Patterson James - Maximum Ride 03 - Ratowanie świata i inne sporty ekstremalne.pdf

(707 KB) Pobierz
389843795 UNPDF
James Patterson
Ratowanie świata i inne sporty
ekstremalne
Maximum Ride Tom III
Ratowanie świata i inne sporty
ekstremalne
389843795.001.png
Prolog
ZERO PORAŻEK!
Centrala Itexicon American
Floryda, Stany Zjednoczone
- Drobiazgowo zaplanowaliśmy konstrukcję naszego nowego świata -
oznajmiła Dyrektor z wielkiego ekranu telewizyjnego w sali konferencyjnej. -
Części tej konstrukcji są rozproszone po całej kuli ziemskiej. Teraz nadeszła
pora, by je scalić! A wówczas rozpoczniemy Re-Ewolucję.
Dyrektor zamilkła, czując wibrację komórki w kieszeni białego fartucha
laboratoryjnego. Zmarszczyła brwi i spojrzała na ekranik. Sytuacja w Budynku
Trzecim stała się krytyczna.
- Już pora - powiedziała, odwracając się do jakiegoś współpracownika,
niewidocznego na wielkim ekranie - Zamknąć Budynek Trzeci i wpuścić do
środka gaz.
Siedzący za stołem konferencyjnym Roland ter Borcht uśmiechnął się
nieznacznie. Jed Batchelder udał, że tego nie zauważa. Dyrektor znowu patrzyła
w kamerę.
- Wszystko jest gotowe. Przystępujemy do planu „Połowa" jutro o siódmej
rano. Jak wiesz, Jed, jedynym niedopasowanym elementem, jedyną kroplą
dziegciu, jedynym niedopiętym guzikiem są te twoje nieznośne, niesforne,
żałosne, bezużyteczne latające porażki.
Ter Borcht pokiwał głową i z powagą spojrzał na Jeda.
- Błagałeś nas, żeby zaczekać, dopóki nie skończy się zaprogramowany czas
ich funkcjonowania - ciągnęła Dyrektor głosem pełnym napięcia - Nie, nie
możemy już sobie pozwolić na luksus czekania, choćby miało nie potrwać to
długo. Proszę natychmiast się pozbyć tych bomb z opóźnionym zapłonem. Czy
wyrażam się jasno?
Jed skinął głową.
- Rozumiem. Zajmiemy się nimi.
To jej nie przekonało.
- Do siódmej rano chcę zobaczyć dowód, że zlikwidowałeś te latające
porażki, albo to ty zginiesz. Czy się zrozumieliśmy?
- Tak. - Jed Batchelder odchrząknął. - Wszystko jest już gotowe. Czekają
tylko na mój sygnał.
- A więc im go daj - warknęła Dyrektor. - Kiedy przybędziecie do Niemiec,
ten idiotyzm ma przestać istnieć. To wielki dzień... Świt nowej ery rodzaju
ludzkiego... i nie ma czasu do stracenia. Czeka nas wiele pracy, jeśli mamy
zredukować populację świata o połowę.
Część pierwsza
W POSZUKIWANIU GORĄCYCH CIASTECZEK
1
- Zostaw wreszcie ten klakson! - wrzasnęłam, pocierając czoło.
Kuks oderwała się od kierownicy, którą trzymał Kieł.
- Przepraszam - powiedziała. - Ale to strasznie fajne, jak na imprezie.
Wyjrzałam przez okno furgonetki i pokręciłam głową, usiłując pohamować
wkurzenie.
Wydawało się, że zaledwie wczoraj dokonaliśmy niemożliwego i uciekliśmy
z ponurej, dołującej siedziby Iteksu na Florydzie.
Tak naprawdę minęły cztery dni. Cztery dni, odkąd Gazik z Iggym wywalili
dziurę w ścianie Iteksu, ratując nas z kolejnego potwornego więzienia.
Ponieważ jesteśmy mało pomysłowi, nie przyszło nam do głowy nic z
wyjątkiem ucieczki.
Jednak, dla odmiany, zamiast podróży powietrznej tym razem wybraliśmy
zwykły ruch kołowy. Po dojrzałym namyśle postanowiliśmy pożyczyć
ośmioosobową furgonetkę, która w latach osiemdziesiątych była najwyraźniej
gniazdkiem miłości: w środku puszysta wykładzina, przyciemniane szyby,
wokół tablicy rejestracyjnej podświetlana ramka, którą natychmiast
rozmontowaliśmy, żeby za bardzo nie rzucać się w oczy.
Przynajmniej raz miała dość miejsca cała nasza szóstka: ja (Max), Kieł,
który prowadził, Iggy, który usiłował mnie przekonać, żebym pozwoliła mu
prowadzić, choć jest ślepy, Kuks na przednim siedzeniu koło Kła, pchająca się z
łapami do klaksonu, Gazownik (Gazik) i Angela, moje maleństwo. Oraz Total,
który jest gadającym psem Angeli. Długo by opowiadać.
Gazik śpiewał piosenkę „Weirda Ala" Yankovica, dokładnie go naśladując.
Dodam, że piosenka opowiadała, niestety, o zatwardzeniu. Podziwiam
niebywałe zdolności imitacyjne Gazika, ale nienawidzę jego fascynacji
funkcjami fizjologicznymi, którą podziela też Weird Al 1 .
- Dość tej stękającej piosenki - jęknęła Kuks, kiedy Gazik rozpoczął drugą
zwrotkę.
- Kiedy się zatrzymamy? - spytał Total. - Mam taki słaby pęcherz...
Nos mu drgał, a lśniące oczka patrzyły na mnie wyczekująco, bo to ja tu
rządziłam i ja podejmowałam decyzje w sprawie postojów. Oraz miliona innych
rzeczy.
Popatrzyłam na mapę na ekranie laptopa i opuściłam szybę, by rozejrzeć się
po tonącej w mroku okolicy.
- Powinnaś wynająć samochód z GPS-em - pouczył mnie Total.
- Tak - warknęłam. - I powinnam mieć psa, który nie gada. - Rzuciłam
Angeli znaczące spojrzenie.
1 „Weird Al.” Yankovic - amerykański muzyk, satyryk, parodysta, akordeonista i producent telewizyjny.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin