King Stephen - Zaklete roze.pdf
(
868 KB
)
Pobierz
King Stephen - Zaklete roze
King Susan
Zaklęte Róże
Dawno, dawno temu... Spała, skórę miała bladą jak perła rzeczna, wargi wyschnięte z
gorąca. Pochyliwszy się, ucałował jej usta. Poczuł, że serce znów mu pęka na widok jej
powiek, przez moment drżących, jakby w przypływie świadomości, i zaraz znów
nieruchomych. Z westchnieniem dotknął jedwabistych ciemnych włosów. - Liadan - wymówił
szeptem jej imię. - Małżonko Aedana mac Brudei. Usłysz mnie. - Gdy wypowiedział te słowa,
słaby puls widoczny na jej szczupłej szyi przyspieszył. Jakże niewiele utrzymywało ją przy
życiu. Oddech delikatny jak cienki lód na sadzawce wiosną. Uderzenia serca, słabe, nie
równe. Codziennie służka karmiła Liadan bulionem i poiła wodą, a Liadan przełykała nawet
przez sen. Co wieczór Aedan siadał przy żonie, matce jego maleńkiego syna, i tkwił przy niej
od zmierzchu do świtu, a w obliczu jej niezwykłego spokoju jego smutek nieco łagodniał.
Przetarł dłońmi znużone oczy, gdy trzasnął ogień na niskim palenisku za jego plecami.
Godzina była już późna, ale sen nie przychodził. Aedan ujął Lindan za rękę i zmarszczył
czoło, patrząc na zaczerwienione szramy widoczne na jej przedramionach. W zamyśleniu
pogładził je palcami. Tamtego dnia, kilka tygodni wcześniej, dnia walki i zmagań, otoczyły ją
krzewy dzikich róż. Nie obudziła się od tamtej chwili, gdy ją podniósł z łoża cierni i kwiatów.
Widział jednak, że skóra jej się zabliźnia, a głęboka rana na głowie się zamknęła. Skoro jej
ciało wciąż potrafiło się goić, a oddech wciąż przez nie przepływał, oznaczało to, że życie
wciąż się w niej tli. A póki życia, póty nadziei... Wychudła bardzo i zmieniła się w kruchy cień
tamtej trys kającej zdrowiem dziewczyny z rumieńcem na policzkach, którą poślubił przed
kilkoma miesiącami, gdy nosiła już w lonie jego dziecko. Teraz mógł policzyć wszystkie kości
w jej dłoni, palcem powieść wzdłuż doliny, ciągnącej się przez ramię. Uniósł jej szczupłe
palce do ust, pocałował je i ułożył na przykryciu. Nerwowym ruchem przeczesał sobie długie
ciemne włosy i udręczony zamknął oczy. Druidzi, kapłani, posiadający moc uzdrawiania,
odmawiali nad nią zaklęcia, stosowali wszelkie wywary, maści i czary. Sam Aedan,
wojowniczy książę Dał Riata, wychowanek druidów, również odprawiał rytuały, wlewając
żonie do ust kolejne mikstury. Podczas nowiu księżyca kreślił nad jej ciałem magiczne wzory.
Pragnąc przebudzić jej duszę, odmawiał nawet chrześcijańskie modlitwy. Ale Liadan wciąż
spała. Aedan zamknął oczy i wrócił myślą do czarów, które stworzył wspólnie z Liadan, do
sekretnych nocy, wypełnionych płomienna, upojną milości Wciąż tak bardzo tęsknił za jej
dotykiem, za zatraceniem się w dzikości i szaleństwie. Nawet teraz, zmęczony i zrozpaczony,
zadrżał na wspomnienie tamtych przeżyć. On i Liadan stanowili jedność, połączyły się ich
serca i ciała. Nie potrafił wyobrazić sobie dotkliwszej tortury od tej, której doświadczał teraz,
gdy siedział bezradnie przy niej, nieprzytomnej. Chociaż był wojownikiem i druidem, chociaż
posiadł siłę i mądrość, to jednak nie potrafił ocalić ukochanej kobiety. Koniuszkiem palca
nakreślił na jej czole znak spirali, mającej chronić przed wszelkim złem, i jeszcze raz odmówił
zaklęcie, pckmagające zbłąkanej duszy powrócić do opuszczonego ciała. To, co idzie w górę,
niech zejdzie na dój. To, co „chodzi, niech wejdzie z powrotem. Niebezpieczeństwo żadne cię
nie spotka Ni na wzgórzu, ni na wrzosowisku. Wróć bezpiecznie do domu, wróć do mnie. Na
jej czole zarysowała się zmarszczka, jak delikatna fala na poruszonej wodzie. Aedan, widząc
tę walkę o życie, wiedział, że tylko on jest w stanie pomóc ukochanej. Posiadł przecież
umiejętność przydawania tej siły, płynącej każdej żywej istocie. Nigdy się nie podda. Ona
musi do niego wrócić. Liadan, uslysz mój glos we mgle. Wróć do mnie, ukochana.
Tłumaczono mu, że powinien Zostawić Liadan pod gwiazcłami i pozwolić jej spokojnie
umrzeć. Powtarzano mu, że je. go żałoba wiąże ją z ziemią żelaznym łańcuchem. Mówiotio:
„Pozwól jej odejść. Ona cię odnajdzie na tamtym świecie i znów będziecie się kochać”. Ale on
kochał ją teraz, tutaj. Poprzysiągi sobie, że Liadan będzie żyć, nawet gdyby miał sięgnąć w
zaświaty i wyciągnąć ją stamtąd własnymi rękami. Nie wypróbowano jeszcze tylko jednej
metody, ale też i prawa druidów jej zakazywały. Dla Aedana jednak nic się nie liczyło. Magia
słowa pisanego, narzędzie chrześcijańskich kapłanów, była jego ostatnią szansą. Spisane
słowa zaklęcia mogły zadziałać szybko jak błyskawica. Ponieważ pobierał chrześcijańskie
nauki, mógł napisać te słowa w swoim własnym języku. Spróbuje zjednać sobie wieczność,
tam zwróci się z prośbą o sprowadzenie zbłąkanej duszy Liadan z powrotem do jej ciała.
Zostawiwszy żonę, podszedł do drewnianego kufra, z którego wyjął pergamin, używany do
bardziej codziennych Spraw. Cieniutki arkusz pokryty już był starannie wypisanymi słowami,
lecz na szerokich marginesach zmieszczą się dodatkowe linie. Aedan mac Brudei odszukał
pojemnik ze sporządzonym z sadzy atramentem i przechowywane wraz z nim gęsie pió ro i
zaniósł je koło posłania Liadan. Wróć bezpiecznie do domu, wróć do mnie... Szkocja,
Edynburg Sierpień 1858 - Nie pojadę. - Christina Blackburn złożyła ręce w geście
skromności, świadczącym jednak o uporze, i odwróciła się od okna, wychodzącego na
spadziste ulice Edynburga, pełne sklepów i kamienic czynszowych. Muzeum Narodowe stało
w cieniu stromej skały, na której wznosił się zamek, do gabinetu sir Edgara Neayesa wpadało
więc niewiele światła słonecznego. - Nie mogę. Jestem pewna, że obaj to rozumiecie. -
Podniosła głowę i popatrzyła na sir Edgara, a potem na drugiego mężczyznę obecnego w
gabinecie, na swego brata, Johna Blackburna. - Moja droga - powiedział sir Edgar, wstając
zza ogromnego mahoniowego biurka. Był wysoki i przystojny w chłodny, bliski doskonałości
sposób, a jego elegancja idealnie pasowała do bogato umeblowanego gabinetu. - Przecież
wyjazd do Dundrennan House i zbadanie tych starożytnych murów, które znaleziono na
zboczu wzgórza, zajmie ci zaledwie kilka dni. Musisz jechać. To niezwykła gratka, Christino! -
To ty uważasz to za gratkę, Edgarze - odparła spokojnie. - Od dawna pragniesz sprowadzić
kolekcję z Dundrennan do muzeum. Gdybyś sam pojechał, mógłbyś złożyć jeszcze jedną
ofertę sir... chyba Aedanowi, nieprawdaż? - Owszem. Nowym lordem Dundrennan jest sir
Aedan MacBride, syn zmarłego sir Hugh MacBride”a. Ale dziedzic wielkiego barda Szkocji
nie jest poetą, możesz mi wierzyć. Sir Aedan to trzeźwo myślący inżynier, który pracuje przy
budowie dróg jak zwykły robotnik. Historyczne znaczenie jego posiadłości wydaje się ani
trochę go nie interesować. - Edgar z lekceważeniem wydął wargi. - Bardzo możliwe, lecz
ponieważ już go znasz, wypada, abyś to raczej ty pojechał, a nie ja - odparła Christina. -
Owszem, ale mam teraz mnóstwo innych zajęć, wolę więc, żebyś mnie zastąpiła. Ten mur,
który sir Aedan odkrył na terenie swojego majątku po wysadzeniu w powietrze skały pod
budowę nowej drogi, może być naprawdę bardzo stary. Mogłabyś nawet napisać o tym
artykuł. Porozmawiam w twoim imieniu z panem Smithem z Blackwood”s migazine. -
Przecież wiesz, Edgarze, że Blackwood”s opublikował już cztery artykuły autorstwa mojej
siostry - wtrącił się szorstko J ohn. - Christina jest szanowaną znawczynią starożytności i nie
potrzebuje twójej protekcji. - Być może. Ale nie musi się tak obawiać tego wyjazdu. Na-
prawdę może się okazać, że warto było poświęcić czas. - Nie chodzi wcale o sam wyjazd.
Nie wiem, jak możesz ode mnie oczekiwać, że wybiorę się... właśnie tam. - Christina
nerwowo krążyła pod oknem, aż szeleściła jej zielona jak mech spódnica i kilka warstw halek.
- Moja droga, jesteś jak zwykle czarująca, choć odrobinę nierozsądna - Edgar uśmiechnął się
pobłażliwie. - Proszę, zrób to dla mnie. Obiecałem, że wygłoszę serię wykładów dla Bn- tish
Museum, jeszcze więc przez kilka tygodni nie będę mógł pojechać do Dundrennan. Ty
posiadasz odpowiednie doświadczenie, aby móc stwierdzić, czy to odkrycie warte jest
mojego czasu i zainteresowania muzeum. Ten kamienny mur może się nawet okazać
piktyjski! Dobrze znasz się na tej kulturze, wie- lebny Carriston starannie cię-w tej mierze
wykształcił. Christina westchnęła na wspomnienie starego wuja, który ostatnio ciężko zapadł
na zdrowiu. Wielebny Walter Carriston był autorytetem z dziedziny historii Szkocji, a swoją
wie- dzę postarał się przekazać siostrzenicy. Znajomość historii, li- teratury i odpowiednich
technik badawczych Chnistina posiadla w dużym stopniu dzięki niemu. - Czuję się
zaszczycona zaufaniem, jakim mnie darzysz, Edgarze. Ale jestem pewna, że ktoś inny
również może się tym zająć. Chociaż Chnistina zachowała pozory chłodnego opanowania, jej
serce gorąco protestowało. Ze wszystkich miejsc na świecie akurat do Dundrennan nie
mogła pojechać. - Twój wuj będzie bardzo rozczarowany, jeśli odmówisz. - Piękne czoło
Edgara zmarszczyło się na moment, ale zaraz się wygładziło. - Ach, czy chodzi o ten obraz?
Chnistina poczuła, że policzki, żałosny barometr jej myśli, wprost płoną. To po matce
odziedziczyła kasztanowate włosy i idącą z nimi w parze niemal przezroczystą skórę.
Zerknąwszy na brata, przekonała się, że John bacznie ją obserwuje. - Owszem. Obraz
znajduje się w posiadaniu MacBride”ów Z Dundrennan. - Prawie już o tym zapomniałem -
mruknął Edgar. - Słynni artyści Z rodziny Blackburn są zbyt liczni i zbyt płodni. A więc
namalowany przez Stephena obraz, przedstawiający ciebie jako legendarną księżniczkę
Dundrennan, znajduje się właśnie tam? To doprawdy niezwykły zbieg okoliczności! -
Chnistina ma rację - powiedział John. Wstał powoli, opierając się na trzcinowej lasce, która
rekompensowała słabość jego lewej nogi. - Ponieważ obraz, który przysporzyl jej tyle
nieprzyjemności i wywołał skandal, jest obecnie własnością MacBride”ów, nie należy od niej
oczekiwać, że pojedzie do Dundrennan. Ecigar okrążył biurko i podszedł cło Chnistiny. -
Chodzi o obraz, który twój mąż skończył tuż przed swą tragiczną śmiercią, prawda?
Chnistina zesztywniała, słysząc te słowa, ale kiwnęła głową. - Stephen sprzedał obraz,
chociaż przyrzekł mi, że nigdy się z nim nie rozstanie. - Na tym człowieku nigdy nie można
było polegać - mruk- nął Edgar, obserwując Chnistinę. Szczupły i ciemnowłosy, o pociągłej
twarzy z regularnymi rysami i aksamitnym głosie, był atrakcyjnym mężczyzną. Christina
patrzyła na niego, pragnąc odczuć pociechę wywołaną jego bliskością. Tak się jednak nie
stało, i nigdy tak nie było, chociaż powtarzała sobie, że EdI po prostu musi się tylko nauczyć
pokazywać od lepszej strony. Sir Edgar Neayes był poważanym dyrektorem muzeum, do-
stojnym, wyedukowanym dżentelmenem, starszym od Christiny o lat dziesięć. Przyjaźnił się z
jej ojcem i nigdy nie robił sekretu ze swej rosnącej sympatii dla córki jednego z
najsłynniejszych malarzy Szkocji. Jego przyjaźń z Blackburnami i Z Chnistiną przetrwała
upokarzający skandal związany ze śmiercią Stephena Blackburna przed sześcioma laty.
Owdowiała Christina, odrzucona przez towarzystwo, była szczerze wdzięczna Edgarowi za
okazywaną przez niego lojalność i wsparcie w jej pracy naukowej. Kilka tygodni temu poprosił
ją o rękę, a ona wciąż jeszcze nie dała mu odpowiedzi. Stale rozważała tę propozycję.
Wahała się, ponieważ miała świadomość, że nie darzy Edgara szczerą miłością i nie zapala
się w niej żadna iskierka namiętności. Ale ognia namiętności zaznała już wcześniej, w
szalonym małżeństwie z kuzynem z drugiej linii, i boleśnie się przy nim poparzyła. Uważała
teraz, że związek oparty na wspólnych zainteresowaniach intelektualnych byłby bezpieczny i
mógłby nawet przynieść satysfakcję. Edgar był wybitnym uczonym i zachęcał Christinę do
rozwijania naukowych zainteresowań, chociaż jasno wyrażał przekonanie, że kobieta pod
względem intelektualnym nigdy nie zdoła dorównać mężczyźnie. Teraz Edgar uśmiechnął
się, a w jego chłodnych niebieskich oczach pojawiło się uznanie. - Kochana Christino,
naprawdę nie musisz się martwić z powodu tego obrazu. Nikt nie rozpozna w tobie modelki,
pozującej do księżniczki Stehena. Jesteś teraz o kilka lat starsza i szczuplejsza, nie taka..,
bujna jak wówczas. - Położył jej rękę na ramieniu. - Ale wciąż atrakcyjna. - Dobry Boże,
Neayes! - wybuchnął John. - Przydałaby ci się odrobina taktu! Dziewczyna miała wtedy
zaledwie siedemnaście lat, a teraz ma dopiero dwadzieścia trzy. Christina właśnie osiąga
pełnię swej urody. Kilku artystów bardzo chciałoby ją malować, ale ona odmawia pozowania
nawet malarzom z kręgu własnej rodziny! Christina wsunęła rękę do kieszeni i poprzez
haftowane etui wyczuła kształt małych okularów. Prawie ich już nie zdejmowała. Prawdą też
było, że w ciągu ostatnich lat zrobiła się chuda i blada. Chociaż brat bronił jej w tak miły
sposób, mimo wszystko zadała sobie pytanie, czy Edgar nie ma racji. Lecz nawet jeśli stała
się nudna,,, sztywną wdówką, niewychylającą nosa zza książki, to i tak wizerunek o wiele
lepszy od tamtej zbuntowanej, szalone; dziewczyny, jaką była kiedyś. Nie chciałem nikogo
urazić, mój drogi. Niektórzy z was, Blackburnów, obdarzeni są ognistym artystycznym
temperamentem - odparł swobodnie Edgar. - Twoja siostra również nie jest go pozbawiona,
chociaż ma też zacięcie akademickie. John zmarszczył czoło i mocniej oparł się na lasce, a
Christina dostrzegła czerwone plamy gniewu pojawiające się na jego policzkach. Jej brat,
przystojny młody mężczyzna o lśniących brązowych kędziorach i anielskiej twarzy, rzadko
wpadał w złość. Wiedziała jednak, że John nie lubi Edgara. - Christino, nie musisz wcale
jechać do Dundrennan - Powiedział teraz. - Pojedzie, jeśli obchodzi ją praca Waltera - odparł
Edgar. - Wuja Waltera? - obróciła się zdziwiona Christina. Edgar kiwnął głową. - Ktoś inny
jeszcze przeoczyłby ważne szczegóły na tym stanowisku, a to mogłoby mieć istotny wpływ
na prowadzone przez twego wuja badania dotyczące obecności króla Artura Szkocji. Walter
jest wprost zakochany w dziełach sir Hugh MacBride”a związanych z legendami Dundrennan.
Zastanów się nad tym, moja droga - powiedział z naciskiem. - Odkrycie archeologiczne
dokonane na obszarze tych wzgórz mogłoby dowieść słuszności twierdzeń twego wuja,
uważanych za... bm... naukową pomyłkę. A wszak tak mało czasu mu, niestety, zostało.
Christinie dech zaparło w piersiach. Teorie Waltera Carristona o roli króla Artura w Szkocji w
VI wieku i o jego związkach z plemionami piktyjskimi zostały głośno wyśmiane przez innych
badaczy. Odnalezienie śladów piktyjskich na wzgórzach Strathclyde stanowiłoby mocny
dowód na poparcie teorii, nad którymi wuj pracował całe życie. Wyprostowała się. -
Przekonałeś mnie argumentem dotyczącym wuja Waltera - przyznała. - Obejrzę to
stanowisko. Od Dundrennan Hous mogę się przecież trzymać z daleka. - Prawdę mówiąc, sir
Aedan zaproponował, by nasz przedstawicie! zatrzymał się u niego, dzięki czemu będziemy
mogli oszczędzić wydatków na hotel. Ale oczywicie pokryjemy koszty podróży. Nie martw się
tym obrazem, moja droga - dodał Edgar. - On należy już do przeszłości i dawno odszedi w
zapomnienie. -Oczywiście, masz rację - zgodziła się z nim Christina. - Postaraj się wyglądać
tak zwyczajnie jak teraz, a niktcięz nim w tym małym gabinecie, przylegającym do jego
sypialni. Po- nie skojarzy. John - Edgar zwrócił się do brata Christiny - twojej siostrze będzie
potrzebna eskorta. Wiem, że ostatnio masz niewiele obowiązków, będziesz więc m5gl jej
chyba towarzyszyć - powiedział, wymownie patrząc na nogę i laskę Johna. John się najeży£ -
Dla Christiny z radością zmienię własne plany. - Dziękuję ci, Johnie - powiedziała Christina.
Edgar zajął się pisaniem notatki dla swojego sekretarza z poleceniem zorganizowania
przejazdu do Dundrennan, a Christina czekała z bijącym sercem. Dundrennan! Nerwowo
zaciskała dłonie, ze strachem myśląc o ponownym ujrzeniu przepięknego obrazu Stephena,
z którym wiązało się tyle nieszczęśliwych wspomnień. Odczuwała też jednak wewnętrzne
podniecenie. Być może wywołała je naukowa ciekawość. Szansa odkrycia jakichś
starożytności, możliwość zobaczenia ich i dotknięcia, dowiedzenia się czegoś więcej o
przeszłości, to w istocie niezwykła gratka. Edgar pod tym względem doskonale ją znał. - Sir
Aedan jest przekonany, że na tym stanowisku nie znajdziemy nic ciekawego - powiedział
Edgar, - Oczywiście spodziewam się, że przyślesz mi jakąś wiadomość. Przyjadę najszybciej,
jak tylko będę mógł. Christina kiwnęła głową i odwrócila się do okna. Zalała ją kolejna fala
strachu i ciekawości, tak wielka, że nie mogła już zapanować nad drżeniem rąk. Przebudzony
nagle sir Aedan Arthur Macbride, baronet, lord Dundrennan, wyprostował się gwałtownie w
skórzanym fotelu. Z wolna powracał do rzeczywistości. Sen, który wydawał się taki realny,
powoli się rozwiewał. To ten przeklęty obraz odnalazł drogę do jego myśli, gdy się zdrzemnął.
W jego życiu nie było miejsca na legendy o pannach spoczywających wśród dzikich róż i
książętach druidach, lecz dzisiaj nawiedziły go we śnie. Nie patrząc na płótno w ramach,
wiszące nad kominkiem, przeczesał palcami gęste ciemne włosy, usiłując pozbyć się
nieprzyjemnego uczucia. Nie powinien był zasiadać nad księgami rachunkowymi wietrze było
tu zbyt gęste i ciepłe, cisza zbyt głęboka, a kolumny cyfr usypiające. Wyobraźnia, której
wodze popuścił przez sen, wygrała. Spojrzał na kieszonkowy zegarek i przekl࣠Jtż prawie
pora na herbatę. Panie z Balmossie będą się gniewać, jeśli się nie pojawi, nie wspominając
już o burzliwej reakcji ich nieodłącznej towarzyszki, Miss Thistle. Wiedział, że musi w końcu
omówić z nimi pewne drażliwe kwestie, które i tak za długo już odkładał. Przygotowania do
zaplanowanej na październik królewskiej wizyty, której bardziej się obawiał, niż się z niej
cieszył, zmieniły jego życie w prawdziwe piekło. Musiał teraz przekonać swoje czarujące, lecz
bardzo niepraktyczne krewniaczki, że jego sytuacja finansowa nie pozwala na dalsze
wprowadzane z bezgranicznym entuzjazmem zmiany w domu. On również pragnął
przywrócić Dundrennan 1-louse dawną świetność, nadeszły jednak czasy, w których należało
ograniczyć wydatki. Przed śmiercią ojca, która nastąpiła już blisko rok temu, Aedan przyrzekł
sfinalizować plany sir I-{ugh MacBride”a związane z Dundrennan. Słynny poeta, często
zwany szkockim bardem królowej, zyskał sławę [majątek, tworząc kunsztowne epickie
poematy. Aedan jednak zbytnio w nich nie gustował, gdyż uważał je za przydługie i zbyt
kwieciste, lecz swoją opinię dyskretnie zachowywał dla siebie. Sir Hugh przez lata poświęcał
czas, pasję i gotówkę na restaurację i modernizację rodowej siedziby. Odnowienie
Dundrennan okazało się bardzo kosztownym i długotrwałym przedsięwzięciem. Aedan
dopiero po śmierci sir Hugh odkrył, jak bardzo stopniał majątek ojca. Pozostawiony przez sir
Hugh testament mówił jednak wyraźnie, że jeśli Aedan pragnie zatrzymać posiadłość, prace
muszą zostać ukończone. Pomimo znaczących funduszy, pochodzących z własnych środków
Aedana, trudno mu było spłacić odziedziczone w spadku długi. Wynagrodzenia
rzemieślników, których usługi zamawiały kuzynki, stawały się coraz większym obciążeniem.
Wiedział, że musi coś z tym zrobić, inaczej straci wszystko. Aedan wstał wygładził kamizelkę
z czarnego brokatu, poprawił granatowy fular, a potem włożył czarny surdut Musi im również
oznajmić, że już w najbliższy czwartek i strzepnął klapy. Spróbował zetrzeć z ubrania plamy
błota, przekonany, że ciotka Lilia, czyli lady Balmossie, oraz kuzynka Amy Stewart znów
będą utyskiwać nad jego wyglądem. Niestery, dla inżyniera, zajmującego się budową sieci
mniejszych i większych drógw Szkocji, błoto i kurz stanowiły codzienność. Westchnął. Z
jakiegoś powodu czul się nieswojo. Wreszcie zdał sobie sprawę, że to na skutek tego, co mu
się przyśniło, odczuwa teraz bolesną tęsknotę, głębokie poruszenie, niespeł.nione
pragnienie. Może tęsknił za miłością? Mikić Sapnął cicho, rozdrażniony. Lordowie
Dundrennan nie powinni tracić czasu na miłość. Mowa yszak okazać się niebezpieczna
Aedan zakochał się tylko raz, jeszcze zanim odziedziczył tytuł, i jego miłość zakończyła się
tragedią. Teraz przekleństwo Dundrennan, które spadło na ród w czasach pierwszego
Aedana, ciążyło mu jeszcze bardziej. Prawdziwa miłość nie wyszła jego przodkowi na dobre,
stwierdził, wracając myślą do legendy o księżniczce, która zginęła wśród krzewów dzikich
róż. I znów odżyło wspomnienie ze snu: twarz uśpionej kobiety, jego własna dłoń
spoczywająca na jej czole, ukłucie rozpaczy, które poczuł tak dotkliwie. To on w tym śnie był
starożytnym wojownikiem z legendy Dundrennan, gotowym uczynić wszystko, by uratować
swą księżniczkę. Ona zaś... To absurdalne. Przyśniła mu się młoda kobieta z obrazu.
Obudziła w nim pożądanie, które nie chciało zgasnąć, tęsknotę głęboką aż po dno duszy.
Tłumaczył sobie, że to przez zbyt liczne zmartwienia i brak snu. Postanowił, że przeniesie
malowidło w pozłacanych ramach gdzie indziej, dzięki temu będzie mu się lepiej pracowało i
wypoczywało. Zamknął księgę pełną frustrujących liczb i westchnął. Tych wyników i tak nic
nie poprawi. Nadszedł czas, by przytemperować trochę działania pań z Balmossie. Na
początek zasugez-uje pokrycie ścian farbą, nie zaś ręcznie malowanymi irlandzkimi tapetami;
podkreśli też, że stare tureckie kobierce, chociaż już wytarte, to jednak nadadzą wnętrzu
więcej cha- rakteru niż akry nowych kraciastych dywanów. przybędzie do Dundrennan House
przedstawiciel muzeum, który zajmie się zbadaniem odkrycia na pobliskim wzgórzu, Cairn
Drishan, położonym na skraju posiadłości Dundrennan. Dwa tygodnie wcześniej Aedan ze
swoją ekipą pracował przy budowie zatwierdzonej przez parlament drogi, która miała
przebiegać zboczem Caim Drishan. Wprawdzie serce krwawiło mu już na samą myśl o tym,
że droga przetnie jego ziemie, rozumiał jednak . jakie korzyści dla Szkocji może przynieść
wprowadzenie tego rodzaju usprawnień. Co do tej kwestii często spierał się z ojcem.
Tamtego dnia użyto prochu, a po wybuchu na zboczu wzgórza pojawiły się wystające z ziemi,
przypominające popsute zęby pociemniałe kamienie. Aedan wraz ze swym asystentem i
kierownikiem robót odsłonili część rozległych kamiennych fundamentów, do tej pory kryjących
się we wzgórzu. Aedan miał nadzieję, że mur ten liczy nie więcej niż pięćdziesiąt lat, lecz
rozsądek podpowiadał mu, że musi to być znacznie starsza budowla Gdyby okazało się to
prawdą, to zgodnie z zastrzeżeniem umieszczonym przez ojca w testamencie, mogło się
zdarzyć, że utraci całe Dundrennan. Bez względu jednak na wiek owego muru, przed
podjęciem dalszych prac przy budowie drogi odkrycie musiało zostać zbadane przez
przedstawiciela Muzeum Narodowego, zgodnie z niedawno uchwalonym prawem o cennych
znaleziskach. Pomimo frustracji, jaką wywoływał w nim testament ojca i opóźnienia w pracy
zleconej przez Parlamentarną Komisję do spraw Dróg, Aedan nie miał wyboru, musiał
zgodzić się na przeprowadzenie badań przez muzeum. Z westchnieniem przerzucił stos
papierów na biurku i wyjął list sir Edgara Neayesa z Muzeum Narodowego. Neayes
informował, że na razie nie może przybyć do Dundrennan House osobiście, przyśle jednak
swoją asystentkę, panią Blackburn. Osobę kompetentną, znawczynię starożytności. Każda
zakurzona staruszka będzie lepsza niż Neayes, pomyślał Aedan. Neayes wykazywał
nadmierne, wręcz nieprzyjemne zainteresowanie kolekcją zabytków i dzieł sztuki,
zgromadzoną Dundrennan Hous£ Aedan postanowił, że gdyby sir Edgar poprawił granatowy
fular, a potem włożył czarny surdut Musi im również oznajmić, że już w najbliższy czwartek i
strzepnął klapy. Spróbował zetrzeć z ubrania plamy błota, przekonany, że ciotka Lilia, czyli
lady Balmossie, oraz kuzynka Amy Stewart znów będą utyskiwać nad jego wyglądem.
Niestery, dla inżyniera, zajmującego się budową sieci mniejszych i większych drógw Szkocji,
błoto i kurz stanowiły codzienność. Westchnął. Z jakiegoś powodu czul się nieswojo.
Wreszcie zdał sobie sprawę, że to na skutek tego, co mu się przyśniło, odczuwa teraz
bolesną tęsknotę, głębokie poruszenie, niespeł.nione pragnienie. Może tęsknił za miłością?
Mikić Sapnął cicho, rozdrażniony. Lordowie Dundrennan nie powinni tracić czasu na miłość.
Mowa yszak okazać się niebezpieczna Aedan zakochał się tylko raz, jeszcze zanim
odziedziczył tytuł, i jego miłość zakończyła się tragedią. Teraz przekleństwo Dundrennan,
które spadło na ród w czasach pierwszego Aedana, ciążyło mu jeszcze bardziej. Prawdziwa
miłość nie wyszła jego przodkowi na dobre, stwierdził, wracając myślą do legendy o
księżniczce, która zginęła wśród krzewów dzikich róż. I znów odżyło wspomnienie ze snu:
twarz uśpionej kobiety, jego własna dłoń spoczywająca na jej czole, ukłucie rozpaczy, które
poczuł tak dotkliwie. To on w tym śnie był starożytnym wojownikiem z legendy Dundrennan,
gotowym uczynić wszystko, by uratować swą księżniczkę. Ona zaś... To absurdalne.
Przyśniła mu się młoda kobieta z obrazu. Obudziła w nim pożądanie, które nie chciało
zgasnąć, tęsknotę głęboką aż po dno duszy. Tłumaczył sobie, że to przez zbyt liczne
zmartwienia i brak snu. Postanowił, że przeniesie malowidło w pozłacanych ramach gdzie
indziej, dzięki temu będzie mu się lepiej pracowało i wypoczywało. Zamknął księgę pełną
frustrujących liczb i westchnął. Tych wyników i tak nic nie poprawi. Nadszedł czas, by
przytemperować trochę działania pań z Balmossie. Na początek zasugeruje pokrycie ścian
farbą, nie zaś ręcznie malowanymi irlandzkimi tapetami; podkreśli też, że stare tureckie
kobierce, chociaż już wytarte, to jednak nadadzą wnętrzu więcej cha- rakteru niż akry nowych
kraciastych dywanów. przybędzie do Dundrennan House przedstawiciel muzeum, który
zajmie się zbadaniem odkrycia na pobliskim wzgórzu, Cairn Drishan, położonym na skraju
posiadłości Dundrennan. Dwa tygodnie wcześniej Aedan ze swoją ekipą pracował przy
budowie zatwierdzonej przez parlament drogi, która miała przebiegać zboczem Caim
Drishan. Wprawdzie serce krwawiło mu już na samą myśl o tym, że droga przetnie jego
ziemie, rozumiał jednak . jakie korzyści dla Szkocji może przynieść wprowadzenie tego
rodzaju usprawnień. Co do tej kwestii często spierał się z ojcem. Tamtego dnia użyto prochu,
a po wybuchu na zboczu wzgórza pojawiły się wystające z ziemi, przypominające popsute
zęby pociemniałe kamienie. Aedan wraz ze swym asystentem i kierownikiem robót odsłonili
część rozległych kamiennych fundamentów, do tej pory kryjących się we wzgórzu. Aedan
miał nadzieję, że mur ten liczy nie więcej niż pięćdziesiąt lat, lecz rozsądek podpowiadał mu,
że musi to być znacznie starsza budowla Gdyby okazało się to prawdą, to zgodnie z
zastrzeżeniem umieszczonym przez ojca w testamencie, mogło się zdarzyć, że utraci całe
Dundrennan. Bez względu jednak na wiek owego muru, przed podjęciem dalszych prac przy
budowie drogi odkrycie musiało zostać zbadane przez przedstawiciela Muzeum
Narodowego, zgodnie z niedawno uchwalonym prawem o cennych znaleziskach. Pomimo
Plik z chomika:
ssaaggaa
Inne pliki z tego folderu:
Stephen King - Strefa smierci.pdf
(1448 KB)
Stephen King - Skazani Na Shawshank.pdf
(407 KB)
Stephen King - Prima.pdf
(589 KB)
Stephen King - Pokochala Toma Gordona.pdf
(737 KB)
Stephen King - Ballada o celnym strzale.pdf
(303 KB)
Inne foldery tego chomika:
Kaczmarek Rafał i Mariusz
Kaczmarski Jacek
Kadlubek Wincenty
Kafka Franz
Kahn James
Zgłoś jeśli
naruszono regulamin