Ja nieśmiertelny.txt

(315 KB) Pobierz
Ja nie�miertelny
Roger �elazny












Prze�o�y�:
Edward Szmigiel

Benowi Jasonowi


- Jeste� kallikanzarosem - o�wiadczy�a nagle. Odwr�ci�em si� na lewy bok i u�miechn��em w ciemno�ci.
- Zostawi�em kopyta i rogi w Biurze.
- A wi�c znasz t� legend�!
- Tak, nazywa si� Nomikos. 
Wyci�gn��em r�k� i znalaz�em jej cia�o.
- Czy tym razem zniszczysz �wiat?
Wybuchn��em �miechem i przyci�gn��em j� do siebie.
- Zastanowi� si� nad tym. Przy obecnym rozpadzie Ziemi...
- Przecie� wiesz o tym, �e w dzieciach urodzonych tutaj w Bo�e Narodzenie p�ynie kal�ikanzarojska krew - przerwa�a mi - a kiedy� powiedzia�e� mi, �e urodzi�e� si�...
- W porz�dku!
Zdziwi�o mnie, �e m�wi tylko p�artem. Wiedz�c o niekt�rych dziwnych rzeczach napotykanych niekiedy w Starych Miejscach i Napromieniowanych Miejscach, cz�owiek bez wi�kszego wysi�ku jest w stanie prawie uwierzy� w mity - takie jak opowie�� o elfach podobnych do mitologicznego Pana, kt�re schodz� si� ka�dej wiosny, aby przez dziesi�� dni przepi�owywa� Drzewo �wiata, a w ostatniej chwili zostaj� rozp�dzone przez odg�os wielkanocnych dzwon�w. (Bicie dzwon�w, zgrzytanie z�b�w, Stukot kopyt i tak dalej.) Cassandra i ja nie mieli�my w zwyczaju dyskutowa� w ��ku o religii, polityce czy folklorze egejskim, lecz ja si� urodzi�em w tych stronach i wspomnienia jako� ci�gle we mnie �yj�.
- Jestem ura�ony - za�artowa�em.
- Ja te�... - Przepraszam. Rozlu�ni�em si�, a po chwili wyja�ni�em:
- Kiedy by�em brzd�cem, inne dzieci poniewiera�y mn� i nazywa�y mnie "Konstantinem Kallikanzarosem". Kiedy uros�em i zeszpetnia�em, przestano to robi�. Przynajmniej nie m�wiono tego w mojej obecno�ci...
- Konstantin? Takie mia�e� imi�? Zastanawia�am si�...
- Teraz na imi� mi Conrad, wi�c zapomnij o tym.
- Ale mnie si� podoba to imi�. Wola�abym m�wi� do ciebie Konstantinie ni� Conradzie.
- Je�li ci to sprawi przyjemno��...
Ksi�yc szyderczo ukaza� swoj� wyniszczon� twarz nad parapetem. Nie mog�em jej dosi�gn��, ani nawet okna, wi�c odwr�ci�em wzrok. Noc by�a zimna, wilgotna i mglista, jak zawsze w tych stronach.
- Komisarzowi Departamentu Sztuki, Zabytk�w i Archiw�w planety Ziemia raczej nie chodzi o �cinanie Drzewa �wiata - powiedzia�em chrapliwym g�osem.
- M�j kallikanzarosie - odezwa�a si� zbyt szybko. - Tego nie powiedzia�am. Ale z ka�dym rokiem rozbrzmiewa coraz mniej dzwon�w i nie zawsze licz� si� tylko dobre ch�ci. Mam przeczucie, �e jakim� cudem ty dokonaszasz zmian. By� mo�e...
- Mylisz si�, Cassandro.
- A tak�e boj� si� i jest mi zimno... I wygl�da�a uroczo w ciemno�ci, wi�c obj��em j�, �eby os�oni� przed mglist� ros�.

Pr�buj�c zrekonstruowa� wydarzenia minionego p�rocza, u�wiadamiam sobie, �e kiedy pragn�li�my obwarowa� nasze pa�dziernikowe chwile i wysp� Kos murami nami�tno�ci, Ziemia ju� by�a w r�kach tych mocy, kt�re psuj� wszystkie pa�dzierniki. Wprowadzone uroczy�cie z zewn�trz i od wewn�trz, si�y ostatecznego rozk�adu ju� wtedy kroczy�y paradnie po�r�d ruin - anonimowe, nieuchronne, z wzniesionymi r�kami. Cort Myshtigo wyl�dowa� w Port-au-Prince w przestarza�ym "Solbusie Dziewi�tym", kt�ry go przywi�z� z Tytana, wraz z zapasem koszul i but�w, bielizny, skarpet, rozmaitych win, lekarstw oraz naj�wie�szych ta�m od cywilizacji. By� zamo�nym i wp�ywowym dziennikarzem galaktycznym. Jak zamo�nym, stwierdzili�my dopiero po wielu tygodniach; jak wp�ywowym, dowiedzia�em si� zaledwie pi�� dni temu.
Kiedy w�drowali�my po dziko rosn�cych gajach oliwnych, przemierzali�my ostro�nym krokiem ruiny zamku franko�skiego czy chodzili�my szlakami poznaczonymi hieroglifowymi odciskami st�p mew srebrzystych, na mokrym piasku pla� wyspy Kos, czas nam umyka�, a my czekali�my na okup, kt�ry nie m�g� nadej��, kt�rego w�a�ciwie nigdy nie nale�a�o si� spodziewa�.
Cassandra ma b�yszcz�ce w�osy koloru katamara�skich oliwek. Jej r�ce s� mi�kkie, palce kr�tkie i po��czone delikatn� b�on�. Ma bardzo ciemne oczy. Jest zaledwie oko�o dziesi�ciu centymetr�w ni�sza ode mnie, co sprawia, �e jej wdzi�k jest nie lada osi�gni�ciem, poniewa� ja mierz� sporo ponad metr osiemdziesi�t. Oczywi�cie, przy mnie ka�da kobieta odznacza si� wdzi�kiem, proporcjonalno�ci� i urod�, gdy� ja nie mog� si� pochwali� �adnym z tych przymiot�w: m�j lewy policzek przypomina� wtedy map� Afryki w rozmaitych odcieniach fioletu, co by�o skutkiem zaka�enia zmutowanym grzybem od sple�nia�ego p��tna, kiedy odkopywa�em Muzeum Guggenheima dla potrzeb Wycieczki po Nowym Jorku; moje w�osy prawie stykaj� si� z brwiami, a ka�de oko jest zupe�nie inne. (Kiedy chc� zastraszy� ludzi, patrz� na nich gro�nie zimnym, niebieskim okiem prawym; br�zowe za� oko lewe s�u�y do spojrze� otwartych i serdecznych.) Z powodu kr�tszej prawej nogi nosz� wzmocniony but ortopedyczny.
Cassandry jednak nie potrzeba por�wnywa� z nikim brzydszym. Jest po prostu pi�kna.
Pozna�em j� przez przypadek, ugania�em si� za ni� zaciekle, po�lubi�em wbrew w�asnej woli. (To ostatnie sama wymy�li�a.) Sam w�a�ciwie wcale o tym nie my�la�em - nawet w tamtym dniu, kiedy wprowadzi�em kaik do portu i zobaczy�em j�, jak si� opala niczym syrena obok platanu Hipokratesa, i zrozumia�em, �e jej pragn�. Kalii kanzarosowie nigdy nie grzeszyli nadmiarem uczu� rodzinnych. Ja po prostu, �e tak powiem, zn�w si� wy�ama�em.
By� wczesny poranek. Pocz�tek naszego trzeciego wsp�lnego miesi�ca. M�j ostatni dzie� na Kos - z powodu wezwania, kt�re otrzyma�em poprzedniego wieczora. Wszystko by�o jeszcze wilgotne od deszczu padaj�cego w nocy. Siedzieli�my na patio popijaj�c kaw� po turecku i jedz�c pomara�cze. Na �wiecie budzi� si� dzie�. Co jaki� czas wia� wilgotny wiatr, kt�ry przyprawia� nas o g�si� sk�rk� pod obszernymi czarnymi swetrami, i zdmuchiwa� par� znad kawy.
- Rodos dactylos Aurom... - powiedzia�a, wskazuj�c na jutrzenk�.
- Tak - potwierdzi�em potakuj�c g�ow� - jest naprawd� r�anopalca i �adna.
- Rozkoszujmy si� jej widokiem.
- Tak. Przepraszam.
Doko�czyli�my kaw� i siedzieli�my pal�c.
- Czuj� si� nieprzyjemnie - odezwa�em si�.
- Wiem - powiedzia�a. - Niepotrzebnie.
- Nie mog� nic na to poradzi�. Musz� wyjecha� i zostawi� ci�, i to jest nieprzyjemne.
- To mo�e potrwa� zaledwie kilka tygodni. Sam m�wi�e�. A potem wr�cisz.
- Mam nadziej�. Je�eli jednak sprawa si� przeci�gnie, przy�l� po ciebie. Jeszcze nie wiem, dok�d wyjad�.
- Kto to jest Cort Myshtigo?
- Yegariski aktor, dziennikarz. Wa�niak. Chce napisa� o tym, co pozosta�o z Ziemi. Wi�c musz� mu pokaza�. Ja. Osobi�cie. Niech to diabli!
- Je�eli kto� urz�dza sobie dziesi�ciomiesi�czne wakacje �eglarskie, to nie mo�e narzeka� na przepracowanie.
- Ja mog� narzeka�. I b�d� to robi�. Moja praca z za�o�enia ma by� intratn� posadk�.
- Dlaczego?
- G��wnie dlatego, �e sam tak to urz�dzi�em. Przez dwadzie�cia lat ci�ko harowa�em, �eby doprowadzi� Departament Sztuki, Zabytk�w i Archiw�w do obecnego stanu, a dziesi�� lat temu uda�o mi si� wyszkoli� personel tak, �e sami mog� si� zajmowa� prawie wszystkim. Tak wi�c przenios�em si� na �ono natury, wraca�em od czasu do czasu, �eby podpisywa� dokumenty, a tymczasem robi�em co mi si� �ywnie podoba�o. A teraz - ten lizusowski gest! - zmuszanie komisarza, �eby zabra� jakiego� vega�skiego pismaka na wycieczk�, kt�r� m�g�by poprowadzi� ka�dy przewodnik z personelu! Przecie� Yeganie nie s� bogami!
- Chwileczk� - przerwa�a. - Dwadzie�cia lat? Dziesi�� lat?
Stropi�em si�.
- Przecie� jeszcze nie masz nawet trzydziestki na karku.
Stropi�em si� jeszcze bardziej. Odczeka�em. Otrz�sn��em si� z przygn�bienia.
- Eee... jest co�, o czym, c�, z powodu mojej pow�ci�gliwo�ci nigdy ci nie wspomina�em... W�a�ciwie to ile ty masz lat, Cassandro?
- Dwadzie�cia.
- Aha. No c�... Jestem mniej wi�cej cztery razy starszy od ciebie.
- Nie rozumiem.
- Ja te� nie. Ani lekarze. Po prostu zatrzyma�em si� gdzie� miedzy dwudziestk� i trzydziestk�, i tak pozosta�o. Przypuszczani, �e to, no c�, wynika z mutacji w moim konkretnym przypadku. Czy to ci sprawia jaka� r�nic�?
- Sama nie wiem... Tak.
- Nie przeszkadza ci moje ku�tykanie, moja nadmierna w�ochato�� czy nawet moja twarz. Dlaczego mia�by ci� martwi� m�j wiek? Jestem m�ody, to co trzeba robi� z m�odzie�czym zapa�em.
- To po prostu nie to samo - zawyrokowa�a autorytatywnie. - A co, je�eli nigdy si� nie zestarzejesz? Przygryz�em warg�.
- To musi nast�pi�, pr�dzej czy p�niej.
- A je�li p�niej? Kocham ci�. Nie chc� by� starsza od ciebie.
- Do�yjesz stu pi��dziesi�ciu lat. Istnieje kuracja S-S. Zastosujesz j�.
- Ale nie zachowam takiej m�odo�ci jak ty.
- Ja w�a�ciwie nie jestem m�ody. Urodzi�em si� stary. To te� nie poskutkowa�o. Zacz�a p�aka�.
- Masz przed sob� jeszcze d�ugie lata - pociesza�em j�. - Kto wie, co mo�e si� zdarzy� w ci�gu tych lat?
Rozp�aka�a si� jeszcze bardziej
Zawsze by�em impulsywny. W my�leniu jestem zazwyczaj do�� dobry, ale zwykle najpierw m�wi�, a dopiero potem my�l�, a wtedy rozmowa na og� ju� si� nie klei.
Miedzy innymi w zwi�zku z tym w�a�nie mam wykwalifikowany personel i dobre radio, i prawie ca�y czas robi� to, na co mam ochot�.
S� jednak sprawy, kt�rych po prostu nie mo�na za�atwi� przez osoby trzecie.
Tak wiec powiedzia�em:
- S�uchaj, tobie te� si� dosta�a pewna dawka Promieniowania. Czterdzie�ci lat trwa�o, nim u�wiadomi�em sobie, �e nie mam czterdziestu lat. Mo�e z tob� jest tak samo. Jestem tylko dzieciakiem z s�siedztwa...
- Czy znasz jakie� inne przypadki podobne do twojego?
- No c�...
- A wi�c nie znasz.
- Nie znam.
Pami�tam, jak �a�owa�em, �e nie jestem z powrotem na pok�adzie mojego statku. Nie wielkiej �odzi ogniowej, tylko mojej starej �ajby, "Golden Yanitie", wp�ywaj�cej do portu. Pami�tam, jak �a�owa�em, �e nie podprowadzam jej jeszcze raz do przystani i nast�puje ten wspania�y moment, kiedy po raz pierwszy dostrzegam Cassandre i mog� rozpocz�� wszystko od nowa - i albo od razu wyjawiam jej ca�� prawd�, albo robi� wszystko po staremu a� do chwili wyjazdu i nic nie m�wi� o swoim wieku.
To by�o przyjemne marzenie, ale, do diab�a, miesi�c miodowy nale�a� ju� do przesz�o�ci.
Zaczeka�em, a� przestanie p�aka� i zn�w poczu�em na sobie jej wzrok. Odczeka�em jeszcze...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin