Rescued - Rozdział 6.doc

(795 KB) Pobierz

                                 
D:\ZdJęCiA\Zmierzch\Sesja 24b-1.jpg

 

 

 

 

                                        

 

 

 

                                           Rozdział 6

             Edward 

              Przez całą drogę do szkoły trzymałem Bellę za rękę. To niesamowite jak w ciągu kilku godzin, życie człowieka może się tak zmienić. Właśnie parkowałem przed szkołą, kiedy odezwała się do mnie.

- Edwardzie… - popatrzyłem na nią. Uparcie wpatrywała się w dłonie, a na jej policzkach pojawiły się te cholernie słodkie rumieńce.

- Tak? – zapytałem próbując powstrzymać się od śmiechu.

- Jak będziemy się zachowywać w szkole? – spytała cicho. Zmarszczyłem brwi.

- To znaczy? – westchnęła i powoli skierowała wzrok w moim kierunku.

- Chodzi mi o to… - dukała. – Czy w szkole też jestem twoją dziewczyną?

A więc o to jej chodziło. Zastanawiała się czy chcę z nas zrobić oficjalną parę. Sorry, ale musiałbym być kompletnym idiotą, żeby nie chwalić się, że mam taką dziewczynę jak Bella. Umieściłem dłonie na jej policzkach, tym samym nie pozwalając jej obrócić głowy.

- Bello. – zacząłem. – Proszę popatrz na mnie. – porosiłem. Ona powoli podniosła wzrok. Ja pierdolę, mogę godzinami wpatrywać się w te piękne oczy. – Jeżeli nasz związek chcesz zachować w tajemnicy, to się na to zgodzę. Osobiście jednak wolałbym wszystkim pokazać, że jesteś moja i żeby sie do ciebie nikt nie zbliżał. Szczególnie ten idiota Newton. Moja piękna zachichotała.

- Edwardzie, skoro ty chcesz pokazać że jesteśmy razem, to z mojej strony na pewno nie spotkasz się  ze sprzeciwem. Ja po prostu nie chciałam cię do niczego zmuszać. – wymamrotała. O dziwo nie uciekała wzrokiem jak zazwyczaj, tylko intensywnie utrzymywała kontakt wzrokowy między nami. Uśmiechnąłem się i cmoknąłem ją w usta.

- Czyli ustalone. A teraz chodź. – Wysiadłem i  obszedłem samochód, żeby otworzyć mojej dziewczynie… Kurwa! Jak to pięknie brzmi! Na szczęście zdążyłem to zrobić zanim sama sobie poradziła z drzwiami. Wyszczerzyła się.

- Czy teraz też będziesz oczekiwał nagrody? – spytała, unosząc zadziornie brew. Błagam, tylko bez podtekstów bo się na nią rzucę. Objąłem ją w talii i przyciągnąłem do siebie.

- Wiesz, nie będę narzekał jeśli ją dostanę. – Bella na te słowa olśniła mnie swoim uśmiechem i … Co jest kurwa! Wyplątała się z moich objęć i poszła w stronę szkoły. Stałem chwilę zszokowany, a później ruszyłem za nią biegiem.

- O nie kochanie! – Bella stanęła i obróciła się w moim kierunku. Wyraz jej twarzy sprawił, że pomyślałem o czymś nieprzyzwoitym.

- Chyba nie sądzisz, że mogę dać ci tę nagrodę tutaj w szkole? – zapytała prowokacyjnie przygryzając wargę. Uff... Przez tą drobną brunetkę zrobiło mi się nagle strasznie gorąco.

- Eeee... – było to jedyne sensowne stwierdzenie, jakie byłem w stanie z siebie wydobyć. Moja hmm... ponętna dziewczyna, jedynie dała mi buziak w policzek i ruszyła na zajęcia. I w taki oto sposób zostałem sam na parkingu. Sorry, zapomniałem, że mojej samotności towarzyszy jeszcze „mały” problem. Starając się nie przywoływać obrazu Belli z wczorajszej nocy, usiłowałem się nie zgubić w drodze do klasy.

Wchodząc do sali w której mam angielski, zauważyłem Newtona śliniącego się nad Isabellą. Już miałem zamiar podejść i obić mordę tego frajera, kiedy nagle zobaczyłem jak ten idiota się nad nią pochyla. Nie wiem, co chciał zrobić, ale szczerze mało mnie to interesowało. Zacisnąłem pięści i najszybciej jak to możliwe ruszyłem w jego kierunku.

- Newton. Wypierdalaj. Kurwa. Ja pierdolę!!![1] – wysyczałem przez zaciśnięte zęby i modliłem się w duchu, żeby go nie zabić. Bójka w pierwszym tygodniu szkoły nie była dobrym pomysłem, a już nie wspominając o morderstwie. Nie trzeba mu było tego powtarzać. Zabrał swoją gównianą dupę i wrócił do swojej ławki. Wkurwiony zająłem swoje miejsce. Ukryłem twarz w dłoniach i próbowałem się uspokoić. Poczułem delikatny dotyk na udzie, który ukoił moje nerwy. Odetchnąłem głęboko i popatrzyłem na Bellę.

- Możesz mi powiedzieć, co ten skurwysyn od ciebie chciał? – spytałem siląc się na jak najbardziej spokojny ton.

- Szczerze, nie za bardzo go słuchałam. – przyznała się, a na policzkach pokazały się czerwone plamy. Moje zdenerwowanie zniknęło jak przy pomocy magicznej różdżki. Bells czerwieniła się tylko wtedy kiedy się wstydziła.

- Możesz mi powiedzieć, co tak odwróciło twoją uwagę? – drążyłem, w nadziei uzyskania jakiś ciekawych informacji. Isabella przygryzła wargę i pochyliła się w moim kierunku.

- Zastanawiałam się nad nagrodą dla ciebie. – wyszeptała mi uwodzicielsko do ucha, równocześnie delikatnie ściskając moje udo. Poczułem, że Edi budzi się do życia. Cullen, kontroluj się! Już chciałem się zapytać na co wpadła, ale do klasy wszedł pan Mason. Przez całą lekcję intensywnie wpatrywałem się w tablicę, ale kątem oka zauważyłem że Bella uśmiecha się zwycięsko. Kurde, chyba mam zły wpływ na tą dziewczynę. Kiedy zadzwonił dzwonek, mój „problem” był już prawie niewidoczny. Spojrzałem na Isabellę, a ona tylko cmoknęła mnie w policzek i tyle ją widziałem. O dziwo, ani razu się nie potknęła. Pocieszając się faktem że po wf-ie będę mógł wziąć prysznic, ruszyłem na niego. Nie ma jak wysiłek fizyczny na podobne myśli. Ponieważ trener Clapp był zajęty flirtowaniem z jakąś młodą nauczycielką na stażu, ćwiczyliśmy na siłowni. Wskoczyłem na bieżnię i podkręciłem obroty.

- Edward, wszystko ok? – usłyszałem Jasper, który właśnie wchodził na bieżnie obok.

- Tak. Czemu pytasz? – zapytałem.

- Stary nie znam cię od dziś. Gadaj co się stało? – wiecie, czasami jest wkurzające mieć kumpla, który zna was jak własną kieszeń. Zwolniłem, a potem całkiem zatrzymałem urządzenie. Wziąłem ręcznik i usiadłem na krześle obok.

- Kurwa. To jest pochrzanione. – wymamrotałem, a później opowiedziałem mu o sytuacji na parkingu, o Newtonie i w końcu o „uspakajaniu” mnie przez Bellę. Przy tym ostatnim Jazz, ryknął śmiechem.

- Z czego rżysz? – spytałem, trochę urażony. – Kurwa, ja tu przed tobą duszę otwieram a ty co?! – wykurwiście, poeta się ze mnie robi.

- Sorry Edward, to nie z ciebie. – odpowiedział po chwili Jasper, kiedy wreszcie opanował atak. – Chodzi o to, że z naszej Belli jest cicha woda.

- Jazz, z jakiej naszej?! Z mojej Belli! – poprawiłem go.

- Ed, ale cię wzięło. Możesz mi powiedzieć, co cię tak nagle oświeciło, że Isabella to niezła laska? – zapytał Jasper już całkowicie poważny.

- Kurwa nie uwierzysz, ale to wszystko przez tą niebieską bluzkę. – odparłem, przyciskając palce do nasady nosa.

- Uwierzę stary. Na mnie podziałała ta śliczna biała sukienka Alice… - Jasper westchnął i pogrążył się we wspomnieniach.

- My faceci to mamy przesrane . – podsumowałem. Jazz pokiwał głową.

- Edward, ale pomyśl sobie tak. Jakby świat bez tych naszych dziewczyn wyglądał. – potem uśmiechnął się diabolicznie i dodał:

– No i zastanów się jaką Bella ma dla ciebie nagrodę.

O nie. To nie był interesujący pomysł. Teraz musiałem iść pod zimny prysznic. Dopiero on ochłodził mój zapał. Francuski przesiedziałem spokojnie. Kiedy zadzwonił dzwonek pognałem na trygonometrię. Usadowiłem się na swoim miejscu i czekałem na Piękną. Weszła do sali i rozglądnęła się. Kiedy nasze spojrzenia się spotkały na jej twarzy pojawił się uwielbiany przeze mnie uśmiech. Odsunąłem dla niej krzesło. Usiadła i mruknęła ciche dziękuję.

- Nie ma za co. Zastanowiłaś się już nad nagrodą? – spytałem. Popatrzyła na mnie i odpowiedziała:

- Tak, ale będziesz jeszcze musiał na nią zasłużyć.

- W jaki sposób na przykład? – dopytywałem. Ta dziewczyna podsycała moje pragnienia.

- Pomyślmy… Może zaczniemy od tego, że spróbujesz mnie nie rozpraszać na trygonometrii?

- Przykro mi Bello, ale tego nie mogę obiecać. – zaśmiałem się i położyłem rękę na jej kolanie. Od razu na jej obliczu pokazały się rumieńce. Westchnęła.

- Edwardzie, nie pomagasz… - wydyszała. Nie ma takiej możliwości, żebym trzymał ręce przy sobie mając taką piękną dziewczynę. Na nagrodę mogę poczekać.

                   

   

      Bella

              Było mi strasznie głupio kiedy pytałam się Edwarda w samochodzie, czy w szkole też jesteśmy parą. Nie wiedziałam jakie ma podejście do tego wszystkiego. Dlatego też zapewnienie o chęci zrobienia z nas oficjalnej pary bardzo mnie podbudowało. Byłam bardziej pewna siebie i przed rozpoczęciem lekcji chciałam się z nim podroczyć. Chyba mi się udało bo kiedy ruszyłam do szkoły, zostawiając go samego na parkingu wyglądał na trochę wytrąconego z równowagi. Całą drogę do klasy zastanawiałam się nad tą obiecaną „nagrodą” dla Edwarda. Musiała być wyjątkowa... Jakoś nie mogłam nic wymyśleć. Siedziałam w sali i rozmyślałam o moim cudownym chłopaku oraz o tym co mogłabym z nim zrobić. Ledwo byłam świadoma obecności Mike’a, który coś do mnie mówił. Jak gdyby nigdy nic rysowałam w zeszycie. Wtedy poczułam na sobie jego spojrzenie. Odruchowo podniosła głowę i zobaczyłem mojego chłopaka posyłającego mordercze spojrzenie w kierunku Newtona. Przyznaję, nie byłam świadoma tego, że Edward może być o mnie aż tak zazdrosny. W duchu się uśmiechnęłam. Kiedy zauważył, że się w niego wpatruję , spojrzał w moją stronę. Mrugnęłam do niego. Chyba to na niego podziałało, bo szybko podszedł do naszej ławki.

- Newton. Wypierdalaj. Kurwa. Ja pierdolę!!! – z cała pewnością mogłam stwierdzić, że był wściekły. Szczerze, trochę się wystraszyłam. Mike szybko odszedł, a Edward opadł na krzesło i ukrył twarz w dłoniach. Nie wiedziałam co robić. Po chwili namysłu położyłam dłoń na jego udzie. W końcu chłopak popatrzył na mnie. Jego spojrzenie złagodniało.

- Możesz mi powiedzieć, co ten skurwysyn od ciebie chciał? – zapytał. Wyczułam w jego glosie resztki wściekłości.

- Szczerze, nie za bardzo go słuchałam. – odparłam, przypominając sobie o czym myślałam. Zaczerwieniłam się i niestety nie umknęło to uwadze mojego sąsiada.

- Możesz mi powiedzieć, co tak odwróciło twoją uwagę? – dociekał. Kurcze, co ja mu miałam niby powiedzieć? Że po głowie krążą mi baaardzo brudne myśli? Nerwowo przygryzłam wargę. Miałam ochotę się z nim jeszcze trochę pobawić, dlatego wyszeptałam mu do ucha:

- Zastanawiałam się nad nagrodą dla ciebie.

Przez resztę lekcji Edward siedział jak zaklęty i wpatrywał się w tablicę. Uśmiechnęłam się widząc jaki mam na niego wpływ. Coś mi się wydaję, że będę musiała poważnie porozmawiać z Alice. Ta na pewno wymyśli coś oryginalnego. Chcę Edwardowi pokazać jak wiele dla mnie znaczy. Kiedy zadzwonił dzwonek spakowałam swoje rzeczy. Popatrzyłam na mojego chłopaka. Wyraz jego twarzy był bezcenny. Tak jakby walczył sam ze sobą. Szybciutko ucałowałam go w policzek i wyszłam z sali tak szybko jak tylko pozwalały mi na to moje nogi. Nie wiem co się ze mną działo. W tej sekundzie kiedy na niego spojrzałam, ogarnęło mnie jakieś dziwne uczucie i jedyne o czym myślałam, to my dwoje w jego łóżku. Boże, co ten facet ze mną robił?!  Skręciłam i weszłam do łazienki. Popatrzyłam w lustro. Moje policzki były zaróżowione a oczy lśniły równie mocno jak rano. Edward miał nie tylko wpływ na mój umysł i zachowanie, ale też wygląd. Delikatnie pokropiłam twarz zimną wodą tak, żeby nie zniszczyć makijażu. Potem poprawiłam niesforny kosmyk włosów i ruszyłam na WOS. Alice już siedziała na swoim miejscu i kiedy mnie zobaczyła zaczęła podskakiwać na krześle.

- Opowiadaj! Nie pomijaj żadnych szczegółów! – piszczała. Przewróciłam oczami i zajęłam swoje miejsce.

- Ok, co chcesz wiedzieć? – spytałam, w nadziei że mnie chociaż trochę oszczędzi.

- Wszystko! – krzyknęła, a kilka głów odwróciło się w naszą stronę.

- Już dobrze Alice, spokojnie. –uspakajałam ją próbując powstrzymać się od śmiechu. Jej zachowanie czasami było takie dziecinne. – Więc po waszym wyjściu Edward powiedział, że ładnie wyglądam. Potem otworzył mi drzwi od strony pasażera i pojechaliśmy do szkoły. Podobnie zrobił na szkolnym parkingu, po czym udaliśmy się na biologię. Koniec historii. – skończyła opowiadać, a Chochlik posłał w moim kierunku sceptyczne spojrzenie.

- To wszystko? – zapytała unosząc swoje idealne brwi. Pokiwałam głową. – Jakoś nie chce mi się w to wierzyć. Czy ja zawsze muszę z ciebie wszystko wyciągać? – już chciałam odpowiedzieć kiedy dodała: – Kochana to było pytanie retoryczne. Ok, w takim razie przejdźmy do szczegółów. Całowaliście się?

Momentalnie moje policzki przybrały barwę intensywnej czerwieni.

- Wiedziałam! Gadaj. – zażądała Alice.

- No, całowaliśmy się. – wyszeptałam tak cicho, jak to tylko było możliwe. 

- Ale tak na poważnie? – w jej głos przejawiał, że jest tym faktem bardzo zainteresowana. Znowu pokiwałam głową. – Bello, może powiesz coś co zaspokoi moją ciekawość? – prosiła, robiąc przy tym te swoje wielkie oczy. Westchnęłam.

- Dobra. – pisnęła. Pokręciłam głowę na jej głupotę. – Pamiętasz powiedziałam, że twój brat otworzył mi drzwi.

- Tak.

- No właśnie. To po tym jak wsiadł do samochodu, dałam mu całusa  w nagrodę. – uśmiechnęłam się na wspomnienie jego olśniewającego uśmiechu.

- I co Edward na to? – dopytywała się Alice kompletnie nie przejmując się faktem, że nauczyciel już wszedł do sali. To właśnie był jedyny plus dla profesora Sommer. Kiedy już się zagłębił w swoim nudnym wykładzie, nie docierały do niego żadne sygnały z otoczenia. Czasami musieliśmy go informować, że lekcja już się skończyła.

- On stwierdził, że będziemy musieli jeszcze poćwiczyć. – mój uśmiech się poszerzył.

- Uuu... Widzę, że to coś poważnego. – stwierdziła Alice.

- Też tak sądzę. Edward powiedział, że chce żebyśmy byli razem, tak oficjalnie.

- Naprawdę? Wow, jestem pod wrażeniem. Kurde, będziesz moją szwagierką! – pisnął Chochlik najciszej jak się dało.

- Alice, czy ty trochę nie przesadzasz? My ledwo zaczęliśmy ze sobą chodzić, a ty już wyskakujesz ze ślubem. – pokręciłam głową. Ale sama przed sobą muszę przyznać, że w tym momencie stanął mi przed oczami obraz przedstawiający dzień naszego ślubu. Tak zatraciłam się w tych marzeniach, że dopiero mocne szturchnięcie w łokieć mnie obudziło.

- Ała. powiedziałam, pocierając żebra. – To bolało!

- I miało. Machanie ręką przed oczami nie pomagało. – skitował Chochlik.

- Dobra rozumiem. – po chwili dodałam. – Alice, wiesz, chyba muszę cię prosić o pomoc. – jej oczy rozszerzyły się w szoku.

- Cokolwiek. – wyszeptała

- Widzisz, chciałabym Edwardowi zrobić jakąś miłą niespodziankę... – nie miałam pojęcia jak jej to powiedzieć.

- Coś konkretnego? – spytała, a ja jedynie nerwowo przygryzłam wargę. – Bello, jesteś moją przyjaciółką i możesz mnie pytać o wszystko. Przecież wiesz, że kocham cię jak siostrę. posłała  zachęcający uśmiech.

- Widzisz, chodzi o to, że ja na razie nie jestem gotowa... Wiesz na co.  – szeptałam, czerwieniąc się przy tym jeszcze bardziej. – Domyślam się, że niestety on wymyśli coś na moje urodziny a ja nie będę miała jak mu podziękować.

- Rozumiem. – odpowiedziała po chwili namysłu Alice. – I boisz się, że jak nie będziesz z nim uprawiać seksu to cię zostawi? – skrzywiłam się, ale pokiwałam głową. Alice zaśmiała się. Popatrzyłam na nią zdziwiona. – Bells daj spokój. Obie wiem, że Edward nie jest taki. Mało tego przecież on z nikim się nie kochał.

- A ty skąd o tym wiesz? – spytałam.

- Bello, znam swojego brata. Nie spotykał się z żadną dziewczyną, a poza tym jakby się przespał z którąś z tych szmat z naszej szkoły, to od razu ta dziwka pochwaliłaby się. – stwierdził Chochlik. – Moment, a ty skąd wiesz, że on z nikim nie spał?

Kurde, jak ja czasami coś powiem bez zastanowienia, to masakra.

- Sam mi powiedział. – odparłam.

- Kurde. Jak wy przez tak długi czas mogliście nie zauważać uczuć drugiego. – wydedukowała Alice kręcąc głową. – Ale koniec tego tematu. Teraz zajmijmy się tą niespodzianką. – jej oczy groźnie zalśniły. To chyba jednak był zły pomysł prosić ją o pomysł. – Wiem! – krzyknęła tak głośno, że nawet profesor Sommer przerwał swój nudny wykład.

- Coś się stało panno Cullen? – zapytał ją swoim monotonnym głosem.

- Nie panie profesorze. Po prostu już słyszałam o tych współczesnych ruchach publicznych. - odpowiedzi i puściła do mnie oczko. Po pierwsze czemu ona ma taką świetna podzielność uwagi, a po drugie mam wrażenie że chodziło jej o coś innego.

- To dobrze panno Cullen. – powiedział pan Sommer i wrócił do przerwanego wykładu.

- A teraz słuchaj Bello. – kontynuowała Alice jak gdyby nigdy nic. – Pamiętasz co mówiłam o twoim przyjęciu urodzinowym?

- Nie specjalnie. – przyznałam. Tego rodzaju rozmowy starałam się jak najszybciej zapomnieć.

- Maruda. – stwierdził Chochlik, ale mówił dalej. – Posłuchaj, czy Edward kiedykolwiek wiedział jak tańczysz?

Popatrzyłam na nią zaskoczona i powiedziałam:

- Tak się składa, że dzisiaj rano. – popatrzyła na mnie zaskoczona. – No co? Edward poszedł wziąć prysznic a ja przeglądałam jego płyty. Znalazłam płytę należącą do ciebie i tak jakoś samo od siebie wynikło, że zaczęłam tańczyć. Po prostu lubię tańczyć jak nikt na mnie nie patrzy. – przyznałam się.

- Tym lepiej dla nas. Na pewno podnieciło to mojego braciszka. – posłałam w jej kierunku spojrzenie mówiące: „Chyba oszalałaś”.- Oj Bello, uwierz mi wiem co mówię. Widziałam jak tańczysz, kiedy u ciebie nocowałam i muszę przyznać, że jesteś niezła. – na to stwierdzenie się speszyłam. – Więc zrobimy tak. W twoje urodziny pojedziemy do Port Angeles na jakąś imprezę. Zobaczysz to będzie niezapomniana noc dla Edwarda. – zachichotała Alice. Chyba obudziłam potwora, pomyślałam.

                   10 dni później

...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin