NABOŻEŃSTWO FATIMSKIE
Koronacja Maryi przez różaniec
„Co dnia, z jednego końca ziemi do drugiego, na wysokościach niebios i w głębinach otchłani, wszystko sławi i głosi Maryję” (św. Ludwik Grignion).
Ukochani czciciele Matki Bożej! Gromadzimy się na nabożeństwie fatimskim. Maryja uradowana jest waszym widokiem. Nasze oczy skierowane są ku Matce naszej najdroższej. Przychodzimy, aby złożyć swój hołd i wyrazić miłość, jaką każdy z nas ku Niej pała. To takie proste i nie wymaga komentarzy, że osoby kochające się stale myślą o sobie, a ich pragnieniem jest, by jak najczęściej przebywać razem. Spójrzmy na nasze otoczenie lub przyjrzyjmy się życiu dziecka, albo sięgnijmy myślą do naszego dzieciństwa. Jak dobrze czuliśmy się przy naszej matce, przy tej spracowanej, może niekiedy ubogiej, ale jednak ukochanej mamie. Człowiek dotąd jest szczęśliwy, jak pisał Jan Kasprowicz „dopóki matkę ma...”.
Ukochani! Na pewno niejeden z nas nie ma już matki ziemskiej, wszyscy jednak mamy najdroższą Matkę w niebie. I to jest dla nas naprawdę wielką pociechą i radością. Ale czy dobra matka może poprzestać tylko na tak zewnętrznych wyrazach szacunku i zadowolić się tym, że dzieci okazują jej swą miłość i przywiązanie? Nie, Ona żąda więcej, pragnie rzeczywistych dowodów miłości. Ona nas kocha i chce wspaniałomyślnie odwdzięczyć się za dobre i kochające serce.
Zastanówmy się dzisiaj nad dziesiątą obietnicą, którą Matka Najświętsza dała w objawieniu błogosławionemu Alanowi. W 10-ej obietnicy Królowa Różańca Świętego pragnie obdarzyć szczególną chwałą niebieską tych, którzy naprawdę kochają Jej różaniec. Jak to wspaniale brzmi, powie ktoś, ale kto ma pewność, że naprawdę kocha różaniec. Kto nam da taką pewność? Nie martwy się, bo Matka Najświętsza sięga głębiej, wnika w nasze serce i zna naszą słabość, i widzi, ile wysiłku kosztuje nas modlitwa, chociażby ten dziesiątek różańca, który staramy się dobrze odmówić. Jeżeli więc mamy dobrą wolę, to już dużo, a reszty oczekujmy od Matki Najświętszej.
W pewnym klasztorze św. Dominika żył braciszek, zwany w zakonie Fra Rosario – czyli Brat Różaniec. Skąd to niezwykłe imię?
Pobożna matka już od dzieciństwa nauczyła go odmawiać „Zdrowaś Mario” i wszczepiła w jego serce miłość do Matki Boskiej. Ponieważ Antonio był w młodości pastuszkiem, często modlił się przy małej opuszczonej kapliczce przydrożnej, poświęconej Maryi. Pewnego razu usłyszał głos Najświętszej Panny, wyraźnie do niego mówiący: „Antonio! Pragnę byś mnie ukoronował”. Chłopiec, chcąc spełnić wolę Najświętszej Dziewicy, począł natychmiast zbierać kwiaty, jak to i dziś czynią dzieci, a plotąc z nich wieniec, włożył go na głowę Maryi. Lecz na drugi dzień, widząc swój wieniec zwiędły, Antonio posmutniał. Znowu zbierał kwiaty i plótł następny wieniec. Nadeszła wreszcie zima. Gdzie szukać teraz kwiatów? A Antonio znowu słyszy głos Maryi: „Pragnę, byś mnie ukoronował!”. Zakłopotany, przypomina sobie, że w mieście widział wianki ze sztucznych kwiatów. Biegnie do sklepu, wybiera wianek – lecz nie ma czym zapłacić! Kwiaciarka, wzruszona pobożnością chłopca, ofiarowała mu wieniec, nic za niego nie żądając. Gdy chłopiec ucieszony miał się już oddalić, weszła do sklepu jakaś bogata pani, a dowiedziawszy się o przyczynie radości dziecka, rzekła do niego: „Wybierz, co chcesz najpiękniejszego dla twojej Matki Bożej – ja zapłacę”. Antonio wybrał przecudny wianek i przekonany, że nic już droższego nie może dać Maryi, pobiegł do Jej kapliczki, by ukoronować swą Matkę Niebieską. Jednak znowu dał się słyszeć głos Maryi, lecz inaczej brzmiały wypowiadane słowa: „Atonio! Dziękuję ci, nie takiej jednak korony żądam od ciebie”. Słysząc te słowa, mały pastuszek zalał się łzami, a padłszy na kolana przed figurą Maryi, zawołał: „O moja dobra Matko, powiedz mi, jakiej korony żądasz ode mnie?: - Synu! Odpowiedziała Maryja – słyszałeś pewnie o Dominiku. Jedź do niego, on cię nauczy, co masz czynić”.
Święty Dominik ogłaszał właśnie po całym kraju nabożeństwo różańcowe. Pewnego dnia zbliżył się do apostoła Maryi ubogo odziany młodzieniec. Był to właśnie Antonio. Gdy opowiedział Dominikowi o łaskach Maryi i o swym poselstwie, sługa Boży nauczył go nabożeństwa różańcowego. Zachwycony, iż poznał tak doskonały sposób uczczenia swej Niebieskiej Matki, urzeczony dobrocią św. Dominika, wyraził pragnienie wstąpienia do jego Zakonu. Dominik przyjął go natychmiast, nadając mu imię Rosario, jako prawdziwemu dziecięciu Różańca. Od tej chwili nowy brat zakonnik nie ustawał w odmawianiu różańca, o ile tylko pozwalały mu na to zajęcia. Nawet w nocy nie przestawał uplatać na cześć Maryi tych wieńców różańcowych, które Ona tak lubi, a które nigdy nie więdną.
Fra Rosario przez długie lata żył w Zakonie. Umierając, trzymał jeszcze w wychudłej dłoni różaniec, którym tyle razy koronował swą ukochaną Królową. I wówczas, w ostatnich chwilach życia, ukazała mu się Maryja i rzekła: „Bracie Rosario, pójdź, ja cię teraz ukoronuję w niebie koroną chwały nieśmiertelnej”. Święty starzec wyciągnął ramiona do Maryi, a następnie, trzymając w ręku różaniec i szepcąc „Zdrowaś Mario”, oddał spokojnie ducha w ręce swej Niebieskiej Królowej. Następnej nocy ujrzał go w widzeniu świątobliwy zakonnik, siedzącego na tronie, jaśniejącego, i słyszał chór Aniołów: „Oto nagroda za splatanie wieńca ku czci Maryi”.
Ukochani czciciele Maryi! Wspaniała jest nagroda i wielki zaszczyt, który spotkał tego serdecznego miłośnika Maryi i różańca. I z nami Maryja podobnie postąpi, jeżeli będziemy, jak ów zakonnik, kochać Matkę Najświętszą. Ona przyjdzie po nas w godzinę śmierci i da nam uczestnictwo w chwale niebieskiej.
Czymże jednak jest ta chwała i co ją będzie stanowić? Otóż chwałą tą będzie nasze szczęście, wypływające z oglądania Boga w Trójcy Jedynego i Matki Najświętszej. To oglądanie Boga będzie trwać wiecznie i nigdy się nie skończy, gdyż Bóg jest tak potężny, mądry i piękny, że nigdy nie potrafimy wyczerpać Jego bogactwa, mądrości, świętości i piękna. Warto więc dla pozyskania tak wielkiego skarbu porzucić to nędzne, grzeszne życie i pracować nad wyzbyciem się wad, jakie człowiek nosi w sobie, i żyć szlachetnie, i kochać modlitwę różańcową całym sercem. Ona jest tak miła Panu Bogu, gdyż nauczył nas jej sam Pan Jezus i Jego Matka. Przecież wszyscy wiemy, że różaniec składa się z Modlitwy Pańskiej i Pozdrowienia Anielskiego. A odmawiając go, powinniśmy rozważać tajemnice związane właśnie z życiem tych Najświętszych Osób – Jezusa i Maryi. W przeciwnym bowiem razie osoby modlące się na różańcu, często stają się podobne do „młynków modlitewnych”, których używają Hindusi. Ich wargi będą bez końca szeptać modlitwy kolejnych paciorków, a umysłem i duszą będą oddalać się od Boga.
Dołóżmy przeto starań i wysiłków, ażeby świadomie modlić się i przez to czcić Matkę Najświętszą i Jej Syna, a Ona na pewno spełni nasze gorące pragnienia i przyjmie nas w godzinę śmierci do swego królestwa.
2
padre1