Harry Eric L. - Strzec i bronic.pdf

(2438 KB) Pobierz
Harry Eric L. - Strzec i bronic
ERIC L. HARRY
STRZEC I BRONIĆ
Przekład:
MAREK JURCZYŃSKI
ANDRZEJ LESZCZYŃSKI
 
Dwóm najwspanialszym boskim cudom
i największym radościom mego życia,
Ethanowi
i Jordanowi
 
Prolog
Naszym pierwszym zadaniem musi być
unicestwienie wszystkiego, co obecnie istnieje.
Michaił Bakunin
Bóg i Państwo 1882
OKOLICE TOMSKA, SYBERIA
15 sierpnia, 10.30 GMT (20.30 czasu lokalnego)
Jedynymi śladami działalności człowieka były
grube czarne rury biegnące prosto od horyzontu po
horyzont. Mężczyzna dosiadający niskiego syberyj-
skiego konia postawił kołnierz kurtki. W tych
szerokościach zmrok zapadał powoli, lecz zimny
wiatr zaczynał kąsać długo przed zmierzchem.
Powiódł wzrokiem po ciemnogranatowym niebie,
które zdawało się przygniatać ziemię swoim ciężarem
i wtłaczać linię horyzontu poniżej rzeczywistego
położenia. Nigdy dotąd nie widział dzikiego,
pierwotnego krajobrazu i nie mógł się oprzeć
wrażeniu, że niebo zajmuje tu wyjątkowo
wyeksponowane miejsce.
 
Lekko ścisnął nogami wierzchowca i pojechał
dalej. Na początku miał z nim olbrzymie kłopoty. Za
pierwszym razem mocno wbił pięty w boki konia i
zaraz musiał z całej siły ściągać wodze, żeby go
powstrzymać. Ale w ciągu wielu tygodni podróży zżył
się ze zwierzęciem; potrafił już rozsiąść się wygodnie
w siodle i dostosować rytmiczne ruchy ciała do tempa
jego chodu.
Chwilę później lekkim szarpnięciem cugli
zatrzymał wierzchowca i zeskoczył na ziemię.
Zaczął nasłuchiwać. Smoliście czarny rurociąg
był jednym z kilku, które dostarczały Zachodniej
Europie połowy zużywanej energii. Gigantyczne ilości
gazu ziemnego w grubych rurach przemieszczały się
jednak bezszelestnie. Tylko z bliska można było
wyczuć bijące od nich ciepło.
To skutek tarcia, pomyślał. Odwiązał
przymocowany za siodłem, wypłowiały od słońca
gruby niebieski śpiwór i z łomotem rzucił na ziemię.
Rozwinął go i popatrzył na zestaw narzędzi, leżących
niczym przyrządy chirurgiczne ułożone na tacy przed
operacją.
Otaczająca pustka pochłaniała wszystkie dźwięki
 
i wysysała myśli. Po głowie krążyły mu urywane
wspomnienia - widok leniwie toczącego wody
strumienia parę kilometrów stąd, usianego miriadami
gwiazd nieba ponad kolejnymi obozowiskami,
wrażenie całkowitego bezruchu, w jakim pogrążała
się nieprzebyta tajga pod koniec dnia.
Ostre, czyste syberyjskie powietrze zalewało go
na przemian falami ciepła i chłodu. Wciągał je przez
nos głęboko w płuca. Na szczęście pogoda mu sprzy-
jała. Rzadko widywał tak piękne dni jak ten, który
właśnie dobiegał końca.
Skupił się na wykonywanych czynnościach,
chociaż wcześniej parokrotnie przećwiczył ten
najtrudniejszy etap swojego zadania. Czas mijał
nieubłaganie, choć dla niego nie było to szczególnie
istotne. Na pograniczu świadomości nieustannie
przewijały się oderwane fragmenty wspomnień - po
kąpieli, jaką urządził sobie w leśnym strumieniu,
wyszedł na brzeg, żeby wyschnąć, i wtedy poczuł na
całym ciele zbawcze ciepło słońca. Zaraz potem koń
wszedł do strumienia, a gdy napił się wody, zaczął z
zadziwiającą energią biegać po płyciznach, płosząc z
trzcin roje olbrzymich ważek. Pomyślał, że będzie mu
 
Zgłoś jeśli naruszono regulamin