W.E.B. Griffin - Korpus 09 - Pod ostrzałem.pdf

(1828 KB) Pobierz
Office to PDF - soft Xpansion
W.E.B. Griffin
Pod ostrzałem
Korpus IX
Under Fire
Tłumaczył Jerzy Łoziński
90509910.002.png
Cykl Korpus dedykuję pamięci:
Podporucznika Drew Jamesa Barretta III
z kompanii K 3. batalionu 26. pułku piechoty morskiej USA,
urodzonego 3 stycznia 1945 roku w Denver, stan Kolorado,
a poległego 27 lutego 1969 w Wietnamie Południowym
w prowincji Quang Nam;
Majora Alfreda Lee Butlera III,
ze sztabu Samodzielnej Jednostki Desantowej 22. pułku piechoty
morskiej USA,
urodzonego 4 września 1950 roku w Waszyngtonie,
a poległego 8 lutego 1984 roku w Bejrucie,
oraz
Donalda L. Schompa,
pilota myśliwskiego piechoty morskiej,
legendarnego mistrza amerykańskiego lotnictwa wojskowego,
zmarłego 9 kwietnia 1989.
SEMPER FI!
90509910.003.png
P ROLOG
W roku 1944 wielu — czy nawet większość — wysoko postawionych demokratów uważało,
iż prawdziwe zagrożenie dla reelekcji prezydenta Franklina D. Roosevelta stanowi
wiceprezydent Henry A. Wallace.
Republikanie — a także liczni konserwatywni demokraci z południa — serdecznie go nie
znosili z powodu zarówno liberalnych poglądów politycznych, jak i nieskrywanej sympatii do
Związku Radzieckiego.
Co najmniej równie ważny był tajony wprawdzie przed opinią publiczną, znany jednak
wielu republikanom, a w ich liczbie także prawdopodobnemu kandydatowi na prezydenta,
gubernatorowi Nowego Jorku, Thomasowi E. Deweyowi, fakt marnego i pogarszającego się
stanu zdrowia prezydenta Roosevelta.
Istniała poważna groźba, iż Dewey całą swą kampanię skoncentruje wokół następującej
kwestii: „Jeśli nawet Roosevelt zostanie wybrany, najprawdopodobniej nie przeżyje swej
kadencji. I co, wolicie w Gabinecie Owalnym Henry’ego Wallace’a czy mnie?”
Uznano zatem, że Wallace musi zniknąć.
Na swego zastępcę Roosevelt wybrał senatora z Missouri Harry’ego S. Trumana, który
zasiadał wprawdzie w Senacie, nie należał jednak do grona najbliższych współpracowników
prezydenta.
Był to znakomity wybór polityczny. Truman zyskał sobie powszechne uznanie jako
przewodniczący senackiej komisji badającej korupcję i nadużycia pośród dostawców
materiałów wojskowych. Niemal każdego tygodnia kroniki wyświetlane na ekranach całego
kraju pokazywały „Komisję Trumana” i jej przewodniczącego — mężczyznę o miłej
powierzchowności, który z prawdziwą pasją tropił nieuczciwych, oszukujących rząd i armię
kontrahentów i niczego nie zmierzał puścić im płazem.
Zarazem niepodobna było dopatrywać się w nim antymilitarysty, skoro podczas I wojny
światowej z odznaczeniem służył we Francji jako kapitan artylerii, a karierę wojskową
zakończył jako pułkownik Gwardii Narodowej Missouri.
Duet Roosevelt–Truman wygrał wybory w cuglach; wiceprezydent Truman ukazał się u
boku Roosevelta podczas inauguracji, a potem w sposób mniej czy bardziej taktowany dano mu
do zrozumienia, żeby usunął się na bok i nie przeszkadzał rządzić krajem Rooseveltowi i jego
przyjaciołom, mającym o wiele większe po temu kwalifikacje od senatora z Missouri.
Podczas pierwszych osiemdziesięciu jeden dni swej czwartej kadencji Roosevelt widział się
z Trumanem tylko dwa razy i nigdy nie były to spotkania w cztery oczy.
Osiemdziesiątego drugiego dnia kadencji — 12 kwietnia 1945 roku — zażywając
wypoczynku w Warm Springs, w stanie Georgia, w towarzystwie damy nie będącej jego żoną,
Franklin Delano Roosevelt znienacka zmarł.
Bezzwłocznie trzeba było teraz zapoznać prezydenta Harry’ego S. Trumana z kwestiami, w
które nie uważano za właściwe go wprowadzać jako wiceprezydenta. Do spraw tych należała
zupełnie nowa broń zwana bombą atomową.
Trzeba też było go poinformować o niepokojących podejrzeniach żywionych przez służby
wywiadowcze — a zwłaszcza przez Biuro Służb Strategicznych (OSS — Office of Strategie
Services) — iż Józef Stalin bynajmniej nie zamierzał wycofać się w granice Matki — Rosji i
wylizywać wojenne rany, natomiast powojenny chaos uważał za znakomitą sposobność po
temu, aby reszcie świata dać zakosztować rozkoszy komunizmu.
Za takim podejrzeniami przemawiały takie chociażby fakty: ZSRS — czyli Stalin — zmusił
króla Rumunii, aby powołał zdominowany przez komunistów rząd; komuniści Tito
kontrolowali Jugosławię; komuniści dominowali na Węgrzech i w Bułgarii (skąd płynęły
informacje o likwidacji ponad dwudziestu tysięcy osób); w Polsce, gdy przywódcy podziemia
90509910.004.png
przyjęli zaproszenie na „konsultacje” z oficerami armii sowieckiej, bezzwłocznie ich
aresztowano i większość z nich „zaginęła”.
Stalin zresztą nie krył się ze swymi zamiarami. Wedle doniesień OSS na krótko przed
końcem wojny miał powiedzieć jugosłowiańskiemu komuniście Milanowi Dzilasowi: „W tej
wojnie każda strona narzuca swój porządek tak daleko, jak daleko znajdują się jej wojska. Tak
jest i nie może być inaczej”.
Harry S. Truman nie sprawował jeszcze miesiąc urzędu prezydenta, gdy 8 maja 1945 roku, o
godzinie 2.41 armia niemiecka poddała się aliantom w kwaterze generała Dwighta
Eisenhowera w Reims.
Trzy dni później, 11 maja, Truman bez żadnych wcześniejszych zapowiedzi kazał
wstrzymać dostawy do ZSRR odbywające się w ramach programu Lend–Lease, następnie
jednak ulegając swemu lewicującemu doradcy, Harry’emu Hopkinsowi popełnił — jak to
później określił — największy błąd w życiu. Aby upewnić Stalina o przyjaznym stanowisku
powojennej Ameryki, nie podnosił tematu „zaginionych” przywódców polskiego podziemia, a
także uznał „nowy” rząd ustanowiony w Warszawie, aczkolwiek wiedział, że niemal w całości
składa się z sowieckich marionetek.
W lipcu tego roku Truman spotkał się ze Stalinem w Poczdamie na przedmieściach Berlina.
Doszedł do wniosku, że Roosevelt mylił się całkowicie — „Wujka Józefa” niepodobna
traktować jak trudnego kongresmana, którego można przekupić autostradą w jego stanie i
nowym urzędem pocztowym w rodzinnym mieście. Stalin chciał zagarnąć cały świat.
Po powrocie z Poczdamu Truman przemyślał całą sprawę i wydał rozkaz, aby przeciw
Japonii użyto bomby atomowej. Główna przesłanka Trumana brzmiała tak: użycie bomby
oszczędzi życie pół miliona Amerykanów, którzy wedle przewidywań ekspertów zginęliby w
trakcie „konwencjonalnej” inwazji na wyspy japońskie.
Poza tym, rozumował Truman, może to stać się dla Stalina przestrogą, aby mitygował swe
zapędy. Tylko wariat albo szaleniec zaryzykowałby wojnę z narodem, który posiada
najbardziej destrukcyjną z kiedykolwiek wynalezionych broni.
6 sierpnia 1945 roku Hiroszima została dosłownie zmieciona z powierzchni ziemi. 8 sierpnia
Związek Sowiecki wypowiedział wojnę Japonii. Nazajutrz, gdy Armia Czerwona wkraczała do
Mandżurii, atakując Armię Kwantuńską, mogącą stawiać tylko symboliczny opór, bombowiec
B–29 zrzucił na Nagasaki drugą bombę.
2 września 1945 roku na pokładzie zakotwiczonego w porcie tokijskim pancernika „USS
Missouri” japoński minister spraw zagranicznych, Shigemitsu Mamom, w imieniu cesarza
Hirohito podpisał bezwarunkową kapitulację Japonii wobec generała amerykańskiej armii
Douglasa MacArthura, którego prezydent Truman wyznaczył na dowódcę naczelnego sił
alianckich.
Zanim jeszcze doszło do kapitulacji Japonii, najwyżsi rangą oficerowie Marynarki i
Piechoty Morskiej doszli do przekonania — znowu głównie na podstawie raportów
przekazywanych z Chin przez agentów OSS — że wojna domowa między komunistami,
którymi dowodził Mao Tse–Tung, a nacjonalistami pod wodzą Czang Kaj–szeka, stanowi
istotne zagrożenie dla światowej stabilności i dlatego trzeba tam będzie najprawdopodobniej
wysłać oddziały marines.
Nie minęło czterdzieści osiem godzin od podpisania kapitulacji, a oddziały piechoty
morskiej — połączone w III Korpus Desantowy i ćwiczące inwazję na wyspy japońskie —
zostały postawione w stan pogotowia w związku z możliwym przerzutem do Chin.
Miesiąc później, w październiku 1945 roku, dyrektywa prezydenta Trumana „rozwiązała”
Biuro Służb Strategicznych.
Żart krążący po Waszyngtonie powiadał, że w żaden inny sposób Truman nie był w stanie
pozbyć się Williama J. Donovana, „Dzikiego Billa”, który stał na czele tej organizacji od roku
1942, gdy się narodziła (także mocą prezydenckiej „dyrektywy”).
90509910.005.png
Donovan, który podczas I wojny zdobył we Francji Medal Honoru, studiował prawo razem z
Franklinem D. Rooseveltem i był jego długoletnim przyjacielem. Nie ulegało wątpliwości, że
OSS było bardzo przydatne podczas wojny, ponieważ jednak wojskowi szczerze nie znosili i
samego Biura, i jego szefa, więc przy każdej możliwej okazji wysocy oficerowie naciskali na
wodza naczelnego, aby zrobił z tym wreszcie porządek.
Czy przyczyny były takie czy inne, faktem pozostaje, że OSS — który to skrót przez
niechętnych był rozwijany: „Oh, So Social”, „Och, jak miło” — zostało rozwiązane, a znaczną
większość dwunastu tysięcy jego pracowników obojga płci bezzwłocznie przeniesiono do
cywila. Niewielka ich część, która pracowała na normalnych etatach wojskowych, ponownie
znalazła się w swych macierzystych jednostkach piechoty morskiej, wojsk lądowych i
marynarki, gdzie rzadko kiedy czekano na nich z otwartymi ramionami.
Truman, który potrafił przyznawać się do błędów, już na początku 1946 uznał, iż jednym z
nich była likwidacja OSS. Sowieckie intencje były już wtedy całkowicie klarowne, a
biurokratyczne utarczki między „nowo” wyzwolonymi wywiadami wojsk lądowych,
marynarki i departamentu stanu wyraźnie pokazały, że narodowi nieodzownie potrzebna jest
centralna agencja wywiadowcza, czy poszczególnym udzielnym władcom w tej dziedzinie to
się podoba, czy nie.
Po raz kolejny wykorzystując narzędzie dyrektywy, Truman utworzył Centralny Zespół
Wywiadowczy i Narodowe Kierownictwo Wywiadu, a w roku 1947 jego rozporządzenie stało
się prawem, kiedy ustawa Kongresu powołała do życia Centralną Agencję Wywiadowczą (CIA
— Central Intelligence Agency). Jej pierwszym dyrektorem został wiceadmirał Roscoe
Hillenkoetter. Był to z pewnością gest pod adresem armii, ale też trzeba powiedzieć, iż
Hillenkoetter jak rzadko kto nadawał się do tej funkcji.
5 marca 1946 roku, występując w Fulton w stanie Missouri, brytyjski premier z czasów
wojny, Winston S. Churchill, powiedział: „Od Szczecina nad Bałtykiem po Triest nad
Adriatykiem nad całym kontynentem rozpięła się żelazna kurtyna”.
Miał bez wątpienia rację, ale nie była to jedyna żelazna kurtyna zawieszona przez sowiecką
Rosję.
Inna pojawiła się na Półwyspie Koreańskim, który z kontynentu azjatyckiego wżynał się
między Morze Żółte i Morze Japońskie. Od roku 1895 Korea znajdowała się pod dość brutalną
władzą Japończyków.
Kiedy ZSRR zdecydował się przystąpić do wojny z Japonią niemal automatycznie uznano,
że Rosjanie przyjmą kapitulację Japończyków na północy Korei, a Stany Zjednoczone — na jej
południu. 38 równoleżnik, biegnący tuż na północ od Seulu i dzielący Koreę na niemal równe
części, stał się linią demarkacyjną.
Ledwie tylko Sowieci znaleźli się w „swojej” części Korei, natychmiast oddali władzę w
ręce koreańskiego marksisty Kim Il Sunga, a 38 równoleżnik stał się kurtyną równie
nieprzenikliwą jak europejska.
Rząd sowiecki oczekiwał, że Japonia podobnie jak Niemcy zostanie podzielona na cztery
strefy okupacyjne, kontrolowane przez każde z wielkich mocarstw: Francję, Anglię, Rosję i
Stany Zjednoczone. Tak się jednak nie stało.
Obecność Anglików i Francuzów w okupowanej Japonii była śladowa. Japonia i jej
gospodarka znalazły się w ruinie. W żaden sposób nie można było nałożyć na ten kraj
kontrybucji, aby utrzymać armię okupacyjną, Anglia zaś i Francja, same przygniecione
ciężarem wydatków wojennych, nie mogły sobie pozwolić na pokrycie kosztów okupacji.
Anglia miała zresztą ogromne kłopoty z Indiami, które chciały się odłączyć od Imperium
Brytyjskiego, Francja zaś z Cochin–Chiną, jak wówczas zwano teren dziś znany jako Wietnam.
A poza tym oba kraje musiały ponosić koszty związane z utrzymaniem armii okupacyjnych
w Niemczech, które teraz mniej były potrzebne do utrzymania posłuchu wśród pokonanych
Niemców, a bardziej, aby nie pozwolić Związkowi Radzieckiemu na przekroczenie Fuldy i
90509910.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin