Teologia apofatyczna.doc

(121 KB) Pobierz
3

 

s. Teresa Obolevitch

 

 

Katafatyczny wymiar

wschodniochrześcijańskiej teologii apofatycznej.

Wokół propozycji S. Bułgakowa

 

 

Teologia wschodniochrześcijańska (w tym tekście termin ten oznacza teologię prawosławną) niekiedy jest pojmowana jako negacja jakichkolwiek pozytywnych określeń Boga, czy też jako milczenie o Niepoznawalnym. Czy apofatyzm prawosławia zupełnie wyklucza katafatyczny aspekt refleksji teologicznej? W niniejszym artykule wskażemy na możliwość szerszego rozumienia wschodniochrześcijańskiej metody apofatyki, zaproponowanego przez rosyjskiego filozofa Sergiusza Bułgakowa – rozumienia, które zakłada także pozytywny horyzont logosu o Bogu.

Na wstępie zarysujmy – w wielkim skrócie – historię wschodniochrześcijańskiej tradycji apofatycznej. Sięga ona swymi korzeniami koncepcji Platona, który niejednokrotnie wskazywał na niemożliwość wyrażenia sfery transcendentnej[1]. Rozwijając myśl wielkiego Ateńczyka, przedstawiciel tzw. średniego platonizmu, Albinus (często utożsamiany z Alkinusem[2]), żyjący w II w. po Chr., pisał:

 

Bóg nie jest gatunkiem ani rodzajem, (…) czymś, co da się kwalifikować lub nie da, (…) częścią czy jakąś całością posiadającą części. Pierwszym sposobem myślenia o Nim to odsunięcie tych wszystkich pojęć, (…) drugim sposobem jest myślenie przez analogię[3].

 

Albinus uczył także, że między tzw. najwyższym, absolutnie niewyrażalnym Bogiem a światem widzialnym znajduje się szereg istot, umożliwiających związek sfery transcendentnej i rzeczywistości empirycznej. Do tej tezy nawiązywał z kolei Plotyn, który jeszcze bardziej, niż to miało miejsce u Platona, podkreślał niepojętość Najwyższej Zasady, czyli Jedna.

Platońska i neoplatońska doktryna o niewyrażalności Boga została przejęta przez Ojców Kościoła, którzy pisali, iż wszelka próba precyzyjnego ujęcia rzeczywistości Boskiej jest chybiona. Tzw. Ojcowie Kapadoccy: św. Grzegorz z Nazjanzu (328–390), św. Bazyli Wielki (330–379), św. Grzegorz z Nyssy (325–399), a następnie św. Symeon Nowy Teolog (949–1022), św. Grzegorz Synaita (1255–1346) oraz św. Grzegorz Palamas (1294–1360) odróżniali w Bogu niepoznawalną istotę (ουσία) od Jego działań (ενέργεια), poprzez które Bóg objawia się w świecie stworzonym. Człowiek ma dostęp (na modlitwie kontemplacyjnej oraz poprzez badanie świata) jedynie do Boskich energii, nie zaś do Jego istoty, której nie poznamy ani w tym wieku, ani w przyszłym. W roku 1351 prawda ta została podniesiona do rangi dogmatu Kościoła Wschodniego.

Teologia apofatyczna, opracowana przez greckich Ojców Kościoła, opiera się głównie na negacji pewnych atrybutów, „falsyfikacji” (w luźnym znaczeniu tego słowa) niewłaściwych wyobrażeń o Bogu[4]. W ten sposób zostaje podkreślona radykalna odrębność, transcendencja Boga. Znamienna jest wypowiedź św. Grzegorza Palamasa: „Jeśli Bóg jest naturą, to wszystko inne nie jest naturą; jeśli to, co nie jest Bogiem, jest naturą, Bóg nie jest naturą, nawet On nie jest, jeśli inne byty są”[5]. Z kolei rosyjski myśliciel, Siemion Frank (1877–1950), w swej najważniejszej pracy, zatytułowanej Niepojęte, napisał:

 

Bóg nie jest – lecz nie w tym sensie, iż on jest „iluzją” i musi być wykreślony ze składu autentycznego bytu, ale tylko w tym sensie, że jego realność, jako realność absolutnej prapodstawy czy praźródła bytu, przewyższa wszelki byt. (…) Tak jak byt nie „jest”, ale „bytuje”, tak też Bóstwo nie jest, ale „bóstwuje” – „święci” i tworzy sam byt[6].

 

Czy droga negatywna, stosowana w teologii apofatycznej, oznacza absolutną niemożliwość jakiegokolwiek pozytywnego myślenia o Bogu? Chcąc odpowiedzieć na to pytanie, przywołamy innego rosyjskiego filozofa i teologa, o. Sergiusza Bułgakowa (1871–1944). Wyróżnił on dwa znaczenia negatywnego ujęcia sfery Boskiej: absolutne i względne. Pierwsze z nich wskazuje na całkowitą niepojętość Boga, zarówno Jego istoty, jak i przejawów. Konsekwencją tego radykalnego podejścia jest niemożliwość jakiegokolwiek racjonalnego poznania; dystans oddzielający stworzenie od Boga, zostaje pokonany tylko w „skoku wiary”, mistycznym zjednoczeniu z Nim (Bułgakow twierdził, że taką postawę przyjmowali Ojcowie Kapadoccy, Pseudo-Dionizy Areopagita, a spośród myślicieli zachodnich – Mikołaj z Kuzy). Przy drugim znaczeniu apofatyzmu zostaje zachowana możliwość także pozytywnego dyskursu, polegającego na wykazaniu odmienności Boskiego Przedmiotu za pomocą rozumowego dociekania, jak to czynili Jan Szkot Eriugena, Mistrz Eckhart oraz Jakub Boehme. W tym miejscu nie ma potrzeby rozważać, czy Bułgakow poprawnie zaklasyfikował poglądy wymienionych przezeń autorów. Warto natomiast odnotować, że ten rosyjski myśliciel wyraźnie postawił pytanie, czy w teologii można poprzestać jedynie na milczeniu o rzeczywistości Boskiej. Zdaniem Bułgakowa, jest to niemożliwe, gdyż „Bóg praktycznie istnieje tylko jako energia, natomiast Bóg w sobie, jako Deus absconditus po prostu «nie istnieje»”[7]. Z tej racji przedstawienie Boga jako „nicości” jest równoznaczne z konstatacją, że o Bogu nie można nawet powiedzieć, czy On istnieje. Prowadzi to do jawnego czy ukrytego agnostycyzmu, a nawet ateizmu. Polemizując ze znanym określeniem Boga jako „nicości”, występującym chociażby u J. S. Eriugeny, prawosławny duchowny i filozof pisał:

 

Nie tylko od strony religijnej, ale także od strony filozoficznej idea Boga transcendentnego jest nękana przez sprzeczności. Jako czysta transcendencja, jest ona dostępna tylko dla apofatyki, która wypowiada o niej wszelkie nie, absolutne NIE. Jednak owo absolutne nie jest nieme i puste, ono po prostu nie istnieje, rezonuje ono bowiem tylko wtedy, gdy odbija się od pewnego tak. Innymi słowy, w czysto apofatycznym, negatywnym określeniu absolut jest niezrealizowany dla myśli; jego nie ma[8].

 

Usiłując dochować wierności tradycji apofatycznej, Bułgakow zarazem wskazywał na niemożliwość całkowitego pominięcia jakichkolwiek pozytywnych określeń w teologii, gdyż – w jego opinii – zaprowadziłoby to, w ostatecznym rozrachunku, do negacji istnienia Boga. Nasze poznanie Boga jest uwikłane w antynomie, cokolwiek bowiem powiemy o Bogu, stanowi nieadekwatny wyraz Jego niepojętej istoty. Niemniej jednak rezygnacja z podjęcia dyskursu teologicznego konsekwentnie prowadzi co najmniej do agnostycyzmu. Dociekanie filozoficzne, rozważenie „warunków”, jakie powinna spełniać rzeczywistość transcendentna, by możliwe było właściwe rozumienie Boga, a więc wykluczenie tych cech, które nie odpowiadają celom teologii (np. prywatywnego pojęcia „nicości”), chroni przed niebezpieczeństwem rzeczywistego czy tylko pozornego agnostycyzmu.

W swych pracach Bułgakow porusz ważny problem dotyczący możliwości i prawomocności teologii negatywnej „w czystej postaci”. Jeżeli o Bogu nic nie można powiedzieć, to czy nie oznacza to, iż Boga po prostu nie ma (jeśli nie generaliter, to przynajmniej dla człowieka, przyjmującego absolutną niewyrażalność, czy niepoznawalność Boskiej istoty)? Rosyjski filozof próbował rozwiązać ten dylemat, uznając względny, nieadekwatny charakter naszych dociekań o Bogu (w duchu ortodoksyjnego apofatyzmu), a jednocześnie domagając się przezwyciężenia całkowitego „milczenia” o Nim, gdyż postawa „a-logiczna” może przerodzić się w postawę a-gnostyczną lub a-teistyczną (albo milcząco zakładać tę ostatnią).

Co należy sądzić o, tak dramatycznej dla apofatyzmu, diagnozie Bułgakowa? Niewątpliwie, rosyjski myśliciel, słusznie wskazując na potrzebę pozytywnego dyskursu w ramach teologii apofatycznej, nie ustrzegł się skrajności. Wszelako teologowie negatywni w żadnym wypadku nie odrzucają egzystencji Boga, ale jedynie pokazują, że Jego istnienie ma całkowicie inny charakter. Nawet najbardziej radykalne negatywne twierdzenia zakładają fakt istnienia Boga (choć o odmiennym modi bytowania, niż istnienie rzeczy tego świata). Wskutek tego możliwe jest sensowne rozważanie o Bogu, nawet jeśli expressis verbis twierdzenie o Jego byciu zostaje zanegowane. Teologia negatywna ukazuje granice transcendencji, aczkolwiek zabrania podjęcia jakichkolwiek prób ich przekroczenia[9]. W znanej książce Filozofia jako ćwiczenie duchowe Pierre Hadot zaznaczył, że w pierwszych wiekach chrześcijaństwa „teologię negatywną określano raczej terminem αφαιρεσις, oznaczającym intelektualny akt abstrakcji, niż terminem αποφασις[10]. Jeżeli bowiem przez teologię negatywną będziemy rozumieć „stosowanie twierdzeń, negujących wszelkie zrozumiałe orzekanie [o Bogu]”, to konsekwencją tego podejścia powinno być „zanegowanie samego bóstwa jako przedmiotu teologii, bo bóstwo to też określenie zrozumiałe”[11] (dodajmy od siebie, przynajmniej dla człowieka wierzącego, uznającego istnienie rzeczywistości transcendentnej). Innymi słowy, teologia negatywna nie oznacza zaniechania jakichkolwiek prób mówienia o Bogu, ale wyraża dążenie do ściślejszego zakreślenia granic dyskursu teologicznego, wskazując na całkowitą odmienność Boskiego Przedmiotu w odniesieniu do rzeczy tego świata.

Po stwierdzeniu, że wiedzy o Bogu nie można porównać z poznaniem jakiejkolwiek rzeczy tego świata, zostaje otwarta droga do teologii afirmatywnej, katafatycznej, przybliżającej Boską naturę. Wystarczy przywołać wypowiedź jednego z najbardziej wpływowych Ojców Kościoła Wschodniego, św. Grzegorza z Nazjanzu. W Mowie 28 (Poznanie Boga) wskazywał on, że istota Boska jest zupełnie nieuchwytna dla ludzkiego rozumu, tym niemniej teolog musi dostarczyć pewnego pozytywnego określenia Boga, bowiem

 

[T]en, kto dokładnie bada naturę rzeczy istniejących, nie poprzestanie na tym, że powie, czym one nie są. Musi jeszcze do wypowiedzi o tym, czym nie są, dołączyć wypowiedź o tym, czym są, i to tym bardziej, że łatwiej jest coś jednego myślą objąć, aniżeli wszystko po kolei biorąc zaprzeczyć. (…) Ten zaś, kto mówi, czym dana rzecz jakaś nie jest, a milczy, czym jest, postępuje podobnie jak ten, kto pytany, ile jest dwa razy pięć, odpowiada, że to nie jest dwa, ani trzy, ani cztery, ani pięć, ani dwadzieścia, ani trzydzieści, ani też – by to krótko powiedzieć – żadną jakąś liczba, będącą poniżej dziesięciu lub pomiędzy wielokrotnościami dziesięciu – a nie powie, że to jest dziesięć, i nie zadowoli pytającego się o to, co bada[12].

 

Teologia apofatyczna wskazuje, z jednej strony, na ograniczony charakter naszego opisu rzeczywistości Boskiej, związany z jej ontyczną transcendencją, z drugiej strony, zawsze zakłada pozytywny horyzont refleksji o Bogu.

Analizując język religijny, o. Józef Bocheński w Logice religii wysunął zarzut, iż teoria „tego, co niewysłowione”, podkreślająca niewyrażalność przedmiotu religii, podobnie jak teologia negatywna, opisująca Boga „na drodze czystej negacji”, jest niesprzeczna, aczkolwiek nie wystarcza dla celów dyskursu religijnego. Winien on bowiem dotyczyć nie tylko samego języka (w danym przypadku – stwierdzać jego nieadekwatność), ale zawierać także zdania przedmiotowo-językowe, a więc opisywać rzeczywistość pozajęzykową, czyli Boga[13]. W konsekwencji – pisał Bocheński – Bogu wspomnianych teorii nie można oddawać czci: nie można bowiem uznawać za wartość tego, „o czym zakładamy wyłącznie, iż nie da się o tym nic powiedzieć” albo „czemu z założenia nie można przypisać żadnych własności pozytywnych”[14]. Jednak teologowie apofatyczni nie zatrzymywali się na „czystej negacji”, jak to przedstawił autor Logiki religii, ale używali także języka pozytywnego, wkraczając na via positiva oraz via eminentiae[15]....

Zgłoś jeśli naruszono regulamin