X-Wingi II - Ryzyko Wedge'a.pdf

(1618 KB) Pobierz
101923452 UNPDF
1
Michael A. Stackpole
X-Wingi II – Ryzyko Wedge'a
2
Tom II cyklu X-WINGI
RYZYKO WEDGE'A
MICHAEL A. STACKPOLE
Przekład
KATARZYNA LASZKIEWICZ
Janko5
Janko5
101923452.005.png 101923452.006.png 101923452.007.png 101923452.008.png
3
Michael A. Stackpole
X-Wingi II – Ryzyko Wedge'a
4
Tytuł oryginału
X-WING II WEDGE’S GAMBLE
Redaktor serii
ZBIGNIEW FONIAK
Redakcja stylistyczna
MAGDALENA STACHOWICZ
Redakcja techniczna
ANDRZEJ WITKOWSKI
Korekta
JOANNA CIERKOŃSKA
DOROTA PIEKARSKA
Ilustracja na okładce
PAUL YOULL
Pamięci Rogera Zelazny’ego
Skład
WYDAWNICTWO AMBER
Copyright © 1996 by Lucasfilm, Ltd. & TM.
All rights reserved.
For the Polish translation
Copyright © 2002 by Wydawnictwo Amber Sp. z o.o.
ISBN 83-241-0032-6
Janko5
Janko5
101923452.001.png
5
Michael A. Stackpole
6
Wrażenie było irytująco ulotne, jak drażniący nozdrza zapach kwiatu, którego nazwy
nie potrafimy sobie przypomnieć.
Wystarczy, że wiem, że coś jest nie tak. Na razie nieważne co, pomyślał, urucha-
miając moduł łączności.
- Łotr Dziewięć do Zwycięzcy Pięć, dobrze sobie radzisz z wyzwaniami. Zaczekaj
tu z Szóstką. Przelecę się nad tym statkiem.
- Przyjąłem, Dziewiątka, ale mamy przepuszczać wszystkie transporty w tym rejo-
nie. Nie są jeszcze w strefie zagrożenia.
- Powiedzmy, że mam taki kaprys, Piątka.
- Według rozkazu, Dziewiątka.
Jednostki patrolujące system zostały przydzielone do czterech stref wokół planety
Borleias. Płaszczyzna ekliptyki przecinała system na górną i dolną połowę, a słoneczna
i nocna strona planety dzieliły przestrzeń na strefę jądra i pierścień zewnętrzny. Corran
i dwa Y-wingi ze Skrzydła Obrony generała Salma patrolowali sektor zewnętrzny gór-
ny, zdecydowanie najbardziej ruchliwy, ponieważ księżyc planety opuścił go dwa dni
temu, podążając w kierunku słońca.
- Gwizdek, zobacz, czy uda ci się wyostrzyć sensory tak, żeby odczytał)' ewentu-
alne anomalie dotyczące tego frachtowca.
Zielonobiały robot astromechaniczny zapiszczał z oburzeniem.
- Tak, wiem, że mnóstwo rzeczy w tym frachtowcu może wyglądać nie tak, jak
powinno. - Corran zmarszczył brwi. Popchnął do przodu drążek przepustnicy, a X-wing
ruszył w stronę frachtowca. - Chodziło mi o nietypową broń albo coś podobnego.
W miarę jak myśliwiec Corrana zbliżał się do frachtowca, pojawiło się coraz wię-
cej danych wizualnych na temat statku. Długi na około sto pięćdziesiąt metrów, miał
łagodne linie typowe dla mniejszych statków albo wielkich okrętów z Mon Calamari.
Mostek znajdował się w wybrzuszeniu w górnej części dziobu, który zwężał się ku
dołowi przechodząc w wąskie śródokręcie. W dwóch trzecich odległości od dziobu do
rufy znów się wybrzuszał, kryjąc pod kadłubem gwiezdny napęd. Tuż za mostkiem
sterczały anteny modułu łączności, a wieżyczki poczwórnych dział laserowych jeżyły
się za dziobem i wokół środkowej części statku.
Gwizdek wyświetlił raport na temat statku na głównym ekranie Corrana. Był to
frachtowiec zaprojektowany przez stocznie Rendili Star Drive, klasy Biały Karzeł. Mógł
przewieźć około tysiąca pięciuset ton sprzętu, załoga liczyła czterysta osób, a wyposaże-
nie obejmowało dziewięć poczwórnych działek laserowych i jeden generator promienia
ściągającego, którym mógł ściągać rozbitków do komory towarowej w dolnej części ka-
dłuba. Rodzaj zbrojenia i ładowność sprawiały, że był ulubionym statkiem przewoźników
działających na stosunkowo krótkich dystansach w sektorach galaktyki, gdzie miejscowe
władze upadły lub gdzie można się było spodziewać kłopotów z Imperialnymi.
- Zwycięzca Pięć do Łotra Dziewięć!
- Tu Łotr Dziewięć.
- Wywołałem „Mściciela". Podali właściwy kod.
Corran zdziwił się, bo nadal nie mógł się pozbyć uczucia, że coś jest nie w po-
rządku z frachtowcem.
ROZDZIAŁ
1
Zanim jeszcze sensory X-winga zdążyły przeskanować i zidentyfikować nowo
przybyły statek, Corran wiedział, że wpadli w tarapaty. I to nie tylko dlatego, że statek
wypadł zupełnie niespodziewanie z hiperprzestrzeni w systemie Pyria. Corran nie po-
trafiłby spamiętać, ile statków wpadało nagle do systemu na szybki zwiad w ciągu tych
kilku miesięcy, jakie upłynęły od zajęcia planety Borleias przez Sojusz Rebeliantów.
Niektóre z nich przybywały w misji dyplomatycznej z planet, które przyłączyły się
wcześniej do Nowej Republiki, po prostu żeby obejrzeć jej nowy nabytek. Inne statki
wysyłali władcy planet, którzy chcieli odsiać fakty od propagandy, zanim zdecydują się
przyłączyć do drugiej strony galaktycznej wojny domowej.
Jeszcze inne były statkami zwiadowczymi Imperium; dużą część pozostałych sta-
nowiły statki Sojuszu przybywające do systemu w różnych ważnych sprawach.
Wszystkie należało poddać kontroli, a nieprzyjaciół zniechęcić, do tej pory jednak
udawało się uniknąć poważniejszych utarczek i ofiar w ludziach. Dyscyplina wśród
pilotów uległa przez ten czas rozluźnieniu, co mogło zmniejszyć ich szanse na dożycie
późnej starości, ale nawet Corranowi trudno było zachować czujność w sytuacji, gdy
nie pojawiały się żadne poważne zagrożenia.
Przybycie nowego statku zburzyło jego spokój ducha równie skutecznie jak cios
wibroostrza. Sensory zidentyfikowały jednostkę jako zmodyfikowany krążownik towa-
rowy, wybudowany w zakładach Rendili Star Drive - wprawdzie nie tych rozmiarów,
co krążowniki klasy Neutron Star, tylko mniej więcej czterokrotnie mniejszy. Samo w
sobie nie było to niczym niezwykłym ani niespotykanym - dziesiątki statków podobne-
go typu pojawiły się i odleciały z systemu od czasu jego podboju. Nazwa - „Mściciel
Derry IV" - mieściła się całkowicie w przyjętej przez Nową Republikę konwencji upa-
miętniania w nazwach statków ważnych wydarzeń z historii wojny domowej. Co wię-
cej, statek wszedł do systemu na kursie i z prędkością wyznaczoną przez Rebeliantów
dla statków towarowych.
A jednak coś tu nie gra, uznał Corran. Podczas swojej krótkiej kariery w Siłach
Ochrony Korelii, kiedy to tropił przemytników i drobnych przestępców, nauczył się
polegać na przeczuciach. Jego ojciec Hal, a nawet dziadek - obaj byli oficerami CorSe-
ku - zachęcali go zawsze, by w niebezpiecznych sytuacjach kierował się instynktem.
Janko5
Janko5
X-Wingi II – Ryzyko Wedge'a
101923452.002.png
7
Michael A. Stackpole
8
Spod brzucha „Mściciela" wystrzeliły cztery myśliwce typu TIE, kierując się w
stronę myśliwca Corrana. Nie czekając, aż zaczną strzelać, pchnął drążek na prawo i
postawił statek na lotkach stabilizatorów. Myśliwce TIE skręciły na lewo i zanurkowa-
ły, spodziewając się, że będzie próbował uciekać. Corran wcisnął stopą lewy pedał
steru manewrowego, przechylając rufę na prawo, a następnie wystrzelił prosto w nadla-
tujący pościg.
- Dziewiątka, mamy tu dwa bombowce TIE.
- Piątka, strzelaj do „Mściciela", a potem bierz się za duble. Ja biorę gały. Zawia-
dom bazę na Borleias, że mamy kłopoty.
Wiedział, że Y-wingi bez trudu prześcigną duble -jak w żargonie pilotów
ochrzczono bombowce ze względu na podwójny kadłub. Jeśli uda mu się związać wal-
ką myśliwce, nie zdołają zaatakować Y-wingów. Jeśli zaś pociski wystrzelone przez Y-
wingi w „Mściciela" wystarczą, by pozbawić frachtowiec przednich tarcz, jego kapitan
będzie musiał pomyśleć o ucieczce, co powinno odwrócić uwagę pilotów myśliwców,
bo bez frachtowca utkną w systemie Pyria.
Za dużo tych Jeśli". Czas zamienić je w rzeczywistość, pomyślał. Przechylił statek
gwałtownie na prawo, ponownie stając dęba na stabilizatorze, a następnie zanurkował
długą pętlą pod brzuch „Mściciela", którego kadłub zasłonił go przez myśliwcami TIE.
Przechyliwszy statek, skorygował kurs silnikami manewrowymi i wyprowadził myśli-
wiec prosto jak strzała w kierunku frachtowca. Dzięki temu mógł zobaczyć, jak torpedy
protonowe wystrzelone przez Y-wingi trafiają go w dziób. Każdy z pocisków eksplo-
dował jak gwiazda zamieniona w nową.
Astromech zaświergotał requiem dla dziobowych osłon „Mściciela".
Corran zacisnął palce na spuście i posłał cztery serie ognia w kierunku mostka.
Nie sprawdził nawet, czy trafił ani jakie wyrządził szkody, wykręcił beczkę na lewo, w
stronę śródokręcia frachtowca, i pociągnął drążek mocno do siebie, by unieść dziób
myśliwca ku górze. Linie celownika krzyżowały się tuż ponad linią horyzontu wyzna-
czoną przez kadłub frachtowca.
Myśliwiec TIE, odstraszony serią eksplozji przednich osłon, przemknął nad frach-
towcem i pojawił się na wprost Corrana, który w tej samej chwili wcisnął spust po-
czwórnego lasera". Ogień trafił gałę w lewy panel baterii słonecznych wzmocnionych
quedańską stalą, rozdzierając sześciokątny panel na kilkanaście kawałków. Wtórna
eksplozja sugerowała, że jeden z silników padł, co potwierdził bezładny, wirowy lot
uszkodzonego myśliwca.
Corran przechylił statek na lotki lewego stabilizatora i przez krótką jak uderzenie
serca chwilę dryfował na lewo, zanim odbił na sterburtę i szarpnął drążek do siebie.
Manewr pozwolił mu uniknąć ostrzału z dział laserowych „Mściciela". Znalazł się na
tym samym kursie, którym myśliwiec TIE przeleciał ponad kadłubem frachtowca.
Przechyliwszy statek nieco bardziej na prawo i przyciągając drążek jeszcze mocniej do
piersi, Corran przeleciał ponad uszkodzonym dziobem frachtowca i znalazł się na ogo-
nie drugiego z myśliwców TIE.
Gała odpadła na lewo, ale Corran wprowadził swój statek w korkociąg, dzięki któ-
remu nadal miał myśliwiec na celowniku. Pierwszy strzał chybił, ale drugi trafił prosto
- Za pierwszym razem?
Filtry modułu łączności Piątki nie zatarły zaskoczenia w glosie jej pilota.
- Nie, za drugim. Dlaczego pytasz?
- Później ci powiem. Zostań na miejscu, ale wezwij z Borleias wahadłowiec abor-
dażowy. Ty i Szóstka miejcie oczy otwarte.
- Według rozkazu, Dziewiątka. Gwizdek zaświergotał pytanie do Corrana.
- Tak, myślę, że to wygląda zupełnie jak sprawa „Za drugim razem".
Jeszcze na Korelii wraz ze swoją partnerka Iellą Wessiri rozpracowywali serię
włamań do domów, z których skradziono rozmaite przedmioty nie pozostawiając żad-
nych śladów. Systemy alarmowe w każdym z okradzionych domów pochodziły od
innego producenta, a instalowały je i nadzorowały różne agencje ochrony. Kluczem do
wyjaśnienia sprawy okazał się fakt, że pamięć operacyjna wszystkich systemów alar-
mowych pochodziła z jednej wytwórni. Jeden z jej pracowników wprowadził ukrad-
kiem kod, który uaktywniał się w kości pamięci, kiedy więc ktoś próbował otworzyć
zamki za pomocą określonego hasła, system odpowiadał, podając właściwą sekwencję.
Przy drugiej próbie złodziej znał już prawidłowy kod, wchodził do domu i dokonywał
kradzieży.
Y-wingi używane przez Sojusz były dość stare, ale nadal sprawne, a ich systemy
wielokrotnie wymieniano i łatano. Niełatwo było trafić na oryginalne części zamienne,
stosowano więc takie, jakie udało się znaleźć, by utrzymać myśliwce na chodzie. Mo-
gło się więc zdarzyć, że sensory albo integrator modułu łączności zostały wyposażone
w procesory, które ujawniały hasła podczas sprawdzania. Zaaranżowanie czegoś takie-
go było całkiem prawdopodobne w przypadku dyrektorki Imperialnego wywiadu
Ysanny Isard, zwłaszcza jeśli miało jej to pomóc w powstrzymaniu Sojuszu Rebelian-
tów od odebrania jej Coruscant.
Corran przełączył swój moduł łączności na częstotliwość stosowaną przez frach-
towiec.
- „Mściciel Derry IV", tu porucznik Corran Horn z Eskadry Łotrów. Zatrzymajcie
się i przygotujcie na inspekcję.
Frachtowiec nawet nie zwolnił, nie mówiąc już o zatrzymaniu.
- Jakiś problem, poruczniku?
Corran skierował celownik przed dziób frachtowca i wysłał w przestrzeń serię
czerwonego ognia laserowego z poczwórnego działka.
- „Mściciel", zatrzymaj się i przygotuj do inspekcji. Jeśli nie zastosujecie się do
rozkazu, będą kłopoty.
- Zatrzymujemy się.
Frachtowiec zaczął się przechylać na lewą stronę, kierując górną część kadłuba w
stronę Corrana. Niedobrze, pomyślał.
- Piątka i Szóstka, przygotujcie torpedy protonowe. Włączcie wyrzutnie i zablo-
kujcie cel na frachtowcu.
- Dziewiątka, przecież oni nic nie zrobili!
- Na razie, Piątka, na razie.
Janko5
Janko5
X-Wingi II – Ryzyko Wedge'a
101923452.003.png
9
w kabinę. Lasery przebiły silniki, a eksplozja rozerwała myśliwiec. Corran zanurkował
w dół i przeleciał przez rozszerzającą się kulę płonących gazów, przechylił statek na
prawo i ponownie zanurkował.
- Piątka, melduj!
- Jeden dubel martwy, jeden śpi. Corran roześmiał się głośno.
- Dobry strzał, Piątka. Musiałeś nieźle ruszyć głową.
Piloci Y-winga też wykazali się rozsądkiem, strzelając do jednego z bombowców
z działa jonowego. Choć broń miała mniejszą moc niż lasery, dawała tę przewagę, że
niszczyła systemy elektroniczne statku, przeciążając jego obwody. Działo jonowe eli-
minowało statek z walki, umożliwiając jego odholowanie po skończonej bitwie.
Istnieje oczywiście możliwość, że imperialny pilot zabije się, by uniknąć niewoli,
pomyślał Corran. Ale i tak możemy się czegoś dowiedzieć o statku.
- Dziewiątka, frachtowiec zawraca i ucieka. Potrzebujecie pomocy z gałami?
- Nie, Piątka.
Gwizdek złajał go, popiskując ostro.
- Nie, Gwizdek, nie myślę, że jestem aż tak dobry, ale wiem, że oni też nie są.
Odmawianie pomocy w rozprawieniu się z przeważającą liczbą wrogich jednostek
zwykle uchodziło za wyraz bezbrzeżnego egoizmu lub śmiertelnej głupoty, ale Corran
miał na myśli trzeci powód. Piloci Y-wingów, choć pełni zapału i solidnie wyszkoleni,
nie mieli dostatecznego doświadczenia w walce bezpośredniej, by mogli mu w czym-
kolwiek pomóc. Gdyby włączyli się do walki, musiałby uważać, by ich nie postrzelić.
Bez ich interwencji miał na celowniku wyłącznie Imperialnych, a to dawało mu pewną
swobodę.
- Dziewiątka, weźmiemy „Mściciela".
- Nie, Piątka, zdecydowanie nie! - Jeśli ruszana frachtowiec, wystrzela ich jak
kaczki, pomyślał. - Trzymajcie się z daleka i spróbujcie namierzyć te myśliwce torpe-
dami.
Popatrzył na monitor sensorów, odnotował pozycję Y-wingów, a potem przechylił
statek na bok i zanurkował. Wściekłe zielone strzały laserowe przecięły pustkę przed
dziobem jego myśliwca, ale żaden nie trafił. Sensory pokazały, że dwie ostatnie gały
minęły się właśnie i szeroką pętlą nadlatywały z góry i z boku, przypuszczając kolejny
atak. Zrozumiał, że ostatni dwaj piloci są dość dobrzy, by przeżyć więcej niż jedną
walkę.
Nadlatywali torem, który kreślił w przestrzeni podwójną helisę. Corran strzeli! w
sam środek spirali, odpadł w prawo i przeleciał na wprost jednego z myśliwców, aż się
prosząc o pospieszny strzał. Pilot myśliwca dał się skusić i ostrzelał laserami tylne tar-
cze Corrana. Ignorując przenikliwy pisk Gwizdka, Corran wzmocnił tylne tarcze, prze-
chylił statek na bok i zanurkował.
Gała powtórzyła jego manewr i ruszyła za nim. Corran zdusił lekko przepustnicę,
przechylił myśliwiec i ostro zanurkował. Przez kilka sekund pikował, po czym jeszcze
raz przechylił statek i wyprowadził go w górę. Kiedy wrócił na pierwotny kurs, znalazł
się za gałą, która przed chwilą siedziała mu na ogonie, i otworzył ogień.
Michael A. Stackpole
10
Myśliwiec TIE w ostatniej chwili zrobił unik, więc seria z poczwórnych laserów
musnęła jedynie górną część jego baterii słonecznych. Myśliwiec zaczął się oddalać,
wirując, ale nie eksplodował. Uszkodzoną gałę nietrudno byłoby dogonić i wykończyć,
ale ostatni z myśliwców TIE zaczął właśnie ostrzeliwać laserem tarcze X-winga, więc
Corran musiał się zająć pilniejszym zagrożeniem.
Myśliwiec zbliżał się od bakburty, więc Corran przechylił statek na prawo i zanur-
kował w dół po łuku, który miał go wprowadzić z powrotem na kurs wznoszący. TIE
wykręcił pętlę do tyłu, by wyjść na ogonie Corrana. Corran odbił w prawo, ale ścigają-
ca go gała zdążyła oddać strzał. Gwizdek zapiszczał przeraźliwie, a na tablicy sterow-
niczej X-winga rząd lampek zamigotał i zgasł.
A niech to Sith pochłonie! Tarcze padły! Corran pchnął prawy pedał steru manew-
rowego, okręcając X-winga nosem w tę stronę, a następnie postawił statek na lotkach
stabilizatora i przyciągnął do siebie drążek. Statek zaczął się wznosić, ale kolejna becz-
ka w lewo wyrwała go z trasy pościgu.
Na głównym monitorze pojawił się licznik, odliczający do tyłu od półtorej minuty.
Kiepsko, bardzo kiepsko.
Główną przewagą, jaką X-wingi miały nad myśliwcami typu TIE, były tarcze. Oba
myśliwce rozwijały podobną prędkość, a pod względem możliwości manewru TIE
nawet przewyższał X-winga. Tarcze pozwalały X-wingowi przeżyć więcej trafień pod-
czas walki, w starciach bezpośrednich zaś celem było przeżycie do końca potyczki, a
nawet dłużej. Corran czuł, że jest lepszym pilotem niż pilot gały, ale angażowanie się w
walkę bez tarcz nie dodawało mu pewności siebie.
Otworzył przepustnicę do końca i zaczął kreślić skomplikowaną trasę skrętów i
pętli, która pozwoliła mu oddalić się od myśliwca TIE, ale nie przybliżała go do Y-
wingów. Czas wydawał się płynąć bardzo powoli; Corran miał wrażenie, że każda se-
kunda odliczana na ekranie trwa co najmniej minutę. Pilot gały zadowolił się krążeniem
wokół Corrana, starając się podejść bliżej, ale po chwili odpadł do tyłu i wystrzelił w
stronę Y-wingów, nadlatując w ich stronę od dołu.
- Głowa do góry, Piątka. Na plecy, nadlatuje z dołu.
Y-wingi przewróciły się na wznak, jak należy, podczas gdy Corran przełączył za-
silanie, które normalnie podtrzymywało tarcze, na napęd, co zapewniło mu dodatkową
prędkość, dzięki której zaczął skracać dystans dzielący go od gały.
- Dziewiątka, namierzyłem cel.
- Strzelaj, Szóstka, strzelaj!
Y-wing wystrzelił torpedę protonową na wprost, ale pocisk minął gałę. Trafiłby w
X-winga Corrana, gdyby ten szybko nie przechylił maszyny na prawo.
- Zwycięzcy, odpadać na zewnątrz!
Pilot Y-winga wykonał rozkaz Corrana, ale za wolno. Myśliwiec TIE obrócił się
dziobem w stronę Zwycięzcy Pięć, ostrzeliwując jego tarcze zielonymi promieniami
lasera. Pilot Y-winga przeszedł z przechyłu w lot nurkowy, ale gała skorygowała kurs i
puściła się w pogoń za myśliwcem, zataczającym płaski łuk.
Teraz jesteś mój, pomyślał Corran. Zwolnił drążek i milimetr po milimetrze na-
prowadzał imperialny myśliwiec w sam środek siatki celowniczej.
Janko5
Janko5
X-Wingi II – Ryzyko Wedge'a
101923452.004.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin