Maciej Życiński - TDK Kartezjusz.doc

(84 KB) Pobierz
'Kartezjusz'

 

'TDK Kartezjusz'

 

Scenariusz przeznaczony do rozegrania w systemie Cyberpunk 2020.

Ilość graczy absolutnie dowolna.

 

Intro.

Poniższy scenariusz jest zaledwie szkieletem opowieści, którą wspólnie stworzycie.

To, co napisałem poniżej powinno przede wszystkim rozbudzić Waszą wyobraźnię do działania,

co więc za tym idzie, w wielu momentach musicie sami dopieścić tą opowieść o kilka drobnych elementów szczegółowych.

Polecam czystą improwizację wspieraną ogranymi kultowymi dla Was motywami z filmów i Waszych poprzednich gier, nie tylko w systemie Cyberpunk 2020, ale także co ciekawszych scen z wydarzeń w innych uniwersach gier fabularnych.

Uczyńcie wspólnie z tej gry czystą pop-rozrywkę, a zobaczycie jak wiele można wycisnąć z proponowanych przeze mnie wydarzeń fabularnych. Tyle słowem wstępu.

Nie muszę chyba wspominać, że cały tekst jest przeznaczony wyłącznie dla prowadzącego grę ?

Aha, pominąłem bardzo ważną kwestię, mianowicie warstwę estetyczną scenariusza, czyli wszelkie przesadne opisy i szczegóły. Świadomie pomijam tę część scenariusza i umyślnie nie wypycham tego tekstu opisami tychże szczegółów, dokładnych lokacji, ani charakterystyk postaci, ponieważ nie chcę Wam niczego z góry narzucać. Sami zdecydujcie jak ma wyglądać Wasza gra, jak opisać budynek 'osaki', intrygującą japońską agentkę, awatary performerów czy wiele, wiele innych szczegółów. Scenariusz jest wyłącznie warstwą fabularną całej zabawy i przede wszystkim ma Wam być pomocny w grze, a nie uzależniać Waszej gry od siebie. Co za tym idzie, może być rozegrany w dowolnych konwencjach Cyberpunku i nie powinien ograniczać narratorowi swobody prowadzenia i osobistej inwencji twórczej. Tyle...

Dosyć formalnego bełkotu. Zaczynamy.

 

Plasterki.

Przed grą przygotuj sobie odpowiednią ilość kolorowych naklejek, albo zwyczajnych plastrów opatrunkowych - najlepiej o jakimś ciekawym kształcie, okrągłych, kwadratowych, nie ważne jakich - jakie znajdziesz takie będą dobre. Polecam przykładowo prostokątne kolorowe naklejki na dyskietki - TDK - fajnie futurystycznie wyglądają...

Odpowiednią ilość, to znaczy tyle, ilu masz graczy biorących udział w zabawie. Będzie to dodatkowy smaczek w całej zabawie, który może nieco spotęgować interpretację całej fabuły naszej gry.

Niech sobie przykleją te plastry czy tam naklejki w jakimś widocznym miejscu i nie odklejają ich aż do końca scenariusza. Dla nich na razie będą to zwykłe plastry czy naklejki, ale w momencie, kiedy scenariusz się nieco zacznie komplikować, lub kiedy już całkowicie się wszystko wyjaśni, pozostaną one jako pewien niedopowiedziany element fabularny.

Krótko mówiąc, w odpowiednim momencie mogłyby one być przykładowo rodzajem popularnego w świecie niedalekiej przyszłości narkotyku o właściwościach halucynogennych, który zostaje wprowadzany do organizmu właśnie poprzez przyklejenie kolorowego plastra, a to nieco zmienia nam postać rzeczy, prawda ?

W każdym bądź razie jakiś sens to ma, a interpretacja niech pozostanie dowolna...

 

Zacznijmy może najprostszym schematem.

 

Telefon.

Pojawia się gość, który oczywiście ma do naszych 'bohaterów' interes...

Właściwie to sam chce im zaproponować pewien interes, a konkretnie pewną robotę - jednorazową co prawda, ale za świetną kasę.

Zleceniodawcą jest firma produkująca programy telewizyjne dla największej sieci multimedialnej w Tokio. Agencja ta produkuje reklamówki - krótkie spoty handlowe i multimedialne, teledyski i symstymowe produkcje dla odbiorców indywidualnych z całego świata. To firma zrzeszająca wielu niezależnych oraz genialnych artystów - dysponująca przy tym niebotycznym nakładem budżetowym.

Goście z kasą, krótko mówiąc.

Agencja współpracuje z korporacją 'osaka', 'kawasaki' albo jakąkolwiek inną z którą dzieli profity z produkcji i dystrybucji produktów na całym świecie.

Nazwijmy ją na przykład 'innocence inc.'...

 

Przegoogluj to!

Te i inne informacje oczywiście bohaterowie znajdą w supernowoczesnym wirtualnym internecie, no bo, to w końcu najtańszy i najlepszy informator, prawda ?

Oczywiście cała agencja 'innocence inc.' jak najbardziej nie istnieje, i nigdy nie istniała - jej zarząd również (jeśli tak można nazwać ten strzępek aproksymacji nieistniejącej jednoosobowej grupy trzymającej władzę), ale dokładniej o tym później...

W sieci co prawda, można znaleźć nawet kilka ich stymowych produkcji oraz nagrodzonych reklamówek. Z tym małym wyjątkiem, że wszystkie przyznane nagrody nigdy nie istniały, natomiast ekskluzywne stymy kosztują majątek, którego niestety nie posiadają nasi bohaterowie, ale cóż... Są przecież 'dostępne'...

 

Idoru.

Nasz zleceniodawca dla bohaterów właściwie początkowo będzie tylko przedstawicielem handlowym tejże agencji. Kolo bezpośrednio reprezentuje interesy jednoosobowego zarządu 'innocence inc.', o czym bohaterowie nie mają na razie zielonego pojęcia i jest jednocześnie pracownikiem 'osaki', 'kawasaki', czy co tam - szycha jednym słowem. Poza tym jest reżyserem, producentem i głównym scenarzystą 'własnego' projektu i jednocześnie jego multimedialną hipergwiazdą.

Jak wygląda ? Nie ważne, a może lepiej - nie istotne - może wyglądać dowolnie, znajdź w jakiejś gazecie zdjęcie przystojnego modela, najlepiej trzydziestolatka, wytnij i po sprawie.

Poniżej dowiesz się dlaczego możesz darować sobie ten szczegół.

 

Początkowo rozmawia z naszymi pupilkami tylko przez telefon, potem będzie dostępny tylko i wyłącznie na wideofonie - spotkania zaś możliwe są wyłącznie z jego osobistymi asystentami, ponieważ on nie ma czasu na szwędanie się po miejskich knajpach, zbyt dużo roboty na głowie i masę ważniejszych spotkań - raczej nie ma szans na spotkanie z nim oko w oko...

Dlaczego ?

Może dlatego, że nasz pan hipergwiazda - multimedialny przedstawiciel nigdy nie istniał...

Wiesz już wszystko ? Głos w słuchawce jest inny niż głos modulowany w trakcie wideokonferencji, tak więc można się domyślić, iż to nie on dzwonił do naszych bohaterów pierwszym razem...

 

Yoko.

Tu możemy wprowadzić jakąś tajemniczą postać kobiecą - najlepiej jakąś piękną japonkę – Yoko, intrygującą asystentkę naszego przedstawiciela w postaci wystrzałowego silikonowego wampa, albo może lepiej – niesamowicie wystrzałową tajną agentkę naszego pracodawcy...

Niech ostatecznie zaproponuje ona bohaterom, w jakimś nocnym barze w klimacie 'Cafe Noir',

w kłębach dymu i przy jakimś smooth jazz'ie, spotkanie z człowiekiem, który ich wynajął - ale niestety w sieci - w specjalnie zaprojektowanym na takie okoliczności wirtualnym miejscu...

 

Silikonowe foyer.

To miejsce może wyglądać dowolnie, może to być jego wirtualny gabinet ozdobiony etnicznymi elementami, hotelowy bar z unoszącą się w powietrzu papierosową mgłą i czarnoskórym barmanem, chiński ogród z kaskadami kwiatów i fantazyjnych roślin lub przykładowo czarna limuzyna Lincolna, w której się spotkają. Ważne, by to spotkanie owiane było odpowiednią aurą tajemniczości i kompetencji, tak by poczuli się istotnym elementem całej zabawy, ważnym trybikiem w tej całej ogromnej machinie medialnego szumu...

 

No to dalej.

O co właściwie chodzi ?

Kim jest zatem pracodawca ?

I co w zasadzie jest tu tak interesującego ?

 

Więc tak...

 

Może teraz zaczniemy zupełnie z innej bajki...

 

www.midoru.com

Istnieje w sieci rodzaj interaktywnego teatru o nazwie 'midoru'.

Tworzą go ludzie pochodzący z różnych stron świata, awangardowi artyści i zapaleńcy, którzy oczywiście nie znają się nawzajem w rzeczywistości istniejącej poza siecią.

Tworzą pewną opowieść w rodzaju matrixowego mitu o iluzji rzeczywistości, której walory artystyczne są warte o wiele więcej, niż tylko tej małej wewnętrznej publiczności...

 

Jednak z tą małą różnicą, iż stworzone przez ich interaktywny performance awatary uważają się za element oprogramowania – co zresztą nie odbiega zasadniczo od rzeczywistości, lecz daje delikatną i niepokojącą sugestię o tym, że każdy z nas generalnie mógłby być tylko awatarem...

Opowieść powstaje jakby na dwóch płaszczyznach – interaktywnych dialogów na żywo, w których zawarta jest esencja treści silikonowej sztuki, oraz na tak zwanych przeźroczach, czyli fotografiach przedstawiających niecodzienne oblicze codzienności, czyniąc tym samym aluzję do esencji treści sztuki, zawartej w dialogach i interaktywnym performance awatarów...

Polaroidowe przeźrocza stają się strukturą aktywności ruchowej ludzi, schematem kinezyki – akcją, zaś hipertekstowe dialogi i wypowiedzi awatarów treścią i sensem życia w iluzji...

 

Mają oni jednak pewne zasady - nie ujawniają się jako artyści w świecie rzeczywistym - nie wykorzystują swojego 'wizerunku scenicznego' poza światem ich 'teatru', poza 'midoru'.

Karą za każde złamanie tych zasad jest oczywiście rzecz znamienna i symboliczna dla wszystkich tajemnych organizacji, czyli nic innego jak właśnie śmierć...

To bardzo dramatycznie w swojej formie brzmiąca konsekwencja, którą jednak potraktowano nieco po macoszemu - z początku złamanie zasad wiązało się jedynie z wyłączeniem ze społeczności, ale skoro nikt nie został wyłączony pojawiła się ciekawsza 'idea' - i co ważniejsze, jeszcze mocniej motywująca do tego, aby zasad nikt nie śmiał łamać...

 

Zdrada.

W końcu jednak, ktoś przeciwstawił się tym zasadom i zamanifestował własny wirtualny image poza siecią i tym samym złamał ustanowione prawa.

Owym kimś jest pewien niezwykle bogaty artysta - członek tego całego interaktywnego teatru internetowego. Złamał reguły kręgu performerów i ich awatarów, które w jego przekonaniu były i tak zasadniczo stworzone w zasadzie tylko dla samej zasady - ot, pro forma, nic więcej...

Po zdradzie wykorzystał nie tylko własny wirtualny wizerunek, ale także image awatarów pozostałych uczestników biorących udział w całej zabawie do stworzenia ultra-popularnego show interaktywnego - serialu dla mas, który w formie symstymowej będzie w przyszłości zarabiać ciężkie pieniądze - jeżeli już tego nie robi...

Co prawda zmienił wiele elementów opowieści i jednocześnie wiele wątków udoskonalił wzbogacając je o nowe możliwości techniczne i media, jednakże nie zmienia to faktu, że wciąż jest to ta sama opowieść o awatarach zagubionych w żywej materii przestrzeni, którą wykradł...

 

Stworzył nieistniejącą firmę w postaci fikcyjnej korporacji - wirtualną szarą eminencję handlu i mediów, po to, by stać się o wiele bardziej wiarygodnym i móc tym samym swobodnie rekrutować drogą eliminacji ludzi do udziału w produkcji serialu z wykradzioną fabułą...

 

I tak oto mamy naszego nieistniejącego przedstawiciela 'innocence inc.' i członka nieistniejącej korporacji 'osaka', 'kawasaki', nie ważne...

Dalej...

 

Casting.

Ów pan wynajmuje naszych bohaterów w drodze tejże eliminacji właśnie, ze względu na ich fantazję i wyobraźnię do trzech lub czterech ról, właśnie w nowotworzonym cyklu pilotującym udoskonalony nowy symstymowy sitcom...

 

Skąd zdobył dane osobowe, adresy i telefony bohaterów ? Nie istotne. Na razie przyjmijmy, iż ma tak szerokie możliwości, że był w stanie bez problemu takowe informacje zdobyć i ostatecznie skontaktować się z naszymi bohaterami, by zaproponować im współpracę za niemałe pieniążki. Reszta wyjaśni się nieco dalej...

 

Ponad to, bohaterowie w trakcie rekrutacji poddani zostaną zapewne testom psychologicznym, sprawnościowym i badaniom lekarskim, na które sami wyrażą zgodę podejmując się pracy dla 'innocence inc.', co nie wyklucza różnego rodzaju szczepień, odrobaczania, a także zbierania przy okazji niezbędnych dowodów do badań i analiz policyjnych, próbek DNA, skanowania linii papilarnych, siatkówki oka, i przewidywania ewentualnych zachowań w sytuacjach stresowych za pomocą testów psychologicznych i wszczepienia mikrobionicznego nadajnika znamionującego miejsce, w którym aktualnie będą przebywać, kiedy już zostaną wyjęci spod prawa...

Prawda jakie to wszystko proste i oczywiste ?

 

Gwiazdy.

Ale jak na razie nasi bohaterowie stają się osobami mediów, niektórzy z nich może nawet już nimi są, a w niedalekim czasie staną się niesamowicie popularni i bogaci.

Rzecz jak zwykle idzie o pieniądze i to niemałe...

Do tego czasu zapewne zdążą już zapomnieć o tym, na co ich wcześniej nie było stać i oddadzą się wiernie współpracy z 'innocence inc.' - a jeśli jednak nie zapomną, to tym lepiej dla nich, ponieważ w tym miejscu i tak następuje istotny zwrot akcji, więc tym lepiej jeśli będą wiedzieć więcej niż ustawa przewiduje...

 

Morderstwo.

Wszystko ma się w jak najlepszym porządku do czasu, kiedy nasz pan 'gwiazda' – najważniejszy element serialu – z dnia na dzień znika z własnego serialu...

Fani się niepokoją, producent grozi upadłością serii, reżyser zniknął...

Na drugi dzień, popularna stacja telewizyjna ogłasza, że koleszka został znaleziony martwy - może lepiej - zamordowany we własnym pokoju hotelowym.

 

Ale zaraz, zaraz.

Coś tu się nie klei ? A i owszem...

W jaki sposób można zamordować kogoś kto nie istnieje ?

Ano można, skoro pokazują to w telewizji, prawda ?...

Druga sprawa.

Jak ktoś, kto nie istnieje mógł grać rolę prima causa w całym serialu ?

Jak nie mógł ?

Nawet nie musiał - cyfrowy montaż, silikonowe efekty studyjne, modulowany głos, całkowicie wirtualny bohater, którego wszyscy biorą za postać prawdziwą oczywiście, no i ostatecznie graną przez ultragwiazdę telewizyjną z krwi i kości, którą wszyscy znają z ekranu, a której nikt nigdy nie widział na oczy, bo też nie istnieje...

No przecież jakby to mogło być inaczej ?

 

Zamieszanie.

Więc zawiązuje się tu mała intryga...

Kilka poważnych pytań pozostaje bez odpowiedzi.

I co dalej ?

Jak co ?

 

Serial upadnie oczywiście, bo jakże by inaczej - policja oskarży o zbrodnię naszych bohaterów - to też chyba logiczne ? Wystarczy nie zapłacona gaża, nieistniejące konta, cokolwiek...

A nawet dramatycznie przerysowana, symboliczna ilość ran na ciele naszego sztywniaka odpowiadająca dokładnie ilości naszych bohaterów, a zadana niczym innym jak nożem oczywiście, na którym policja rzekomo odnalazła odciski palców naszych gwiazdek...

W końcu ma to być pop-rozrywka.

 

Analogicznie do wyżej przedstawionych zdarzeń, niezależnych niestety od posunięć naszych bohaterów, będą musieli oni zniknąć z życia publicznego.

Mało tego...

Ukrywać się przed policją i oczywiście wszechmocną telewizją, która na bieżąco relacjonuje wszystko, co się tylko da...

 

Co nie znaczy, że nasi bohaterowie pozostaną bierni - wszystkimi zapewne możliwymi drogami będą starali się dojść do sedna sprawy i dowiedzieć się o co chodzi, ale zanim to się stanie będzie można swobodnie prowadzić dalej akcję poza tymi ich 'wydarzeniami pobocznymi'...

 

Listy gończe.

Dobra, teraz nieco przyśpieszmy tempo akcji.

Oczywiście po kilku dniach zostaje wyznaczona nagroda za odnalezienie naszych 'zabójców' i to nie mała oczywiście, bo przecież nikt nie podjął by się trudu poszukiwań gdyby nie była ona odpowiednio 'odpowiednia'...

Tu do akcji wchodzą łowcy nagród i nadgorliwi młodzi aspiranci i ich partnerzy - starzy detektywi przed emeryturą...

 

Gliniarze.

Wprowadź tu do zabawy jakąś tego typu parkę + kilku poganiaczy-łowców.

Może to być klasyczny duet rodem z filmu 'Siedem' - stary i młody glina, albo przykładowo ci dwaj goście ze 'Spawna' - gruby wielki cwaniak i mały chudy spryciarz w okularkach - nie istotne, co wymyślisz będzie dobre. Ważne tylko by nie byli za sprytni, jeździli rozsypującym się sedanem, pili dużo taniej kawy i jedli sporo pączków. Reszta w twoich rękach, mogą się nawet nazywać detektyw Neal Buster i młodszy aspirant Zenon Łasica...

 

Łowcy.

Łowców za to musisz nieco wyidealizować. Daj im potrzebny sprzęt, super furę albo ścigacze, konkretne ciuchy dużą dawkę stylu i tchnij w nich swój zmysł przewidywania i odrobinę złośliwości. Ważne by byli sprawni, supersprytni i ich broń była pozornie skuteczna - nie lewa, ale przykładowo naładowana ślepakami, albo, żeby po prostu celowali Panu Bogu w okno,

a nie w uciekających bohaterów...

Muszą być na tyle skuteczni, by mogli skutecznie poganiać bohaterów...

Nie pozwól na jakąś dłuższą bezpośrednią konfrontację dopóki nie zechcesz odsłonić kart.

Daj też parę wskazówek graczom w stylu nagłych spotów informacyjnych w telewizji, które zrealizowane były prosto z pierwszego planu akcji. Niech przypominają szczegółowo zajścia, które już miały miejsce tak, by bohaterowie mogli się domyśleć, że coś jest nie tak i że te urywki z miejsc akcji są jakby zbyt dokładne i uchwycone jakby trochę za blisko wydarzeń.

W końcu sami łowcy będą to nagrywać - rusz mózgownicą i uruchom wyobraźnię...

 

Motywacja.

Mamy zatem uskutecznioną niepodważalną motywację do działania dla naszych bohaterów i elementy świata przedstawionego, którymi w razie czego, odpowiednio od stanu i przebiegu sytuacji będziemy mogli przyspieszać lub spowalniać tempo akcji...

Proste...

 

Zapewne ktoś się zastanawia: czyżby ktoś naszych bohaterów wrabiał ?

Nie no, gdzie tam. Ale to chyba nie wymaga komentarza ?

 

Motywacja narzuca naszym bohaterom kierunek działania: iść siedzieć, albo odnaleźć prawdziwych zabójców na własną rękę...

I tu dopiero zaczyna się zabawa...

 

Fakty.

Czas chyba już odsłonić karty...

 

Primo - nie ma żadnego zabójstwa (ale może do jakiegoś dojdzie, kiedy bohaterowie dowiedzą się prawdy, albo nie poznają jej zawczasu)

 

Secundo - nasz zdrajca to niezły cwaniak jak widać - upozorował swoją śmierć w mediach - policja jest nieświadoma niczego - łowcy wynajęci od picu przez producenta produkcji, którym jest nikt inny jak on sam i co więcej - nie chcą zabić bohaterów, a jedynie ich nastraszyć, by ci nie stawali za często w miejscu i nie przeciągali akcji i tym samym nie wypełniali jej nudą...

Nasi bohaterowie i tak pewnie wezmą sobie to wszystko za bardzo do serca i potraktują całą sprawę jak najbardziej na serio - w tym właśnie przecież tkwi potencjał naszej zabawy w końcu...

To dopiero nazywa się dramatyzm.

 

Tertio - łowcy mają wszczepione implanty z fotokamerami - w rzeczywistości są to ludzie z takimi implantami specjalnie wynajęci, by relacjonować wydarzenia w pierwszego planu i w rzeczywistości tylko grają łowców...

 

Quatro - wszystkie potencjalne miejsca ucieczki są logicznie możliwe do przeanalizowania przy pomocy odrobiny psychologii i obładowane kamerami, a wynajęci reporterzy relacjonują cały przebieg śledztwa i poszukiwań z drugiego planu...

 

Istotne jest - ultimo - by nasi superbohaterowie-uciekinierzy za Chiny Ludowe nie zakumali za szybko, że są gwiazdami serialu kręconego na żywo w formie relacjonowanych z miejsca akcji wydarzeń w wiadomościach. Nie możesz dopuścić zawczasu do tego, by połapali się, że klasyczne słowa: 'przerywamy program by nadać sensacyjne wiadomości z ostatniej chwili...' to tylko rozrywkowy pic na wodę. Jeśli zaś będziesz już chciał dać im jakąś idiotycznie banalną wskazówkę to nadaj jakieś kretyńskie reklamy przed lub po emisji krótkiego odcinka 'wiadomości z ostatniej chwili', w stylu: 'łowców głów w dzisiejszym odcinku wiadomości sponsoruje firma Canon - jedyny dystrybutor bio-soczewek rejestrujących na Polskę'...

Banał...

 

Dalej...

 

Spisek.

Nasz zdrajca odnalazł wszystkich performerów biorących udział w interaktywnym teatrze internetowym, których zdradził i wykorzystał.

Wysłano tam również reporterów i zainstalowano odpowiedni sprzęt rejestrujący przebieg wydarzeń - oczywiście sami performerzy, o niczym nie wiedząc są cały czas obserwowani i tylko czekają na włączenie do gry...

 

Aby było ciekawiej, w odpowiedniej fazie rozwoju sytuacji pojawią się informacje jakoby performerzy (zupełnie niewinni i nieświadomi niczego) porzuciwszy swoje awatary zdecydowali się spotkać i wymierzyć zdrajcy wspomnianą nieco wyżej karę.

Pozwól Bohaterom odnaleźć fikcyjne połączenia telefoniczne performerów, ich adresy, bilety lotnicze, notatki i umówione spotkanie w dniu niedoszłego morderstwa. Może nawet akredytację

w pokojach tego samego hotelu...

Nie zastanawiaj się nad tym jak to zrobić - niech gracze sami pogłówkują, niech nasz zabawa nie będzie zanadto liniowa, i tak już ten scenariusz jest wystarczająco liniowy...

 

 

Skoro mamy już wyjaśnioną kwestię samej niesamowicie skomplikowanej intrygi i całą powierzchowną warstwę linearną fabuły, dodajmy temu wszystkiemu nieco poważniejszego wydźwięku i głębszego sensu...

 

Kartezjusz.

To rodzaj oprogramowania, który ma w przyszłości znaleźć zastosowanie jako alternatywny schemat sztucznej inteligencji, sterujący najnowocześniejszymi bionicznymi modelami cyborgów - charakterystyczna aproksymacja umysłu rzeczywiście istniejącego człowieka instalowana do centralnego komputera sterującego jednostką cybernetyczną - ściślej, mózgu cyborga...

To rodzaj skompilowanej SI, która miała rozwijać umysł cyborga w oparciu o nowe doświadczenia, uczyć się, reagować i tworzyć. Została stworzona z syntezy kilku typów charakterologicznych rzeczywiście istniejących umysłów ludzi, które po dokładnej cyfrowej analizie i szczegółowym przeskanowaniu zostały odzwierciedlone w postaci ogromnej cyfrowej bazy danych i połączone z innymi tego typu uzyskanymi aproksymacjami w jednolicie funkcjonującą syntetyczną całość.

Stworzenie syntetycznej świadomości Kartezjusza wiąże się jednak z pewnymi konsekwencjami. Wraz z pełna bazą danych wymaganą do stworzenia tejże aktywnie uczącej się aproksymacji wpisano weń, razem z całymi wzorami charakterologicznymi także i ich wspomnienia, których nie potrafiły wykluczyć analizy psychologiczne. Jak się okazało większość doświadczeń przekazanych Kartezjuszowi nie mogła być autonomicznie poza wpływem wspomnień na samo ich istnienie - zatem SI otrzymała także cudze wspomnienia. Wszystko byłoby całkowicie w porządku, gdyby nie fakt, iż Kartezjusz od samego początku był tworem syntetyzującym wprowadzone typy charakterologiczne, co wpłynęło na to, iż w efekcie posiadł kilka różnych źródeł wspomnień i doświadczeń w jednej aproksymacji umysłu...

O dziwo, nie spowodowało to zapętlenia kodu programu i błędów logicznych w jego funkcjonowaniu, a wyeksplikowało kilka dominujących wzorców ponad całość dostępnych mu danych i tym samym rozłam świadomości Kartezjusza na te wyodrębnione części - program sam wygenerował rozczłonkowanie własnej jaźni, by uniknąć wspomnianego zapętlania i błędów logicznych...

Te wspomnienia, które to spowodowały, jako błąd, efekt uboczny niewłaściwej preparacji danych wprowadzonych Kartezjuszowi, spowodowały, iż po kilku próbach testowych został wycofany z produkcji...

Sponsorzy wycofali się z inwestowania w rozwój badań, a cały projekt upadł na pysk w zasadzie na ostatniej prostej do sukcesu...

 

Jak wspomniałem Kartezjusz wyodrębnił kilka autonomicznych części składowych własnej jaźni - podzielił je na rysy charakterologiczne, w które wcielimy nasze postacie...

Banalne prawda ?

 

Beta test.

Do testów sprawnościowych, wkompilowano Kartezjusza w świat przedstawiony specjalnie wykreowanej i spreparowanej wcześniej wirtualnej fabuły, którą sam ułożył w logiczną całość z prowadzonych wcześniej wspomnień dominujących jednostek i własnej ogólnej wiedzy encyklopedycznej...

Został kolejno odłączony od pełnego dostępu do danych, by poszczególne cząstki nie mogły przewidywać przyszłości poprzez całą dostępną Kartezjuszowi wiedzę, tak, by mogły w pewien sposób nieświadomie uczestniczyć w wydarzeniach, które już przeżyły wcześniej, i które w zasadzie same wygenerowały poprzez własną syntezę w postaci Kartezjusza...

 

I dopiero tutaj właśnie rozpoczyna się nasza prawdziwa zabawa...

 

Jak to podać graczom ?

Nic łatwiejszego...

Możesz wykorzystać do tego moje skromne podpowiedzi lub dać sobie z nimi spokój i zastosować własne pomysły.

 

Ja proponuję obtrzaskany motyw matrixowego 'deja vu' - jako błąd Kartezjusza, kilka delikatnych błędów logicznych w skonstruowanej przez program fabuły - np. ktoś, kto umarł niech się gdzieś przewinie niespodziewanie, niech niektórzy mają te same twarze, albo identyczne głosy, niech mówią o tych samych rzeczach, albo pokazują te same fotografie dzieci - niech z tego wyjdzie pozornie jedna wielka paranoja.

Możesz też zastosować takie bajery jak szczeliny w świecie podanym bohaterom przez Kartezjusza widoczne gołym okiem - jakieś drgania przestrzeni, nieoczekiwane wstrząsy pseudotektoniczne, zakrzywienia kadru, czy pękanie przeźrocza na którym program wyświetla fabułę gry, ukazujące bohaterom jakieś cyfry, liczby, dane - nazwiska, adresy, telefony, daty urodzin et cetera, et cetera...

Dalej możesz umyślnie powtarzać czy chociażby chwilowo zapętlać poszczególne sceny i wydarzenia całej zabawy, nawiązując tym nieco do matrixowego 'deja vu'.

Jeśli spodobał ci się pomysł z przeźroczami, możesz to wykorzystać także i w inny sposób. Przykładowo możesz na siebie nakładać wydarzenia lub wątki zupełnie odrębnych scen w tym samym czasie i przestrzeni podanej przez Kartezjusza, uwidaczniając to bohaterom w sposób opisowy...

W tej kwestii dowolność doboru środków gra na waszą korzyść.

Wystarczy odrobina subiektywnej inwencji...

 

And the winner is...

Co dalej ?

Jakie jest rozwiązanie i zakończenie ?

Odpowiedź najprostsza z możliwych - żadne.

Jak to ? Po prostu - nie ma co przewidywać końca nie znając przebiegu akcji, a jak wiadomo, tego co gracze zrobią i jakich kroków się podejmą nie jest w stanie przewidzieć nikt. A jedyną i ostateczna prawdą RPG jest fakt, iż cokolwiek narrator opowieści by nie przewidział, to jego gracze zrobią dokładnie wszystko inne, ale na pewno nie to, co on sam właśnie wykombinował...

 

Co najwyżej mogę zaproponować jedno z możliwych zakończeń, którego pojawienie się nie ma żadnego związku z tym co się wydarzy. Niewątpliwie wprowadzi element dezorientacji, ale urozmaici sam finisz naszej zabawy i co ważniejsze jest całkowicie neutralne dla postaci graczy. Przykładowo, w odpowiednim momencie, który uznasz za stosowny możesz zacząć cicho poklaskiwać, tym, samym nieco przeszkadzając graczom, a z czasem jak zaczną się denerwować Twoim zachowaniem możesz wrzasnąć 'brawo!' i w tym momencie zacząć klaskać tak głośno jak tylko potrafisz.

Kiedy gracze zaczną patrzeć na Ciebie jak na totalnego idiotę zacznij opisywać co widzą...

Niech się okaże, że wszystko co się wydarzyło to była zwyczajna multimedialna rozrywka wzbogacona o zastosowanie halucynogennych narkotyków w postaci plasterków, które właśnie nagle im zerwiesz z rąk i pogratulujesz świetnego wyniku – może nawet najlepszego w tabeli 'high scores'...

 

 

Poniżej jako pomoc napisałem Wam orientacyjny przebieg wydarzeń.

Możesz go wykorzystać lub po prostu wyrzucić i napisać własny, lub zdać się na własną superbłyskotliwą nieomylność, w którą wierzę całym swoim słowiańskim sercem...

 

Pax!...

 

Życzę udanej zabawy.

 

 

'TDK Kartezjusz' – plan wydarzeń

 

 

1. prolog - plasterki

2. ekspozycja - telefon, propozycja i wywiad środowiskowy

3. zawiązanie akcji

              - testy, badania i kilka szczegółów dotyczących sitcomu

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin