Hardy Kate - Lekarz z ambicjami.pdf

(542 KB) Pobierz
Hardy Kate - Lekarz z ambicjami.rtf
Kate Hardy
Lekarz z ambicjami
ROZDZIAŁ PIERWSZY
– Dlaczego miałoby mi zaleŜeć na tym, Ŝeby wygrać wieczór w towarzystwie Sebastiana?
– spytała Alyssa.
– NaleŜałoby raczej spytać, dlaczego nie miałoby ci na tym zaleŜeć – odparła Tracey,
pielęgniarka na oddziale ratownictwa medycznego. – Hm, chyba coś jest z tobą nie w
porządku. – Chwyciła Alyssę za rękę i zmierzyła jej tętno, spoglądając na zegarek. – Nie
ulega wątpliwości, Ŝe Ŝyjesz i puls masz w normie. – Dotknęła jej czoła. – Temperatura
normalna, więc nie moŜe to być delirium.
– Och, przestań! – zawołała Alyssa, mimo woli wybuchając śmiechem.
– A moŜe to chwilowa niepoczytalność?
– Musiałabym być niepoczytalna, Ŝeby pójść na tę kolację z Sebem – mruknęła Alyssa. –
To nie wchodzi w rachubę. Ale jestem gotowa wpłacić na ten wasz fundusz pewną sumę. –
Wyjęła z szafki torebkę i znalazła w niej zwitek banknotów. – Proszę, na dobry cel.
– To wystarczy na trzy losy – oznajmiła Tracey, unosząc brwi ze zdziwienia.
– Nie chcę ani jednego, bardzo ci dziękuję.
– AleŜ Alyssa, tak nie moŜna. Sprzedajemy losy właśnie dlatego, Ŝeby dać kaŜdemu
równe szanse. Gdybyśmy zorganizowali licytację, mogliby w niej wziąć udział tylko
najbogatsi.
Alyssa byłaby gotowa ustąpić, gdyby mogła się zgodzić z jej rozumowaniem. Ale
dostrzegła w nim jeden słaby punkt.
– Być moŜe niektóre kobiety marzą o tym, Ŝeby spędzić wieczór z Sebastianem Radleyem
– powiedziała – ale ja nie mam na to najmniejszej ochoty.
– Dlaczego? Jest czarujący i dowcipny. Wieczór w towarzystwie Seba to cenna nagroda.
On potrafi zadbać o to, Ŝeby jego partnerka świetnie się bawiła.
– Tylko dlatego, Ŝe ma ogromną praktykę. – Alyssa uniosła brwi. – W ciągu sześciu
miesięcy, jakie spędził w Docklands Memoriał, umówił się chyba ze wszystkimi kobietami,
które nie ukończyły trzydziestu pięciu lat.
– MoŜe po prostu szuka odpowiedniej partnerki.
– A moŜe jest męskim odpowiednikiem luksusowej dziwki.
Alyssa zdecydowanie nie była zainteresowana tego rodzaju męŜczyznami. Po swoich
doświadczeniach ze Scottem Cooperem zamierzała unikać ich do końca Ŝycia.
Tracey gwizdnęła cicho.
– Widzę, Ŝe ty go naprawdę nie lubisz.
– Jako lekarz jest w porządku. Potrafi być sumienny, stanowczy i czarujący. – Alyssa
podziwiała jego stosunek do pacjentów moŜe dlatego, Ŝe sama traktowała ich w podobny
sposób. – Ale jako męŜczyzna, z którym miałabym spędzić wieczór... Nie, dziękuję. Nie jest
w moim typie.
– Więc kto mógłby być w twoim typie? – spytała Tracey. – Pracujesz tu od trzech lat, a
nie pamiętam, Ŝebyś się z kimkolwiek umówiła.
245561217.001.png
Alyssa miała ochotę poprosić ją, by pilnowała swoich spraw, wyznać, Ŝe jest lesbijką albo
oznajmić, Ŝe nadal szuka księcia z bajki, ale się powstrzymała. Postąpiłaby nieuczciwie,
wyładowując swój zły humor na dyŜurnej pielęgniarce. Tracey miała dobrą wolę, ale prawda
była kłopotliwa, a Alyssa nie zamierzała dawać nikomu poŜywki do plotek na swój temat.
śaden z pracowników szpitala Docklands Memoriał nie wiedział o tym, Ŝe popełniła kiedyś
błąd, a ona chciała, Ŝeby tak pozostało.
Niebieskooki Sebastian Radley moŜe i jest czarujący, przystojny i dowcipny – sama
przyznawała, Ŝe to najbardziej seksowny męŜczyzna, jakiego znała – ale kaŜdy bliŜszy
związek z tego rodzaju człowiekiem grozi katastrofą. Wiedziała więc, Ŝe powinna go unikać.
– Jestem osobą zajętą i nie mam czasu na randki – rzekła przyjaznym tonem, wyjmując z
torebki kolejny banknot. – Proszę bardzo. Czy teraz przestaniesz mnie nękać?
– Hm – mruknęła z uśmiechem Tracey. – Tak czy owak, dziękuję za wpłatę na nasz
fundusz.
Gdy Alyssa odeszła, starannie wypisała na trzech odcinkach losów słowa „Alyssa Ward”.
Od dawna uwaŜała, Ŝe doktor Ward zbyt cięŜko pracuje i powinna się jakoś rozerwać. A
Sebastian Radley, konsultant ich szpitala, jest człowiekiem, który mógłby jej to ułatwić.
On z kolei powinien trochę spowaŜnieć i zdać sobie sprawę, Ŝe Ŝycie nie jest
niekończącym się pasmem przyjęć i bankietów. A Alyssa jest kobietą, która moŜe mu na to
otworzyć oczy. Tracey doszła do wniosku, Ŝe przygotowywane przez nią przyjęcie
dobroczynne moŜe się przyczynić do rozwiązania kilku problemów. Postanowiła
porozmawiać z Vicki Radley, siostrą Seba, współorganizatorką tego wydarzenia. Czuła, Ŝe
jeśli zdoła zapewnić sobie jej poparcie, Docklands Memoriał stanie się o wiele bardziej
interesującym i przyjaznym miejscem pracy.
– To był naprawdę bardzo głupi pomysł – oświadczył Seb. – Przypomnij mi, dlaczego ja
się na to zgodziłem?
– Bo uwielbiasz oglądać swoją podobiznę w gazetach, a gazety kochają cię jeszcze
bardziej, kiedy masz na sobie smoking – odparła ze śmiechem jego siostra Vicky. – „Pan
Sebastian Radley pomaga w zbiórce pieniędzy na sprzęt dla oddziału ratownictwa
medycznego”. „Bogaty ale otwarty na potrzeby biednych”. Wspaniała reklama.
– Bardzo zabawne... – mruknął, patrząc na nią z niechęcią. – Dlaczego nie mógłbym po
prostu wpłacić jakiejś sumy na fundusz szpitala?
– To nie byłaby Ŝadna sensacyjna wiadomość. W kaŜdym razie nie na tyle sensacyjna,
Ŝeby uwolnić Charliego od dziennikarzy, więc musiałby w końcu podjąć próbę
wytłumaczenia się przed Sophie. A poniewaŜ fotoreporterzy usiłowaliby tymczasem
wywaŜyć jej drzwi, ona nie zgodziłaby się wyjść za niego za mąŜ, tylko uciekłaby na koniec
świata. – Vicky wzruszyła ramionami. – To był najlepszy pomysł, jaki przyszedł mi do
głowy. I pragnę ci przypomnieć, Ŝe wyraziłeś zgodę.
– No dobrze. Jesteś moją dłuŜniczką. Podobnie jak nasz starszy brat.
– Nie denerwuj się – uspokoiła go Vicky, poprawiając delikatnie jego muszkę. –
Wyglądasz wspaniale. Gdybyś nie był moim bratem słynącym z okropnego stosunku do
245561217.002.png
kobiet, sama odczułabym pokusę wykupienia losu.
– Losu? PrzecieŜ to miała być aukcja... – wymamrotał Seb, mruŜąc oczy.
– Wszystko inne będzie sprzedane w drodze licytacji, ale wieczór z tobą... Seb, to jest
szpital. Chcemy, Ŝeby pracujące tu dziewczyny miały równe szanse, dlatego zrobiliśmy cię
główną wygraną w naszej loterii.
– Gdybyście mnie sprzedali w drodze licytacji, mogłabyś wziąć w niej udział i wygrać. –
Westchnął. – Gotów byłbym to sfinansować.
– Chciałbyś kupić samego siebie? – parsknęła Vicky. – Och, daj spokój. Nie spodziewaj
się, Ŝe w to uwierzę. Za dobrze cię znam. PrzecieŜ uwielbiasz umawiać się z kobietami. –
Urwała i spojrzała na niego z uwagą. – CzyŜbyś kogoś pokochał i zamierzał się ustatkować?
– AleŜ skąd! Czy uwaŜasz, Ŝe jestem głupi? – Seb zmarszczył brwi. – Nie. Ja tylko...
Posłuchaj, napiszcie na tych losach wyraźnie, Ŝe chodzi o jeden wieczór, a nie o obietnicę
małŜeństwa. I Ŝe nie zamierzam kontynuować tej znajomości.
– Na to juŜ za późno. Wszystkie losy są sprzedane.
– Mam nadzieję, Ŝe wygra jakaś starsza pani, która będzie chciała być traktowana przez
jeden wieczór jak gwiazda filmowa. Wytworne stroje, elegancka limuzyna, luksusowa
restauracja... – Seb wykrzywił usta w niechętnym grymasie. – I Ŝebyś wiedziała, Ŝe nigdy
więcej nie dam się na coś takiego nabrać.
Zapadła chwila ciszy. Potem Vicky posłała bratu czułe spojrzenie.
– Seb?
– Tak?
– Przestań narzekać, uśmiechnij się, wejdź do sali i oczaruj tych ludzi, od których chcemy
wyciągnąć trochę pieniędzy.
Wiedział, Ŝe potrafi wykorzystać swój urok osobisty, a teraz, ponaglony przez siostrę,
przypomniał sobie, jaki jest cel dzisiejszej imprezy: zbiórka na szpitalny fundusz. Wziął
głęboki oddech i ruszył w kierunku sali.
Przez pierwszą połowę wieczoru bawił się doskonale. Nakłaniał uczestników aukcji do
podbijania stawek. Wziął udział w licytacji pewnego profesora, który miał przez jeden dzień
pełnić rolę pokojówki, potem starszej pielęgniarki mającej przez tydzień grać rolę szofera,
sprzedał na aukcji trzy hinduskie masaŜe, sześć domowych kolacji, skrzynkę szampana, parę
tortów i kilka pocałunków. Za jeden z nich zapłacił absurdalnie wysoką cenę, przebijając
wszystkich konkurentów, poniewaŜ pielęgniarka, która zgodziła się pocałować zwycięzcę,
okazała się bardzo ładna. Pieniądze przeznaczone na szpitalny fundusz lały się jak woda, a w
sali panowała atmosfera radosnego podniecenia.
Jego znakomity nastrój zmąciło pojawienie się na scenie dwóch osób: jego siostry i
starszej pielęgniarki szpitala, Tracey Fry.
– Oto nadszedł moment, na który wszyscy czekaliście – oznajmiła Vicky. – Losowanie.
Główną i jedyną wygraną jest wieczór spędzony w towarzystwie Sebastiana Radleya.
Rozległy się oklaski, okrzyki i gwizdy. Seb poczuł, Ŝe jego twarz gwałtownie
czerwienieje. Miał ochotę zapaść się pod ziemię.
– Zaraz się przekonamy, który numer wygrywa... – Vicky zdobyła gdzieś nawet bęben, w
245561217.003.png
którym wirowały odcinki losów. Seb zacisnął zęby i poprzysiągł jej okrutną zemstę.
Tracey otworzyła klapkę w górnej części bębna, demonstracyjnie sięgnęła aŜ na jego dno,
wyciągnęła złoŜony odcinek losu i uniosła go triumfalnie w górę.
Ona teŜ mi za to zapłaci, pomyślał Seb. Dlaczego tak przeciąga ogłoszenie wyniku?
Tracey powoli rozwinęła kartkę.
– Wygrywa numer... 457! – oznajmiła głośno. Na sali rozległ się szelest losów i pomruk
zawodu. Mam nadzieję, Ŝe wygra ktoś, kto potraktuje całą sprawę jako Ŝart i nie będzie ode
mnie oczekiwał dozgonnej miłości, myślał nerwowo Sebastian.
– Alyssa Ward! – zawołała Tracey.
Alyssa Ward? Usiłował skojarzyć to nazwisko z jakąś twarzą, ale bezskutecznie.
– Niestety, Alyssa nie mogła spędzić tego wieczoru razem z nami...
Nie ma jej? – pomyślał ze zdziwieniem. PrzecieŜ... Ach, pewnie ma nocny dyŜur.
– ... więc przekaŜę jej tę dobrą wiadomość jutro rano – dokończyła Tracey. – A teraz
oddaję głos Sebastianowi.
Uśmiechnął się czarująco, udając, Ŝe jest zachwycony, a potem szybko dokończył
licytację ostatnich przedmiotów. Przez cały czas jednak zastanawiał się, kim moŜe być Alyssa
Ward. W pewnym momencie doznał olśnienia. Tak, Alyssa Ward, spokojna i nieśmiała
lekarka z oddziału ratownictwa. Pracował z nią przez sześć miesięcy, ale nadal prawie jej nie
znał. Brała udział w koleŜeńskich spotkaniach pracowników, ale z jakiegoś powodu zawsze
siedziała na przeciwległym końcu długiego stołu.
Zachowywała się niemal tak, jakby usiłowała mnie unikać, pomyślał ze zdziwieniem. Ale
skoro nie chce mieć ze mną nic wspólnego, to po co kupowała los na loterię? To się wydaje
kompletnie pozbawione logiki. Ale takie juŜ są kobiety. Z wyjątkiem mojej siostry Vicky.
Ona jest osobą całkowicie racjonalną.
Tak czy owak był zadowolony, Ŝe nie musi spotkać się z Alyssą nazajutrz rano. Wiedział,
Ŝe skoro pełni nocny dyŜur, to na pewno zjawi się w szpitalu dopiero po południu, a on zyska
kilka godzin spokoju, podczas których będzie mógł dowiedzieć się o niej czegoś więcej.
– Przed wejściem na oddział powinnaś włoŜyć zbroję – zawołała ze śmiechem Fliss, gdy
Alyssa pojawiła się następnego dnia w pokoju dla personelu.
– Dlaczego?
– Bo wszystkie zatrudnione w tym szpitalu kobiety będą się domagać twojej krwi.
– Co takiego? – Alyssa zmarszczyła czoło. – Przykro mi, Fliss, ale nie mam pojęcia, o
czym mówisz.
– Wygrałaś. Wczoraj wieczorem.
– Co wygrałam? Fliss wydała cichy jęk.
– Musisz stanowczo napić się kawy, bo widzę, Ŝe jeszcze śpisz. Wygrałaś wieczór w
towarzystwie Seba.
– To niemoŜliwe – oznajmiła Alyssa, kręcąc głową. – Nie kupiłam losu.
– Musiałaś to zrobić, bo inaczej nie mogłabyś wygrać – stwierdziła Fliss, unosząc brwi.
– Nie kupiłam losu. – Alyssa splotła ręce na piersiach. – Wpłaciłam na fundusz szpitala
pewną sumę.
245561217.004.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin