Bolesław Prus - Nowele.pdf

(1525 KB) Pobierz
395420480 UNPDF
Bolesław Prus
NOWELE
395420480.001.png
Zawartość 
ANTEK .. .................................................................................................................................................... 
CIENIE ... .................................................................................................................................................  25 
GRZECHY DZIECIŃSTWA ... .....................................................................................................................  28 
KAMIZELKA ... .........................................................................................................................................  70 
KATARYNKA ... ........................................................................................................................................  79 
MICHAŁKO ... ..........................................................................................................................................  90 
MILKNĄCE GŁOSY ... .............................................................................................................................  109 
NA WAKACJACH..... ..............................................................................................................................  116 
OMYŁKA .... ...........................................................................................................................................  119 
ON .... ....................................................................................................................................................  171 
OPOWIADANIE LEKARZA .... .................................................................................................................  176 
PAŁAC I RUDERA .... ..............................................................................................................................  184 
ROZDZIAŁ 3 Szatan i rodzina Joba ... ................................................................................................  197  
ROZDZIAŁ 4 w którym pałac okazuje dużo sympatji dla rudery ... ...................................................  206 
 ... ......................................................................................................................................................  216 
ROZDZIAŁ 7 pająk i mucha .... ...........................................................................................................  226 
zasnął .... ...........................................................................................................................................  242  
ROZDZIAŁ 10 Sabbath .... ..................................................................................................................  250  
ROZDZIAŁ 11 wuj i siostrzeniec ... ....................................................................................................  258 
ROZDZIAŁ 13 bez tytułu .... ...............................................................................................................  272 
EPILOG ... ..........................................................................................................................................  278  
POWRACAJĄCA FALA .... .......................................................................................................................  282  
Rozdział I .... ......................................................................................................................................  282  
Rozdział II ... ......................................................................................................................................  292  
Rozdział III .... ....................................................................................................................................  295 
Rozdział IV .... ...................................................................................................................................  305 
 
Rozdział V .... ....................................................................................................................................  311 
Rozdział VI .... ...................................................................................................................................  320 
Rozdział VII .... ..................................................................................................................................  329 
SEN ... ...................................................................................................................................................  342  
WIDZIADŁA .... ......................................................................................................................................  353  
Z LEGEND DAWNEGO EGIPTU .... .........................................................................................................  361 
ŻYWY TE LEGRAF .... ..............................................................................................................................  367 
 
 
 
 
 
 
 
ANTEK 
Antek urodził się we wsi nad Wisłą.
Wieś leżała w niewielkiej dolinie. Od północy otaczały ją wzgórza spadziste, porosłe
sosnowym lasem, a od południa wzgórza garbate, zasypane leszczyną, tarniną i głogiem. Tam
najgłośniej śpiewały ptaki i najczęściej chodziły wiejskie dzieci rwać orzechy albo wybierać
gniazda.
Kiedyś stanął na środku wsi, zdawało ci się, że oba pasma gór biegną ku sobie, ażeby zetknąć
się tam, gdzie z rana wstaje czerwone słońce. Ale było to złudzenie.
Za wsią bowiem ciągnęła się między wzgórzami dolina, przecięta rzeczułką i przykryta
zieloną łąką.
Tam pasano bydlątka i tam cienkonogie bociany chodziły polować na żaby kumkające
wieczorami.
Od zachodu wieś miała tamę, za tamą Wisłę, a za Wisłą znowu wzgórza wapienne, nagie.
Każdy chłopski dom, szarą słomą pokryty, miał ogródek, a w ogródku śliwki węgierki,
spomiędzy których widać było komin, sadzą uczerniony, i pożarną drabinkę. Drabiny te
zaprowadzono nie od dawna, a ludzie myśleli, że one lepiej chronić będą chaty od ognia, niż
dawniej bocianie gniazda. Toteż gdy płonął jaki budynek, dziwili się bardzo, ale go nie
ratowali.
- Widać, że na tego gospodarza był dopust Boski - mówili między sobą. - Spalił się, choć miał
przecie nową drabinę i choć zapłacił śtraf za starą, co to były u niej połamane szczeble.
W takiej wsi urodził się Antek. Położyli go w niemalowanej kołysce, co została po zmarłym
bracie, i sypiał w niej przez dwa lata. Potem przyszła mu na świat siostra, Rozalia, więc
musiał jej miejsca ustąpić, a sam, jako osoba dorosła, przenieść się na ławę.
Przez ten rok kołysał siostrę, a przez cały następny - rozglądał się po świecie. Raz wpadł w
rzekę, drugi raz dostał batem od przejezdnego furmana za to, że go o mało konie nie
stratowały, a trzeci raz psy tak go pogryzły, że dwa tygodnie leżał na piecu. Doświadczył
więc niemało. Za to w czwartym roku życia ojciec podarował mu swoją sukienną kamizelkę z
mosiężnym guzikiem, a matka - kazała mu siostrę nosić.
Gdy miał pięć lat, użyto go już - do pasania świń. Ale Antek nie bardzo się za nimi oglądał.
Wolał patrzeć na drugą stronę Wisły, gdzie za wapiennym wzgórzem raz na raz pokazywało
się coś wysokiego i czarnego. Wyłaziło to z lewej strony, jakby spod ziemi, szło w górę i
upadało na prawo. Za tym pierwszym szło zaraz drugie i trzecie, takie same czarne i wysokie.
Tymczasem świnie, swoim obyczajem, wlazły w kartofle. Matka spostrzegłszy to zawinęła
się wedle sukiennej kamizelki Antkowej tak, że chłopiec prawie tchu nie mógł złapać. Ale że
 
nie miał w sercu zawziętości, bo było z niego dziecko dobre, więc wykrzyczawszy się i
wydrapawszy kamizelkę, zapytał matki:
- Matulu! a co to takie czarne chodzi za Wisłą? Matka spojrzała w kierunku Antkowego
palca, przysłoniła oczy ręką i odparła:
- Tam za Wisłą? Cóż to nie widzisz, że wiatrak chodzi? A na drugi raz pilnuj świń, bo cię
pokrzywami wysmaruję.
- Aha, wiatrak! A co on, matulu, za jeden?
- At, głupiś - odparła matka i uciekła do swojej roboty. Gdzie ona miała czas i rozum do
udzielania objaśnień o wiatrakach! ...
Ale chłopcu wiatrak spokojności nie dawał. Antek widywał go przecie co dzień. Widywał go
i w nocy przez sen. Więc taka straszna urosła w chłopcu ciekawość, że jednego dnia zakradł
się do promu, co ludzi na drugą stronę rzeki przewoził, i popłynął za Wisłę.
Popłynął, wdrapał się na wapienną górę akurat w tym miejscu, gdzie stało ogłoszenie, aby
tędy nie chodzić, i zobaczył wiatrak. Wydał mu się budynek ten jakby dzwonnica, tylko w
sobie był grubszy, a tam, gdzie na dzwonnicy jest okno, miał cztery tęgie skrzydła, ustawione
na krzyż. Z początku nie rozumiał nic - co to i na co to? Ale wnet objaśnili mu rzecz pastusi,
więc dowiedział się o wszystkim. Naprzód o tym, że na skrzydła dmucha wiater i kręci nimi
jak liśćmi. Dalej o tym, że w wiatraku miele się zboże na mąkę, i nareszcie o tym, że przy
wiatraku siedzi młynarz, co żonę bije, a taki jest mądry, że wie, jakim sposobem ze spichrzów
wyprowadza się szczury.
Po takiej poglądowej lekcji Antek wrócił do domu tą samą drogą, co pierwej. Dali mu tam
przewoźnicy parę razy w łeb za swoją krwawą pracę, dała mu i matka coś na sukienną
kamizelkę, ale to nic: Antek był kontent, bo zaspokoił ciekawość. Więc choć położył się spać
o głodzie, marzył całą noc to o wiatraku, co miele zboże, to o młynarzu, co bije żonę i szczury
wyprowadza ze spichrzów.
Drobny ten wypadek stanowczo wpłynął na całe życie chłopca. Od tej pory - od wschodu do
zachodu słońca - strugał on patyki i układał je na krzyż. Potem wystrugał sobie kolumnę;
próbował, obciosywał, ustawiał, aż nareszcie wybudował mały wiatraczek, który na wietrze
obracał mu się tak, jak tamten za Wisłą.
Cóż to była za radość! Teraz brakowało Antkowi tylko żony, żeby mógł ją bić, i już byłby z
niego prawdziwy młynarz!
Do dziesiątego roku życia zepsuł ze cztery koziki, ale też strugał nimi dziwne rzeczy. Robił
wiatraki, płoty, drabiny, studnie, a nawet całe chałupy. Aż się ludzie zastanawiali i mówili do
matki, że z Antka albo będzie majster, albo wielki gałgan. . Przez ten czas urodził mu się
jeszcze jeden brat, Wojtek, siostra podrosła, a ojca drzewo przytłukło - w lesie.
W chacie była z Rozalią wielka wygoda. Dziewczyna zimą zamiatała izbę, nosiła wodę, a
nawet potrafiła krupnik ugotować. Latem posyłano ją do bydła z Antkiem, bo chłopak, zajęty
 
Zgłoś jeśli naruszono regulamin