Lukjanienko Siergiej - Labirynt odbic 02 - Falszywe lustra.pdf

(2051 KB) Pobierz
19076425 UNPDF
(Фальшивые зеркала)
Przekład Ewa Skórska
AMBER
19076425.005.png 19076425.006.png 19076425.007.png 19076425.008.png 19076425.001.png
Redakcja stylistyczna
MAGDALENA STACHOWICZ
Redakcja techniczna
ANDRZEJ WITKOWSKI
Korekta
DOROTA PIEKARSKA
MARIA RAWSKA
Ilustracja na okładce
THOMAS THIEMEYER/via THOMAS SCHLOCK GmbH
Opracowanie graficzne okładki
STUDIO GRAFICZNE
Skład
WYDAWNICTWA AMBER
WYDAWNICTWO AMBER
Wydawnictwo Amber zaprasza na stronę Internetu
http://www.amber.sm.pl
Copyright C 1999 by Sergey Lukianenko.
For the Polish edition
Copyright C 2001 by Wydawnictwo Amber Sp. z o.o.
ISBN 83-241-0153-5
Część pierwsza
Deeptown
19076425.002.png
00
Ten sen śni mi się coraz częściej.
Początkowo nie dzieje się w nim nic strasznego, w ogóle nic się nie dzieje. Szara kłębiąca się
mgła. Dopiero później - odległy, niemal niewidoczny płomyk, biała iskierka w tej mgle. Idę w
stronę światła i mgła nagle zaczyna rzednąć.
To dziwne - gdy znika ciemność, przestajesz widzieć światło.
Nieruchomieję, próbując zapamiętać kierunek, utrzymać go w pamięci. Ale nie ma już takiej
potrzeby. Przede mną jest most. Cienki jak struna naciągnięta nad przepaścią. Chodziłem już
nieraz po takich mostach. Ale teraz wszystko jest znacznie trudniejsze. Muszę przejść pomiędzy
dwiema ścianami wyrastającymi z mgły. Z lewej strony - błękitny lód, z prawej - czerwony
ogień. Nić rozpięta jest pomiędzy nimi.
Idę.
Lód po lewej pokrywają odciski dłoni. W odciskach strzępy skóry i mięsa pokryte szronem.
Czasem sterczą kawałki przymarzniętych kości z fragmentami ubrania. Kiedy indziej widać
rozkrzyżowane na lodzie postacie obsypane pryszczami śniegu.
Z prawą stroną sprawa jest prostsza. Spala szybko, do końca. Może dlatego rzadziej się ją
wybiera.
Idę.
Nić pod nogami wibruje. Może to oddech ognia. Może powiew chłodu. A może ktoś idzie
przede mną lub za mną.
Muszę dojść. Muszę.
Ale za każdym razem sen kończy się tak samo.
Nić drga. Może to ja zakołysałem nią zbyt mocno, nie wiem...
Niczym spadający linoskoczek rozrzucam ręce; próbuję utrzymać równowagę, czepiając się
lewej ściany - niebieskiego lodu, albo prawej - czerwonego ognia.
19076425.003.png
01
Już dawno nie spóźniłem się do pracy.
Stoję w korku, który ciągnie się jak okiem sięgnąć. Obok mnie długi niezgrabny samochód,
chyba ostatni model lincolna. Szyby opuszczone, posępny kierowca patrzy na mnie tak, jakby to
mój motocykl był winien panującego na ulicy chaosu.
- Ma pan zapalniczkę? - pyta w końcu. Chyba zwyczajnie się nudzi. Za nic nie uwierzę, że w
tym luksusowym potworze nie ma zapalniczki. Pewnie znalazłoby się tam miejsce dla kuchenki
gazowej i grilla...
W milczeniu podaję mu zapalniczkę. Upierścieniona dłoń bierze ją i przypala drogiego
cienkiego papierosa z filtrem niewiarygodnej długości. Co tam mówił dziadek Freud o pociągu
do wielkich samochodów i długich papierosów? Zresztą Bóg z nim. Pewnie by tu u nas dostał
świra, i to szybko.
- Co się dzieje? - pyta kierowca.
Limuzyna jest niska, facet nic nie może zobaczyć.
- Kolumna ciężarówek - odpowiadam.
Ktoś inny na moje słowa zareagowałby normalnie, czyli oburzeniem. Żeby ciężarówki
jechały przez centrum miasta! I to przez rosyjską dzielnicę, w porannej godzinie moskiewskiego
szczytu!
- Cóż, zdarza się - zgodził się szybko kierowca. - Widocznie muszą.
Więc lincoln to nie zwykłe pozerstwo. Kierowca nigdzie się nie spieszy, a kilkuminutowy
korek nie jest dla niego powodem do niepokoju.
Ale dla mnie jest! I to jeszcze jak!
Pięciominutowego spóźnienia może nie zauważą. Dziesięć minut to już wpis do akt
personalnych. Kwadrans - i połowę dziennej stawki mam z głowy.
Jestem już spóźniony cztery minuty!
Pas jest zapchany, ale standardowy motocykl to nie samochód wykonany na specjalne
zamówienie. A moja ciemnostalowa kurtka, szare dżinsy, twarz pod lustrzanym hełmem...
przeciętny wygląd, standardowy strój, ale...
Niepozorność ma swoje zalety.
Daję gazu, silnik ryczy. Właściciel lincolna przygląda mi się z żywym zainteresowaniem.
19076425.004.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin