Negroponte Nicholas - Cyfrowe zycie (SCAN-dal_300).pdf

(591 KB) Pobierz
352477146 UNPDF
NICHOLAS NEGROPONTE
Cyfrowe ®ycie
Jak odnaleä siè w wiecie
komputerðw
Wstèp: ksi¸¾ka paradoksðw
Jestem dyslektykiem i nie lubiè czytaä. Bèd¸c dzieckiem, zamiast w literaturze
klasycznej, rozczytywa²em siè w rozk²adach jazdy poci¸gðw, gdy¾ pozwala²o mi to tworzyä
wyimaginowane, doskona²e po²¸czenia mièdzy nieznanymi miastami w Europie. Fascynacja
rozk²adami jazdy da²a mi gruntown¸ znajomoä geografii Europy.
Trzydzieci lat pðniej, ju¾ jako dyrektor MIT Media Lab, uczestniczy²em w bardzo
o¾ywionej ogðlnokrajowej debacie na temat transferu technologii z uniwersytetðw
amerykaîskich do obcych firm. Wkrðtce wezwano mnie na dwa posiedzenia rz¸dowo-
przemys²owe - jedno na Florydzie, drugie w Kalifornii.
Na obydwu spotkaniach podawano wodè Evian w litrowych szklanych butelkach.
W odrð¾nieniu od wièkszoci uczestnikðw konferencji wiedzia²em dok²adnie, dzièki moim
studiom rozk²adðw jazdy, gdzie le¾y Evian. A le¾y ono we Francji, w odleg²oci ponad
omiuset kilometrðw od Oceanu Atlantyckiego. Tak wièc ciè¾kie szklane butelki musia²y
jechaä przez prawie jedn¸ trzeci¸ Europy, przep²yn¸ä Atlantyk, a w wypadku Kalifornii,
podrð¾owaä dodatkowo prawie pièä tysiècy kilometrðw.
Uczestnicz¸c w tych spotkaniach, pomyla²em sobie, ¾e dyskutujemy tu o ochronie
amerykaîskiego przemys²u komputerowego i naszej konkurencyjnoci w tej dziedzinie, a
jednoczenie nie jestemy w stanie dostarczyä amerykaîskiej wody na amerykaîsk¸
konferencjè.
Dzisiaj widzè historiè dostarczenia wody Evian nie jako rywalizacjè francuskiej i
amerykaîskiej wody mineralnej, ale jako ilustracjè fundamentalnej rð¾nicy mièdzy atomami
a bitami. Tradycyjny handel wiatowy polega na wymianie atomðw. Je¾eli chodzi o wodè
Evian, wysy²amy du¾e, ciè¾kie, bezw²adne masy, ktðre jad¸ powoli, przez wiele dni, z
wielkim trudem i za wielkie pieni¸dze tysi¸ce kilometrðw. Gdy przekraczamy granicè celn¸,
deklarujemy swoje atomy, a nie swoje bity. Nawet cyfrowo zapisane utwory muzyczne
rozprowadzane s¸ na plastykowych kompaktach, po du¾ych kosztach pakowania, wysy²ki i
magazynowania.
Zmiany zachodz¸ bardzo szybko. Metodyczny obieg utworðw muzycznych
zapisanych na kawa²kach plastyku, podobnie jak powolne korzystanie przez cz²owieka z
wièkszoci informacji w formie ksi¸¾ek, czasopism, gazet i kaset wideo, ma szansè
przekszta²ciä siè w prawie natychmiastowy i bardzo tani transfer danych elektronicznych
rozprzestrzenianych z szybkoci¸ wiat²a. W tej formie informacja stanie siè powszechnie
dostèpna. Tomasz Jefferson opracowa² koncepcjè bibliotek ludowych i zaproponowa², aby
mo¾na w nich by²o wypo¾yczaä ksi¸¾ki bezp²atnie. Ten wielki prezydent nigdy nie rozwa¾a²
jednak prawdopodobieîstwa, ¾e dwadziecia milionðw osðb bèdzie mog²o siègaä do
cyfrowej biblioteki elektronicznie i korzystaä z jej zawartoci tak¾e bezp²atnie.
Zmiana od atomðw do bitðw jest nieodwracalna i nie do zatrzymania.
Dlaczego zachodzi ona obecnie? Poniewa¾ zmiana ta ma tak¾e charakter
wyk²adniczy, tj. wczorajsze drobne rð¾nice mog¸ nagle przynieä jutro szokuj¸co du¾e
konsekwencje.
Czy znacie dziecinn¸ zagadkè o pracy przez miesi¸c z pensj¸ wynosz¸c¸ grosik za
pierwszy dzieî, dwa grosze za nastèpny i tak dalej? Je¾eli rozpoczèlibymy tè wspania²¸
pracè w Nowy Rok, to w ostatnim dniu stycznia zarobilibymy ponad dziesièä milionðw
z²otych. To w²anie ludzie pamiètaj¸ najczèciej. Nie zdaj¸ sobie natomiast sprawy z tego,
¾e stosuj¸c tè zasadè, zarobilibymy jedynie milion trzysta tysiècy w styczniu, gdyby by² on
krðtszy o trzy dni, tzn. mia² tyle dni co luty. Mðwi¸c inaczej, skumulowany dochðd za ca²y
luty by²by mniej wiècej rðwny dwðm milionom szeciuset tysi¸com z²otych, podczas gdy w
styczniu zarobilibymy ²¸cznie ponad dwadziecia jeden milionðw z²otych. Jest to w²anie
efekt wzrostu wyk²adniczego, w ktðrym trzy dni oznaczaj¸ bardzo du¾o! I w²anie zbli¾amy
siè do tych trzech dni w rozwoju przetwarzania danych i komunikacji cyfrowej.
W taki sam wyk²adniczy sposðb komputery uczestnicz¸ w naszym codziennym
¾yciu: trzydzieci pièä procent amerykaîskich rodzin i pièädziesi¸t procent amerykaîskich
nastolatkðw ma w²asny komputer w domu; mniej wiècej trzydzieci milionðw osðb jest
pod²¸czonych do Internetu; w 1994 roku szeädziesi¸t pièä procent nowych komputerðw,
sprzedanych w wiecie trafi²o do domðw, a dziewièädziesi¸t procent sprzedanych w 1995
roku ma modemy albo napèdy CD-ROM. Liczby te nie uwzglèdniaj¸ pièädziesièciu
mikroprocesorðw, ktðre znajduj¸ siè w przeciètnym samochodzie z 1995 roku, ani
mikroprocesorðw w opiekaczu do tostðw, w termostacie reguluj¸cym ogrzewanie domu, w
automatycznej sekretarce czy odtwarzaczu kompaktðw. Je¾eli s¸dzicie, ¾e mylè siè co do
liczb, poczekajcie chwilè.
Imponuj¸ce jest rðwnie¾ tempo przyrostu przytaczanych liczb. Liczba
u¾ytkownikðw tylko jednego programu komputerowego -przegl¸darki internetowej o
nazwie Mosaic, zwièksza²a siè rednio mièdzy lutym a grudniem 1993 roku o jedenacie
procent tygodniowo. Liczba u¾ytkownikðw Internetu ronie przeciètnie o dziesièä procent
na miesi¸c. Je¾eli taki przyrost siè utrzyma (co jest raczej niemo¾liwe), to ogðlna liczba
u¾ytkownikðw Internetu przekroczy oko²o 2003 roku populacjè Ziemi.
Niektðrych martwi¸ rð¾nice socjalne mièdzy bogatymi i biednymi informacyjnie,
tymi, ktðrzy maj¸, i tymi, ktðrzy nie maj¸, mièdzy pierwszym a trzecim wiatem. Prawdziwy
podzia² kulturowy bèdzie jednak przebiegaä mièdzy pokoleniami. Kiedy jaki doros²y mðwi
mi, ¾e odkry² CD-ROM, to mogè siè domyliä, ¾e ma on dziecko w wieku od pièciu do
dziesièciu lat, gdy za s²yszè, ¾e kto odkry² America Online, to zgadujè, ¾e w domu jest
nastolatek. Pierwsze bowiem to elektroniczna ksi¸¾ka, drugie umo¾liwia komunikowanie siè
z innymi. Dzieci uwa¾aj¸ obydwa media za co rðwnie naturalnego jak doroli powietrze
(dopðki nie zaczyna go brakowaä).
Technika komputerowa to dzi nie tylko komputery. Jest ju¾ widoczna na co dzieî.
Potè¾ny komputer centralny, tzw. mainframe, prawie wszèdzie zast¸piono komputerami
osobistymi. Obserwowalimy, jak komputery przenosi²y siè z potè¾nych klimatyzowanych
sal do mniejszych pomieszczeî, na biurko, dzi mamy za komputery podrèczne i
kieszonkowe. Ale na tym nie koniec.
Ju¾ na pocz¸tku nastèpnego tysi¸clecia nasze spinki do mankietðw lub kolczyki
bèd¸ siè komunikowaä ze sob¸ za porednictwem satelity kr¸¾¸cego na niskiej orbicie i
bèd¸ mia²y wièksz¸ moc obliczeniow¸ ni¾ nasz wspð²czesny komputer osobisty. Telefon nie
bèdzie ju¾ ci¸gle dzwoni²: odbierze wiadomoci, posegreguje je, a mo¾e nawet odpowie na
niektðre z nich - zupe²nie jak dobrze wyszkolony angielski lokaj. Charakter rodkðw
masowego komunikowania zmieni¸ systemy umo¾liwiaj¸ce przekazywanie i odbiðr progra-
mðw informacyjnych i rozrywkowych dostosowanych do indywidualnych potrzeb ka¾dego
odbiorcy. Zmieni¸ siè szko²y, staj¸c siè czym w rodzaju muzeum po²¸czonego z placem
zabaw, gdzie dzieci bèd¸ kojarzyä rð¾ne idee i kontaktowaä siè z rðwienikami z ca²ego
wiata. Ca²a cyfrowa planeta stanie siè ma²a jak g²ðwka od szpilki.
W miarè jak bèdziemy mieli coraz lepsz¸ ²¸cznoä, wiele wartoci uznawanych
przez paîstwa narodowe ust¸pi miejsca wartociom uznanym w mniejszych lub wièkszych
wspðlnotach elektronicznych. Znajomych bèdziemy szukaä w grupach elektronicznych, w
ktðrych przestrzeî jest bez znaczenia, czas odgrywa za inn¸ rolè. Je¾eli za dwadziecia lat
wyjrzymy przez okno, to krajobraz, ktðry zobaczymy, mo¾e byä odleg²y od nas o tysi¸ce
kilometrðw i wiele stref czasowych. Przekaz telewizyjny, ktðry ogl¸daä bèdziemy przez
godzinè, dotrze do naszego domu w czasie krðtszym od jednej sekundy. Czytaj¸c o
Patagonii, bèdziemy doznawaä takich wra¾eî, jakbymy tam byli. Ksi¸¾ka Williama
Buckleya mo¾e mieä postaä rozmowy z autorem.
Po co wièc ta staromodna ksi¸¾ka, panie Negroponte, w dodatku bez ilustracji?
Dlaczego wydawca dostarcza j¸ czytelnikowi w postaci atomðw, a nie bitðw, choä jej
strony, w odrð¾nieniu od wody Evian, mo¾na ²atwo oddaä w postaci cyfrowej, ktðr¸
zreszt¸ mia²y w trakcie produkcji? Dzieje siè tak z trzech powodðw.
Po pierwsze, dyrektorzy przedsièbiorstw, politycy, rodzice oraz osoby, ktðre
powinny zrozumieä tè zupe²nie now¸ kulturè, nie dysponuj¸ jeszcze dostateczn¸ iloci¸
mediðw cyfrowych. Nawet jeli komputery s¸ wszechobecne, to dzisiejszy sposðb
komunikacji z nimi (interfejs) jest prymitywny, w najlepszym razie niezgrabny, na pewno za
nie da siè z nimi zwin¸ä w k²èbek w ²ð¾ku jak z ksi¸¾k¸.
Drugi powðd to mðj sta²y felieton w magazynie Wired. Szybki i zdumiewaj¸cy
sukces Wired pokaza², ¾e istnieje szerokie grono czytelnikðw zainteresowanych
cyfrowym stylem ¾ycia i tymi, ktðrzy go prowadz¸, nie tylko sam¸ teori¸ i sprzètem.
Otrzyma²em tyle wa¾nych sygna²ðw na moje (czysto tekstowe) felietony, ¾e zdecydowa²em
siè zmieniä nieco przes²anie niektðrych tematðw, gdy¾ wiele siè zmieni²o od czasu, gdy je
napisa²em. I oto macie przed sob¸ historie z wielu lat opracowywania nowych urz¸dzeî do
grafiki komputerowej, komunikacji z cz²owiekiem i multimediðw interaktywnych.
Trzeci powðd ma charakter bardziej osobisty. Media interaktywne pozostawiaj¸ za
ma²e pole dla wyobrani ich u¾ytkownika. Podobnie jak w filmach z Hollywood, coraz
mniej w nich miejsca dla naszej fantazji. S²owo pisane pobudza natomiast wyobraniè i wy-
wo²uje skojarzenia, wynikaj¸ce g²ðwnie z dowiadczenia i wiedzy czytelnika. Gdy czytamy
powieä, nasza wyobrania stwarza wièkszoä kolorðw, dwièkðw i ruchu. Uwa¾am, ¾e
trzeba rðwnie wiele osobistego zaanga¾owania, aby dobrze zrozumieä, co dla nas znaczy
termin cyfrowe ¾ycie.
Tè ksi¸¾kè nale¾y czytaä bardzo uwa¾nie. Tak radzi kto, kto sam nie lubi czytaä.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin