Rozdział 17.doc

(73 KB) Pobierz

                                                       

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Rymowany wierszyk?

Czy to możliwe?

Wokół mnie cisza,

Te cztery ściany

Dają do myślenia...

Rozmyślam nad:

Życiem,

Szczęściem.

Czy ono stanieje?

To dobre pytanie.

Wiele jest pytań,

Lecz skąd brać odpowiedzi?

Siedzę, myślę, wsłuchuje się w ciszę.

Słyszę muzykę,

A może to w mojej głowie?

Rozwiązuje sudoku,

To jak łamigłówka życia.

Tyle sie dzieje,

Że nie mogę sie skupić.

Włączam radio,

Słyszę innych,

Nie mogę zrozumieć,

Co się dzieje,

Wokół mnie.

Uświadamiam sobie, że

WARTO KOCHAĆ, MARZYĆ I ŚNIĆ!

____________________________________________________________

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

,,Miłość na zawsze''

,,Love forever''

 

 

Miłość nie istnieje. Szczęśliwa i prosta miłość nie istnieje. Nie dla mnie.

On z pewnością mnie teraz nienawidzi za te wszystkie słowa. Ja..., nadal niestety go kocham.... ,,Forever''. Mieliśmy być razem na zawsze, na wieki. Jeden błąd, kilka słów, jedna chwila, jedna osoba... I tak jak powiedziałam ,,Nasza bajka się skończyła''. Trafne określenie. Wszystko się skończyło. Byłam, jestem i będę żałosna, bo ciągle mam nadzieję.

Nadzieję że wszystko pójdzie dobrze.

Nadzieję że jeszcze kiedykolwiek zobaczę Go na własne oczy.

Nadzieję, ze mi wybaczy.

Nadzieję, że jeśli opowiem mu prawdę to przytuli mnie i powie, ze jeszcze wszystko może być tak jak dawniej.

Nadzieję że wyjdę z tego cała i zdrowa.

Wiedziałam i wiem jakie ryzyko niesie moja decyzja.

Miłość łamie serce – całkowicie się z tym zgadzam. Złamałam mu serce. Złamałam nie tylko mu, ale i sobie serce. Sama sobie zadałam okropny ból. Tylko śpiew pozwoliłby mi zapomnieć, choć na chwilę o tym. Był on moją odskocznią od szarej rzeczywistości. Jednak przyrzekłam że nigdy więcej nie dotknę mikrofonu i teraz muszę dotrzymać danego słowa.

 

Jaka cenę trzeba zapłacić, aby być zwykłą nic nieznaczącą dziewczyną? Szarą myszką, która nigdy się nie wyróżnia. W takich chwilach jak ta, zazdrościłam zwykłym dziewczyną.

Pierwszy raz żałuję, ze mam taki głos. Żałuję, że zadzwoniłam do Alice.

 

Miłość nie jest łatwa, ale wiąże za sobą wiele cudownych chwil. Uczucie, które w sobie mam ma niewyobrażalną siłę. Człowiek pod wpływem tego uczucia, nie potrafi racjonalnie myśleć, bo najważniejsze dla niego jest to, aby ta druga połówka, wiodła jak najlepsze życie. Całkowicie się z tym zgadzałam. Chciałam, chcę i zawsze będę chciała, aby on miał jak najlepsze życie. Przekręciłam się na drugi bok i sięgnęłam do szafki nocnej po tabletki na głowę. Połknęłam szybko jedną.

Patrzyłam nieobecnym wzrokiem w podłogę. Wiem że Jemu zapewne też jest ciężko. W tej chwili moje serce krwawi jeszcze bardziej.

Nigdy już nic nie zaśpiewam. To była tylko i wyłącznie moja decyzja, której już nie mogę cofnąć. On zapewne będzie miał jeszcze wiele dziewczyn, a ja byłam tylko jedną z całej grupy. On jeszcze znajdzie sobie kogoś o wiele lepszego niż Ja, ale z drugiej strony to ja teraz zgrywam bohaterkę. Gdybym powiedziała Edwardowi jaka jest sytuacja na pewno by coś poradził. Na pewno znalazłby inne rozwiązanie, ale wtedy Jemu jak i zarówno reszcie Cullenów groziłoby jeszcze większe niebezpieczeństwo. I tak źle i tak niedobrze. Jęknęłam i wtuliłam twarz w puchową poduszkę.

Aby było jeszcze gorzej to przeziębiłam się. Ciekawe co On teraz robi? Z chęcią zadzwoniłabym i chociaż usłyszała jego głos. Tak bardzo bym chciała chociaż tyle. Złapałam telefon i wykręciłam numer Emmetta. Po dwóch sygnałach odebrał.

-Halo? - Usłyszałam zaspany głos mego przyjaciela. Puknęłam się ręką w czoło. Przecież jest piąta rano!

-Hej Emmett! Przepraszam, nie spojrzałam na zegarek ale chciałam z tobą porozmawiać. To Ty może sobie spij a ja zadzwonię później...- Chciałam coś jeszcze powiedzieć, ale nie zostało mi to dane, gdyż Misiek mi przerwał.

-Spoko Bells. Nie przeszkadza mi, że teraz dzwonisz, ale wręcz się cieszę, dzwonisz. Zacząłem się martwic, że coś Ci się stało... - Uśmiechnęłam się na wspomnienie uśmiechniętego miśka.

-Emm, wyluzuj. Wszystko jest w jak najlepszym porządku. Nie masz się o co martwić. Jestem bezpieczna i to najważniejsze – Nie byłam bezpieczna. Wiedziałam to, ale mimo wszystko chciałam, aby Misiek myśl że jest w porządku.

-Bella ja tu oszaleje! All próbuje ode mnie wyciągnąć coś o Tobie, tzn. mówi że jestem dziwnie spokojny i podejrzewa że ja wszystko wiem. A Esme się sama chyba czegoś domyśla, bo to ona w końcu pierwsza wiedziała o tej sprawie. Jasper się też coś domyśla, ale on był zawsze świetnym obserwatorem, także nic dziwnego! - Poskarżył się. Oczami wyobraźni zobaczyłam jak wydyma wargi w niezadowoleniu.

-To oczywiste było dla mnie, że Esme będzie się czegoś domyślała... Ale po Alice tego się nie spodziewałam... Spostrzegawcza jest. Emm miej się na baczności! Nie możesz nikomu się wygadać! - Jeszcze tylko tego mi brakuje aby ktoś odkrył prawdę.

-Bell! Za kogo ty mnie masz!? Jestem twoim starszym bratem! Nic nie powiem nikomu, dopóki Ty na to nie pozwolisz. Moja mała Bells – Usłyszałam długie westchnięcie. - Ale chyba nie o to chciałaś mnie zapytać? - Jakby czytał mi w myślach.

-Tak, właściwie to tak, a dokładnie jak On się trzyma? - Zapytałam zaciskając powieki, powstrzymując napływające do oczu łzy.

-Jak to on, je, śpi, chodzi do szkoły. Cały czas bez zmian, ale nie słyszałem przez ostatnie dni, aby choć raz zagrał na gitarze. Bella to wrak człowieka. Nie nadaje się do normalnego funkcjonowania. Wracaj. Powiedz im wszystkim prawdę. On Cię kocha. – Bez mojego pozwolenia, łzy zaczęły na te kilka słów spływać po moim policzku.

-To moja wina Emm. Ja do tego doprowadziłam. To moja wina, ale nie mogę. Nie mogę teraz wrócić. Już za późno. – Pociągnęłam nosem.

-Bells niepotrzebnie się obwiniasz. Muszę kończyć, bo Rose dzisiaj ze mną śpi i zaraz ją obudzę. Przepraszam.– Westchnęłam

-No spoko. To do usłyszenia Emm – Nacisnęłam na czerwoną słuchawkę i rzuciłam telefon na łóżko. Opadłam na poduszki, a z moich oczu sączył się już strumień łez. Miłość jest skomplikowana, ale no ludzie, żeby na własne życzenie sobie ją utrudniać?! Od początku sama stwarzałam kłopoty. To przeze mnie wszystko... Nie mogę sobie darować tego, że wyjechałam. Już wiedziałam, co musze teraz zrobić. Wiem, że może to z mojej strony lekkomyślne, bo przecież ich zostawiłam a jemu powiedziałam tyle przykrych słów, ale muszę.

Chwyciłam szybkim ruchem ręki swojego laptopa z biurka i ponownie usadowiłam się wygodnie na moim łóżku. Włączyłam jak najszybciej program, potem Internet, a na samym końcu wpisałam szybko hasło do mojej poczty.

Wśród wiadomości odebranych poszukałam tych wiadomości, które dostałam tuz po moim wyjeździe. Pierwszą wiadomość odtworzyłam od Alice. Przeczytałam ponownie maila od niej a następnie zaczęłam odpisywać.

 

 

Hej chochliku!

Wiem, że jesteś na mnie wściekła, ale musiałam wyjechać.

Wybacz mi proszę, bo to dla mnie też nie była łatwa decyzja, a co do pożegnania z Edwardem, to nie chciał się z tym pogodzić, więc musiałam powiedzieć coś, aby mnie puścił.

Przepraszam Cię bardzo All….

 

Pozdrawiam Bells

 

Następny w kolejności był Jasper.

 

Hej Jazz!

Jasper, proszę Cię nie zagłębiaj się w szczegóły mojego wyjazdu. Nie powiedziałam wam celowo. To była jest i będzie moja decyzja, więc nie wyszukuj informacji i jakiś swoich teorii. Obiecuję, ze Ci to kiedyś wyjaśnię, a co do Emmeta... Em to EmJ

 

Pozdrawiam Bells.

 

 

Do Rose ani do Emmeta nie musiałam pisać, ponieważ z nimi byłam w jakimś tam kontakcie i w ten sposób została mi już tylko jedna osoba. Z jednej strony chciałam do niego napisać, ale z drugiej się bałam. W końcu jednak zwyciężyła we mnie chęć choć minimalnego z nim kontaktu i postanowiłam napisać.

 

Edward….

 

Edward, przepraszam za te wszystkie słowa, które ode mnie usłyszałeś. Powinnam to powiedzieć delikatniej. W ogóle powinieneś się dowiedzieć jako pierwszy i jako pierwszy poznać moją decyzję, ale nie potrafiłam Ci inaczej tego powiedzieć. 
Nie zabrałam ze sobą Twojego serca. Zostawiłam Ci je, tylko musisz znaleźć inną osobę aby się nim zaopiekowało, ja... Ja jestem nie warta Ciebie.
Mam tylko jedną prośbę, pamiętaj o tej naszej ostatniej rozmowie w samochodzie i o tym, co Ci powiedziałam, nie chcę żebyś wspominał mnie w czarnym świetle...
Nie wiem, co mam Ci napisać. Też tęsknię za Tobą, ale musiałam wyjechać. Po prostu musiałam. Wybacz.

 

Kocham Cię Bells.

 

 

 

Po napisaniu ostatniego maila, szybko zamknęłam laptopa i podeszłam do lustra. Ujrzałam w nim tą samą dziewczynę, która wyjechała z LA. Tyle, że była jedna podstawowa różnica. Nie miałam już błyszczących oczu. Były one takie puste i smutne.

Dlaczego to wszystko się komplikuje? Przecież było nam razem dobrze…

Jacob.!

Wszystko zostawiłam przez niego. Dom, rodzinę, przyjaciół i Edwarda...

Bezsilność, którą czułam przerażała mnie. Wiedziałam, że okłamałam Emmetta, ale to było mi potrzebne. Chociaż z drugiej strony może lepiej byłoby, gdybym od razu zapomniała o swoim poprzednim życiu? O przyjaciołach którzy zapewne tęsknią? O ukochanym, który też pewnie tęskni? O karierze, o której marzyłam i na która pracowałam? Potrząsnęłam głową próbując wywalić ponure myśli z mojej głowy. Powędrowałam do łazienki, gdzie odkręciłam kurek z gorącą wodą i zdjęłam z siebie ciuchy. Weszłam pod jej strumienie. Woda rozluźniła moje napięte w granicach możliwości mięśnie. We włosy wtarłam mój ukochany truskawkowy szampon. Nie mogłam sobie odmówić chwili relaksu i zapomnienia, więc postałam pod ciepłą wodą, aż nie poczułam na sobie, ze robi się coraz chłodniejsza. Wysuszyłam włosy, które same jak zawsze pozwijały się w loki. Nawet nie fatygowałam się, aby użyć prostownicy. Związałam włosy w niskiego koka. Ubrałam się w czarne spodnie od dresu, brązowy podkoszulek i czarną bluzę pasującą do spodni, którą zostawiłam rozpiętą. Na koniec jeszcze umyłam zęby (zawsze rano i wieczorem myłam, żeby nie było!). Po skończonej toalecie, wyszłam z łazienki i zeszłam po schodach na dół. Weszłam do kuchni. Mary krzątała się po niej. Usiadłam przy wysepce, na wysokim barowym stołku i podparłam brodę na ręce. Westchnęłam.

-Co tam Bells? - Usłyszałam od Mary.

-Wszystko jest takie trudne... Muszę w końcu coś zrobić - Mary podeszła do mnie i odgarnęła z czoła grzywkę na bok. Przełknęłam ślinę, ponieważ zawsze tak robił Edward. Odgarniał mi włosy na bok, co prawda z innym zamiarem niż moja przyjaciółka, ale wykonywał ten sam ruch, gest.

-Sami dokonujemy wyboru w każdej sekundzie naszego życia. Wybieramy ścieżki, którymi podążamy. Problem w tym, aby mądrze wybierać. - Nalała szklankę mleka i podała mi.

-Ale w mojej, sytuacji muszę sama wybrać. Niestety nie wiem, co mam zrobić. – Wiedziałam że Mary nie popiera mojego nastawienia do tej sprawy, jednak obie wiedziałyśmy że Jacob będzie nas obie gnębił dopóki Ja nie ulegnę. Dopiłam moją szklankę mleka, a następnie wstałam ze swojego miejsca. Szklankę włożyłam do umywalki, po czym ją umyłam. Podeszłam do lodówki i wyciągnęłam z niej marchewkę. Opłukałam ja pod zimną woda z zamiarem zjedzenia czegoś zdrowego. Usiadłam na moim wcześniejszym miejscu i włączyłam ponownie laptopa, któ...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin