Vicente Aleixandre-Wiersze.pdf

(3801 KB) Pobierz
393899465 UNPDF
1977
VICENTE ALEIXANDRE
Vicente Aleixandre urodził się w 1898 roku w Sewilli.
Wychowywał się w Maladze i Madrycie, gdzie później stu-
diował i prowadził praktykę adwokacką. Choroba odsunę-
ła go jednak od życia zawodowego i stosunkowo wcześnie
zaczął zajmować się wyłącznie literaturą. Z biegiem lat
Aleixandre został uznany w swoim kraju za niekwestiono-
wany autorytet moralny, dostąpił wielu zaszczytów jako
poeta i obywatel, między innymi został członkiem Hiszpań-
skiej Akademii Królewskiej. Zmarł w 1982 roku.
Był — obok Lorki, Albertiego, Guillena i Alonsa — jed-
393899465.002.png
nym z czołowych przedstawicieli tzw. pokolenia '27, uz-
nanego za przełomowe dla najnowszej poezji hiszpańskiej.
U początków jego twórczości legło zafascynowanie fran-
cuskim surrealizmem, które potem ustąpiło miejsca umiło-
waniu klasyki hiszpańskiej, gongoryzmowi, aż wreszcie na
pierwszy plan w liryce Aleixandre'a wysunęła się filozofia
apoteozy życia i natury, w okresie powojennym wzboga-
cona refleksją historiozoficzną i etyczną.
Ważniejsze tomy poetyckie: Pasion de la tierra ( 1929),
La destrucción o el amor (1933), Sombra del paraiso
(1944), Mundo a solas (1950), Historia del Corazón
(1954), En un vasto dominio (1962), Poemas de la con-
sumación (1968), Dialogos del conocimiento (1974).
Yicente Aleixandre uprawiał także eseistykę.
393899465.003.png
Do ciebie żywej
Dotknąć ciała ludzkiego
to dotknąć nieba
Novalis
Gdy wpatruję się w płynną linię twego ciała,
jak w rzekę, która nigdy nie ustanie w biegu,
jak w lustro jasne, gdzie śpiewają ptaki,
gdzie rozkoszą jest odczuć, że świt się przybliża,
Gdy patrzę w twoje oczy, bezdenna jest śmierć,
lub stamtąd dopiero wezwało mnie życie,
śpiew głębin, które zaledwie przeczuwam.
Gdy widzę twoją postać, twe pogodne czoło,
świetlisty kamień, z którego krzeszę pocałunki,
on jest jak skały, od których odbija się słońce, lecz w nich
nie zatonie.
Gdy wargami oswajam tę kruchą muzykę,
te odgłosy czegoś, co zawsze jest młode,
upał ziemi, co śpiewa wśród zieleni,
ciało, które wilgotne, musi się rozprysnąć
jak szczęśliwa miłość, grająca w chowanego, by się znów
ujawnić,
Czuję jak świat wiruje pod mymi stopami
z właściwym sobie darem bycia gwiazdą,
radośnie szczodrobliwą gwiazdą o poranku,
co nawet morza nie chce, by w nim się podwoić.
Wszystko jest niespodzianką. Świat cały w rozbłyskach,
czuję, że morze nagle drży z zimna nagości,
że jego chciwe wnętrze już drąży gorączka
i błaga bodaj o muśnięcie światła.
393899465.004.png
Stwarzanie iskry miota. Błogość wyjednana
przesila się jak rozkosz, co nigdy nie sięgnie spełnienia,
jak nieoczekiwane wzburzenie miłości,
której wiatr się zaciska na czołach najbardziej bezbronnych.
Patrzeć na twoje ciało i w jego blasku nie zapalać światła,
być blisko tej muzyki, co współbrzmi z ptakami,
z czystością wód, z lasami, z tym cielesnym pulsem
pełni, której smak teraz poznałem na wargach.
Krystyna Rodowska
Zmarły
Pod ziemią dzień
jest mroczny. Ptaku przedziwny,
ptaku na gałązce, umarłemu śpiewasz.
Pod ziemią zaspałem
jak trochę inny korzeń tego drzewa,
które sam jeden całym sobą żywię.
Nie ciążysz mi, drzewo potężne, rozbłysłe w powietrzu,
zrodzone w mojej piersi, z rozpędem zieleni
wyglądające na świat koroną radosnych gałęzi,
gdzie teraz ptak ćwierka, żywy na mym sercu.
Widome, jasne życie wspina się tym drzewem
na tej samej ziemi, gdzie dawniej był ktoś.
Niezniszczalne ciało wciąż żyje i nie śpi,
ono nigdy nie śpi.
Dziś czuwa w drzewie światłym, objętym przez słońce.
Nie jestem pamięcią ani zapomnieniem. Beztrosko się
wznoszę,
393899465.005.png
lekki, szumiący, wnętrzem pnia ku życiu.
Przyjaciele, zapomnijcie o mnie.
Korona moja zawsze rozśpiewana,
zwiewna w przestrzeni, w nieskończoność wzięta.
Krystyna Rodowska
Ślad stopy
Ten ślad nie jest od pocałunku.
Nie wspomina o jęku, łzach, ani ucieczce.
Nie jest żywym świadectwem, które ktoś zostawił.
To ślad stopy: odcisk człowieka!
Stopa czy kwiat, stopa czy motyw piany, stopa czy smak
przyciągania
wszystkiego, co ma ciężar i chrzęści.
W tym odciśnięciu jest kruchość rośliny. Najsubtelniejsza
struktura wapienia,
delikatność płatków, pięć palców, które w pewnej chwili
wszystkie razem utworzyły kwiat i odleciały. Tu się
przeglądają.
Tutaj róża cielesna tętniła na piasku.
Pulsował świat — i już jest daleko.
Tu jeszcze jest naga stopa, wyciśnięta jak pocałunek
na ziemi.
Tu kształt szczupły wyrwano z chwilowym korzeniem;
zdążył jak kwiat rozwinąć się w ciało, wydać zapach
i zniknąć w powietrzu.
Zakwitł gdzieś wyżej, swą gładką chyżością...
Przeszło tędy stworzenie wymierne,
które się urodziło, wzrosło, zabłysło i pierzchło
w niepowtarzalnej chwili odciśnięcia stopy.
Krystyna Rodowska
393899465.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin