O królewskich dzieciach I
Rodzice królowie umarli, zostało dwoje dzieci, dziewczyna i chłopiec. Królewicz powiada: - Ja nie będę panował, tylko w świat pójdę. Królewna zaś mówi: - Ja bez ciebie nie ostanę, tylko z tobą pójdę. Przyszli oboje do boru i zapuścili się w gęstwiny, aż tak z sił opadli, że dalej iść już nie mogli. - Będziemy tu nocować w lesie - mówi królewicz. Ułożyli się pod choinką, a gdy usnęła, bo była strudzona siostra jego, królewicz wszedł na choinkę i ujrzał ogień w boru błyszczący. Uwiązał nitkę u choinki i za nitką udał się ku ogniowi, aby po nitce powrócić do siostry. I przyszedł w bór do tego ognia, a tam było dwunastu zbójców, a trzynasty ich ojciec. Stanął królewicz pod oknem, a słuchał, o czym oni rozmawiają. A ojciec mówi: - Jak jestem tu lat siedemdziesiąt, jeszcze do mnie nikt nie trafił, a dziś przyszedł królewicz i pod oknem stoi, a wyjdźcie który i zabijcie go. Królewicz słyszał rozmowę o jego śmierci i zaraz dobył z pochwy miecz, który miał na pamiątkę po ojcu swoim. I tak wszystkich dwunastu pobił i trzynastego ich ojca, ale go nie ze wszystkim zabił. Dopiero wszedł do tej izby, w której oni mieszkali, i przejrzał skarby, które duże tam mieli, a każdy miał swoją celę jak ich było trzynastu. Wziął wszystkich, poznosił do jednej, do trzynastej, i powrócił do siostry po tej nici. Zabrał siostrę i przyszedł do tego domu - Masz tu dużo skarbów, pieniędzy, licz je sobie, aby ci się nie przykrzyło, bo ja tu siedzieć nie będę, tylko idę polować, ale do dwunastu chodź, a do trzynastej celi żebyś nie chodziła! Masz klucze od wszystkich trzynastu. - A dlaczego mi nie pozwalasz tam iść? To weźże klucz od tej trzynastej celi - siostra na to. - Masz mnie słuchać, a jak ci iść nie pozwalam, to nie chodź! Wyszedł na polowanie, a ją korciło strasznie zajrzeć do tej trzynastej celi, bo tak sobie mówiła, że tam musi być większy majątek. Otworzyła drzwi, zajrzała i strasznie się przelękła, aż odskoczyła. Wtedy ojciec tych dwunastu zbójców, który nie był zabity, zawołał: - Nie bój się, bo to nam twój braciszek porobił, a ty, jak będziesz chciała, to my wszyscy powstaniemy. Zachoruj na śmierć, to ci brat przyniesie od trojga zwierząt mleka, a ty wyleczysz nas i pojmiesz sobie, którego będziesz chciała z tych dwunastu, bo tobie z bratem nie żyć. Brat przychodzi z polowania, a ona mówi: - Mój braciszku najukochańszy, strasznie zasłabłam, a babka mi powiedziała, żebyś mi przyniósł od trojga zwierząt mleka, to ja bym ozdrowiała. - W takie tam baśnie nie wierz, bo to nieprawda. I nie chciał się siostry usłuchać, i nie poszedł po mleko. Tylko wyszedł na polowanie, a siostra zerwała się z pościeli, bo nie była słaba, i poleciała do zbójców po radę. A zbójca mówi: - Weź szafranu, ja tu mam, posmaruj się, a będziesz żółta, i połóż się, a będziesz chora tak jak na śmierć, on wtedy uwierzy. Brat przyszedł, spojrzał na nią, że ona jest taka słaba, i dopiero mówi sobie: "Mój Boże, żem nie chciał posłuchać siostry, to ją stracę". I poleciał po mleko, złapawszy skorupy. Napotkał lwa leżącego. Zdejmuje dubeltówkę. - Muszę cię zabić, bo ty pewnie masz mleko - mówi, ale lew odzywa się: - Ej, królewiczu! Stój, nie strzelaj do mnie, bo ja wiem, co ci potrzeba, a jak mnie zabijesz, to i sam zginiesz! I powiada: - Królewiczu, nie bierz tego mleka, bo to na zgubę twoją. A on nie słucha lwa, tylko myśli: "Mój Boże, czemuż by mnie chciała siostra stracić?" I mówi: - Daj mi mleka, bo mi potrzeba. Lew mówi: - Kiedy ci potrzeba, to mnie dój. Ja ci więcej zwierząt zawołam, bo ci więcej mleka potrzeba, a na mój rozkaz wszyscy staną. Zawołał lisa, wilka, niedźwiedzia i zająca. - Wydójże teraz, którego ci mleka potrzeba. Królewicz wydoił wilka i niedźwiedzia, i już miał wracać do siostry swojej, gdy wtem lew zawołał: - Masz piszczałkę, którą ci dam do obrony. Jak zagrasz na niej, to my ci wszyscy staniem, ale zawsze graj do trzech razy. Królewicz wrócił z mlekiem i zaraz posmarował królewnę, a ona wstała, bo nie chorowała, i jak tylko on wyszedł na polowanie, poleciała do zbójców i mlekiem ich smarowała, a oni wszyscy wstawali. - My jemu rady nie damy, bo on jest silny, nie tak on, jak jego miecz - mówili. I proszą siostrę: - Jak on przyjdzie, to ty z nim żartuj, a damy ci strunę, którą mu zwiążesz dwa palce w tyle. Jak raz mu zwiążesz i zerwie, tak złóż kilka razy strunę, żeby zerwać nie mógł. Tak też siostra zrobiła, bo o zdradzie brata myślała, a on zawołał: - Aleś mi też związała palce, że rozerwać nie mogę! Wtedy zbójce wylegają do niego, łapią i naradzają się, jak go teraz osądzić. Jeden mówi: - Pasy drzyjmy! - i każdy, jak mu się zdało, tak radził, a siostra mówi: - Jak go sądzicie, tak sądźcie, aby prędzej. Aż najstarszy zawołał: - Czyż mu żałujesz jeszcze troszkę pożyć, kiedy on był dla ciebie dobry? Wtedy królewicz prosi: - Toć ja nie ujdę z rąk waszych, coście mnie obstąpili dokoła, a wypuśćcie mnie przed chałupę, niech ja się ucieszę na swojej piszczałce. Siostra woła: - Oj, nie puszczajcie go, bo on was wszystkich zdradzi, bo on mistrz nad wszystkie mistrze! - A cóż by on nas tu miał zdradzić, toż on tu wojska nie ma! - zawołał zbójca i wypuścił. Królewicz zagrał, aż mu nosem krew poszła, drugi raz zagrał i trzeci raz zagrał, a lew postawił zajączka blisko, żeby dał znać, gdy będzie królewicz grał. Zajączek usłyszał i leci na lasy. Spotyka lwa i mówi: - Oto, panie, nasz królewicz już trzeci raz zagrał. I wszyscy się zlecieli: lis, lew, wilk i niedźwiedź, i każdy, jakie mógł, złapał uzbrojenie: lew choinkę wyrwał, a i ci, co mogli, powyrywali i wszyscy biegli panu na pomoc. Przybiegli i lew zawołał: - Panie, jak my się będziemy rządzić? - Najpierw ze zbójcami! Tak niedługo zbójców powiesili. - A cóż z siostrą twoją zrobimy? - A nie - zawołał brat - ja ją sam ukarzę. I wszedł do izby i wbił kołek u powały, związał jej nogi u dołu i powiesił na kołku głową do ziemi. Przyniósł jej garstkę siana i położył. - Będziesz tu póty wisieć i płakać, aż z tego siana wyrośnie lelija, a jak wyrośnie, to cię przyjdę i pochowam, a jak nie wyrośnie, to nie pochowam cię. I tak zostawił siostrę na pokucie, a sam się udał w inne strony. I tę zwierzynę wszystką z sobą prowadził. Przyszedł do miasta, które było żałobą okryte. Powiedział mu karczmarz, że tu smok straszy, a król ułożył się ze smokiem, że mu będzie dawał co dzień człowieka, i przyszedł termin na królewnę. I dlatego król, żałując córki, żałobą miasto pokrył. - Co ja bym mógł poradzić? O której to godzinie? - O godzinie trzeciej po północku - powiedział karczmarz. - Ale mnie kto obudzi? Bo ja bardzo ciężko sypiam, i innym sposobem się nie obudzę, aż mię kto w palec serdeczny igłą ukłuje. Położył się spać, a karczmarz już czuwał nad tem, aby mógł obudzić onego rycerza, który ogłaszał, że może królewnę ocalić od śmierci. I słyszał karczmarz, że już królewnę wiozą na pożarcie smokowi, ale zapomniał, jakim budzić sposobem, aż dziecię trzymiesięczne, które w kolebce leżało, rzekło: - Mamo, mamo, a toć ten pan mówił, żeby go igłą ukłuć w palec serdeczny prawej ręki. Dopiero karczmarz ukłuł go, a on się zerwał ze snu i zawołał, czy aby nie przeszła ta godzina. Zawołał na zwierzynę swoją i udał się tam, gdzie królewna wieziona była na plac. Przybył na plac, na którym ją już furman przywiązał do słupa. - Cóżeś ty zrobił! - zawołał. A furman odpowiedział: - Ja rozkazu królewskiego mam słuchać. - Rycerzu, po coś ty tu przybył! Ja zginę marnie, a ty przy mnie - królewna zapłakana powiada. - Nie bój się, królewno - odrzekł królewicz i kazał jej, aby poszła do powozu. - Nie lękaj się nic, ja cię zastąpię. I królewna poszła do powozu, a lis i zając za nią. Uradowała się nimi, zdjęła z siebie pelerynkę, przedarła na pół i zawiązała na szyi jednemu i drugiemu. A smok przylatuje na plac do onego królewicza i mówi: - A coś ty za jeden, takiś się chwat obrał, toć tu król ma tyle wojska, a nie dał rady! Tak się i tobie dostanie, jak i królewnie! - Otóż ja się ciebie nie boję - on odpowiedział. - A coś ty taki hardy? - powiada smok. - Ja mam na cyrografie od samego króla wydane, że mnie co dzień człowieka ma dać, to chociaż ja ciebie dziś zjem, to jutro królewnę. Wtedy rozkazał królewicz zwierzętom, aby rozpoczęły walkę i z...
jack1111