0:00:00:www.napiprojekt.pl - nowa jakoć napisów.|Napisy zostały specjalnie dopasowane do Twojej wersji filmu. 0:00:50:/Bacznoć! 0:01:01:/Spocznij. 0:01:04:/Zadaję sobie pytanie:|"Co czyni bohatera?" 0:01:07:/Odwaga, bezinteresownoć, powięcenie. 0:01:11:/Od Bunker Hill po Alamo, 0:01:13:/Gettysburg i Normandię, 0:01:15:/Koreę i Khe Sanh,|amerykańscy żołnierze, 0:01:18:/zawsze odpowiadajš na wezwanie. 0:01:21:/Żyjemy w niebezpiecznych czasach. 0:01:24:/Po raz kolejny Ameryka|musi z siebie dać to, co ma najlepsze. 0:01:28:/Jeden się zastanawia, czy jeszcze|sš bohaterzy? 0:01:32:Kto wołał "bohater"? 0:01:35:Czeć. 0:01:36:Dwa pulpety. 0:01:38:z dodatkowymi "ziołami". 0:01:41:Nie martw się tym włosem,|używam nowej odżywki. 0:01:46:Cukiereczku! 0:01:49:- Larry, musimy porozmawiać.|- Porozmawiać? 0:01:52:A co to, jaki kod|na przypieszony rozwód? 0:01:54:- Przewijak, pokój dla kobiet...|- Nie, Larry... 0:01:57:Jestem w cišży. 0:02:00:W cišży.|To cudownie! 0:02:02:Włanie dostałem awans!|Teraz będziemy mogli zamieszkać razem! 0:02:06:- Mam pomysł, chod!|- Nie, Larry! 0:02:08:- Chwileczkę...|- Pozwól... 0:02:09:Muszę to zrobić. 0:02:11:/Słuchajcie wszyscy.|Ludzie, 0:02:13:/nazywam się Larry,|i jestem waszym kelnerem. 0:02:16:/a ta licznotka tutaj to moja|dziewczyna, Karen. 0:02:20:Czeć. 0:02:21:/I jestem szczęliwy, że mogę|wam powiedzieć: "będzie mieć dziecko". 0:02:27:/W zwišzku z tym, tylko dzisiaj, 0:02:30:/bar sałatkowy będzie gratis przez godzinę.|Możecie wzišć tyle ile dacie radę. 0:02:35:/Czekajcie.|Zanim wszyscy wstaniecie, 0:02:36:/po swoje kotlety i kurczaka w groszku, 0:02:38:/jest jeszcze co, co muszę|zrobić. 0:02:41:Nie, Larry. Larry, proszę. 0:02:42:/Nie, kochanie, chcę to powiedzieć|przy tych wszystkich wiadkach. 0:02:45:/Larry, proszę! Larry, ja... 0:02:47:/Karen, 0:02:50:/kocham cię całym sercem, 0:02:53:/i sprawisz, żę będę najszczęliwszym|mężczyznš na wiecie, jeli 0:02:57:/zostaniesz mojš żonš. 0:03:02:Ja... 0:03:03:/Nie, powiedz to tutaj. Chcę aby cały|wiat cieszył się ze mnš tš chwilš. 0:03:13:/To nie jest twoje dziecko. 0:03:23:/Nie rozumiem. 0:03:24:To znaczy, że ma bułeczkę w piekarniku,|tylko przepis nie jest twój. 0:03:28:Czy bar jest cišgle gratis? 0:03:30:/A co cię to obchodzi? 0:03:32:/Nie wyglšdasz jakby jadła|sałatki przez całe życie. 0:03:43:Nie będę powtarzać.|Chod tutaj! 0:03:49:- Giń, palancie!|- Małe dranie! 0:03:57:Zostawcie to gówno! 0:04:00:To jeden z moich lepszych kijów! 0:04:02:Mój mały Rusty.|Niezły urwis, prawda? 0:04:04:Ma niezły zamach. 0:04:09:- Co u Connie?|- W porzšdku. 0:04:12:Niech cię, Bill!|Lepiej pilnuj te dzieciaki! 0:04:14:Demolujš całe podwórko! 0:04:16:A co mam według ciebie zrobić? 0:04:19:Zwišzać wężem ogrodowym!|Teraz jestem zajęty. 0:04:23:Wydaje mi się, że to taki rodzaj małżeńskiej|rozkoszy, ale nie jestem w temacie. 0:04:26:Małżeństwo to cudowna instytucja. 0:04:30:Oczywicie, 50% małżeństw|kończy się rozwodami. 0:04:34:Tylko jeli masz wystarczajšco, szczęcia|aby go dostać. 0:04:38:Lecz to staje się niemożliwe, gdy|żona posiada obcišżajšce cię zdjęcia 0:04:43:jak pijesz kawę z młodš tancerkš|'a tylko dlatego, że była dobrš słuchaczkš. 0:04:48:A teraz twoje życie to seria|niekończšcych się upokorzeń. 0:04:52:Budzisz się w kłamstwie|i nisz o popełnieniu 0:04:56:morderstwa/samobójstwa|czego co przyniosłoby ci ulgę. 0:05:00:Ale to dobre.|Naprawdę. 0:05:02:/Niezły cios Orton'a! 0:05:04:Cóż, normalnie za to nie płacę, ale|życie pełne jest smutnych historii. 0:05:13:O Boże. 0:05:15:Siemasz Victor. 0:05:18:Co to ma być? 0:05:20:Kiedy zatrudniałem cię jako ochroniarza, 0:05:22:nie sšdziłem, że będziesz|tu mieszkał. 0:05:26:To magazyn, a nie mieszkanie. 0:05:29:Jako stróż prawa,... 0:05:31:Stróż prawa? 0:05:33:Jeste glinš od kiedy,|od raptem czterech dni 0:05:36:po tym jak wjechałe swoim|samochodem w salon pięknoci? 0:05:39:- To był salon "manicure".|- A co to za różnica? 0:05:42:Poprostu... 0:05:43:sprzštnij to gówno! 0:05:46:A, 0:05:47:i miej oczy szeroko otwarte. 0:05:49:Jaki pijak przystawia się 0:05:51:do kelnerki|u Denny'ego naprzeciwko. 0:05:54:Ostatnim razem wpadł tam jaki|szaleniec z mieczem samurajskim. 0:06:02:Na wiecie jest pełno|zboczeńców, prawda Victor? 0:06:05:Ale nie martw się. 0:06:06:Będę miał na wszystko oko. 0:06:08:Lepiej już pójdę.|Mam wielki weekend do zaplanowania. 0:06:12:Stary, lepiej ci będzie bez Karen|i bez tej żałosnej pracy. 0:06:15:Czyżby? 0:06:16:Larry, posłuchaj, zawsze najciemniej|jest przed zmrokiem, prawda? 0:06:20:Pamiętasz, kiedy ja byłem samotny? 0:06:23:Poddałem się?|Nie. 0:06:25:Wsadziłem nosa w szlifowanie kamieni.|I ciężka praca opłaciła się. 0:06:28:Ciężka praca? 0:06:29:Żartujesz? 0:06:31:Ugrzęzłe w Wal-Mart! 0:06:33:I każdego dnia dziękuję Bogu,|za ten upadek z konia. 0:06:36:Bo dzięki temu odszkodowaniu, nie muszę|pracować przez następne 11 miesięcy. 0:06:40:No dobra.|Jest Everett. 0:06:42:Daj spokój, to nasz weekend. 0:06:44:Będziemy się wietnie bawić.|Zawsze tak jest. 0:06:48:Dzięki, że w końcu przyjechałe, Everett.|Czekamy już od godziny. 0:06:51:Czy kto ci kiedy mówił, że|takie zaczepianie to występek 0:06:54:karany grzywnš $50 i 10 - cioma|godzinami prac społecznych? 0:06:57:A co z karš za wjechanie|w salon pięknoci? 0:07:01:To był salon "manicure". 0:07:05:Cóż, to całkiem niezły pomysł, 0:07:08:uganiać się cały weekend|za dwoma głupolami. 0:07:15:Niezły strzał! 0:07:18:Co następne? 0:07:19:Waga łazienkowa. 0:07:21:Rozwalę, każdš rzecz, która|po niej została. 0:07:25:Dałem jej to na walentynki. 0:07:28:Jestem typem romantyka. 0:07:29:Rzucaj! 0:07:34:Everett! 0:07:38:Co porabiacie? 0:07:40:- Strzelamy w gówno.|- Walczymy z żalem. 0:07:42:Przyjšłem.|Wiozę dalej to piwsko. 0:07:50:Niele! 0:07:51:- Wiesz co. Czuję się o wiele lepiej.|- To dobrze. 0:07:54:Zgłodniałem.|Co ty na to żebymy poszli co przekšsić? 0:07:56:Przybijesz? 0:07:58:Lewa! Lewa! 0:07:59:Lewa! Lewa! 0:08:00:Lewa, prawa, lewa. 0:08:04:Sir, włanie otrzymalimy kolejnš|probę o wsparcie z Waszyngtonu. 0:08:07:Wybuchły jakie zamieszki|na terenach przyległych do Fallujah. 0:08:09:Co takiego? 0:08:10:Czy ci z Pentagonu|nie wiedzš, że my też mamy tu limity? 0:08:13:A co z tymi zrzuconymi|przy Chattahoochee? 0:08:15:Nie przypominam sobie|by się zgłosili. 0:08:22:Szkolš się w Centrum Rezerw|przy 8 autostradzie. 0:08:25:Może powinien pan wysła sierżanta Kilgore'a|aby zapoznał się z tym co tam mamy. 0:08:28:Kilgore'a? 0:08:31:Trzymaj to gówno z daleka. 0:08:34:Mówię tylko, że niektóre z tych dziewczyn nie|dorosły jeszcze do noszenia takich spodenek. 0:08:38:I tylko tyle miałem na myli. 0:08:39:A co Crystal miała zrobić? 0:08:41:Sam wiesz, że nie mogš|tak poprostu zostawić macierzyństwa. 0:08:43:Co to za kole? 0:08:46:Jak leci, Gi Joe?|W czym możemy pomóc? 0:08:53:Sierżant Kilgore. 0:08:55:Poszukuję mężczyzn, którzy|nie zostali powołani do jednostki. 0:08:59:- Żadnego nie widziałem.|- Wydaje mi się, że poszli... 0:09:02:Żołnierzu, kto tu dowodzi? 0:09:04:- Ja.|- Ja. 0:09:10:Niezłe wyposażenie tu macie. 0:09:11:A tak, całkiem niele. 0:09:12:Jako sobie radzimy. 0:09:14:Naprawdę wygodnie. 0:09:15:Włanie przymierzamy się do obejrzenia meczu.|Możesz się przyłaczyć jeli chcesz. 0:09:19:Wiesz co, podobasz mi się. 0:09:23:Dlaczego nie wzišć krzesła, 0:09:26:i nie wcisnšć ci go w dupę! 0:09:28:A teraz bacznoć,|nędzne kreatury! 0:09:31:Od tej chwili macie się do mnie|zwracać Sierżant Kilgore! 0:09:35:Miesišc miodowy dobiegł końca! 0:09:37:Jestem wojownikiem, 0:09:39:maszynš do zabijania, 0:09:40:a waszych mam tu nie ma|i nikt wam tyłka nie będzie podcierał. 0:09:44:Mama Larry'ego odeszła|4 lata temu. 0:09:48:To prawda. 0:09:49:Poszła polować na wiewiórki|z moim wujkiem Lesterem... 0:09:50:Milcz! 0:09:52:Nie wiem co za zasrany interes 0:09:54:tu prowadzilicie,|ale z tym już koniec, moje panie. 0:09:58:To jest wojsko. 0:10:00:Ale my jestemy w rezerwie. 0:10:03:Tak, smerfy. 0:10:05:A ja jestem krasnoludkiem. 0:10:07:A teraz pakować manatki. 0:10:09:Ale my jestemy żołnierzami|tylko w weekendy. 0:10:15:Co ci powiem, grubasie, 0:10:17:w ten weekend, 0:10:18:Twoja dupa należy do mnie! 0:10:21:Sukinsyny. 0:10:25:Gdyby istniał kto gorszy od was, 0:10:28:chciałbym go poznać. 0:10:30:Siemacie. 0:10:32:Mam prażynki, piwo, prawie legalnie.|Co wybieracie? 0:10:36:Witam, sierżancie.|Masz ochotę na Cienkiego Jim'a. 0:10:40:Cóż, to wyglšda jak kawałek nieba.|Mogš nam to zrobić? 0:10:44:To wojsko.|Mogš zrobić co zechcš. 0:10:47:Witamy w Fort Davis, panienki. 0:10:52:Chcę jeszcze jednš!|No dalej! Jeszcze jedna! 0:10:55:Góra, góra, góra! Dół, góra! 0:10:57:No dobra, teraz należysz do mnie.|Freddy jeste gotów? 0:11:00:Proszę bardzo.|Co ty na to? Co? 0:11:01:Podoba ci się? 0:11:15:- Wracaj!|- Co ty wyprawiasz? 0:11:18:Uważaj! Uważaj! 0:11:21:Wstawać! 0:11:32:Przyjmij to jak mężczyzna! 0:11:46:Wynocha! 0:11:49:Macie pozostać w gotowoci... 0:11:52:- Everett. Daj mi potrzymać.|- Nie, to moje. 0:11:55:Uwaga! 0:11:59:Tak! 0:12:07:To trudniejsze niż przypuszczałem. 0:12:09:Ale widocznie takš cenę trzeba zapłacić,|by zostać wytrenowanym na zabójcę. 0:12:15:Nie przypuszałem, że mogš|nas wcielić do służby. 0:12:17:Chodzi mi o to, że gdybym chciał mieć|kopanš dupę, zostałbym w domu z Connie. 0:12:21:Mylę, że dla takiego samotnika|jak ja jest łatwiej. 0:12:25:Zaakceptować ból. 0:12:26:To czystka. 0:12:29:Dobra wiadomoć: weekend prawie się skończył.|Jeszcze tylko jeden dzień. 0:12:39:A poza tym, co gorszego|może nas spotkać? 0:12:46:Wstawać, panienki! 0:12:50:A gdzie do cholery podział się|zasrany grubas? 0:12:52:Rozmawia z gównem, 0:12:53:Sam niedawno zostawiłem|co nieco w "księdz...
zomkosia