nie wie co ją spotka... jeszcze..
Jozek się przyczaił jak wąż w pomidorach..
Kuna żuje.
Michelin się przestał gibać.
Jozek powoli wyciąga wypchanego chomika ze swojej myśliwskiej torby...
powoli...
Kunie się odbija... Kur.#$%a - myśli kuna.
Jozek powoli się podnosi.
Kuna kątem oka go dostrzega... włos się jej jeży na klacie (francuskim kunom
leśnym drzewnym zawsze sie jeży włos na klacie w przeciwieństwi do kun
właściwych - im na grzbiecie)
Kuna zastyga
Jozek nagle jednym szybkim ruchem jak miecz samuraja podnosi chomika i
krzyczy "puuu!" - zawsze jak się poluje z chomikiem na francuską kunę leśną
drzewną należy krzyknąc "puuu!"
Kuna mdleje.
Jozek spokojnie podchodzi i pukając ją kijem w główkę gasi ją do końca.
Dla pewności żeni jej kozika pod żebro i podrzyna gardło.
Nie będąc jeszcze pewnym czy francuska kuna leśna drzewna na 100% już
odeszła, zatyka jej palcami nozdrza na 5 min.
Potem zabiara kunę na barana i wraca.
Tłum szaleje.
Francuzki już 7 razy miały orgazm, a teraz mają następny.
Jozek wyciąga kuchenkę czteropalnikową i opala kunę nad gazem. Przyżadza ją
szybko w żołędziach co je znalazł w zołądku kuny... i zaprasza 3 francuzki na
obiad.
Wszystkie mdleją.
Jozek pochłania kunę a francuzki wstają i mówią że chcą zawsze być z Jozkiem i
jego wiernym jelonkiem i móc pyrkać michelina żeby się gibał i w ogóle...
Jozek się zgadza.
Francuzki mdleją.
Tłum szaleje.
Jozek rusza z trzema francuzkimi nimfomankami które juz sie ocknęły.
Kierunek Paryż...
Zbuchu dowiedział się z wiadomości co sie dzieje i pije ale teraz już z radości.
Jelonek dogina na Paryż.
Jest booosssssssko!
Remoncik... kur. wa! Jelonek musiał w tej chwili...
Ale przyzwyczajny Jozwa nie załamuje rąk - wyciąga Małego Naprawiacza Jelczy
w Trasie - MNJWT i zabiera sie do działania.
Francuzki są najarane blantami, na Jozka, a nawet na michelina.
Jozef uporał się z tą drobną usterką w 16 godzin i już są gotowi gnać dalej...
Jozek postanowił przez Paryżem zdrzemnąć się troszkę. Zawinał na parking.
Francuzki ciągle to samo wywijają jezykami...
Michelin już się swieci cały.
Jozek też.
A im mało.
Jozek mówi - "a teraz idę spać. a wy będziecie cicho i dość lizania, jasne?"
łi łzz
Jozek walnął się na wyrko... zamknął oczy... spokój...
... cisza...
śni mu się jakiś francuski policjant z rozwolnieniem...
głupi sen...
sra i sra... co jest? nigdy mu sie nie śnił srający francuski policjant!
sra na mokro.. bryzga... Jozek czuje ze też jest mokry...
... wilgotno wszedzie, ...
.. a ten sra...
Jozek otwiera 1 oko - policjant już nie sra, ale dalej wilgotno...
*. a
3 francuski znowu go liżą... o ja pier. dole!
w sumie fajnie...
ale ile można...
w sumie można...
Jozek zamyka oko i udaje ze spi.. nie będzie przeszkadzał...
jest bossssko...
Rano przyrzadza reszte kuny i... Paryż!
Jozek odpala maszynę, francuski coś szwargoczą i się jak zwykle liżą, michelin
zaczyna się gibać, Wiraż nadaje Kaję PAschalską, proporce sie kołyszą...
... i du. pa...
.. dętka..
Francuzki przechodza do konkretów a Jozek bierze Małego Wulkanizaora i też
bierze sie za konkrety.
Ruszają.
Paryż
Jozek po 8 godzinach kluczenia, 2 dętkach i 17 hamburgerach podjechał pod
bramę gdzie miał oddac towar.
Podjeżdza do budki wartownika... podobny do tego ze snu co s**ł...
"Otwieraj kmiocie bo mam towar a nie mam czasu!" - huknął Jozek, a francuski
zrobiły po 3 młynki językami.
Strażnik popatrzył i pojawił sie strach w jego oczach - pobiegł podnieść szlaban.
Jelonek wjezdza a strażnik z telefon i do prezesa - "szefie jakiś ostry herbatnik
przyjechał, fura dla prawdziwego twardziela, 3 nimfomanki i michelin!"
"to on.. " szepnał szef i zbladł...
Jozek postawił jelonka, klepnął michelina a potem każda francuzke i poszedł
zanieść papiery.
Przyszli kolesie rozładować towar.
Uklękneli jak zobaczyli jelonka...
Otworzli naczepę.
Jozek uklęknął.
CAŁA NACZEPA FAJEK!
PO DACH!
A on skręca blanty...
Zaczeli rozładowywać a Jozek poszedł do kibla... rozwolnienie po tym co zobaczył
na naczepie przyszło jak tajfun.
Megatajfun.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin