Rozdział 2.pdf

(228 KB) Pobierz
338740673 UNPDF
ROZDZIAŁ 2 – FLOWER POWER*
*( hało hippiów z lat 60 i 70, wyrażająe wiarę w pokój i miło)
Następnego dnia wpadłam pełną parą do Armstrong Travel, docierając do
agencji przed otwarciem. Słyszałam grzechotające klucze i grzechot obcasów
klikających za mną. To była Janice Armstrong, właścicielka.
- Gdzie jest Ruby? – Zapytałam zdyszana.
- Nie przychodzi we wtorki do południa. – Odpowiedziała, otwierając drzwi.
- Po południu? – Jęknęłam.
- Przy okazji. – Powiedziała, przemieszczając się w pobliżu. – Czy wiesz coś o
lokaju Alexandra?
- Odrażającym Człowieku. – Zapytałam. – To znaczy, Jamesonie?
- Mieli mieć rzekomą randkę. – Wyznała, włączając światła w biurze i regulując
termostat.
- Jak było? – Spytałam naiwnie.
Janice położyła swoją torebkę w górną szufladę, włączyła swój komputer
i spojrzała na mnie.
- Nie wiesz już? Nie pojawił się. – Powiedziała. – A z babką jak Ruby był by
szczęśliwy, a ona nawet nie zwróciła jego uwagi!
- Czy powiedział, dlaczego odwołał? – Naciskałam.
- Nie. Myślałam, że Alexander ci powiedział. – Powiedziała.
- Nie bezpośrednio.
Potrząsnęła głową. – Dobrego człowieka jest trudno znaleźć, wiesz. Ale ty
masz Alexandra.
Ugryzłam swoją czarną wargę.
- Hej, nie jesteś spóźniona do szkoły? – Spytała, patrząc na zegar Armstrong
Travel.
338740673.002.png
- Jestem zawsze spóźniona! Janice, możesz dać mi adres Ruby?
- Dlaczego nie wrócisz na koniec dnia?
- Po prostu, chcę jej zwrócić puderniczkę -.
- Możesz zostawić ją tutaj. – Janice zasugerowała.
Frontowe drzwi się otwarły i weszła Ruby.
Wyobrażałam sobie znużoną kobietę w dżinsach, z papierosem i piwem,
ale nawet porzucona, Ruby była stylowa. Miała na sobie pełny makijaż i biały
sweter i białe spodnie, mocno dopasowane.
- Jesteś dzisiaj wcześniej. – Janice powiedziała.
- Mam wiele do nadrobienia. – Ruby odpowiedziała z westchnieniem. – Co ty tu
robisz? – Spytała zaskoczona, widząc mnie.
- Mam coś twojego.
- Jeśli jesteś tutaj w imieniu Jamesona, - Powiedziała. – możesz mu powiedzieć,
że przepraszam, że musiałam zrezygnować.
- Ty? Ale on był -. – Zaczęłam.
Ruby usiadła przy biurku i włączyła swój komputer, przypadkowo
pukając swoją filiżanką długopisy.
- Do diabła z tym! – Zawołała wzburzona, próbując chwycić długopisy, kiedy
upadały na podłogę.
Janice i ja ścigałyśmy się, aby pomóc jej je pozbierać.
- To się jeszcze nigdy nie zdarzyło! – Ruby powiedziała ze złością. – Teraz
każdy będzie wiedział.
- Zrzucam rzeczy przez cały czas. – Pocieszałam.
- Nie, ona ma na myśli Jamesona. – Janice szepnęła do mnie. – Musiałam się
pozbierać parę razy, zanim poznałam swojego Joe. Ale muszę przyznać, że
jestem zaskoczona lokajem. To było podwójnie niegrzeczne, ponieważ
poszłyśmy na przyjęcie na rzecz rodziny Sterlingów. – Janice spojrzała na mnie,
jakby przedstawienie Jamesona było moją winą. – Czuję się jak by mnie
wystawił, też.
338740673.003.png
- To nie jest najlepsze traktowanie. – Ruby powiedziała. – W każdym razie, jest
bardziej... powiem, ekscentryczny, niż ja jestem.
- Jest głupi. – Powiedziała Janice.
- To naprawdę mnie zaskakuje. Był takim dżentelmenem. – Ruby lamentowała.
– I ten akcent. Myślę, że to dlatego z nim zaczynałam.
- On też cię lubi. - Powiedziałam. – Tylko -.
Obydwie kobiety spojrzały na mnie, jakbym miała zamiar ujawnić
tajemnicę państwową.
- Tylko co? – Janice spytała.
- Tylko, że powinien zadzwonić.
- Masz cholerną rację! Mam nadzieję, że nie powiedział nikomu o tym. – Ruby
powiedziała niespokojnie. – W małym miasteczku, jak to, to może zrujnować
moją reputację.
- Musisz coś wiedzieć, Raven. – Janice wycedziła.
- Tak, czy Alexander wspominał o czymś? – Ruby zapytała.
Miałam puderniczkę mojej byłej szefowej. Mimo wszystko
spowodowałam Jamesona do opuszczenia randki. Nie mogłam poprosić Ruby
osobiście.
- Tylko, że anulowanie rezerwacji nie ma nic wspólnego z tobą. – Powiedziałam
wymijająco.
- Założę się, że ma dziewczynę. – Ruby spekulowała. – Czytałam w Cosmo -.
- Oczywiście, że nie ma! – Wyjaśniłam ze śmiechem. Ale muszę coś wiedzieć,
dobrze? Czy Jameson planował podróż?
- Wiesz coś, czego ja nie wiem?
- Czy kupował bilety lotnicze? Albo przyszedł z prośbą o wszelkie mapy
drogowe? – Zasugerowałam.
- Czego nam nie mówisz?
338740673.004.png
Ruby i Janice wpatrywały się we mnie ciężko. Nie powiedziałam im
prawdy – że Alexander nie odbijał się w jej puderniczce.
Puderniczka Ruby! O mało co bym zapomniała.
Zaczęłam ją wyciągać ze swojej torebki, kiedy mężczyzna ubrany w
drelichy (rodzaj spodni) i czerwoną koszulę polo wszedł do biura z wielkim
bukietem. Rozproszona, odłożyłam puderniczkę i schowałam do swojej torebki.
- Ruby White? – Spytał.
- Jestem Ruby. – Powiedziała, machając ręką w powietrzu jakby po prostu
wygrała kombinezon roboczy w Bingo.
Podał Ruby bukiet białych róż. Zarumieniła się, kiedy brała kwiaty.
Kwiaty dla Ruby? Mogły być one wysłane od dowolnej liczby zalotników
w Dullsville.
- Co mówi kartka? – Janice zapytała niecierpliwie. – Zastanawiam się czy są one
od zawodowego tenisisty Kyle’a.
- Przepraszam, że musiały cię pozdrowić zamiast mnie. – Ruby czytała. –
Wpatrywała się, zdumiona. – Czule, Jameson.
- Jameson? – Zapytałam nagle z szeroko otwartymi oczami.
- Jak słodko! – Janice powiedziała, wypełniając szklany wazon wodą z
automatu. – Mówiłam, że cały czas był wspaniały.
- Wierzysz w to? – Ruby zastanawiała się głośno, trzymając w pobliżu bukiet.
- Co jeszcze napisał? – Spytałam.
- Czy to nie wystarczy? – Janice powiedziała, wdychając zapach i wprowadzając
kwiaty do wazonu. – Są piękne!
- Nie ma napisane skąd zostały zlecone? – Zapytałam.
Ruby potrzasnęła głową, rozproszona.
- Ale musi być -. – Mruknęłam. - Spojrzałam przez okno i zobaczyłam
dostawcę wkraczającego do białej ciężarówki z napisem FLOWER POWER
literowanym stokrotkami. Ścigałam się do drzwi, kiedy zaczął odjeżdżać.
338740673.005.png
- Czekaj! – Wołałam, biegnąc ciężko w wojskowych butach. – Zapomniałeś coś!
- Ale było już za późno. Ciężarówka przyspieszyła za rogiem.
Zmachana i sfrustrowana, cofnęłam się z powrotem do biura podróży.
Zaczęłam otwierać drzwi, kiedy zauważyłam kartkę papieru leżącą na chodniku.
To były zamówienia dostawy Flower Power. Musiał mu wypaść z ciężarówki.
Szybko chwyciłam dokument, skanując dokument jako ważna informację.
Agencja podróży została w pełni ujawniona. Ale adres nadawcy był pusty. Nie
ma nazwy. Nie ma e –maila. Nic.
Potem, w prawym górnym roku, zauważyłam ukryte dziesięć cyfr.
- Czy mogę użyć twojego telefonu, Ruby? – Zapytałam, biegnąc w środku. – Ja
tylko na chwilkę.
- Oczywiście. – Powiedziała, układając róże. W tym momencie, mogłam
zadzwonić do Afryki i nie mogła się nie przejąć.
Numer kierunkowy wydawał się dziwnie znajomy. Dręczyłam swój
mózg. Należał do miasta, kilkaset mil stąd, gdzie mieszkała ciotka Libby.
Wybrałam. Czy pozdrowi mnie głos Alexandra? Sygnał. Czy
Odrażającego Człowieka? Sygnał. Czy będzie to ślepa uliczka? Sygnał.
- Dziękuję za telefon do Klubu Trumna. – Głos jak zombie w końcu
odpowiedział. – Nasza firma pracuje w godzinach nocnych, od zmierzchu do
świtu. Zostaw wiadomość – jeśli potrafisz!
Odłożyłam telefon z mojej dłoni. Ruby układała jeszcze róże.
- Dobry goth! – Wyszeptałam – Klub Trumna!
338740673.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin