Clavell James - Shogun tom1.pdf

(1511 KB) Pobierz
994278948.002.png
994278948.003.png
CLAVELL JAMES
Shogun #1
994278948.004.png
JAMES CLAVELL
część 1
Powieść o Japonii
Przełożyli Małgorzata i Andrzej
Grabowscy
ISKRY
Dwóm kapitanom Królewskiej Marynarki żeglarzom
którzy, jak tego po nich oczekiwano,
bardziej kochali statki niż kobiety.
Prolog
Wichura targnęła nim, ukąsiła głęboko i zrozumiał, że jeżeli w ciągu trzech dni nie
dotrą do jakiegoś lądu, zginą. Za dużo ludzi zmarło podczas tej wyprawy, jestem
pilotem flotylli umarłych, pomyślał. Z pięciu statków zachował się jeden, z liczącej stu
siedmiu marynarzy załogi przeżyło dwudziestu ośmiu, z czego na nogach trzymało
się dziesięciu, reszta zaś, w tym dowódca wyprawy, dogorywała. Brakowało jedzenia,
prawie nie było wody, a ta, która pozostała, miała słony smak i cuchnęła.
Nazywał się John Blackthorne i przebywał na pokładzie sam, jeśli nie liczyć
obserwatora na dziobniku, niemowy Salamona, który kulił się po zawietrznej,
przeszukując wzrokiem morze w przodzie.
Statek zakołysał się pod nagłym uderzeniem szkwału i Blackthorne chwycił się
poręczy żeglarskiego krzesła, przymocowanego przy kole sterowym na rufówce,
trzymając się jej dopóty, dopóki Erasmus nie wyprostował się przy akompaniamencie
trzeszczących wręg. Był dwudziestosześciotonowym trzymasztowym okrętem
handlowo-wojennym z Rotterdamu, uzbrojonym w dwadzieścia dział, jedynym, który
ocalał z pierwszej ekspedycji wysłanej z Niderlandów, aby zniszczyła wrogów w
Nowym Świecie. Ekspedycji holenderskich statków, które jako pierwsze naruszyły
tajemnicę Cieśniny Magellana. Liczyła ona czterystu dziewięćdziesięciu sześciu ludzi,
samych ochotników. I samych Holendrów, z wyjątkiem trzech Anglików – dwóch
994278948.005.png
pilotów i jednego oficera. Mieli rozkazy: splądrować i puścić z dymem hiszpańskie i
portugalskie posiadłości w Nowym Świecie, uzyskać trwałe koncesje handlowe,
odkryć i ogłosić własnością Holandii nowe wyspy na Oceanie Spokojnym, mogące
posłużyć za bazy, a na koniec w ciągu trzech lat powrócić do kraju.
Od ponad czterech dziesiątków lat protestanckie Niderlandy toczyły wojnę z
katolicką Hiszpanią, walcząc o zrzucenie z siebie jarzma znienawidzonych
hiszpańskich władców. Niderlandy, zwane niekiedy Holandią, Flandrią bądź Krajami
Nizinnymi, prawnie nadal należały do imperium hiszpańskiego. Ich jedyny
sprzymierzeniec, Anglia, pierwszy kraj w chrześcijaństwie, który zerwał z dworem
papieskim w Rzymie i przed siedemdziesięcioma laty stał się protestancki, od
dwudziestu lat również wojowała z Hiszpanią, a od dziesięciu otwarcie sprzyjała
Holendrom.
Wiatr jeszcze bardziej przybrał na sile i statek przechylił się. Płynął z prawie nagimi
masztami, mając postawione jedynie sztormowe marsie. Ale mimo to burza i prąd
morski pchały go w stronę ciemniejącego horyzontu.
I tam również jest burza, orzekł Blackthorne, też są rafy, też są mielizny. I nieznane
morze. To dobrze. Całe swoje życie walczyłem z morzem i zawsze wygrywałem.
Zawsze wygram.
Jestem pierwszym angielskim pilotem, który przebył Cieśninę Magellana. Tak jest,
pierwszym… a także pierwszym, który żeglował przez te azjatyckie wody, jeśli nie
liczyć garstki portugalskich wyrodków i hiszpańskich bękartów, przekonanych, że to
oni władają światem. Jestem pierwszym Anglikiem na tych morzach…
Tyle pionierskich, osiągnięć. Tak. Okupionych tyloma zgonami.
Jeszcze raz zbadał wiatr i powąchał go, nic jednak nie wskazywało na bliskość lądu.
Przeszukał wzrokiem ocean, ale był jednostajnie szary i wzburzony. Ani śladu
wodorostów czy odbarwienia wody wskazującego na piaszczysty szelf. Daleko po
prawej burcie dojrzał jeszcze jedną sterczącą z wody rafę, nie powiedziało mu to
jednak nic. Podwodne skały wystające z morza zagrażały im już od miesiąca, lądu
wszakże nie dostrzegli. Ten ocean jest bezkresny, pomyślał. To dobrze. Do tego cię
właśnie szkolono – żebyś żeglował po nieznanych morzach, sporządzał ich mapy i
wracał do kraju. Jak daleko stąd do niego w czasie? Rok, jedenaście miesięcy i dwa
dni. Sto trzydzieści trzy dni temu ostatnie zejście na ląd, a potem skroś ocean zwany
Pacyfikiem, przez który lat temu osiemdziesiąt płynął Magellan.
Blackthorne był wygłodzony, a usta i ciało miał obolałe od szkorbutu. Zmusił się,
żeby sprawdzić wzrokiem kurs na kompasie i obliczyć w głowie przybliżoną pozycję
statku. Wpisanie kursu do ruty – jego podręcznego przewodnika żeglarskiego –
zapewniało mu bezpieczeństwo w tym punkciku oceanu. A jeżeli jemu, to tym samym
994278948.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin