Notaro Laurie - Klub idiotek 01 - Klub idiotek.pdf

(621 KB) Pobierz
Laurie Notaro
LAURIE NOTARO
KLUB IDIOTEK
przełożył Rafał Śmietana
Tytuł oryginału:
Laurie Notaro The Idiot Girls Action-Adventure Club
Dziadkowi, Douglasowi Hopkinsowi i Dickowi Vornierowi, najlepszym bohaterom,
jakich może mieć dziewczyna, oraz Corbettowi Uptonowi, który bardzo rzadko
uskarża się na to, że musi odgrywać heteroseksualistę
W POSZUKIWANIU ZAGINIONYCH KLUCZYKÓW
Nikki zapodziały się klucze do samochodu. Przepadły jak kamień w wodę.
- Nic z tego nie rozumiem - powiedziałam z naciskiem. - Przecież wczoraj je miałaś.
- Wiem - odparła. - Ale gdzieś pomiędzy wczorajszym piciem i dzisiejszym
trzeźwieniem kluczyki zniknęły.
- To znaczy, że chcesz mnie zmusić, abym ci pomogła ich szukać.
- Nie, sama chętnie to zrobisz, bo jesteś moją przyjaciółką, a poza tym wisisz mi
czterdzieści dolarów - powiedziała.
Od razu wam wyjaśnię, że Nikki nie robi niczego na raty. Weźmy tak prostą rzecz jak
zgubienie kluczyków. Ostatnim razem, kiedy je zapodziała, nie tylko nie mogła nigdzie
pojechać, ale też po raz pierwszy w życiu pozamykała wszystkie drzwi w samochodzie. Był z
tym spory kłopot, bo w bagażniku zostawiła świeżo odebrane z pralni ubrania swojego
chłopaka plus jego wojskowe mundury. A to spowodowało kolejną komplikację, ponieważ za
dwie godziny miał się stawić na lotnisku, bo jego oddział wybierał się z misją wojskową za
granicę. To spowodowało kolejną komplikację, bo nie bardzo mógł pokazać się na lotnisku na
terenie bazy w cywilnym stroju, ponieważ zagrozili mu, że natychmiast dostanie kulę w łeb
albo dyscyplinarnie wyleci z wojska, gdyż armia nie zwalnia ludzi tak po prostu - albo ich
zabija, albo rujnuje im życie na zawsze. Przy okazji wystąpił jeszcze jeden problem – Nikki
była jedyną osobą, która mogła go podwieźć na lotnisko.
Więc jeżeli teraz zgubiła kluczyki, to ktoś albo zginie, albo spędzi resztę życia,
pracując w jedynym zawodzie, jaki będzie mógł wykonywać - jako sprzedawca w sklepie
muzycznym lub kierownik tegoż sklepu.
Na szczęście tamta historia nie skończyła się tak smutno. Po wydaniu 75 dolarów na
ślusarza, który dostał się do bagażnika, znaleźliśmy kluczyki leżące sobie spokojnie na stercie
mundurów w kolorze khaki. A skoro odnalezienie kluczyków Nikki pociągało za sobą
rachunek w kwocie przynajmniej 75 dolarów, istniało przerażające prawdopodobieństwo, że
czterdziestodolarowa pożyczka będzie musiała zostać zwrócona, co nie było dla mnie dobrą
wróżbą. Zwłaszcza że najprawdopodobniej kwota ta dokładnie w tej samej chwili wpłynie na
rachunek bankowy ulubionego baru.
- Tylko mi nie mów, że tym razem bawiłaś się nimi w bagażniku albo że na tylnym
siedzeniu masz dziecko, a wszystkie okna są szczelnie zasunięte, albo że zostawiłaś coś
mojego, na przykład kompakty, na przednim siedzeniu - powiedziałam, a na czoło wystąpiły
mi kropelki zimnego potu.
- Wiedziałam, że mi pomożesz! Muszę się tylko przebrać w jakiś łach, żebym się nie
pobrudziła - oświadczyła, a potem popędziła po schodach na górę.
„A niech tam” - pomyślałam, kręcąc głową, i stwierdziłam, że powinnam zacząć od
myszkowania w szparach między poduchami kanapy. Da mi to przewagę. Od razu znalazłam
zapalniczkę i wsadziłam do kieszeni. Potem wpadło mi w ręce 37 centów, które też
schowałam do kieszeni, oraz oblepioną kłakami landrynkę, którą jednak zostawiłam innym,
będącym w większej potrzebie, poszukiwaczom złota.
- W porządku, jestem gotowa - powiedziała, pojawiając się w podkoszulku z moją
karykaturą i imieniem na plecach (karykatura powstała, gdy studiowałam na Uniwersytecie
Stanowym w Arizonie i pracowałam w lokalnym wydawnictwie prasowym).
- Zdawało mi się, że mówiłaś o włożeniu jakiegoś łacha – zareagowałam natychmiast.
- To mój podkoszulek. Jest na nim moja podobizna. I moje imię. I to nazywasz łachem?
- Nie chciałam cię urazić, po prostu miałam zamiar wdziać jakiś łach - odparła.
- Aha, czyli to nie znaczy, że jestem zupełnie pozbawiona gustu, tylko ubieram się w
łachy, tak? - warknęłam. - Co mam zrobić, żeby zostać osobą zupełnie pozbawioną gustu?
Może gdybym podpisała podkoszulek i dała ci w prezencie?
- No nie, jest nawet fajny. To mój ulubiony podkoszulek - wyjaśniła.
- W takim razie bardzo mi przykro, że uznałaś go za łach. Powinnam była dać ci ten,
który uszyłyśmy z jedwabiu, z zagrożonych wyginięciem robaków.
Uśmiechnęła się.
- Okej, muszę tylko wziąć jakiś patyk, a potem możemy pójść poszukać kluczy -
zakończyła.
- Po co nam patyk? - zapytałam. - Okno możemy wybić kamieniem.
- Nie, patyk nie jest do wybijania okna, tylko do grzebania w śmieciach.
- Będziemy grzebać w śmieciach? Po co? - zapytałam z niedowierzaniem.
- Podejrzewam, że klucze są na samym spodzie worka ze śmieciami, który wczoraj
wyniosłam.
- Powtórz, bo nie zrozumiałam: więc założyłaś mój podkoszulek po to, żeby
przekopywać się przez śmieci innych ludzi?
- Tak. Widzisz? Gdybym uważała, że jest zupełnie do niczego, założyłabym go do
przetykania muszli.
Nikki znalazła patyk - a właściwie kij od miotły - i poszłyśmy do kontenera na śmieci,
który wielkością przypomina mój dom, tylko śmierdzi znacznie gorzej.
Wspięłyśmy się i zajrzałyśmy do środka. Ujrzałyśmy wszystkie śmieci Nikki i śmieci
czterdziestu jej sąsiadów. Tamtego dnia termometr wskazywał 45 stopni w cieniu, a odór
odpadków był prawie widzialny i układał mi się przed oczyma w pełne zawijasów dymki,
zupełnie jak w komiksach. Nikki zaczęła grzebać patykiem, starając się znaleźć własny worek
ze śmieciami, który, jak można było się domyślać, leżał na samym dnie.
Odpadki walały się wszędzie - kocie kupy, zgniłe warzywa i stare jedzenie, zużyte
chusteczki higieniczne i sporo zdechlactwa. Wszyscy w bloku Nikki używają pigułek
antykoncepcyjnych, jak się domyśliłam. Nagle worek, popchnięty zbyt energicznie przez
Nikki, pękł i w samym środku mojego pola widzenia pojawiła się ta mała biała rzecz.
- Aaaaaaaaaach! - wrzasnęłam.
- Co jest? - zapytała Nikki, przysuwając się do mnie.
- Nie patrz tam - powiedziałam, starając się jej zasłonić widok, wiedząc, że ma słaby
żołądek i robi jej się niedobrze, kiedy mówię o dłubaniu w nosie albo kiedy wspomnę o kupce
dziecka, więc wiem, że zwymiotowałaby, gdyby zobaczyła to, co ja, czyli niezawiniętą,
zużytą podpaskę.
„Ojej - pomyślałam - babo, czy nie nauczono cię, co się z tym robi? Przecież kiedy
moja mama domyśliła się, że zaczynają mi furkotać jajniki, posadziła mnie w jedynym
intymnym pomieszczeniu w całym domu - czyli w jej łazience – oderwała kawałek papieru
toaletowego z rolki, wzięła podpaskę i pokazała, jak się ją zwija po użyciu. Trzy razy wzdłuż
i trzy razy w poprzek. Zużyte zawija się i pakuje, tego wymaga kultura. W wieku ośmiu lat
nawet ja to wiedziałam. Dla dodatkowej ochrony pamiątkę można wsadzić do foliowego
woreczka, żeby domowe psy jej nie wywęszyły i nie rozdarły na kawałki, co uwielbiały robić
nasze, Ginger i Brandy. Tuż po pokazie wysłuchałam przemówienia w stylu «czuję się
nieświeżo», po którym uciekłam do mojego pokoju i ryczałam przez godzinę, bo nie było w
sklepie lalki Barbie z malutką podpaską, aplikatorem tamponów ani kosmetyków z kobiecej
serii Summer's Eve”.
Wreszcie znalazłyśmy upragniony worek ze śmieciami, ale bez kluczyków. Prawdę
mówiąc, upłynęły trzy tygodnie, odkąd Nikki spostrzegła zgubę, a kluczyków jak nie było,
tak nie ma. Kto wie, gdzie są?
Może zgodnie z jakimiś niewytłumaczalnymi zasadami, którymi rządzi się świat
Nikki, ktoś zwinął jej klucze trzy razy wzdłuż, trzy razy w poprzek, a jakiś głodny pies je
zjadł?
KLUB IDIOTEK I SZTUKA BYCIA GŁUPKIEM
Pewnego wieczoru Joel podzielił się ze mną pewnym spostrzeżeniem.
- Cieszę się, że jestem jednym z głupków - poinformował mnie. - Tak jest lepiej.
- Naprawdę? - zapytałam. - Jak to?
- Widzisz, są rzeczy, na których się znam, i są rzeczy, na których się nie znam, dzięki
czemu nie muszę się przejmować wszystkimi rzeczami naraz.
Wyjaśnił mi, że jego brat Jeff razem z Jamie, naszą znajomą, od czasu, kiedy
skończyli college i zarabiają ponad 4,25 dolara za godzinę, zaliczają się do grupy bystrzaków.
Dodał też, że dzięki przebywaniu w ich towarzystwie, zapamiętuje strzępki mądrych
informacji, które nazywa „historyjkami” - jak na przykład, kto jest wiceprezydentem USA lub
jak przejść test na narkotyki. Potem opowiada te historyjki ludziom, z którymi pracuje i
którzy zaliczają się do grupy głupków, dlatego Joel uchodzi wśród nich za mądralę.
- Aha, rozumiem - powiedziałam. - Więc dzięki temu uchodzisz za bystrzaka. Ale
głupcy mają łatwiejsze życie.
- No - powiedział. - Widzisz? Cieszę się, że w liceum byłem z matmy w grupie
głupków.
Potem nadszedł czas na pytanie.
- Okej - zaczęłam - jeżeli Jeff i Jamie zaliczają się do bystrzaków, a ty do głupków, to
do jakiej grupy zaliczam się ja?
- Widzisz - westchnął - ty też jesteś w grupie głupków.
- Aha - to wszystko, na co było mnie stać.
- Ale tylko dlatego, że jesteś cool i nie możesz być w grupie bystrzaków - dodał
szybko.
„To miłe z twojej strony - pomyślałam - ale masz rację. Czułam, że zaliczam się do
głupków, ale nigdy nie byłam tego pewna. A tutaj - proszę, opinia cenionego specjalisty”.
Powinnam była zorientować się wcześniej. Przecież w dobrej wierze należę do Klubu
Idiotek, którego członkiniami, oprócz mnie i Nikki, jest sporo naszych znajomych, w tym
Krysti i Kate, a wszystkie mają jakieś stanowisko.
Ja - a jakżeby inaczej - jestem obecną przewodniczącą z wyboru.
Pewnie pamiętacie, jak Nikki zgubiła klucze do samochodu i nie mogłyśmy ich
znaleźć. Prawdę mówiąc, nie znalazłyśmy ich w ogóle. Jej samochód dalej stoi zaparkowany
na chodniku pod kątem 45 stopni, jak pięć tygodni temu, z tym, że teraz z dwóch kół uszło
Zgłoś jeśli naruszono regulamin