Idź do przodu, do świata [Ainzfern] (rozdziały 1-10).rtf

(108 KB) Pobierz

 

 

IDŹ DO PRZODU

napisane przez Ainzfern

 

 

Prolog

 

Płynął. Bez snów, bez dźwięków. Nie miał poczucia czasu. Nie wiedział jak długo to trwało. Ale w tym dziwnym stanie nie było bólu,  było ciepło, bezpiecznie. Czuł bicie swojego serca, czuł nie słyszał  Powoli przypominał sobie różne rzeczy; słowa, uczucia, obrazy. Długie włosy, bladą jak słońce o świcie, skórę. Ręce, delikatne, eleganckie z długimi palcami, tak silnymi, że mogły zabić ale i tak czule dotykać. I głos, ten piękny głos jakiego nigdy wcześniej nie słyszał.

 

 

  Nie czuł fizycznego bólu, żalu, smutku i tęsknoty, ale coś w środku wypełniało go jak trujące pnącza. Otaczajace go ciepło nie dawało już komfortu. Zaczął się bać tego odcięcia od świata. Prześladowała go twarz anioła o niebieskich oczach, twarz, która przestała istnieć. Wiedział o tym, chciał krzyczeć z bólu i rozpaczy, ale nie udało mu się wydobyć żadnego dźwięku.

 

  W jago umyśle powstał nowy obraz: inna twarz, którą poznawał, bo pojawiała sie w takich chwilach. Z jakiegoś powodu powinien się jej obawiać. Jasna skóra, blękitno-złote pasemka włosów, oczy bez blasku, w których widział tylko głębokie współczucie.

 

  Padły słowa, których nie słyszał tylko czuł, Ciche, delikatne, które uspakajały strach i ból

 

- Śpij, Riki - melodyjne, kojące dźwięki - Śpij.

 

I Riki spał.

 

 

1.

 

- Znowu śpi.

 

Siedzący  w cichym, sterylnym pokoju, Raul Am, tymczasowy przywódca Syndykatu Tangury i główny biolog Jupiter, zmarszczył brwi i spojrzał na człowieka stojącego przy konsoli monitorującej  biały zbiornik znajdujący się na środku pokoju.

 

- Wiem, Katze - mruknął Raul - Wkrótce się obudzi.

 

Jego oczy zwęziły się na chwilę, kiedy młody człowiek jeszcze raz z niepokojem  popatrzył na zawieszone w  cieczy ciało. - Niech jeszcze śpi.

 

Katze wpisał kilka uwag na konsoli.

 

- Zostało mało czasu.

 

Raul westchnął, i powoli odwrócił się do ex-Mebla.

 

- Musimy ustalić co dalej.

 

- Rozumiem, że mnie to też dotyczy - Katze ponownie  zajął się konsolą, ale Raul zauważył wyraz zmieszania na jego twarzy.

 

- Katze, Iason zawsze cię lubił. Przyznaję, że byłeś bardzo przydatny dla nas w przeszlości i teraz też bardzo sie starasz. Raul przesunął sie jego stronę - Więc, z szacunku, dla twoich zasług... Możesz pytać i nie obawiać się kary.

 

Katze z zaskoczenia nabrał głębiej powietrza, zacisnął mocniej  dłonie i zadał pytanie, które według Raula wymagało największej odwagi.

 

- Jak myślisz? Dlaczego ona to zrobiła? - zapytał cicho.

 

Raul zastanawiał się chwilę - Jupiter? Nie wiem. Nie powiedziała dlaczego.

 

- Czy to nie jest niezwykłe?

 

Raul prawie niedostrzegalnie wzruszył ramionami. - Nie mam porównania Katze.To  Iason zawsze z nią rozmawiał. Dla mnie to początek kontaktów. Ona tylko mówi mi co mam zrobić jako tymczasowy przywódca.

 

Katze podniósł wzrok na Blondie - Powiemy Iasonowi, że on żyje?

 

- Nie - głos Raula stwardniał - Jeszcze nie.

 

Zwilżając usta, Katze odważył się jeszcze zapytać -  Dlaczego?

 

Raul odwrócił się do zbirnika. Jego oczy wędrowały po nagim ciele kundla, bezbronnym i tak pięknym w swojej niedoskonalej formie.Całkowicie zrekonstruowanej niedoskonałej formie.

 

Na Jupiter niczego mu nie brakowało. Wszystkie oparzenia z Dana Bahn zostały wyleczone. Patrzył na nieskazitelną złocistą skórę, bez blizn i śladów po złamaniach, które powstały jeszcze w Midas. Nawet okrutnie okaleczone genitalia zostały odtworzone.

 

Riki wyglądał jak wcześniej.

 

- Czy to nie  ironia losu, Katze? - Raul przechylił głowę, jakby podziwiał widok. - To, że ten zbiornik owodniowy, tak technicznie doskonały, to łono, w którym miały powstawać idealne Zwierzęta, został wykorzystany do naprawienia kundla ze slamsów.

 

- Taki sam zbiornik posłużył do naprawienia ciała Iasona - Katze odpowiedział stając za nim.

 

Serce Raula ścisnęło się. Iason, jego przyjaciel, jego brat. Nabrał głęboko powietrza i skinął głową. - Tak.- Uśmiechnął się, wiedząc,że stojący za nim kundel nie zobaczy tego.

 

- To prawda.

 

- Więc ?

 

Raul odwrócił się błyskawicznie w stronę młodego człowieka, który skulił się oczekując na cios. Cios, który nie nastąpił.

 

- Więc, dlaczego nie powiemy Iasonowi? Takie było twoje pytanie?

 

Katze milczał, ale nie spuścił wzroku.

 

Raul skinął głową podziwiając jego odwagę.

 

- Z wielu powodów podjąłem taką decyzję, Katze. ńic  nie może zakłócić jego powrotu do zdrowia.-  Jego oczy zwęziły się i była to jedyna oznaka emocji, które okazał.

 

Na szczęście Katze zareagował z właściwą pokorą, spuszczając oczy i pochylając się w geście uległości.Wiele można było powiedzieć o postępowaniu Iasona, ale umiał on wychować swoje Meble, pomyślał Raul..

 

- Drugi powód jest bardziej prozaiczny - nabrał głęboko powietrza - Jupiter nie wydała żadnych konkretnych wytycznych w sprawie Iasona i Rikiego.

 

Widział, jak oczy Katze się rozszerzają.

 

Raul kontynuował

 

- Od chwili kiedy ich, prawie martwe ciała wróciły do Midas czekamy na jej polecenia. Dała jasne wytyczne, że mamy ich wyleczyć. Powiedziała, że Iason po rekonwalescencji ma ponownie być szefem Syndykatu a poza tym nic. Nie chcę podjąć żadnych działań, które mogą wywołać jej gniew.- Zamknął oczy i dodał - Zwłaszcza takich, które mogłyby skierować jej gniew na Iasona. On już tyle wycierpiał, Katze.

 

Katze skinął głową, zbliżył się do Blondie - Iason mi ufał, ty też możesz Raul.

 

Raul chwycił Katze za rękę

 

- Zabierz Rikiego z Midas. Ukryj go i nie mów mu, że Iason żyje.

 

- Ale, przecież ty jesteś przyjacielem Iasona ! Dlaczego chcesz mu to zrobić?

 

Raul powoli zaciskał swoje palce, z prawdziwą przyjemnością patrząc jak twarz Katze blednie.

 

- Robię to co muszę! - Raul  wysyczał mu do ucha - Sądzisz, że nie oddałbym mu jego zwierzątka gdybym mógł?  -  Raul ignorował krzyki Katze, nie zwracał uwagi na krew sączącą się  spod koszulki.

 

- Jupiter nie wydała żadnych instrukcji. Jak myślisz, co poczułby Iason, gdyby dostał z powrotem swojego zwierzaka, a potem dowiedział się, że trzeba go uśpić?

 

Dysząc, Katze patrzył na wściekłego Raula.

 

 

Raul  nagle puścił ramię  ignorując  jęk ulgi. Z obrzydzeniem wytarł swoje zakrwawione palce w chusteczkę.

 

- Nie muszę ci się z niczego tłumaczyć. Testament Iasona, jasno wyznacza mnie do zarządzania jego majątkiem.Wszystko o czym musisz wiedzieć to to, że masz słuchać moich rozkazów.

 

Katze pochylił głowę .

 

- Oczywiście, Mistrzu Am.

 

- Dobrze, więc trzymaj się planu.

 

- Tak, Mistzru Am.

 

- Więc co masz zrobić?

 

Katze stłumił gniew i spuścił głowę

 

- Kiedy tylko Riki się obudzi, mam zabrać go z Midas.

 

- Świetnie - Raul skierował się do drzwi nawet nie odwracając się.

 

- Cieszę się, że zrozumiałeś sytuację, Katze.

 

 

2.

 

  W ciszy wieczoru rozległ się odgłos kroków.  Iason Mink wyszedl na balkon swojego apartamentu. Powiew wiatru odsunąl mu  włosy z twarzy. Przez chwilę podziwiał widok pięknie oświetlonego Midas. Powoli podniósł do ust kieliszek wina, wypił łyk delektując się jego wspaniałym zapachem i smakiem.

 

Kiedy tak stał, patrząc na zachodzące nad miastem słońce zaczynał czuć ironię tej sytuacji.

 

Minęły przecież tylko trzy miesiące. Iason potrząsnął głową i wypił kolejny łyk wina. Kiedy w Dana Bahn siedział obok swojego umierającego kundla, kiedy jego ciało ginęło od ran i trującego dymu  sądził , że  ostatni raz widzi zachód słońca.

 

To był cud, że przeżył. Raul powtórzał mu kilka razy, że powinien dziękować opatrzoności.

 

Z tego, co dowiedział się od Raula,kiedy  wybuch zniszczył część wewnętrznej ściany, ta oparła się o jakąś maszynę i ochroniła go przed najgorszym uderzeniem. Zespół ratunkowy znalazł go poparzonego i  z amputowanymi nogami. Jego serce ledwo pracowało z powodu wstrząsu i zatrucia toksynami. Był na krawędzi śmierci.

 

Iason spojrzał na swje odbicie w szybie. Wysokie, silne, idealnie , proporcjonalne ciało. A jego nogi ... takie dugie i eleganckie jak zawsze.

 

- Zbiornik owodniowy - mruknął do siebie, wciąż wpatrzony w swoje odbicie, Zaśmiał się cicho i odwrócił  ponownie podziwiając panoramę miasta.

 

- Kto mógłby pomyśleć o czymś takim? Chyba tylko Jupiter.

 

Ale Riki ... Iason na chwilę zamknął oczy. Znowu to  uczucie smutku i bólu. Tak dziwne dla wszystkich Blondie. I tak bardzo mu znane..

 

Riki nie miał tyle szczęścia.

 

Raul powiedział mu o tym, kiedy tylko obudził się po wyjęciu ze zbiornika owodniowego.Wiedział, że zawsze niepokoiło go jego uczucie do kundla, ale wtedy, w tamtej chwili wykazał się ogomną empatią  i byl naprawdę szczerze zmartwiony.

 

Nadal z zadziwiającym  szacunkiem traktowal jego stratę. Nawet teraz, trzy miesiące po wszystkim. Byl bardzo delikatny, nigdy nie mówił o Rikim, za co Iason był mu wdzięczny. Bo cóż mógłby  powiedzieć. O na w pół dzikim kundlu. To było takie szokujące  odstępstwo od norm Elit Tangury. Brudny występek, który nigdy nie powinnien się wydarzyć.

 

Iason nie powinnien się nigdy tak zapomnieć.

 

Riki nie żyje i sprawa została zamknięta.

 

Czasami Iason myślał, że jeśli będzie to sobie  ciągle powtarzal, to w końcu i on sam w to uwierzy.

 

- Przpraszam  Panie, że przeszkadzam.- miękki, cichy glos dobiegł zza otwartych drzwi - Przyszedl Pan Am.

 

Iason niedbale skinął głową, do swojego nowego Mebla. Dane był jedną z niewielu rzeczy, z których mógł teraz być zadowolony. Dyskretny i niewymagający. Pracował cicho i wydajnie. Tak naprawdę czsami trudno było zauważyć jego obecność w domu.

 

- Dobrze, podaj mu coś do picia i powiedz, że zaraz do niego dołączę.

 

Patrzył na pogrążone już w mroku miasto. Dopił wino, odstawił kieliszek.  

 

   Przed powrotem do domu, po niezwykłej regeneracji, poprosił Raula, żeby ten sprzedał jego mebla Kyaru i kobietę- zwierzątko. Raul natychmiast znalazł im dobre miejsce u  kolegi z Syndykatu.  Iason  nie musiał mu niczego tłumaczyć, było jasne, że nie chciał mieć w domu nikogo, kto byłby związany z okresem kiedy żył w nim z Rikim. Już i tak było w nim zbyt wiele wspomnień.

 

  Dane kupił kilka tygodni później. Jak dotąd wszystko funkcjonowało doskonale. Mebel był młody i niedoświadczony, ale szanował swojego pana i nie komentował jego niezwykłych zachowań.

 

  Iason od razu uświadomił mu , że nie życzy sobie, aby  Dane go kąpał, ubierał czy czesał. Tak naprawdę chodziło mu o to, żebył  nigdy go nie dotykał.

 

Mebel  nie skomentował tego. A ponieważ w domu nie było Zwierząt i łatwo było utrzymać  porządek   Dane prawdopodobnie był zadowolony z małej ilości obowiązków.

 

  Iason wszedł do środka, Skinął do Raula,k tóry na jego widok podniósł się z fotela.i podał mu rękę na powitanie. Kiedy usiedli  Iason pierwszy odezwał się .

 

-  Bez cienia uśmiechu na twarzy wyglądasz dość staro. Problemy z ubraniem?

 

Odporny na docinki, Raul tylko zmrużył oczyi

 

- Wiesz,  zawsze potrafisz mnie rozbawić.

 

Parskając śmiechem, Iason wybrał owoc z tacy.

 

- Wiele rzeczy może bawić. Raul. Alety zawsze jesteś znudzony.

 

Raul wzruszył ramionami, wygodniej rozsiadł się w fotelu, wyciągając przed siebie nogi.

 

- No, więc jestem tutaj - wskazał na siebie - Tak jak sobie życzyłeś. O czym chcesz ze mną porozmawiać?

 

- Sądzę, że nadszedł czas, żeby wrócić do pracy, Raul. - odpwiedział Iason,

- Czuję, że powinieneś, zwrócić mi twoje tymczasowe przywództwo.

 

Błysk zadowolenia przemknął przez twarz Raula.

 

- Miałem nadzieję, że to powiesz. Rząd Federacji właśnie wysłał nową delegację i ponownie zabiega o  handel z Syndykatem.  Sądzę, że to doskonały moment, żebyś ponownie zaczął wypełniać swoją rolę.

 

- Ach - Iason pokiwał głową - więc znależli  zastępstwo na miejsce biednego pana Hazella? Kogo ?

 

Raul starał się ze smutkiem ostrożnie dobierać slowa, ale błysk rozbawienia w  zielonych oczach nieco zapsuł efekt wypowiedzi.

 

- To  Chey Neeson, senator. - smutne westchnienie - Trochę wstydzi się, za swojego biednego poprzednika.

 

Opierając łokcie na poręczach  i podpierając palcami brodę Iason  zapytał

 

- Dlaczego?

 

- Kto by pomyślał, że pan Hazell miał tyle brudnych nawyków ?

 

- No, to by pomyślał,  cóż takiego ukrywał ?

 

- Rzeczywiście - mina Raula wyrażala zachwyt - marnotrastwo pieniędzy, malwersacja własności rządowej, obrzydliwa pederastia, przechowywanie narkotyków ...

 

- Straszliwa niekompetencja w przeprowadzaniu zamchów.

 

- Tak, to również - Raul pokręcił głową z żalem i westchnął - Przypuszczam, że było tylko kwestią czasu, żeby ktoś poinformował o tym senat.

 

- I w końcu ktoś to zrobił.

 

- Reasumując - Raul roześmiał się - Pewnego dnia musisz mi opwiedzieć jak to zrobiłeś.

 

- To wcale nie bylo takie trudne, - Iason machnął ręką - większość z tych rzeczy była prawdą.

 

-  Jakie to takie eleganckie z twojej strony.

 

- Tak sądzę. -  twarz Iasona spoważniała - Powiedz coś o Neesonie.

 

Wybierając kolejny  owoc, Raul skinął głową.

 

- Niewiele jest do powiedzenia. Jak już mówiłem nieskazitelna kariera w rządzie federacji. Spokojne prywatne życie, oczywiście żadnych skandali.

  Nic na niego nie można znaleźć.

 

- Jeśli to prawda ..

 

- To jego polityczni przeciwnicy muszą go bardzo nienawidzić.

 

- I to j brzmi już bardzo zachęcające.

 

- Tak, to prawda. Raul uśmiechnął się. - Poznałem go. To inteligentny i dobry negocjator, chociaż wątpię czy może wygrać z tobą . Myślę, że możemy zrobić z nim  korzystne interesy.

 

- W porządku. -  Iason zdecydowanym ruchem uniósl ręce - Mam zamiar wrócić do pracy na początku przyszłego tygodnia. Dla naszej wspólnej satysfakcji, wynegocjuję kontrakt z panem Neesonem,

 

- Miło mi powitać cię z powrotem, Iason.- Raul powiedzial poważnie - Wykonałem niezłą robotę, ale..

 

- Chcesz wrócić do laboratorium?

 

- Tak - oczy Raula zamigotały kiedy pomyślał o powrocie do badań.

 

Iason uważnie popatrzył na swojego przyjaciela. Tyle przeszli razem . Były sprawy, o których  nigdy nie rozmawiali, ale wiedział, że kiedy on zaangażował się w związek z Rikim Raul chronił go na tyle na ile mógł, krył go,  kłamał dla niego i ostrzegał kiedy tylko  mógł. To była prawdziwa przyjaźń. Na najgłębszym porozumienie dusz. I Iason był mu za to wdzięczny. Zwłaszcza teraz.

 

- Muszę zobaczyć się z Jupiter. - Iason zmienil nagle temat.

 

  Na chwilę, ale tylko na chwilę na twarzy Raula pojawiła się panika, opanował się natychmiast przyjmując wyraz obojętnego zainteresowania. Ta dziwna mina trwała tak krótko, że Iason pomyślał, że tylko ją sobie wyobraził.

 

- Och? - Raul lekko schylił głowę.

 

- Tak - Kąciki ust Isona uniossly się leciutko do góry, - Od kilku dni,  coś czuję,w najlepszy sposób mógłbym to wyrazić,  że mnie wzywa.  Nie jest jeszcze zniecierpliwiona, ale sądzę, że przyszedł czas, żeby się z nią spotkać.

 

- Masz jakiś pomysł, czego może od ciebie chcieć? - Kolejny raz uwagę Iasona zwrócił dziwny ton w głosie przyjaciela. Ton  intensywniejszy niż w takiej sytuacji można było spodziewać się po Raulu. Iason znał go zbyt dobrze. Mógl wyczuć oznaki jego niepokoju. Wzruszył ramionami, ale zaczął baczniej mu się przyglądać.

 

- Najprawdopodobniej chce się tylko ponownie ze mną spotakać. Nie rozmawiałem z nią od powrotu do domu. - Uśmiechnął się.

- Tak jaby jej uwaga przez ostatnie tygodnie była skierowana na kogoś innego.

 

- Nie- Głos Raula był teraz energiczny i rzeczowy. - Musisz przyzwyczaić się, że znowu  wracasz na swoje miejsce.

Wstał , wygładzając starannie płaszcz

 

- Lepiej zrób to wcześniej niż później.

 

Iason  podniósł się  z wdziękiem i z uśmiechem  wyciągnął rękę do Raula

 

- Dziękuję, że przyszedłeś.

 

-  Przecież wiesz, że zawsze możesz na mnie liczyć.

 

- Ja - zatrzymał sie na chwilę - Raul, ...czy napewno jesteś zadowolony z powrotu do poprzedniej pozycji?

 

Oczy  Raula były szczere kiedy odpowiadał

 

- Iason, jestem z tego bardziej zdowolony niż mógłbyś przypuszczać.

 

Razem podeszli  do drzwi.

 

= Jutro spotkam się z Jupiter, a potem będę mógł objąć urząd.

 

Parskając cicho, Raul skinął głową

 

- Tylko kiedy znowu będziesz chciał go nagle opuścić powiadom mnie wczesniej, przygotuję ci miejsce w mojej firmie..

 

Klepiąc go w ramię Iason skinął głową

 

- Zgoda, miłego wieczoru Raul.

 

- I nawzajem.

 

Iason stal przez chwilę  z dezaprobatą patrząc się za oddalającym przyjacielem, potrząsnął  głową i cicho zamknął za sobą drzwi.

 

3.

 

- Hej ... hej, budzisz się?

 

Jęcząc cicho, Riki zmagał się z letargiem, który ogarniał jego ciało.Głos dochodził z daleka, ale coraz bardziej wdzierał się do jego świadomości.

 

- Hej ... Riki. Moje maleństwo, otwórz dla mnie swoje piękne oczka.

 

Ktoś potrząsał nim  niezbyt delikatnie.Jęknął ponownie, kiedy jego ciało  uderzyło o powierzchnię, na której leżał. Zmarszczył brwi, nawet teraz na wpół śpiący, rozpoznawał ten głos, a to oznaczało, że był bezpieczny. Znowu  bezpieczny.

 

- Katze ...? - zachrypiał. Otworzył oczy, ale słabe światło lampy stojącej przy łóżku strasznie go raziło . -  Katze ?

 

Rudowłosy  bos czarnego rynki, jego były pracodawca, uśmiechnął się do niego radośnie.

 

- Tak ,to ja we własnej osobie. Witamy znowu w świecie żywych .- Na chwię zniknął...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin