Lehane Dennis - Patrick Kenzie i Angela Gennaro 03 - Pułapka zza grobu (GTW).doc

(1336 KB) Pobierz

 

Dennis

Lehane

PUŁAPKA ZZA GROBU

Z angielskiego przełożyła

Ewa Gorządek

Świat Książki


Tytuł oryginału: SACRED

Projekt graficzny serii

Anna Kłos

 

Zdjęcie na okładce

Flash Press Media

 

Redaktor prowadzący

Ewa Niepokólczycka

 

Redaktor

Helena Klimek

 

Redaktor techniczny

Małgorzata Juźwik

 

Korekta

Bożenna Burzyńska

 

Copyright © 1997 by Dennis Lehane

Copyright © for the Polish translation

by Ewa Gorządek, 2006

Wszystkie postaci w tej książce są fikcyjne. Jakiekolwiek podobieństwo

do osób rzeczywistych - żywych czy martwych -

jest całkowicie przypadkowe.

 

Świat Książki

Warszawa 2006

Bertelsmann Media Sp. z o.o.

ul. Rosoła 10,02-786 Warszawa

 

Skład i łamanie

Studio ER

 

Druk i oprawa

Finidr, Czechy

 

ISBN 978-83-7391-660-9

ISBN 83-7391-660-1

Nr 4911


Poświęcam Sheili


Podziękowania

Wyrażam głęboką wdzięczność Claire Wachtel i Ann Rittenberg za to, że doszukały się w rękopisie książki, oraz za to, że trwały przy mnie, dopóki ja także się nie doszukałem.

Wszystkiego, co wiem o posługiwaniu się pistoletem półautomatycznym, dowiedziałem się od Jacka i Gary'ego Schmocków z Jack's Guns i Ammo w Quincy, Massachusetts.

To, czego nie pamiętałem o okolicach St. Pete/Tampa, Sunshine Skyway Bridge i specyfice prawa lokalnego na Florydzie, uzupełnili Mai i Dawn Ellenburg. Wszystkie błędy, jakie pozostały, obciążają wyłącznie mnie.

Na koniec, jak zwykle, dziękuję wszystkim, którzy czytali pierwsze wersje i podzielili się ze mną swoimi uwagami: Chrisowi, Gerry'emu, Sheili, Revie Mae i Sterlingowi.


Nie dawajcie psom tego, co święte,

i nie rzucajcie swych pereł przed świnie,

by ich nie podeptały nogami,

i obróciwszy się, was nie poszarpały.

Ewangelia św. Mateusza 7,6 Biblia Tysiąclecia


Spis treści:

Podziękowania              4

Część pierwsza - Lecznica Smutku              8

1              9

2              15

3              23

4              32

5              41

6              46

7              55

8              66

9              74

10              83

11              92

12              99

13              109

14              114

Część druga - Granica od południa              118

15              119

16              124

17              130

18              140

19              144

20              151

21              154

22              160

23              165

24              169

25              176

26              180

27              186

28              189

29              192

30              199

31              208

Część trzecia - Czerwona linia              216

32              217

33              222

34              227

35              236

36              243

37              248

38              251

39              258

40              264

41              273

42              279

Epilog              286


Część pierwsza

Lecznica Smutku


1

Na wstępie mała uwaga: jeżeli kiedykolwiek będziecie kogoś śledzić w mojej okolicy, nie ubierajcie się na różowo.

Już pierwszego dnia oboje z Angie zauważyliśmy łażącego za nami niskiego, pulchnego gościa ubranego w szary garnitur, różową koszulę i czarny płaszcz. Dwurzędowa marynarka była włoska i o jakieś kilkaset dolarów za droga jak na dzielnicę, w której mieszkam. Płaszcz był z kaszmiru. Sądzę, że ludzi w mojej okolicy byłoby stać na kaszmir, ale zazwyczaj wydają tyle na taśmę izolacyjną, którą przyklejają rury wydechowe do swoich chevroletów rocznik osiemdziesiąt dwa, że niewiele im już zostaje na inne ekstrawagancje.

Następnego dnia mały grubas zmienił różową koszulę na bardziej zwyczajną, białą, zrezygnował też z kaszmiru i włoskiego garnituru, ale z uwagi na kapelusz nadal rzucał się w oczy jak Michael Jackson w ośrodku opieki społecznej. Nikt w mojej okolicy - ani w żadnej innej znanej mi nędznej dzielnicy Bostonu - nie nosił na głowie niczego innego jak tylko czapkę baseballową lub co najwyżej tweedowy kaszkiet. A nasz przyjaciel, nazwaliśmy go Baniak, nosił melonik. Całkiem porządny melonik, nie zrozumcie mnie źle, ale tak czy owak, melonik.

- Może jest przybyszem - powiedziała Angie.

Wyjrzałem przez okno Avenue Caffee Shop. Baniak gwałtownie odwrócił głowę, a potem schylił się i zaczął coś majstrować przy sznurówkach.

- Przybysz - powtórzyłem. - Ale skąd? Z Francji?

Zmarszczyła brwi i nałożyła na obwarzanek grubą warstwę kremowego sera, tak intensywnie cebulowego, że od samego patrzenia zaczęły mi łzawić oczy.

- Nie, głupku. Z przyszłości. Nie oglądałeś tego odcinka starej wersji Star Treka, gdzie Kirk i Spock lądują w końcu na ziemi w latach trzydziestych i są kompletnie zdezorientowani.

- Nienawidzę Star Treka.

- Ale wiesz, o co tam chodzi.

Pokiwałem głową i ziewnąłem. Baniak przyglądał się z taką uwagą słupkowi telefonicznemu, jakby nigdy przedtem czegoś podobnego nie widział. Może więc Angie miała rację.

- Jak możesz nie lubić Star Treka? - zapytała.

- To proste. Oglądam to, nudzi mnie, wyłączam telewizor.

- Next Generation też?

- A to co takiego?

- Założę się, że kiedy się urodziłeś - wycedziła przez zęby - twój ojciec podniósł cię, pokazał matce i powiedział: Spójrz, kochanie, urodziłaś pięknego, zrzędliwego staruszka.

- O co ci chodzi? - zapytałem zdziwiony.

Trzeciego dnia postanowiliśmy się trochę zabawić. Kiedy rano wstaliśmy i wyszliśmy z mojego domu, Angie udała się na północ, a ja na południe.

Baniak poszedł za nią.

Ale za mną poszedł Frankenstein.

Nigdy przedtem nie widziałem Frankensteina i pewnie wcale nie zwróciłbym na niego uwagi, gdyby nie Baniak.

Zanim wyszliśmy z domu, przeszukałem pudło z letnimi rzeczami i znalazłem przeciwsłoneczne okulary, które zwykle zakładałem, gdy pogoda robiła się na tyle przyjemna, że mogłem jeździć na rowerze. Okulary miały maleńkie lustereczko przymocowane z lewej strony do oprawki i można je było tak ustawić, aby widzieć, co się dzieje z tyłu. Nie były aż takie fajowe jak ekwipunek, który Królowa podarowała Bondowi, ale robiły swoje i nie musiałem flirtować z Panią Moneypenny, aby je dostać.

Oko z tyłu głowy ...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin