DOBRANOCKA DLA CASSIUSA
Bohumil Hrabal
Poganie wiary nie znając prawdę odkryli...
Chrystus
Dziś jest niedziela, nastawiłem radio Wiedeń, zaczęły się wiadomości w języku francuskim, otwarłem drzwi i Cassius wtargnął do mnie jak czarny delfin, jak czarny pogrzebowy kucyk, co to ciągnie bęben... i naraz usłyszałem w wiadomościach:
— Alexandre Dubczek est decede a Prague...
umieram, Cassiusie, opuścił ten świat mój przyjaciel, a ty będziesz dziś czarnym przewodnikiem konduktu pogrzebowego moich jasnych wspomnień o Saszeńce Dubczeku, o którym napisałem kiedyś, że ciągiem dwustu ton zostanie za pomocą rakiety Atlas wyniesiony na orbitę i będzie tam królować aż po dzień dzisiejszy...
Napisałem, Cassiusie, i kiedy mnie pytano, co myślę o wyborze Gorbaczowa, wówczas, w kwietniu, napisałem do włoskiego “Expressu”, że jego los nie będzie się różnił od losu Saszeńki Dubczeka... i że Gorbaczow ma takie same oczy, jakie miał Saszeńka Dubczek, jakie miał Chrystus, kiedy modlił się na Górze Oliwnej:
— Panie, jeśli możesz, odwróć ode mnie ten los...
No i, Cassiusie, już to mamy... Alexandre Dubczek est decede... Denatus. Jak wyrzeźbiono na grobowcach biskupów i opatów w Regensburgu, w Ratyzbonie, gdzie przyjmowali chrzest pierwsi książęta czescy..
Jesteś pierwszy, Cassiusie, kto usłyszał tę wiadomość, i te informacje o tym, jaki program nadawać będzie wiedeńska telewizja, a właściwie radio... Druga symfonia Gustawa Mahlera, symfonia Auferstehung, którą mam tu na stole, na taśmie magnetofonowej, a symfonia ta nosi nazwę Tytan...
Wczoraj, Cassiusie, kiedy rozmawialiśmy o tym, jaki film chciałby każdy z nas zobaczyć, powiedziałem:
— Śmierć w Wenecji z Czwartą symfonią Mahlera na ścieżce dźwiękowej...
Tak jakbym, Cassiusie, przeczuwał już to, że w Pradze umiera Saszeńka, Saszeńka, który szukał mnie raz w “Tygrysie”, a mnie tam nie było.., może gdybym z nim porozmawiał, to rozmowa ta stałaby się tym motylim skrzydłem, które zmieniłoby cały jego los i Saszeńka byłby jeszcze wśród nas...
jednakże, Cassiusie, nikt nigdy nie wie, o co prosi... teraz Saszeńka jest denatus, est decede, polityka była jego Losem i króluje teraz na orbicie chrześcijańskiego i komunistycznego nieba, piękny chłopak, człowiek, który —kiedy widziałem go na Zamku, gdy owej praskiej wiosny wręczał mi medal laureata za film, gdzie bohater wylatuje na końcu w powietrze w imię wyższego celu, za film Pociągi pod specjalnym nadzorem, nie mogę, Cassiusie, zapomnieć, że kiedy wychodził z wyłożonych tapetą drzwi wraz z prezydentem i innymi przedstawicielami rządu i partii, oślepił mnie wprost, bo wokół całej postaci Saszeńki Dubczeka... bo cała jego postać tchnęła blaskiem, dokoleńka, dokoła, tak jak aureola otaczała Ignacego Loyolę...
to pierwszy szlachetny komunista, który króluje we wspomnieniach, a faktycznie także w chrześcijańskim niebie...
będziesz tu, Cassiusie, ze mną jako gość żałobny, będziesz przewodnikiem moich myśli, przewodnikiem konduktu pogrzebowego, podczas gdy te tam na dworze, te cztery czarne kocurki, chłopaki, będą siedzieć na stole niczym grabarze, bo dzisiejsza niedziela jest dniem żałoby...
A więc, Cassiusie, aniele boży, stróżu mój, strzeż nie tylko mnie, ale i duszyczkę świętego Saszeńki, a zrządzeniem wyższych mocy, przypadkiem, który ma sens, nawet radio wiedeńskie będzie nadawać dziś symfonię Auferstehung, symfonię Tytan... jako pierwsze requiem za tego, który nas, Cassiusie, wyprzedził, który był natus na Słowacji, a denatus w Pradze... I do tego Na Homolce. Panie, jeżeli możesz, odsuń ode mnie ten kielich... ale Saszeńka był bohaterem i wypił ten kielich do dna...
Umarła nam, Cassiusie, Pipsi, nie mam nikogo, moje dzieci odeszły już w nasieniu, no i jestem tutaj... a ty przy piecu czyścisz sobie czarne futerko na pogrzebową niedzielę...
Rakietą Atlas wyniesiony został na niebieską orbitę. Auferstehung Symfonie... już za życia jest z Saszeńki... Tytan... A polityka, Cassiusie, to los.
Ps .
Kersko, 8 listopada 1992 roku, ciepło, pada drobny deszcz. Cassius po raz pierwszy leży ze mną w łóżku i mruczy. Filharmonia wiedeńska pod batutą Claudia Abbada skończyła o godzinie 12.45 Drugą symfonię Gustawa Mahlera, Auferstehung, a Pierwsza symfonia nosi tytuł Tytan.
MAGNA CHARTA 92
Ulotka reklamowa
Motto:
Ivan szczał wczoraj koło parlamentu.
Z dziennika intymnego Egona Bondy’ego (Pl 090, s. 47)
Ivo Vodsed’alek stworzył w swoim życiu, przez całe to swoje barwne życie, pięć książek, przeżycia i liryczne wzruszenia, gagi i sci-fi, które w jego życiu przeplatają się z sytuacjami granicznymi Karła Jaspersa, i w ten oto sposób, często bez alegorii i symbolu, autor uprzejrzyścił nam nasze istnienie. Jego wiersze przypominają dwadzieścia dwie karty tarota, filozoficznej gry EL GRAN TAROT ESOTERICO, karty liczące sobie wiele tysięcy lat, które stanowiły źródło natchnienia dla Raimundusa Lullusa w trzynastym wieku, a w wyniku tej inspiracji powstała jego ARS MAGNA, księga ta z kolei natchnęła Hieronima Boscha i stworzył plastyczne dzieło późnogotyckiej moralności... jego zaś styl i formy sięgają aż po paranoicznokrytyczną metodę Salvadora Dali...
A ja ten pentateuch Ivo Vodsed’alka nazywam Magna Charta Libertatis, tych pięć ksiąg to niegorliwa gorliwość poety, który mógł sobie pozwolić na ten luksus pisania jedynie dla siebie i swoich przyjaciół. W owych pięćdziesiątych latach Ivo zawarł Sternenfreundschaft ze swoim przyjacielem Egonem Bondym, który chyba tylko dla niego przełożył Galgenlieder Christiana Morgensterna, i tak obaj poeci jako point de depart znajdowali natchnienie w dada i absolutnym humorze Palmstroma oraz von Korfa. Itak oto dwaj prascy poeci, obaj zapaleni marksiści, a przy tym dzieci z rodzin high snobiety, chodzili ulicami i placami, odwiedzali restauracje i bary; kawiarnie i skwery centrum Pragi i jej przedmieść, aby swoimi totalnymi wierszami obalać z wolna, lecz nieuchronnie pomniki poetyzmu i przekształcić je w nowy styl życiowy marksistowskiej cyganerii.
Kochana Kwiecieńko, Ivo Vodsed’alek mógł sobie pozwolić na ten luksus wykształcenia sięgającego niemal polihistorii, a co więcej — namiętnie jeździł na nartach i na łyżwach, i pływał, i w ogóle namiętnie oddawał się podróżom i sportom, tak jak praski pisarz Franz Kafka... i nie miał żadnego powodu, by stać się sygnatariuszem Karty 77... napisał pięć książek, które tworzą jego Magna Charta 92, Nietzsche sparodiowałby ją zniekształcając zdania Kanta: Ding an sich selbst in allen Dingen... na: Charta an mich und fur mich in allen Dingen...
I tak oto Ivo Vodsed’alek, zawsze elegancko ubrany, z kolorowym krawatem i w luksusowych bucikach, odwiedzał praskie lokale i mieszkania i tam chętnym słuchaczom deklamował swoje wiersze i dzięki temu przesunął lata pięćdziesiąte aż ku tej swojej egzystencyjnej, egzystencjonalnej sytuacji, kiedy mógł sobie pozwolić na ten luksus i latać z nieznajomymi w swoich balonach, boć przecie nie tylko pisanie, ale i latanie jest takie łatwe...
A przy tym nadal podziwiał sowieckie plakaty i filmy, nadal kochał rosyjskich malarzy, którzy nie ulegli czarowi nowoczesności... a przy tym długie godziny poświęcał na czytanie Biblii oraz reklamowych i politycznych sloganów, i z powycinanych tak tekstów układał literackie kolaże, myśląc przy tym o Tertulianie... Credo, quia absurdum est... i rozważał podczas przechadzek po Pradze, zastanawiał się nad Mikołajem z Kuzy, ile racji jest w jego Docta ignorantia...
Dlatego Ivo, mieszkając na piątym piętrze przy alei 28 Października, zamawiał taksówkę, by go zawiozła do gospody “Pod Trzema Białymi Barankami”...
biauass