Rice Anne - Śpiąca królewna 02 - Kara dla śpiącej królewny.pdf

(744 KB) Pobierz
183807042 UNPDF
ANNE RICE
KARA DLA ŚPIĄCEJ KRÓLEWNY
Tytuł oryginału BEAUTY S PUNISHMENT
CO SIĘ DZIAŁO DO TEJ PORY...
Po stuletnim śnie, pod wpływem pocałunku królewicza, Śpiąca Królewna otworzyła
oczy i przekonała się ze jej szaty znikły, ciało zaś i serce znajdują się we władaniu człowieka,
który przywrócił ją do życia Została natychmiast pochwycona i zawieziona do królestwa
księcia jako jego osobista niewolnica
Za zgodą wdzięcznych rodziców, oszołomiona pożądaniem królewna, zwana przez
wszystkich pieszczotliwie Różyczką, została zawieziona na dwór królowej Eleanory, matki
królewicza, aby służyć tam jako jedna z wielu nagich księżniczek i książąt, maskotek dworu,
którzy musieli zabawiać swych władców do czasu, aż zostaną wynagrodzeni i odesłani do
własnych królestw
Zdziwiona zwyczajami panującymi w Sali Tieningu i w Sali Egzekucji oraz zmęczona
Ścieżką Konną, czując coraz gwałtowniejszą potrzebę niesienia rozkoszy, Różyczka
pozostawała na długo faworytą księcia i ulubienicą swej pani, prześlicznej, młodej lady
Juliany
A jednak nie potrafiła oprzeć się tajemnej i zakazanej miłości do przepięknego
niewolnika królowej, księcia Aleksego, a wreszcie do zbuntowanego niewolnika, księcia
Tristana
Dojrzawszy księcia Tristana pomiędzy pogardzanymi zamku, królewna, w chwili
zdawałoby się niewytłumaczalnego buntu, ściągnęła na siebie tę samą karę, która została
przeznaczona Tristanowi miała być odesłana z pełnego przepychu zamku do pobliskiej
wioski, zęby pracować tam w znoju i trudzie
W naszej opowieści spotykamy Różyczkę, która właśnie została umieszczona na
wozie wraz z księciem Tristanem i innymi pogardzanymi niewolnikami Wszyscy oni udają
się na aukcję pośrodku wiejskiego targowiska
UKARANI
Gwiazda poranna właśnie bladła na fioletowym niebie, kiedy ogromny drewniany
wóz, pełen nagich niewolników, przejeżdżał przez zwodzony most zamku. Siwe konie
pociągowe miarowo ciągnęły swój ciężar po krętej drodze, żołnierze zaś jechali na swych
wierzchowcach jak najbliżej wozu, żeby łatwiej było dosięgnąć rzemiennymi pasami nagich
nóg i pośladków zrozpaczonych niewolników, księżniczek i książąt.
Ci z przerażeniem tulili się do siebie na chropowatych deskach, z rękami związanymi
na karkach i ustami zakneblowanymi i rozciągniętymi przez niewielkie kawałki skóry, z
jędrnymi piersiami i zaczerwienionymi, drżącymi gwałtownie pośladkami.
Niektórzy tęsknie oglądali się na wysokie wieże mrocznego zamku. Zdawało się, że
wszyscy jego mieszkańcy śpią i nikt nie słyszy płaczów. Tysiące posłusznych niewolników
spało w jego wnętrzu, na jedwabnych łożach w sali niewolników lub w zbytkownych
komnatach swych pań i panów, zupełnie nie przejmując się losem tych, którzy byli teraz
wiezieni chwiejnym wozem o wysokich kołach, w kierunku wioski, w której miała się odbyć
aukcja.
Dowódca patrolu uśmiechnął się do siebie, widząc, jak Różyczka, najukochańsza
niewolnica pana tego zamku, przytula się do wysokiego, pięknie umięśnionego księcia
Tristana. Załadowano ją na wóz ostatnią. Jakaż to piękna niewolnica, myślał, jakie ma
cudowne włosy, proste, złote, długie, opadające luźno na plecy... jak jej małe usteczka
próbują całować Tristana mimo krępującego je knebla. I jak, myślał dowódca, nieposłuszny
Tristan, z obiema dłońmi skrępowanymi na karku, jak każdy zbuntowany niewolnik, ma ją
teraz ukoić?
Zastanawiał się, czy powinien ukrócić tę niewskazaną tutaj intymność. Jakże łatwo
byłoby wyłowić Różyczkę z tej grupy, przechylić przez poręcz wozu, kazać rozłożyć szeroko
nogi i smagać pasem jej pulchną, nieposłuszną małą płeć. A może oboje, Tristana i Różyczkę,
należałoby przywiązać za wozem i wychłostać, aby dać im nauczkę?
Lecz tak naprawdę dowódca odrobinę współczuł skazanym niewolnikom, mimo że
byli rozpieszczeni... nawet niepokornej Różyczce i Tristanowi. Do południa wszyscy zostaną
sprzedani, a w ciągu długich letnich miesięcy służby w wiosce wiele się jeszcze nauczą.
Dowódca jechał obok wozu; właśnie dosięgnął kolejnej nieposłusznej małej
księżniczki końcem swego skórzanego pasa, karząc różowe dolne wargi wystające spomiędzy
gniazdka lśniących czarnych loczków, po czym uderzył pasem znacznie mocniej, kiedy
długonogi książę z galanterią usiłował ją osłonić.
Szlachetność nawet w obliczu klęski!, dowódca roześmiał się głośno; potem trzasnął
księcia tak mocno, jak ten sobie zasłużył, a widok jego twardego, drżącego penisa rozbawił
go jeszcze bardziej.
Musiał przyznać, że są dobrze wyćwiczeni: śliczne księżniczki o twardych sutkach i
zarumienionych twarzyczkach, książęta usiłujący ukryć wzwiedzione członki. I choć było mu
ich szkoda, dowódca już myślał o zadowoleniu wieśniaków na widok tego stadka.
Przez cały rok mieszkańcy wioski oszczędzali pieniądze z myślą o tym dniu, kiedy za
kilka miedziaków będą mogli kupić sobie na całe lato wypieszczonych niewolników,
wybrańców dworu, wyćwiczonych i przygotowanych do dworskiej służby... którzy teraz będą
musieli słuchać najniższej kucharki czy chłopca stajennego, jeśli tylko za nich zapłaci.
A tym razem była to grupka warta szczególnej uwagi, o pulchnych członkach nadal
pachnących kosztownymi kremami, o włosach łonowych wyszczotkowanych i natartych
oliwką, jakby mieli stanąć przed obliczem królowej, a nie tysiącami obleśnie uśmiechniętych,
żądnych uciechy wieśniaków. Garncarze, właściciele zajazdów i kupcy już na nich czekali,
zdecydowani wyegzekwować za wyłożone pieniądze nie tylko ładny wygląd i łagodne
poddaństwo, lecz także ciężką pracę.
Wóz podskakiwał na wybojach, kołysząc zrozpaczonych niewolników. Odległy zamek
przypominał teraz już tylko szary cień na tle jaśniejącego nieba, a jego słynne ogrody
rozkoszy ukryte były za otaczającymi go wysokimi murami.
Dowódca uśmiechał się pod nosem; podjechał bliżej do grupki kształtnych kostek i
stóp o wysokim podbiciu. Pół tuzina niefortunnych, pięknych egzemplarzy stało
przyciśniętych do poręczy wozu, nie mając najmniejszej nadziei na ucieczkę przed biczami
żołnierzy, podczas gdy pozostali niewolnicy napierali na nich od tyłu. Mogli jedynie
wykręcać się od pieszczotliwych razów, obnażając uda, plecy i brzuchy, wystawiając je na
razy rzemieni i odwracając załzawione twarze.
W rzeczy samej był to rozkoszny widok, tym bardziej niezwykły, że oni tak naprawdę
nie wiedzieli, co ich czeka. Bez względu na to, ile razy ostrzegani byli przed wioską, nic nie
było w stanie przygotować ich na ten szok. Gdyby wiedzieli, nigdy, przenigdy nie
zaryzykowaliby rozgniewania królowej.
Dowódca już myślał o końcu lata, kiedy - całkowicie zmienieni - ci sami łkający i
szamoczący się teraz niewolnicy i niewolnice zostaną przywiezieni z powrotem do zamku, z
pochylonymi głowami i milczącymi ustami, zupełnie ulegli. Jakimże przywilejem będzie
wychłostanie ich i zmuszenie do przyciśnięcia ust do trzewiczka królowej!
Niech więc teraz łkają, myślał. Niech kręcą się i wiercą, podczas gdy słońce wychodzi
zza zielonych wzgórz, a wóz coraz szybciej jedzie krętą drogą do wioski. Niech śliczna mała
Różyczka lgnie do majestatycznego, młodego Tristana w samym środku tego zbiorowiska.
Wkrótce dowiedzą się, co sobie ściągnęli na głowy.
Może tym razem nawet zostanę na aukcji, pomyślał dowódca, przynajmniej do chwili,
gdy Tristan i Królewna zostaną rozdzieleni, jedno po drugim podsadzeni na podium i
sprzedani nowym właścicielom.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin