Andrzejuk Artur - Człowiek i dobro.pdf

(268 KB) Pobierz
Czlowiek i dobro
Człowiek i dobro
Artur Andrzejuk
Mieczysław Gogacz
Ujęcia doniosłe i atrakcyjne
(przedmowa)
Artur Andrzejuk wydaje swoją kolejną książkę, której tytuł „Człowiek i dobro” jest
zapowiedzią głębokiego związania z człowiekiem jego działań moralnych. Okazuje się jednak, że
książka realizując zapowiedziany w jej tytule temat jest ponadto uwyraźnieniem tematów
doniosłych i atrakcyjnych. Za temat doniosły można uważać „Arystotelesowski schemat życia
moralnego”, czy „Tomistyczną interpretację etyki Arystotelesowskiej”. Tematem atrakcyjnym
jest wskazanie na „Miłość i mądrość jako podstawy etyki” oraz na wciąż niepokojący ludzi
„Problem dobra i zła”. Może też zwracać uwagę problem uczuć.
Należy wymienić opublikowane książki dr Artura Andrzejuka, są one następujące:
„Niepełnosprawność” (współautor M. Gogacz, Pallottinum 1991), „Człowiek i decyzja” (Navo,
wyd. I 1996, wyd. II 1998), „Słownik terminów”, (Navo i Veritas w Londynie 1998) „Zagadnienie
etyki zawodowej” (praca zbiorowa pod red. A. Andrzejuka, Navo 1998) „Małe vademecum
tomizmu” (Navo i Veritas 1999). „Filozofia moralna w tekstach Tomasza z Akwinu” (Navo 1999),
„Krótkie moralia chrześcijańskie” (praca zbiorowa pod red. A. Andrzejuka, Navo i Veritas 2000)
„Prawda o dobru. Problem filozoficznych podstaw etyki tomistycznej” (Wydawnictwo
Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego, Warszawa 2000). Aktualny tytuł „Człowiek i
dobro”, (Navo 2001).
Książka, którą Artur Andrzejuk aktualnie wydaje jest jakby na nowo znakiem jego
aktywności intelektualnej, pracowitości, uzdolnień i pomysłowości. Jest zarazem źródłem mojej
radości. Autor bowiem dorastał i naukowo dojrzewał w stałym kontakcie ze mną, swym
profesorem.
Niech ta książka bardzo czytelna, świetnie napisana i potrzebna studentom, zresztą
wszystkim osobom, zainteresowanym etyką, zasługująca na opublikowanie, będzie także
źródłem jego radości, a zarazem impulsem do nowych publikacji i wyjaśniania problemów
filozoficznych, które skupiają jego uwagę. I niech nam nigdy nie brakuje jego książek.
Wprowadzenie
Etyka, jako normatywna wiedza o dobru w ludzkim postępowaniu, została
sformułowana w niezależną dyscyplinę naukową przez starożytnych Greków, jako tzw. etyka
eudajmonistyczna. Osią, wyznaczającą tę etykę, były, oprócz fundamentalnego pojęcia „dobra”,
trzy terminy wprowadzone już na zawsze do filozoficznej nauki o moralności. Chodzi
mianowicie o „szczęście”, „naturę” i „cnotę”. „Natura” oznaczała fundament etyki, jej podstawę i
swoistą zasadę. Można powiedzieć, że rozumienie natury odpowiadało na pytanie „dlaczego?”,
stawiane nauce o moralności. Dla większości greckich etyków zgodność ludzkiego postępowania
z naturą była czymś nie podlegającym kwestii. Było to tak oczywiste, jak to że człowiek chodzi
na dwu nogach i oddycha powietrzem atmosferycznym. Problemy zaczynały się w momencie
pytania o charakter tej natury, ale to już nieco inny temat. „Cnota” to zastosowanie w działaniu
zasad wynikających z natury; niekiedy utożsamia się wręcz z samymi tymi zasadami. Cnota więc
odpowiada na pytanie „jak?”. Jak mianowicie żyć zgodnie z naturą; co robić, aby to życie
wykazywało ową fundamentalną zgodność? Można powiedzieć, że cnotami były te zalety
moralne człowieka, które powodowały, że jego życie stawało się zgodne z naturą, czyli po prostu
umożliwiały „dobre życie”, jak potem określi je Arystoteles. Oczywiście, katalog samych cnót
głoszonych przez jakiegoś myśliciela był konsekwencją przyjmowanej przez niego koncepcji
natury ludzkiej. Szczęście było skutkiem dobrego życia. Jako takie więc stanowiło cel etyki
(zgodnie z ogólną prawidłowością, według której skutek jakiegoś działania jest celem jego
zaplanowania i podjęcia). W związku jednak z greckim pojęciem szczęścia należy koniecznie
zwrócić uwagę na dwie sprawy, bez uzwględnienia których nasz obraz greckiej filozofii moralnej
będzie co najmniej wypaczony. Po pierwsze więc, mówiąc o szczęściu należy pamiętać, że
oznaczało ono dla filozofów helleńskich coś zgoła odmiennego, niż dla nas. „Szczęście”
mianowicie stanowiło coś w rodzaju życiowej satysfakcji, uzasadnionego zadowolenia z
powziętych w życiu decyzji i dokonań. Dotyczyło zatem wyłącznie ludzi dojrzałych,
ustabilizowanych i mogących na jakąś część swego życia spojrzeć z pewnej perspektywy.
Doskonałą charakterystyką człowieka szczęśliwego może być św. Paweł Apostoł, który
podsumowują swe życie powiedział: „W dobrych zawodach wystąpiłem, bieg ukończyłem, wiary
ustrzegłem. Na ostatek odłożono dla mnie wieniec sprawiedliwości, który mi w owym dniu odda
Pan, sprawiedliwy Sędzia...”(2Tm 4,7-8). Szczęście więc nie mogło być udziałem ludzi młodych;
tym bardziej nie mogły go posiadać dzieci. Szczęście zatem to dla Greków pewien stan duchowy i
intelektualny, a nie uczuciowy czy emocjonalny. Doznania emocjonalnej satysfakcji nazywano, w
zależności od jej odcienia, zadowoleniem, uciechą, radością. Można więc w pewnym przybliżeniu
powiedzieć, że we współczesnym języku polskim terminy „szczęście” i „zadowolenie” zamieniły
się swoimi znaczeniami w stosunku do starożytnej greki. Czy jesteś szczęśliwy? - pytamy
nabywcę nowego samochodu nazajutrz po tranzakcji. Czy jesteś zadowolony? - zapytamy go po
roku użytkowania auta. Arystoteles pytałby odwrotnie. Sprawa druga, to zakorzenione w historii
filozofii wiązanie etyki greckiej właśnie ze szczęściem, wszak nazywa się ją etyką
eudajmonistyczną lub nawet eudajmonologią (od „eudajmonia” - szczęście). Sprawia to niekiedy
wrażenie, że cała etyka grecka jest hedonistyczna (od „hedone” - rozkosz) i subiektywistyczna
(od „subiectum” - podmiot; w tym wypadku odznacza mniej więcej tyle, co względna,
relatywna). Gdy jednak weźmiemy pod uwagę to, co powyżej powiedziano na temat natury
szczęścia, to unikniemy tego nieporozumienia. Warto może też zauważyć, że etyka oparta na
zarysowanym schemacie może być (i bywa) równie dobrze nazywana aretorologią (od „arete” -
cnota) lub naturalizmem, z powodu opierania jej na rozumieniu natury.
Mimo podobnego rozumienia podstaw i genezy etyki przez różnych myślicieli greckich,
ich konkretne odpowiedzi na fundamentalne pytanie: „jak żyć dobrze?” bywały zgoła odmienne.
Zależało to bowiem każdorazowo od rozumienia natury człowieka, jako podmiotu postępowania
moralnego. I tak np. dla Arystypa z Cyreny tę naturę ludzką stanowiło jedynie ciało wyposażone
w zmysły i dlatego dobrem tej natury była przyjemność zaś złem - ból. Etyka Arystypa
(hedonizm) zalecała wyszukiwanie przyjemności zmysłowych, a w ich doznawaniu widziała
szczęście człowieka. Innego zdania był założyciel cyników, Antystenes. Naturę ludzką widział w
tym, co nie ulega niewoli zmysłów. Dlatego dobra upatrywał w zupełnym wyzwoleniu się
człowieka od krępujących go więzów cielesnych. Podstawowym nakazem cyników było więc nie
poddawanie się uczuciom, aż do uzyskania swoistego stanu „bezuczuciowości” - apatii.
Platon, po części za Sokratesem, dostrzegał w takim pojmowaniu nauki o moralności zbyt duży
ładunek subiektywizmu, który doprowadził w końcu do sformułowania przez Protagorasa z
Abdery zasady, że to „człowiek jest miarą wszystkich rzeczy”. W imię tej zasady w majestacie
prawa skazano i stracono człowieka, „o którym możemy powiedzieć, że ze wszystkich,
którycheśmy wtedy znali, najlepszy był i w ogóle najmądrzejszy i najsprawiedliwszy”. Platon
więc pragnął znaleźć jakąś obiektywną miarę dobra. Uczynił z niej byt idealny, wieczny i
niezmienny, „rzeczywiście rzeczywisty”, będący najwyższą ideą, a według niektórych badaczy -
po prostu Bogiem Platona. Obowiązkiem moralnym ludzi stało się dążenie do idei dobra. Zasada
ta wyznaczyła etykę idealistyczną, a do dziś wyznacza pedagogikę wzorów i ideałów, tak często
lansowaną w wychowaniu dzieci i młodzieży. Usytuowanie jednak dobra w świecie idei czyniło
ją jednak ostatecznie przedmiotem czyjejś arbitralnej decyzji, np. władcy. Podejmując to
zagadnienie Arystoteles stanął przed problemem wyprowadzenia dobra moralnego z życiowego
doświadczenia ludzi oraz zobiektywizowania tak ustalonego dobra człowieka.
1. Arystotelesowski schemat życia moralnego
Arystoteles wyszedł w swojej etyce od wspólnego wszystkim ludziom doświadczenia
celowości ich działań. Każdy z nas podejmując jakieś działanie czyni je dla określonego celu. Ten
cel jawi się jako coś korzystnego, przyjemnego bądź szlachetnego. A zatem celem naszego
postępowania jest w naszym mniemaniu jakieś dobro. Stąd dobrem dla każdego z nas jest to, do
czego dążymy. Takie pojmowanie dobra stało się podstawą jego klasycznego określenia, według
którego „dobrem jest to, czego wszyscy pożądają”. Uzyskanie zamierzonego dobra sprawia
człowiekowi satysfakcję, co - jak pamiętamy - Grecy nazywali szczęściem. Z tej perspektywy
możemy równie dobrze powiedzieć, że celem człowieka jest zarówno dobro jak i szczęście.
Dobro jest bowiem celem ujętym jako pewien zewnętrzny wobec człowieka przedmiot; możemy
je nazwać celem przedmiotowym. Szczęście stanowi wewnętrzne w człowieku doznanie, będące
skutkiem uzyskania dobra; możemy je nazwać celem podmiotowym.
Zarysowany wyżej punkt wyjścia arystotelesowskiej etyki, spełniając wymogi
empirycznej metodologii sytuuje zarazem w subiektywizmie i relatywizmie. Dobro bowiem
zależy od celu dowolnie przez człowieka określonego (subiektywizm). Może się też okazać, że
nie ma żadnych trwałych dóbr; wszystko jest względne i zależne jedynie od zmieniających się
okoliczności (relatywizm). Arystoteles stosował empiryczny punkt wyjścia w swojej filozofii -
był jednak przede wszystkim realistą; nie mógł więc głosić w etyce relatywizmu, gdyż
zlikwidowałby w ten sposób samą etykę. Podjął więc trud zbudowania etyki normatywnej przy
wykorzystaniu swej empirycznej metody badawczej. Kluczem do rozwiązania problemu stało się
właśnie zagadnienie szczęścia. Otóż, skoro szczęście jest skutkiem uzyskania upragnionego
dobra, to aż nadto dostępna jest nam obserwacja, z której niezbicie wynika, że ogromna
mnogość rzeczy, o które ludzie zabiegają, których pragną i o które walczą, niekiedy przez długie
lata, nie sprawiają im szczęścia - nie stają się przedmiotem życiowej satysfakcji. Oznacza to, iż
nie każde zamierzone dobro może stać się przyczyną szczęścia. A zatem rzecz, która staje się dla
nas przedmiotem wyboru i dążenia, czyli dobrem, musi spełniać określone warunki, aby jej
uzyskanie zaowocowało szczęściem. Uszczęśliwiające dobro musi swoiście „pasować” do
człowieka, którego ma uszczęśliwić. Arystoteles przeprowadza taką analizę. Pokazuje, że
bogactwa, o które zabiega tak dużo ludzi nie są przyczyną szczęścia, lecz co najwyżej pewnym
jego warunkiem. (Stagiryta uważa bowiem, że człowiek musi posiąść pewien stopień
zamożności dla praktykowania cnoty. Nie oznacza to oczywiście, aby jej praktykowanie nie było
możliwe w mniej sprzyjających warunkach, np. w biedzie lub ucisku, lecz wymaga już wtedy
heroizmu.) Podobnie przyczyną szczęścia nie może być sława wynikająca z działalności
społecznej, politycznej lub każdej innej. Zależy bowiem ona w minimalnym stopniu od samego
człowieka, zabiegającego o sławę, gdyż polega w swej istocie na tym, że to inni go znają i uznają.
Jest to aż nadto oczywiste w naszych czas gdy wizerunek osób publicznych (a i często samo
„zaistnienie” kogoś jako osoby publicznej) uzależnione jest od „dyrygentów” mass-mediów. Dla
Arystotelesa nie może być cnotą to, co nie należy do nas - i to jest raczej oczywiste. Stąd
proponuje ustalenie uszczęśliwiającego człowieka dobra na podstawie tego, co wyróżnia
człowieka spośród innych bytów żyjących. Tym zaś istotnym wyróżnikiem człowieka („różnicą
gatunkową” - w języku Stagiryty) jest natura intelektualna. Właściwego dobra człowieka należy
zatem szukać w zgodności dóbr zewnętrznych z intelektem. Tylko bowiem zaspokojenie tego, co
stanowi istotę bycia człowiekiem - bytem rozumnym, może zaowocować stanem trwałej i
nieutracalnej satysfakcji. A zatem dobro obrane jako uszczęśliwiający cel musi być
„współnaturalne” intelektualnej formie duszy ludzkiej, musi być do niej co najmniej
dopasowane. Dlatego Arystoteles powiada, że najwyższym dobrem człowieka jest teoretyczna
kontemplacja. Życie jednak człowieka spełnia się także w działaniu praktycznym i etyka w
równym stopniu dotyczy zachowań człowieka pozostających w jego wnętrzu jak i postępowania
na zewnątrz. To zewnętrzne działanie - aby spełniało walor moralnego dobra - ma być zgodne z
intelektualną naturą człowieka, ma być po prostu rozumne. A zatem w etyce swoiście utożsamia
się cel i droga do niego prowadząca, gdyż jednym i drugim jest rozumne życie lub po prostu
dobre życie, czyli życie godne człowieka jako istoty rozumnej. Nie jest to żaden paradoks, gdy się
zważy, że etyka jest nauką o ludzkim postępowaniu, a zatem jej celem jest działanie prowadzące
do celu. Życie rozumne (czy jak często mówi Arystoteles - „zgodne z rozumem”) polega na
korzystaniu z intelektu przy podejmowaniu działań. Jest to więc pewna umiejętność człowieka,
chciałoby się powiedzieć: pewna sztuka, mająca walor zalety moralnej. Taką umiejętność
Arystoteles nazywa - zgodnie z utartą już tradycją - cnotą. Cnota więc stanowi zastosowanie
rozumności do określonego typu działań; jest więc pewną aplikacją tej rozumności we
wszystkich możliwych poczynaniach człowieka. Jest więc tyle cnót, ile typów ludzkiej
działalności. Cnoty są więc umiejętnościami ułatwiającymi człowiekowi życie. Są podstawą
sukcesów na każdym polu ludzkiej działalności: naukowej, wychowawczej, gospodarczej, czy
społecznej. Dzięki nim dobrze zachowujemy się, pracujemy, odpoczywamy, bawimy się i
odżywiamy.
Istotą cnoty Arystoteles uczynił umiar, nazywany też przez niego „złotym środkiem”. Nie
chodzi tu jednak o jakieś idealnie wyznaczane miejsce pośrednie na zasadzie podziału
geometrycznego czy średniej arytmetycznej. „Złoty środek” jest właściwą miarą, a tę ustala
zawsze rozum. A zatem „złoty środek” stanowi rozumne wyjście z sytuacji, unikające zarówno
niedociągnięć jak i przesady. Może się więc zdarzyć sytuacja, z której rozumnym wyjściem, a
więc i „złotym środkiem” będzie wyjście ekstremalne, a nie jakieś kunktatorskie wycofanie z
zajęcia wyraźnego stanowiska. Dodać należy, że Arystoteles zarówno niedomiar (w stosunku do
„złotego środka”), jak i nadmiar, nazywa wadą.
Ten arystotelesowski schemat życia moralnego umożliwiał rozpoczynanie analizy
filozoficzno-moralnej z każdego jego „miejsca”. Można bowiem bez sprzeniewierzania się
Mistrzowi ze Stagiry powiedzieć, że dobro moralne polega na cnocie lub że stanowi je szczęście,
lub że jest zgodnością z naturą, albo zgodnością z rozumem. W historii filozofii po Arystotelesie
spotkamy wszystkie te interpretacje.
2. Tomistyczna interpretacja etyki Arystotelesowskiej
a) Osoba podmiotem życia moralnego
W tym miejscu wypada nam powrócić do Arystotelesowego tematu natury ludzkiej. W jej
rozumieniu i interpretacji w okresie pomiędzy Arystotelesem i św.Tomaszem z Akwinu
dokonały się pewne zmiany. Ich autorem był Boecjusz, który naturę wprawdzie starał się
zdefiniować po Arystotelesowsku, ale uczynił z niej raczej pojęcie powszechne; w odniesieniu
jednak do bytów rozumnych wprowadził pojęcie osoby, jako jednostkowego bytu
samodzielnego o rozumnej naturze. Samo Boecjuszowe pojęcie osoby nie zmienia radykalnie
etyki Arystotelesa; raczej ją uwyraźnia i przez to precyzuje. Etyka Stagiryty bowiem skupia się
wokół tych dóbr, które są charakterystyczne dla człowieka z punktu widzenia jego gatunkowej
różnicy w stosunku do innych bytów żywych; tę różnice stanowi rozumność. Po Boecjuszu
wystarczy już tylko powiedzieć, że etyka dotyczy człowieka jako osoby.
Tomasz z Akwinu, akceptując Boecjańską definicję osoby, zmienia jej rozumienie w takim
zakresie, w jakim zmienił Arystotelesowską koncepcję bytu. Tomistyczna koncepcja osoby musi
wychodzić od aktu istnienia, obejmować możność intelektualną, zaktualizowaną przez ten akt i
wskazywać na relacje osobowe, jako skutki przejawów aktu istnienia osoby. Rozumienie
bowiem osoby, jako istniejącego bytu jednostkowego o intelektualnej istocie, wprowadza w jej
obszar relacje osobowe, jako - specyficzne dla osób właśnie - wzajemne powiązania oparte na
realności, prawdzie i dobru. Osoba zatem i relacje osobowe stanowią punkt wyjściowy
Tomaszowej filozofii moralnej. Zmienia to w takim stopniu rozumienie natury ludzkiej, że
sytuuje się w niej oprócz intelektualności także, a może przede wszystkim, fakt nawiązywania
przez osoby relacji o charakterze życzliwości, zaufania i pragnienia trwałości tych więzi.
Etyka skoncentrowana na relacjach osobowych, otwiera człowieka na powiązania z osobami,
które nie są ludźmi. Może stanowić, w dalszych konsekwencjach, filozoficzny fundament teologii
moralnej. Siłą rzeczy jednak - jako nauka praktyczna - a więc swoiście powodująca skutki
wychowawcze, etyka interesuje się przede wszystkim osobami ludzkimi. A zatem to głównie
filozofia człowieka stanowi zespół podstaw dla rozważań moralnych. Wśród tych podstaw
najważniejsze - oprócz relacji osobowych - zdają się być sprawności i cnoty moralne.
Sprawności są umiejętnościami rozumnych władz człowieka, czyli intelektu jako władzy
poznawczej i woli jako władzy decyzyjnej. Ponieważ sprawności dotyczą tych właśnie władz -
same swoiście nabywają ich charakteru; są bowiem umiejętnościami rozumnymi i
dobrowolnymi. Sprawności możemy więc modyfikować i używać wtedy, gdy chcemy. Odróżnia
to sprawność od mechanicznie uzyskiwanego wyćwiczenia naszych władz zmysłowych,
określanego jako nawyk. Nawyk jest bezrefleksyjny, właśnie mechaniczny. Tomasz podaje
jeszcze inny sposób odróżnienia tych aspektów naszego działania; otóż dokonywanie aktów
sprawności daje człowiekowi zadowolenie. Jeśli robimy coś, co lubimy i sprawia nam to ponadto
przyjemność - możemy być pewni, że działamy za pomocą sprawności. Należy jednak pamiętać,
że nasze konkretne działanie stanowi funkcjonalną jedność, odzwierciedlającą jedność duszy i
ciała, dlatego nasze działanie konglomerat sprawności i nawyków; ważna jest jedynie ich
wzajemna zależność: to sprawności mają kierować nawykami, a nie na odwrót. Dobrym
przykładem może być tu prowadzenie samochodu: obok niewątpliwych sprawności, takich jak
umiejętność poruszania się po drogach zgodnie z regułami, występuje tu szereg sytuacji
nawykowych, jak np. zmienianie biegów przy określonych obrotach silnika. Ważne jest jednak,
aby ostatecznym prowadzeniem samochodu do celu kierowały sprawności, a nie nawyki.
Odróżnianie nawyków od sprawności jest niezwykle ważne w pedagogice i dydaktyce.
Kształcenie bowiem i wychowywanie jest nabywaniem sprawności, nie zaś bezmyślnym
zapamiętywaniem ujęć i nabywaniem mechanicznych nawyków.
Wśród sprawności są takie, które niejako ze swej natury prowadzą do moralnego dobra (jak np.
mądrość lub sprawiedliwość). Sprawności takie są zarazem cnotami. Może się zdarzyć też
sytuacja, że człowiek „wypracował” w sobie sprawność działania negatywnego moralnie.
Sprawność taką nazywa się wadą. Odróżnia się ją od złego nawyku, który nosi nazwę nałogu.
b) Koncepcja prawa naturalnego
Arystoteles odwoływał się w swojej etyce do natury ludzkiej i uznając w niej rozumność
jako czynnik ją charakteryzujący, oparł na niej koncepcję dobra moralnego. Wskazuje to na
podstawową konieczność liczenia się w naszym postępowaniu z realnie istniejącą
rzeczywistością, z rzeczywistością bytów jednostkowych: samodzielnych (substancji) i
niesamodzielnych (przypadłości i relacji). Oczywiście rzeczywistość tę rozpoznajemy za pomocą
intelektu (który sam też stanowi jej składnik). Odczytanie przez nasz intelekt otaczającej nas
rzeczywistości jako pola naszego działania, nazwano prawem naturalnym. Prawo bowiem to nic
innego, jak zespół wskazań i zaleceń zaopatrzony w odpowiednie sankcje oraz uzasadniany
przez właściwy autorytet. Ponieważ realnie istniejąca rzeczywistość - jako wyznacznik naszego
postępowania - spełnia wszystkie właściwości prawa, dlatego odczytanie jej w aspekcie celów
ludzkiego postępowania już starożytni prawodawcy rzymscy nazwali prawem naturalnym,
dotyczącym z natury („przyrodzonym”) wszystkich ludzi (”Prawo..., które przyrodzony rozsądek
ustanowił pomiędzy wszystkimi ludźmi, jest jednako przestrzegane u wszystkich ludów i
nazywa się prawem narodów, jako prawo, którym posługują się wszystkie narody”.) Odczytanie
podstawowych zaleceń prawa naturalnego nie nastręczało raczej większych trudności:
rozpoznane elementy strukturalne bytu ludzkiego traktowano jak zalecenie. I tak, z faktu
istnienia człowieka pochodzi jego prawo do życia. Intelekt człowieka wyznacza jego naturalne
prawo do prawdy. Posiadanie wolnej woli determinuje naturalne prawo do wolności.
Szczegółowe cechy fizyczne człowieka wyznaczają prawo własności, podstawowe relacje
osobowe domagają się chronienia małżeństwa i rodziny.
Pytając o autorytet uzasadniający prawo naturalne św. Tomasz z Akwinu wskazuje na
samą rzeczywistość, innym razem - na Boga, jako Stwórcę natury. Bóg bowiem jest autorem
prawa naturalnego przez sam akt stworzenia bytów, a nie w jakiś inny specjalny, czy dodatkowy,
sposób. Współcześni prawodawcy zazwyczaj nie odwołują się do Boga; wystarczy im
uzasadnienie za pomocą samej natury, jak czyni to np. uchwalona przez ONZ w 1948 r.
Powszechna Deklaracja Praw Człowieka. Jest to do zaakceptowania. Nie można natomiast
zgodzić się na kwestionowanie samego prawa naturalnego z powodu nieuznawania istnienia
Boga. Niezależnie od merytorycznych aspektów tej kwestii, które należą raczej do filozofii bytu, z
etycznego punktu widzenia przyjęcie tego rozwiązania powodowałoby, że ludzie nie uznający
istnienia Boga nie podlegali by prawu naturalnemu - skutki tego byłyby absurdalne, albowiem
Zgłoś jeśli naruszono regulamin