Dawson Smith Barbara - Kasyno.pdf

(744 KB) Pobierz
1
Barbara Dawson Smith
KASYNO
1
1
Lady Alicja Pemberton podjęła desperacką decyzję.
Starając się opanować wzburzenie, trzymała się kurczowo
balustrady, podążając za kamerdynerem wytworną klatką
schodową w Klubie Wildera na St. James Street. Ich kroki
odbijały się głośnym echem w ogromnym holu, wśród
białych kolumn i ciemnozielonych ścian, ozdobionych ob-
razami oraz rzeźbami. Klub przypominał raczej pałacyk
w eleganckiej dzielnicy Mayfair.
Lady Alicja wiedziała jednak, że to zwykły salon gry,
który uważała za przedsionek piekła.
Po lewej stronie ujrzała wielki pokój ze skórzanymi
meblami. Tylko jeden fotel zajęty był przez jakiegoś
mężczyznę, pogrążonego w lekturze londyńskiego „Time-
sa". W dużym salonie po prawej stronie dwóch dżentel-
menów grało w bilard. Słychać było trzask zderzających
się na stole bilardowym kul i stłumiony odgłos, kiedy
wpadały do otworów w bandzie. Gracze byli tak skoncen-
trowani na grze, że nawet nie zauważyli damy, która
wdarła się do klubu przeznaczonego wyłącznie dla męż-
czyzn.
Alicja była świadoma, że w tym eleganckim wnętrzu
jej strój wydaje się bardziej niż skromny - niemodny ża-
kiecik z wystrzępionymi mankietami, niebieska sukienka,
2
wyblakła od prania, i kapelusik ozdobiony białymi wstąż-
kami, dobry dla nastolatki, którą zdecydowanie nie była.
Nie była to jednak odpowiednia pora na wspomnienia
i żale. Minęły już dni beztroski. Marzenia dobre są dla
młodych panienek, a nie dojrzałych kobiet, które muszą
opiekować się rodziną, znajdującą się w tragicznej sy-
tuacji
Kamerdyner zatrzymał się przed rzeźbionymi drzwiami.
- Zdecydowanie nie należy pani do tej kategorii - po-
wiedział z wyraźnym szkockim akcentem.
Alicja otrząsnęła się na chwilę ze swoich ponurych myśli.
- Słucham?
- Kategorii Wildera.
Postawny mężczyzna, ze skórzaną klapką na jednym oku,
pochylił się i poddał ją dokładnym oględzinom.
- Radzę panience wrócić szybko do domu i zająć się
robótkami.
Alicja pomyślała, że to raczej jemu należałoby poradzić,
jak powinien się zachowywać.
- Mam interes do pana Wildera.
- Pani to nazywa interesem? On nie płaci za swoje
przyjemności, jeśli o to chodzi. Nie musi tego robić, bo
dziewczyny i tak na niego lecą.
Coś ją ścisnęło za gardło, chociaż postanowiła sobie,
że nie podda się żadnym sentymentom. Czy jej cel był
aż tak oczywisty?
Przybrała wyniosły wyraz twarzy.
- Pan Wilder oczekuje mojej wizyty. Proszę mnie wpro-
3
wadzić.
Kamerdyner wzruszył ramionami.
- Jak pani chce.
Otworzył drzwi i wszedł do środka.
Zdecydowana jak najszybciej zakończyć to okropne spot-
kanie, Alicja weszła za nim. Arogancki służący wyszedł,
zamykając za sobą drzwi.
Została sama.
W pogrążonym w mroku przedpokoju unosił się zapach
skóry i wody toaletowej. Nad półokrągłym stołem wisiał
obraz przedstawiający jakiś ponury, górzysty krajobraz.
Gruby dywan tłumił jej kroki. Alicja nie zdjęła rękawiczek.
Stała wyprostowana, z opuszczonymi wzdłuż ciała rękami.
Mimo towarzyszących tej wizycie okoliczności, pragnęła
zachować postawę damy.
Przeszła do obszernego pokoju, gdzie w ochronie przed
popołudniowym słońcem zaciągnięto zasłony. W srebrnym
lichtarzu paliły się świece. Na dużym mahoniowym biurku
leżała otwarta księga rachunkowa.
Alicja rozejrzała się po pokoju. Ściany pomalowane były
na granatowo, a krzesła obito wiśniową skórą. Na półkach
stało dużo książek. Pokój ten mógłby wyglądać na gabinet
bogatego bankiera, gdyby na biurku nie leżały kości do gry.
Alicja wzdrygnęła się na ich widok.
Na kominku palił się ogień, było cicho i spokojnie, ale
ona nie potrafiła zapanować nad nerwami. Posłała swoją
wizytówkę przez tego wścibskiego kamerdynera, dlaczego
4
więc Drake Wilder jeszcze nie przyszedł?
Nie była zresztą pewna, czy go w ogóle zastanie. Prowadził
tak hulaszczy tryb życia, że prawdopodobnie oddawał się
hazardowi aż do świtu. Na pewno spał w dzień, kiedy
przyzwoici, ciężko pracujący ludzie zajmowali się swoimi
obowiązkami. Jeśli celowo każe jej czekać, to niech i tak
będzie. Dobrze znała te sztuczki. Przecież sama obracała
się kiedyś w najzamożniejszych kręgach towarzyskich.
Aby stłumić niepokój, zaczęła przeglądać tytuły ksią-
żek. Pomyślała, że służą one wyłącznie do celów de-
koracyjnych. Człowiek, który był właścicielem najsłyn-
niejszego domu gry w Londynie, nie mógł interesować
się filozofią Platona, sztukami Szekspira i geometrią Eu-
klidesa. Drake Wilder wykorzystywał naiwnych, podtrzy-
mując początkowo ich marzenia o bogactwie, aby potem
szybko pozbawiać ich majątku. Nie obchodziło go, że
doprowadza do ruiny całe rodziny, że łamie ludziom
życie.
Na tę myśl Alicję ogarnął dziki gniew, ale postanowiła
zachowywać się rozsądnie. Przede wszystkim
zdecydowanie
musiała walczyć o swoje.
A jeśli jej się nie uda? Nie powinna dopuszczać do siebie
takiej myśli.
Krążąc niespokojnie po biurze Drake'a Wildera, zauwa-
żyła figurkę z alabastru, stojącą na kominku. Ten niewielki
5
Zgłoś jeśli naruszono regulamin