Leyton_Elliott_-_Polowanie_na_ludzi.pdf

(1563 KB) Pobierz
Microsoft Word - Leyton_Elliott_-_Polowanie_na_ludzi.doc
Elliott Leyton POLOWANIE NA
LUDZI
Przełożył Marcin Otto
al fine
Wydawnictwo al fine Warszawa 1996
Tytuł oryginału HUNTING HUMANS The rise of the modern multiple murderer
Copyright © 1986 by Elliott Leyton
Redaktor Jacek Ring
Ilustracja na okładce Agencja EAST NEWS
Projekt okładki, skład i łamanie FELBERG
Tym wszystkim, którzy nauczyli mnie żyć
...a zwłaszcza Samowi Feinsteinowi, Morley dary, Bonnie Leyton, Jackowi dary'emu, Barry'emu
Naimarkowi, Jimowi dary'emu, Stuartowi Philpottowi i Marylin dary
Tym wszystkim, którzy nauczyli mnie myśleć ...a zwłaszcza Rexowi darkowi, Judith Adier, Georgowi
Story'emu i Elliotowi Liebowowi
Oraz pamięci mojej ukochanej ciotki Tillie Feinstein, która prowadziła ze mną długie nocne rozmowy na
prerii.
For the Polish translation Copyright © 1996 by Wydawnictwo al fine
For the Polish edition Copyright © 1996 by Wydawnictwo al fine
Wydanie I ISBN 83-86829-80-X
Printed in Germany by ELSNERDRUCK-BERLIN
Od autora
Jestem winien czytelnikowi moc przeprosin i wyjaśnień. Przejawem zarozumialstwa jest pisanie książki o
ludziach, których nigdy nie poznałem, mieszkających w kraju, który rzadko odwiedzam. Osobnym
zagadnieniem są trudności, na jakie napotyka każdy, kto nie pracuje w policji, a chce poznać stosunkowo dużą
liczbę więźniów. Równie ważny jest fakt, że jako antropolog doszedłem do momentu, w którym następuje
znużenie badawczym charakterem pracy w terenie. Ma się dość szałasów, w których siedzi się w kucki ociekając
potem, odmrożonych kończyn i kolejnych ameb, obłudnych uśmiechów, którymi z konieczności obdarzamy
naszych informatorów, by zachęcić ich do współpracy, oraz machinacji, których jesteśmy zarówno autorami, jak
i ofiarami. Prowadziłem zakrojone na szeroką skalę badania wśród nowobogackich biznesmenów z Kolumbii
Brytyjskiej, mieszkałem wśród rybaków w irlandzkiej wiosce u stóp gór Mourne, rozmawiałem z umierającymi
górnikami i wdowami na osnutym mgłą południowym wybrzeżu Nowej Fundlandii oraz z cwanymi
biurokratami z Komisji do Spraw Roszczeń w St. John's. Najbardziej porażające doświadczenie to badania
prowadzone wśród młodocianych przestępców i ich rodzin w jednej ze społeczności nad wybrzeżem Atlantyku.
Miałem więc szczerze dosyć i nie sądzę, bym zdradził antropologię planując serię książek, które mogły mnie
uratować od koszmaru nieustannie udawanej uprzejmości.
Jeśli czytelnik nie ma dla mnie zrozumienia, pozwolę sobie
zadać następujące pytanie: czy istnieje człowiek, którego należałoby bardziej unikać niż wielokrotnego
mordercy? Nie sądzę, bym kiedykolwiek świadomie poznał jakiegoś mordercę, nawet niekoniecznie
wielokrotnego, i przyznam, że będę zadowolony, jeśli nigdy nie dostąpię tego wątpliwego zaszczytu. Wyrażając
to życzenie, przychodzi mi na myśl pionier antropologii sir James Frazer, którego dzieło Złota gałąź, jest jedną z
pierwszych książek dokumentujących zwyczaje ludów „pierwotnych". Kiedy pewien podejrzliwy czytelnik
zapytał Frazera, czy kiedykolwiek spotkał dzikiego, ten podobno odpowiedział z przesadnym oburzeniem: „Boże
uchowaj!" Sądzę, że odpowiedziałbym podobnie. Niestety znalazłem się w sytuacji przymusowej, gdyż tylko
policja ma stosunkowo swobodny dostęp do rozrzuconych po całym kraju ośrodków penitencjarnych, w których
są przetrzymywani moi informatorzy. Nawet jeśli nigdy osobiście nie poznałem wielu z interesujących mnie
osób, z kilkoma prowadziłem ożywioną korespondencję, chociaż znaleźli się i tacy, którzy nie odpowiadali na
moje listy (są to sławy, a ich myśli są w cenie). Siłą rzeczy wielu bohaterów tej książki już nie żyje. Należy
podkreślić, że czytelnik nie znajdzie tu żadnych nowych faktów; książka zawiera wybór często znanych tekstów,
które posłużyły mi do zilustrowania czynów popełnionych przez morderców i zacytowania słów, które
wypowiedzieli. Podejmuję próbę ponownej interpretacji tych tekstów na gruncie współczesnej analizy
socjologicznej. Celem tej pracy jest zatem poszukiwanie znaczenia opisywanych w niej czynów i wyznań wielo-
krotnych morderców, które dotychczas traktowano jako niepojęte lub po prostu „psychotyczne".
Ameryka, gdzie popełniono większość przedstawionych tu zbrodni, nie jest moim ojczystym krajem. Nie
wydaje mi się jednak, żeby brak bezpośredniego spojrzenia osłabił wnikliwość analizy. We współczesnym
świecie nie trzeba jechać do Ameryki - ona sama do nas przyjdzie dzięki budzącej grozę kulturze. Amerykańscy
naukowcy, filmy, telewizja, książki, czasopisma, gazety, płyty, kasety wideo sprawiły, że czuję się dostatecznie
dobrze poinformowany. Cóż, jeśli Car! Sagan potrafi wypowiadać się o kosmosie nigdy tam nie bywszy, mogę
spokojnie
zagłębić się w dyskusję o szczegółach życia obcych ludzi mieszkających w obcym kraju. Aby „poznać"
wielokrotnych morderców, oparłem się na naukowych, zręcznie napisanych relacjach o ich życiu, które wyszły
spod piór zdolnych dziennikarzy i utalentowanych pisarzy. To im właśnie zawdzięczam dostęp do przebogatego
materiału źródłowego, obejmującego dzienniki pisane przez morderców i ich wyznania. Znajdujemy w nim
również próbę skrupulatnej rekonstrukcji wydarzeń, oddania nastroju, który im towarzyszył, oraz całą masę
szczegółów związanych z osobą zabójcy. Tym samym szereg wybitnych autorów odegrało rolę moich
pomocników w pracy badawczej;
pragnę wyrazić wdzięczność Normanowi Mailerowi, Lawren-ce'owi Klausnerowi, Thomasowi Gaddisowi,
Leonardowi Wol-fowi, Richardowi Levine'owi, Donaldowi Lunde'emu i Truma-nowi Capote oraz wielu innym,
którzy w pocie czoła odrabiali za mnie pracę domową. Trzeba przyznać, że zrobili to znakomicie.
Przeprowadzali długie wywiady z mordercami, gromadzili ich wyznania i zapisy badań psychiatrycznych.
Dostałem to wszystko w prezencie. Kryminolodzy zazwyczaj nie traktują tych badań poważnie i tym samym
popełniają zasadniczy błąd. Zapisując każdą myśl i gest wielokrotnego mordercy naszych czasów, wymienieni
pisarze oświetlili mroczne zakamarki duszy ludzkiej.
Miałem wrażenie, że zadanie, którego się podjąłem, nigdy się nie skończy. Z pomocą pospieszyło szereg
ludzi dobrej woli. Dzięki szczodrości Memoriał University, które przyznało konieczne fundusze, pan David
Bartlett został moim pomocnikiem do spraw badań naukowych i w moim imieniu szperał w dokumentach. Pani
Jeannie Kinsella Devereaux została moją honorową asystentką, wertowała sterty czasopism i gazet w poszu-
kiwaniu relacji sprzed lat. Posiadając tytuł profesora nie powinienem się przyznawać, że rzadko bywam w
bibliotekach, ale dotychczas większość czasu spędzałem na rozmowie z żywymi ludźmi. Praca nad tą książką
zmusiła mnie do zmiany stylu pracy i pragnę tu wyrazić wdzięczność Bemadine Conran, Ronaldowi Crawleyowi
i Joy Tillotson, bibliotekarzom, za wprowadzenie mnie w świat bibliotek. Musiałem również na-
Zgłoś jeśli naruszono regulamin