Budzińska Nie było baśni.txt

(21 KB) Pobierz
Bo�ena Barbara Budzi�ska

NIE BY�O BA�NI

NOC (I)
albo jak j� zje��
lubi� wysysa� z nocy jej niepe�n� ciemno��
kiedy czo�ga si� przy stopach
zasiada do kolacji
zanim poczuj� pragnienie
dobrze znam tej pani najl�ejsze obyczaje
nasy�a na mnie ciep�o ubranych m�czyzn
i ich l�kiem nasyca magiczny fortepian
nie trzeba mu pianistki
za klawiatur� ju� siedzi mo�e ostateczno��
ch�odny taniec albo oboj�tna rejterada
noc wie
nie trzeba mi d�wi�k�w
i tak ustami us�ysz� wezwanie
pytacie co na ni� mam
i jak j� zwyci��
mo�e z przebitego ksi�yca dob�d� miecz
albo z kuszy ustrzel� niezbadane gwiazdy
potem u�o�� si� w lataj�cej fili�ance
racja
i t� bajk� trzeba dopiero opowiedzie�
zwiedz� pustk�
popijaj�c na przystankach jej g�sto��
umkn� przed dniem
NIE BY�O BA�NI
�wiat�a ba�ni
maj� kolory szlachetnych kamieni
kt�rych nie oprawili�my w z�ote suknie
le�� sobie w bry�kach lodu
na dnie samotnych koktajli
i nie wida� ich wcale
ju� zacz�� si� film
dobry czarodziej k�adzie mnie do ��ka
�miej�ce si� nietoperze cieni
odp�dza pa�eczk�
ciebie nie spostrzeg�
w zielonookiej pid�amie
sp�ywasz
pod moskitier� r�k
czuj� ch�odne palce parz� mi policzki
wiem masz w piersi ran�
wyj�am ci kamyk bia�y
udawa� serce i my�la� sobie
nabierze si� na to rozespana kr�lewna
a rano pyta� b�d�
sk�d krew na poduszce
przecie� raz tylko spletli�my r�ce
EPIKA 1990
ogolony i pachn�cy pi�knie
p�ynie Tristan ponad polami �ubinu
czyta �wiatow� gazet�
i nie wie
�e z Izoldy palca grabarz lito�ciwy
zdj�� zielony pier�cie�
nie lubi g�ogu wiecznie m�ody podr�nik
i jak twierdzi
ca�kiem bez zasad gardzi poezj�
bo ca�� t� histori� mo�na spisa�
na serwetce
przy pieczeni ocieraj�c usta
od poranka przemkn�� p� �wiata
s�cz�c aperitif a ona
w trumnie dla babci
� nie przewiduje si� dzi�
grzeba� m�odych pa� �
p�acze w siw� koronk� poduszki
a� kir si� u�miecha
matko nie da�a� na t� drog�
bia�ej chusteczki w motyle
tylko lakierki ciasne b�d� si� potyka�a
o chmurki taka zasmarkana
bo przecie� ju� nikt nie umiera
naprawd�
DZIESI�TA BIBLIOTEKA
przychodzi taka godzina
kiedy ma si� tylko siebie
niepotrzebne pokoje
zarastaj� ksi��kami
przyb��ka�y si� jakie�
nie czytane i chore
latem ksi��ki fikaj� kozio�ki
poszarza�e ok�adki wch�aniaj� orgazm much
teraz s� nawet bardziej interesuj�ce
trzeba po nich umy� r�ce
wypi� kieliszek w�dki
i na wszelki wypadek
zadzwoni� do biblioteki
oczywi�cie mamy egzemplarz
nikt jeszcze nie wypo�yczy�
mo�emy od�o�y� je�li potrzeba
niech pan tylko zd��y
przed �mierci� autora
potem ludzie si� rzuc�
czarna ramka
to odpowiednia reklama
teraz ju� wiesz
czarna godzina nast�pi
i nie b�dziesz mia� nawet siebie
* * *
upij si� Kolombino
twoja suknia karnawa�u nie dotrwa
sp�jrz nawet teraz k�adzie si� ch�tnie
do szafy
suknia z obcasami wij�c si� na tobie
�ni
rozbierz si� Kolombino
nikt nie czeka pod balkonem
w j�zyku cudzym ani w�asnym
nie �piewa ballady-zakl�cia
tak ono otworzy�oby ci park
przewodniczko
za�nij ju� Kolombino
w szlafroku sk�ry
uko�ysana do zabawy
niczego nie poczujesz
kiedy przyjd� ci� zabra�
a na strychu zn�w b�dziesz sob�
CZYTANIE MISTRZA
tak naprawd� nie ma dojrza�ej mi�o�ci
zostaniesz szczeniakiem do ostatniego
uderzenia serca b�dziesz czeka�
skoml�c u jej progu
a� zapomnisz imi� swoje
zawsze b�dzie pierwszy raz
i zawsze jej Julia
* * *
nie przychod� na moj� ulic�
tu czarodzieje zatrzymuj� �wit
gasz� latarnie a na drzewach
wieszaj� czarne psy
uwi�zili nade mn� chmur�
�eby zawsze pada� deszcz
gor�cy
jak �nieg z bajki
nie przychod� na moj� ulic�
bo obcy musz� przyp�ywa� gondol�
narysuj� ci rzek� i most
aby� mi przys�a� list
przez zmy�lnego kota
w czapce i w kaga�cu
nie przychod� pod m�j dom
pilnuj� go ludzie przebrani za szczury
kalekie schody bez ostatnich stopni
ta�cz� a por�cz od r�ki odpada
z p�aczem przepa�ci
nie przychod� na moj� ulic�
i tak ci� nie zastan� pod drzwiami
* * *
nie my�l tylko jak to robi� inni
wiersz to nie pieczenie chleba
ani instrukcja
jak dupczy� cioci� Marysi�
najlepiej nawet nie patrz na ok�adki
i spisy tre�ci
m�w sobie
zamieszka�em w sklepie papierniczym
w�r�d czystych kartek
zb��dzi� tu przypadkiem
s�ownik dziwnej polszczyzny
m�j nowy sublokator
pewnego dnia go pojm�
i nie przet�umacz� na wasze
zaprosz� tylko na czytanie hase�
zda� mo�e przywidze�
�e jednak napisa�em ten wiersz
* * *
a ty Ma�a
b�dziesz pisa� wiersze
kiedy ludy skrzykn� si� na szalony
maraton mur�w rozdartych
b�dziesz pisa� w b�lu brzucha
g�odnego palc�w i ust
potem mo�e potem
w nagrod� �wi�ci nie posk�pi�
swych niewinnych pieszczot
kt�rego chcia�aby� pyta Nienazwany
ukrzy�owanego spalonego
rozdartego ko�mi
a ty tylko kr�cisz g�ow�
i kartk� odk�adasz
zawsze gotowa usi��� i pomarzy�
poca�owa� ok�adk�
wyboru m�skich k�amstw
albo wytrze� do czysta st�
na martwe rozdanie
pokera z Panem Bogiem
* * *
Czarna Julia
nie dost�pi �aski
odpoczynku w podziemiach katedry
o tym �yciu nie ma jeszcze legendy
wyczesze j� z nocy palcami
kiedy przez okna ogrodu
szary i bezpieczny odbiera ci
sen
jest w ka�dym �d�ble trawy
kt�r� zdepta�e�
w pijanym �yku powietrza
cieniem w twoim cieniu
i zawsze weso�a
zwodzi dotyk
kt�remu tak wierzysz
w �rodku nocy
zas�oni kartk� ksi��ki
roze�miana
i sam na sam b�dziesz
z niespe�nion� muzyk�
* * *
mo�e warto urodzi� si� dla jednego wiersza
nauczy� si� dziesi�ciu j�zyk�w
i tylko w jednym po�egna� Sodom�
zdycha� ogni�cie na peronie
nie lepiej
sko�czy� w fabryce par�wek
powiedzia� b�g
omin� ci� k�opoty
mo�e tylko w niebie
majstruj� karnawa�owe lampy wspomnie�
szkoda
zabrak�o dla mnie maski i lustra
a kiedy sta�em nagi
nikt nie uwierzy� w cia�o
rozebra�em si� wi�c dok�adniej
do samego ko�ca wiary
z wszystkich bog�w i nastroj�w
zdj��em amulet
broni� mnie przed aposto�ami
pami�tam ostrze�enie
gdy ich b�dzie dwunastu
umrzesz z nadmiaru s�owa
albo z�ych wie�ci
kto popad� w zwyczajn�
przemian� marze�
z tytana sta� si� rze�biarzem posadzek
s� jeszcze lepsze zawody
�mieje si� urz�dnik
co deszcze zsy�a
malowanie kartofli
to dopiero co�
NOC (II)
czasem goszcz� noce kt�re krzycz�
dzikie ptaszyska �wiec�ce dziobami
pr�ne to stwory
sun� jedna po drugiej
zbrojne w uliczne latarnie
zim� podaj� sobie r�ce
przez wiotki cie� dnia
m�wi� �pij
zaraz nadejdzie
moja nast�pczyni
o ju� ci� wo�a do ��ka
siadaj� mi na poduszce
anielice o granatowych twarzach
a ka�da zna inn� gr�
na nosie
* * *
ciszej
czemu pan taki niecierpliwy
inni te� czekaj�
za chwil� kto� wyjdzie i powie
czy nale�ymy do tej powie�ci
b�dziemy losowa� strony i w�tki
partner�w i domy
dr��cymi palcami otwiera�
a w ksi��ce skre�la� zdania
prosz� nie m�wi� ludziom
o czym tu rozmawiamy
ka�dego wieczora
tylko poranne k��tnie dozwolono
na bazar
od po�udnia obowi�zuj� zas�ony
uciele�nione wielokropki
niech pan czeka spokojnie
mo�e nas przesun�
do innej historii
zawi��� supe�ek na szaliku
i dopiero wiosn� zerw� bezpieczniki
***
pi�em pali�em i rzyga�em z wami
oto testamentu nowy amalgamat
ani odkrycie ani potwierdzenie
my�li w s�owach brodzenia
bez obawy
co� po mnie pozostanie
kibel z trzeszcz�c� pod�og�
ksi��ki wrog�w i przyjaci�
z p�ek potrzebnych na lokum
s�odkim fili�ankom
zsypane jak �liwki
wiele jeszcze chce wiedzie�
czas czujny spadkobierca
spisz mi to wszystko na szklance
powiada i przyspiesza
i powiada
znam tw�j przystanek
masz jeszcze wa�ny bilet
MARTWA NATURA Z OGNIEM W R�KU
Januszowi W�jcikowi
mia�o by� tyle �ycia
a tu
niemi arty�ci przy kolacji
i bal a nikt nie ta�czy
i zamek bez duch�w
zza mur�w kto� czyta
romans
og�uch�ej pianistce
i ja go s�ysz�
i wierz�
mia�o by� tyle poezji
zosta�y puste kartki
rachunki za przej�cie ulic�
hotel dla s��w
i znowu
oczekiwanie
�e za rok b�dzie g�o�niej
* * *
twoi pos�a�cy przestali przychodzi�
obuci w s�one r�kawiczki
nie czuj� ich kopni�� na j�zyku
uk�u� na wargach
i nie wiadomo kt�ry z nich ostatni
spoliczkowa� mnie deszczem
za�mia� si� kulej�cym tramwajem
a kt�ry nie wpad� w pu�apk� spojrzenia
maj� u ciebie
d�ugi przedwcze�nie op�aceni
i wytarci s�o�cem
pe�ni obcych twarzy
czy za�o�y�e� ju� album na �lin�
sp�jrz jak systematycznie kalaj� chodniki
po mojej stronie
twoi pos�a�cy nie dzwoni� do drzwi
wype�zaj� tylko z biurka
wyrzyga� stare wiersze
NOC (III)
zimowa
czasem obrz�knie bole�nie i p�kanie
udaje drwi niczym paso�yt
w zbyt ciasnej sukni �y�
biegnie do serca poduszki
kana�em jelit
b�bni przemian� o szyby i ani kropli wiatru
nie zsy�a na pociech�
a za oknami mr�z urz�dza wielk� styp�
po wszystkich nowo narodzonych
przek�uwa okna na wskro�
obwaruj si� mocno szepce zamknij
wszystkie szuflady
mo�e ju� tam si� czaj�
na twoje palce
i c� mi zostaje w takim obl�eniu
godziny przechodz� niczym wie�e
zb��kane z innej wojny
nie �ycz� im powodzenia
nawet gdy gro�nie trzeszcz�
mi�dzy pierwsz� a drug�
NIE MAM IMIENIA ALE TO NIE SZKODZI
nigdym niczego bardziej nie ceni�
ja Allan Edgar
ja Simone chwilami
ja Paul
ja Artur � nie kr�l lecz �w morze
uspokajaj�cy odczytaniem
nigdym niczego lepiej nie rozumia�
od tej zamkni�tej muszli kt�r� po�o�y�e�
zamiast siebie na poduszce �o�a
ukryte w trumnie pod g�ow� trupa
jakby go mo�na by�o gramatyki dotkni��
wyuczy� cho� do boskiego archiwum
zda� ju� �ycia ca�o��
i nie musi poprawia�
przed nami
nigdym niczego sprawniej nie dobywa�
jak no�y twoich s��w
tu si� nie zatnie
zwodzona spr�yna mostu kiedy bezbronny
nadchodzi list
list i li��
jedno�� bezimiennego drzewa
MODLITWA
nie pragn� Twego �wiat�a
dobrze mi po ciemku
zawsze kto� przyjdzie i szepnie
dotykiem
nie chc� Twego s�owa
lepkiego od ognia jak bat
wol� szybkie oddechy
sp�nionych m�czyzn
nie potrzebuj� Twej mi�o�ci
na kl�czniku poddania
niech przynios� mi miecz
starego mistrza gry w srebrne
nienawidz� Twej �aski
mi�kkich paluszk�w nad g�ow�
rozpalonych pami�ci�
* * *
ludzie zacier...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin