Puszkin Aleksander - Rusłan i Ludmiła.pdf

(262 KB) Pobierz
8793683 UNPDF
Jan Brzechwa
PRZEKŁADY
RUSŁAN I LUDMIŁA
OFIAROWANIE
Dla was, władczynie mojej duszy,
Dla was, dziewczęta pełne krasy,
Baśń, którą wieków pył przyprószył,
Dziś, przeżywając złote wczasy,
Pod szmer przeszłości gadatliwej
Pisałem oto wierną dłonią;
Przyjmijcie dar mój błyskotliwy!
Nie chcę pochwały. Nie dbam o nią -
Słodka nadzieja z czułym niepokojem
Zechce, być może, potajemnie
Spojrzeć na grzeszne pieśni moje.
Jest nad zatoką dąb zielony,
Na dębie złoty łańcuch lśni;
I całe noce, całe dni
Wędruje po nim kot uczony;
Zwróci się w prawo - śpiewa pieśni,
A w lewo - bajki opowiada.
Tam dziwy są: jest upiór leśny,
Siedzi wśród drzew rusałka blada;
Tam zwierz, widziany tylko z rzadka,
Wyciska ślady ciężkim krokiem;
Na kurzych nóżkach stoi chatka,
Co nie ma wcale drzwi ni okien;
Tam las i jar są pełne widm,
A kiedy przypływ fal uderzy
O piach nadbrzeżnych pustych wydm,
Trzydziestu zjawia się rycerzy,
Z wód wyłaniają się na piasku,
A z nimi wraz ich morski piastun;
Królewicz tam przechodzi obok
I potężnego cara mami;
Tam w oczach ludu, prując obłok,
Ponad lasami i morzami
Czarownik niesie bohatera;
W lochu królewna obumiera,
A bury wilk jej wiernie służy;
Tam z Babą Jagą moździerz duży
Samochcąc w drogę się wybiera;
Tam Kościej złotem swym się krztusi;
Tam ruski duch - tam zapach Rusi!
I ja tam byłem, piłem miód,
Tam zobaczyłem dąb zielony;
Siedziałem pod nim; kot uczony
Swe bajki prawił tak jak wprzód.
Pamiętam jedną z nich: i oto
Światu przekaże ją z ochotą.
PIEŚŃ PIERWSZA
Odległe dzieje dni minionych,
Klechdy zamierzchłej już przeszłości.
Gromadą synów otoczony,
Pośród przyjaciół swych i gości
Do uczty siadł Włodzimierz-słońce;
Szła jego córka ukochana
Za maż za księcia, za Rustana,
Więc zdrowie ich nieustające
Pił ciężkim miodem z roztruchana.
Jeść długo kazał zwyczaj stary,
Stół obiegały zwykle długo
Szklanice, dzbany, srebrne czary
I płynąl trunek złotą strugą.
Pienił się w kubkach, szumiał w głowie,
Napełniał serca wesołością,
Godnie go leli podczaszowie
I nisko się kłaniali gościom.
Słów odgłos w jeden gwar się zlewa,
Tłum gości szemrze rozbawiony,
Lecz nagle miły śpiew rozbrzmiewa
I płyną gęśli składne tony.
Umilkli wszyscy. Głos Bojana
Dźwiękami słodkiej pieśni mówił
Sławiąc Ludmitę i Rustana,
I wieniec, który Lel im uwił.
Lecz namiętnością już znękany,
Nie pije Rustan zakochany:
Przygląda się swej młodej żonie
I niecierpliwi się, i płonie,
I szarpie wąs niepostrzeżenie,
I liczy każde okamgnienie.
Posępni, z zachmurzonym czołem,
Za gwarnym, za weselnym stołem
W milczeniu trzej rycerze młodzi
Siedzą; przed nimi puste dzbany
I kubek stoi zapomniany,
I już ich trunek nie obchodzi;
Głusi na wieszczy śpiew Bojana,
Wzrok opuścili w niemej złości:
Są to rywale trzej Rusłana;
W icb zawiedzionych duszacb gości
Jad nienawiści i miłości.
Pierwszy z nich - Rogdaj, dzielny wojak,
Co mieczem swoim w krwawych bojach
Obręb kijowskich pól rozszerzył;
Drugi - to Farlaf, samochwała -
Na ucztach sława jego grzmiała,
Lecz nie zabłysnął wśród rycerzy;
Wreszcie ostatni - Ratmir młody,
Chan, co chazarską ziemią włada;
Nie bawią ich weselne gody,
Biesiada dla nich - nie biesiada.
Lecz goście wstają już od stołu,
Do młodej pary więc po społu
Zbliża się ciżba pomieszana:
Spuściła skromnie wzrok Ludmila,
Jakby się w sercu zasmuciła,
I radość bije od Rusłana.
Ale ogarnął mrok przyrodę
I północ rzuca swą zasłonę:
Bojarzy, upojeni miodem,
Senni, wynieśli się z pokłonem.
Pan młody czeka zachwycony,
Już w myślach pieści wdzięki żony,
Wstydliwą pojąc się urodą;
A wielki książę z cichym smutkiem
I z rozrzewnieniem, w słowie krótkim,
Pnbłogosławił parę młodą.
Wreszcie Ludmiłę poczet dworzan
Prowadzi do ślubnego łoża;
Pogasły światła w pustych salach
I lampkę nocną Lel zapala.
Serce nie zazna już zawodu,
Już miłość niesie dar bogaty
I na kobierce z Carogrodu
Opadną wnet zazdrosne szaty...
Słyszycie? Oto szept miłości
Na całowane płynie wargi,
Oto ostatniej nieśmiałości
Brzmią ciche, przerywane skargi:
Małżonek rozkosz już przeczuwa,
Tę rozkosz, która wnet się stanie...
Wtem grom uderzył, smuga jasna
Strzeliła dymem, lampka zgasła,
Dokoła wszystko mrok zasnuwa,
Wszystko zadrżało niespodzianie
I z grozy struchlał duch w Rusłanie...
Ucichło. W ciszy tej ponurej
Rozległ się dziwny głos dwukrotnie,
Ktoś wzbił się czarnym dymem w górę
I we mgle zniknął bezpowrotnie...
W łożnicy pusto; narzeczony
Zerwał się z łoża przerażony,
Twarz zimnym potem się pokryła...
Przebóg! Gdzie jest kochanka miła?
Cały dygoce, chłodną dłonią
Nocnego mroku pyta o nią...
Ręce powietrze puste gonią,
Chwytają... Nie ma! Gdzie Ludmiła?
Porwała ją nieznana siła.
Ach, gdy się kocha nadaremnie,
A żądza niesie cierpień wiele,
Choć żyć jest źle i nieprzyjemnie,
Żyć jednak można, przyjaciele!
Ale po długicb, długich latach
Objąć kochankę upragnioną,
Poza nią nie dostrzegać świata,
I kiedy już się stała żoną,
Na zawsze stracić... o, rozpaczy,
Wolałbym chyba umrzeć raczej!
A Rusłan jednak żyje nadal.
Wnet zabrzmi głos wielkiego księcia,
Który nad córką swoją biada,
Na los pomstuje i na zięcia,
Dwór cafy i Rusłana wzywa:
"Gdzie jest Ludmiła nieszczęśliwa?"
Woła i twarz mu płonie żarem.
Nie słyszy Rusłan. "Przyjaciele,
Pamiętam, biliście się śmiele,
Zmiłujcie się nade mną, starym!
Kto z was mi zwróci radość duszy,
Kto za mą córką w pogoń ruszy?
Czyj będzie trud nienadaremny,
Temu - rozpaczaj, cierp, nikczemny!
Miałeś jej losy powierzone! -
Temu - Ludmiłę dam za żonę,
Dziedzictwo dziadów z nim podzielę.
Kto z was jest gotów, przyjaciele?..."
"Ja" - rzekł nieszczęsny narzeczony.
"Ja, ja!" - krzyknęli wraz z Rogdajem
Farlaf i Ratmir ucieszony:
"Siodłamy konie, wszystkie kraje,
Świat cały chętnie przebiegniemy,
Na krótko z nami się rozstajesz;
Nie miej obawy: już jedziemy."
Starzec w boleści słuchał niemej
I do nich - roniąc łzy - w podzięce
Wyciągoął drżące swoje ręce.
Wychodzą razem wszyscy czterej;
Rusłan śmiertelnie jest zgnębiony,
Pogrąża go w rozpaczy szczerej
Myśl o straconej narzeczonej.
Dosiedli rączych swoich koni;
Już hufiec brzegiem Dniepru goni,
Pędzi w kłębiącej się kurzawie,
Zgłoś jeśli naruszono regulamin