Wybierają bezrobocie.doc

(204 KB) Pobierz
Wybierają bezrobocie

6

 

http://biznes.onet.pl/wybieraja-bezrobocie,18493,4863143,3030259,42,1,news-detal

 

Wybierają bezrobocie

 

Zdrowy, 40-letni mężczyzna z wykształceniem zawodowym mówi wprost: „Za te pieniądze nie będę u nikogo dorabiał. Siedząc w domu, oszczędzę na dojazdach do pracy oraz opiekunce dla dzieci”. Co sprawia, że korzystanie z zasiłków oraz pomocy społecznej często nie jest podyktowane koniecznością, lecz staje się wyborem?

Temat bezrobocia jest wszechobecny w debacie publicznej, chociaż jego poziom jest znacznie niższy niż dekadę temu, kiedy sięgał 20%. Problemem w Polsce jest nie tyle poziom bezrobocia, co niski poziom zatrudnienia osób w wieku produkcyjnym. „Miarą długookresowego sukcesu polityki rynku pracy nie jest niskie bezrobocie, lecz wysokie zatrudnienie” – czytamy w rządowym raporcie Polska 2030.

Poziom zatrudnienia w dłuższej perspektywie zależy od podaży pracy, a więc aktywności ekonomicznej ludności (sumy pracujących i szukających pracy). Bezrobocie ma wpływ niewielki, związany ze zmienną koniunkturą gospodarczą. Stopa aktywności ekonomicznej ludności w Polsce nieznacznie przekracza 60% ogółu osób między 15. i 64. rokiem życia. Średnia dla państw UE to ponad 70%.

W latach 2002-2008, kiedy bezrobocie szybko spadało, ubyło 368 tys. aktywnych zawodowo, a wzrosło 681 tys. biernych (nie szukających pracy i nie pracujących) – wskazuje raport.

Źródło: dane OECD

Czy praca się nie opłaca?

- Pan G. nie pracuje nigdzie i nigdy nie pracował, ponieważ nie ma czasu na pracę i jak twierdzi, nie będzie u nikogo dorabiał. Człowiek z wykształceniem zawodowym, zdrowy, który bez problemu mógłby gdzieś się zatrudnić, ale jest zdania, że jak ma się zatrudnić w firmie X. u Pana Y. i zarabiać 1500 zł – w Brodnicy to średnia pensja - to mu się nie opłaca – mówi Piotr, student z Brodnicy.

Polski system podatkowy oraz pomocy socjalnej zniechęca do podejmowania pracy. Dochody netto osoby bezrobotnej znajdującej nisko płatną pracę rosną jedynie o 20–30% jej płacy brutto – czytamy w rządowym raporcie Polska 2030. Nawet 70-80% zarobionych pieniędzy przez osobę podejmującą zatrudnienie jest „odbierane” poprzez podatki i składki na ubezpieczenia społeczne oraz utracone świadczenia socjalne.

Jest to tzw. „pułapka bezrobocia”. Najlepiej ujął to noblista Milton Friedman: „Jeśli płacicie ludziom za to, że nie pracują, a każecie im płacić podatki, gdy pracują, nie dziwcie się, że macie bezrobocie”.

Gdy do obciążeń dochodu dodamy podatek VAT i akcyzę, to okazuje się, że pracownik zarabiający średnią krajową oddaje państwu połowę swojej pensji. Oznacza to, że w pracującej rodzinie jedno z małżonków w całości pracuje na rzecz państwa – wskazuje raport Instytutu Globalizacji „Cena Państwa”.

To sprawia, że ludzie dokonują racjonalnego z ich punktu widzenia wyboru: „dostanę trochę mniej na zasiłku w porównaniu do dochodu z pracy, ale będę miał mnóstwo wolnego czasu”. Czas wolny to też wartość, którą każdy z nas wycenia indywidualnie. Wysokie zasiłki w oczywisty sposób zmniejszają opłacalność pracy, rośnie bezrobocie, ponieważ pracownicy mają wysokie żądania płacowe w porównaniu do ich kwalifikacji.

- Zatrudniłby się, jakby dostał 4000 zł. Przypominam – to gościu po zawodówce, nic nie potrafi, a ceni się wysoko - podsumowuje znajomy Pana G.

Osoby długotrwale bezrobotne w końcu mogą opuścić rynek pracy, a więc przejść do grupy nieaktywnych zawodowo. Pan G. de facto nie jest osobą bezrobotną, ponieważ nie szuka pracy i nie jest zainteresowany jej podjęciem. Opuścił rynek pracy, więc jest nieaktywny zawodowo.

Ryzyko trwałej rezygnacji z podejmowania pracy zwiększają przywileje grupowe oraz nieszczelność systemu ubezpieczeń społecznych. W Polsce wcześniejsze emerytury oraz hojnie rozdawane renty doprowadziły do sytuacji, w której mamy jeden z najniższych w Europie wskaźników aktywności zawodowej. Obciąża to poważnie finanse publiczne: w 2011 r. prognozowana dziura w Funduszu Ubezpieczeń Społecznych może sięgnąć 70 mld zł - wynika z opublikowanej przez ZUS "Prognozy wpływów i wydatków FUS na lata 2011-2015".

Wielu bezrobotnych pracuje w szarej strefie

Paweł z Kościerzyny uważa, że oficjalny poziom bezrobocia jest zawyżony. Potrafi wskazać przypadki pracujących na czarno osób, które przychodzą do Urzędu Pracy po zasiłek i ubezpieczenie zdrowotne:

- Znam właściciela firmy wykończeniowej, która od 3 miesięcy czeka na przydzielenie mu z Urzędu Pracy pracownika. Pewnego dnia przychodzi Pan Roman - potencjalny pracownik skierowany przez Urząd Pracy - z tzw. dobrą flachą, żeby jakoś to załatwić. Ale nie chodzi mu o podjęcie nowej pracy, lecz załatwienie, żeby jej już nie było. Tłumaczy to tak: „ Bo ja już mam robotę, taką na czarno i nie potrzebuję drugiej, a jak tej nie wezmę, to mi zasiłek zabiorą. Niech pan zgłosi do urzędu, że już kogoś ma na to stanowisko i nie ma już dla mnie miejsca.” Jest to przykład fikcyjnego bezrobocia. W Urzędzie Pracy Pan Roman widnieje jako bezrobotny, ale w rzeczywistości pracuje.

W szarej strefie pracuje ok. 10% zatrudnionych. Takie zatrudnienie to ryzyko dla pracownika i dla pracodawcy. Pracownik nie jest ubezpieczony i często musi zaakceptować ustną umowę z pracodawcą. Według raportu Polska 2030 nawet 70% osób w szarej strefie nie ma podpisanej umowy, co umożliwia pobieranie zasiłków.

Problem dotyczy zwłaszcza nisko wykwalifikowanych osób, które mają małą siłę przetargową na rynku pracy. Wysokie koszty pracy dodatkowo zniechęcają do zatrudniania takich osób. Niski poziom zaufania do systemu ubezpieczeń społecznych sprawia, że część osób uznaje za korzystny fakt, iż nie płacą składek.

- Moi sąsiedzi to osoby około czterdziestki, mają dwójkę dzieci: córka 19 lat, tegoroczna maturzystka, syn chyba chodzi do gimnazjum. Oboje pochodzą z rodzin niezamożnych. On jest alkoholikiem, awanturuje się co jakiś czas. Raz w roku jeździ zagranicę na 3-4 miesiące, żeby zarobić trochę pieniędzy. Ona wychowuje dzieci i trochę pracuje u okolicznych rolników. Pracuje tylko tyle, ile musi, bo nie chce się przemęczać – opowiada Natasza, studentka z Tomaszowa Lubelskiego.

Natasza twierdzi, że jej rodzice prowadzący gospodarstwo rolne mają problem ze znalezieniem chętnych do prac sezonowych. Praca nie jest ciężka, kilka godzin dziennie w szklarni. Stawka 6 zł za godzinę może nie należy do wysokich, ale jest to normalna stawka za taką pracę w regionie. Łatwo dostępne zasiłki zniechęcają do podejmowania pracy.

- Oboje są zarejestrowani jako bezrobotni i otrzymują różnego rodzaju zasiłki. Ona odbyła nawet szkolenie na cukiernika z Urzędu Pracy. Nie podjęła pracy w tym zawodzie. Słyszałam od niej kilka razy, że nie podejmie pracy, bo zbyt mała pensja. Wykręcała się wychowywaniem dzieci, chociaż dzieci już są duże. I tak non stop.  Żadne  z nich nie ma na siebie zapisanych nieruchomości, nawet dom, w którym mieszkają nie jest ich, bo wtedy nie otrzymywaliby zasiłku - tak przynajmniej twierdzą. Mam taką cichą nadzieje, że ich dzieciom powiedzie się i nie będziemy musieli utrzymywać kolejnego pokolenia bezrobotnych z wyboru. Tylko szkoda, że takich ambitnych ludzi z patologicznych i biednych rodzin jest mało, a wiele osób powiela wzorce rodziców – podsumowuje Natasza.

Całe życie w jednym zakładzie i miejscu zamieszkania

Szwedzki model ekonomiczny posiada wielu zwolenników wśród polskich polityków oraz publicystów. Większość nie zauważa jednak źródeł bogactwa Szwedów – jest nią praca, a nie tzw. socjal. Podstawą dobrobytu jest wysoka stopa zatrudnienia i wydajność pracy oraz innowacyjność. Szwecja w ciągu ostatnich 20 lat ograniczyła podatki i wydatki państwa o 10% PKB. Według statystyk MFW obecnie wydatki rządowe wynoszą tam 51% PKB, a w znacznie biedniejszej Polsce 46% PKB.

Dania i Szwecja znacznie różnią się od Polski pod względem rozwiązań w obszarze rynku pracy i transferów socjalnych. Przykładowo, w państwach skandynawskich nie ma płacy minimalnej. Rynek pracy jest bardziej elastyczny, dzięki czemu łatwiej jest zwolnić (a więc i zatrudnić) pracowników. Elastyczność pozwala na dostosowanie zatrudnienia do zmian strukturalnych w gospodarce. Również w sferze przyjaznego prawa dla przedsiębiorczości państwa skandynawskie plasują się w czołówce. W rankingu Doing Business Dania zajmuje 6. miejsce, Norwegia – 8., natomiast Finlandia i Szwecja odpowiednio 13. i 14. miejsce.

Tymczasem polskie prawo pracy koncentruje się na ochronie konkretnego, istniejącego miejsca zatrudnienia (stosunku pracy). Jest to pochodna społecznych preferencji i oczekiwań wywodzących się z czasów PRL. Praca przez całe życie w jednym zakładzie, w jednym zawodzie oraz zamieszkiwanie w jednym miejscu ciągle jest uznawane jako dobro i wartość. Dobro, które według niektórych ma zapewnić państwo.

 

Źródło: dane OECD oraz raport Polska 2030.

Dziedziczenie biedy czy tzw. wyuczona bezradność to niekorzystne zjawiska społeczne, których nie udało się ograniczyć polityką kolejnych rządów. Warto zastanowić się, czy jest sens uruchamiać kolejne kosztowne programy aktywizacji zawodowej bez reform najważniejszych obszarów: systemu pomocy socjalnej, ubezpieczeń społecznych i podatków oraz prawa pracy.

O ile Szwecję można nazwać państwem opiekuńczym, które pomaga w sytuacji bezrobocia, to Polska jest państwem, gdzie polityka społeczna rozdaje przywileje oraz utrwala niepowodzenia i bezradność. Państwo nie jest w stanie zmusić do pracy i do odpowiedzialności za własny los, jeżeli będzie ograniczać działanie wolnego rynku.  Jeśli poziom zamożności w Polsce ma się zbliżyć do szwedzkiego, więcej ludzi musi pracować.

 

Zgłoś jeśli naruszono regulamin