Roberts Nora - In Death 09 - Aż po grób.pdf

(1703 KB) Pobierz
Roberts Nora - In Death 09 - Aż po grób
J.D. ROBB – Aś PO GRÓB
Dla bogów jesteśmy niczym muchy dla swawolnych chłopców,
zabijają nas dla zabawy
Szekspir
Polityka, w pospolitym rozumieniu tego słowa, jest rzeczą nieczystą
Jonathan Swift
Prolog
Drogi Towarzyszu.
My, Kasandra.
Zaczęło się.
Wszystko, nad czym pracowaliśmy, do czego przygotowywaliśmy się, ćwicząc,
czemu poświęciliśmy Ŝycie, jest gotowe do akcji. Po jakŜe długim brzasku
nareszcie nadchodzi świt. Osiągniemy postawiony ponad trzydzieści lat temu
cel. Spełnimy obietnicę. Pomścimy krew męczennika.
Wiemy, Ŝe się o nas troszczysz- Wiemy, Ŝe jesteś rozwaŜny. To cechy mądrego
przywódcy. Uwierz, Ŝe wzięliśmy do serca Twoje rady i ostrzeŜenia. Moratorium
w tej sprawiedliwej i okrutnej wojnie nie przerwiemy bitwą, która mogłaby się
skończyć poraŜką. Jesteśmy doskonale wyposaŜeni, nasza sprawa ma wielkie
poparcie finansowe, rozwaŜyliśmy wszelkie ewentualności i posunięcia.
Wysyłamy Ci, Drogi Przyjacielu i Towarzyszu, tę transmisję, radośnie
przygotowując się do kontynuowania naszej misji. Cieszymy się, przelana juŜ
została bowiem pierwsza krew. Okoliczności postawiły na naszej drodze
godnego, jak się o tym przekonasz, przeciwnika. Dołączyliśmy do tego przekazu
dossier porucznik Eve Dallas z tak zwanej Policji Miasta Nowy Jork, Wydziału
Zabójstw, abyś mógł poznać ją lepiej.
Pokonanie takiego przeciwnika sprawi, Ŝe nasze zwycięstwo będzie jeszcze
słodsze. Ponadto jest ona jednym z symboli zepsutego i represyjnego ustroju,
który zamierzamy zniszczyć.
Na to miejsce skierowała nas Twoja mądra rada. śyjemy wśród śałosnych
pachołków stojącego na glinianych nogach ustroju, nosimy nasze uśmiechnięte
maski, ale gardzimy ich miastem i całym systemem ucisku i rozkładu. Dla ich
ślepych oczu staliśmy się jednymi z nich.
Gdy poruszamy się po rozpustnych i plugawych ulicach, nikt nie zadaje nam
pytań. Jesteśmy niewidzialni, cienie pośród cieni, tacy, jakimi Zgodnie z Twoją
27383915.001.png
nauką i Tego, którego oboje kochaliśmy, powinni być najprzebieglejsi
bojownicy.
A gdy zniszczymy jeden po drugim symbole tego spasionego społeczeństwa,
demonstrując naszą sile. i nasz jasny projekt nowego królestwa, tamci zadrŜą.
Zobaczą nas i przypomną sobie o Nim. Pierwszym symbolem pełnego chwaty
naszego zwycięstwa będzie Jego pomnik. Na Jego podobieństwo.
Jesteśmy wierni i mamy długą pamięć.
Jutro usłyszysz pierwszy odgłos bitwy.
Opowiadaj o nas wszystkim zwolennikom, wszystkim wiernym.
My, Kasandra.
1
T ej właśnie nocy jakiś Ŝebrak umarł niezauwaŜony pod ławką w Parku
Greenpeace. Profesor historii upadł zakrwawiony z podciętym gardłem metr od
frontowych drzwi swego mieszkania za dwanaście kredytów, które miał w
kieszeni. Jakiejś kobiecie ugrzązł w gardle ostatni okrzyk, gdy padała pod
pięściami kochanka.
Ale niezaspokojona śmierć nadal zataczała koło swym kościstym palcem, aŜ
wetknęła go radośnie między oczy niejakiego J. Clarence'a Bransona,
pięćdziesięcioletniego wiceprezesa firmy “Narzędzia i Zabawki Bransona".
Był to człowiek sukcesu, bogaty, nieŜonaty, nie byle kto i nie bez przyczyny
współwłaściciel wielkiej międzyplanetarnej korporacji. Drugi syn z trzeciej
generacji Bransonów, zaopatrujących świat i jego satelity w urządzenia i
przyrządy słuŜące rozrywce, Ŝył z gestem.
I tak samo umarł.
Serce J. Clarence'a przeszyła jednym z jego przegubowych wierteł stalowooka
kochanka, która, po przyszpileniu go do ściany, zgłosiła wydarzenie policji, po
czym usiadła, sącząc spokojnie czerwone wino do chwili, gdy na miejsce
przybyli pierwsi funkcjonariusze.
27383915.002.png
Siedząc wygodnie w fotelu z wysokim oparciem, ustawionym naprzeciwko
wirtualnego ognia, nadal sączyła wino, podczas gdy porucznik Eve Dallas
badała zwłoki.
- Jest z całą pewnością martwy - rzuciła zimno do Eve. Nazywała się Lisbeth
Cooke i zarabiała na Ŝycie jako szef reklamy w firmie swego nieŜyjącego
kochanka. Miała czterdzieści lat, była niewątpliwie pociągająca i uchodziła za
świetnego pracownika. Wiertło Branson 8000 jest znakomitym narzędziem,
zaprojektowanym po to, by zadowolić zarówno fachowców, jak hobbystów. Jest
bardzo mocne i precyzyjne.
- Ho, ho. - Eve przypatrywała się twarzy ofiary. Wypielęgnowanej i
interesującej, na której śmierć wyrzeźbiła rys przykrego zdumienia. Przód
niebieskiego szlafroka nasiąknięty był krwią, która rozlewała się połyskliwą
kałuŜą po podłodze. - Nie ma wątpliwości, dokonano tego tutaj. Peabody,
poinformuj pannę Cooke o przysługujących jej prawach.
Gdy asystentka przystąpiła do działania, Eve nadal dokumentowała czas i
przyczynę śmierci. Nawet w przypadku dobrowolnego przyznania się do winy
sprawcy morderstwa naleŜało postępować zgodnie z przepisami. Narzędzie
będzie wzięte jako dowód rzeczowy, ciało zabrane i poddane sekcji, a miejsce
zabezpieczone.
D ając znak ekipie dochodzeniowej, aby przystąpiła do pracy, Eve przeszła kilka
kroków po królewskim czerwonym dywanie i siadła naprzeciwko Lisbeth przy
interesującym ogniu kominka, który bił obfitym ciepłem oraz światłem. Nic nie
mówiła, czekając przez chwilę na reakcję szykownej brunetki w Ŝółtym
jedwabnym kostiumie, śmiesznie spryskanym świeŜą krwią.
Nie uzyskała jednak niczego więcej oprócz uprzejmie pytającego spojrzenia.
- A więc... czy zechce mi pani o tym opowiedzieć?
27383915.003.png
- Oszukiwał mnie - stwierdziła apatycznie Lisbeth. - Zabiłam go. Eve przyjrzała
się jej stanowczym zielonym oczom, zobaczyła w nich gniew, ale nie dostrzegła
ani wstrząsu, ani Ŝalu.
- Czy pokłóciliście się?
- Powiedzieliśmy sobie parę słów. - Lisbeth podniosła kieliszek z winem do
swych pełnych, umalowanych warg, mających ten sam intensywny winny kolor.
- Większość z nich wyszła ode mnie. J.C. myślał powoli. -Wzruszyła
ramionami, wywołując szelest jedwabiu. - Akceptowałam to, a nawet uwaŜałam,
Ŝe pod wieloma względami jest to miłe. Ale my zawarliśmy układ. Poświęciłam
mu trzy lata Ŝycia.
Nachyliła się, jej oczy przepełniły się złością, kryjącą się pod pozorami chłodu.
- Trzy lata, czas, w którym mogłabym zainteresować się czymś innym, zawrzeć
jakiś inny układ, być w innych związkach. Ale byłam wierna. On nie był.
Wciągnęła powietrze, znów się wyprostowała, niemal się uśmiechnęła.
- Teraz on nie Ŝyje.
- Tak, to zauwaŜyliśmy. - Eve usłyszała obrzydliwe cmoknięcie oraz zgrzyt, gdy
ekipa usiłowała usunąć z ciała i kości długi stalowy brzeszczot. - Panno Cooke,
czy przyniosła pani to narzędzie z zamiarem uŜycia go jako broni?
- Nie, naleŜało do J.C. On czasem zajmował się majsterkowaniem. Chyba
właśnie to czynił - zastanawiała się, rzucając przelotne spojrzenie na ciało, które
w balecie upiornych ruchów odrywała od ściany ekipa działająca na miejscu
zbrodni. - Zobaczyłam je tutaj, na stole, i pomyślałam sobie, och, Ŝe się
znakomicie nadaje. Prawda? Więc podniosłam je i włączyłam. No i uŜyłam go.
Nie moŜna było prościej, pomyślała Eve i podniosła się.
- Panno Cooke, ci funkcjonariusze wezmą panią na komendę. Będę musiała
zadać pani trochę więcej pytań.
Lisbeth posłusznie dopiła resztkę wina i odstawiła kieliszek.
- Wezmę tylko płaszcz.
27383915.004.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin