Stanis³aw Sosabowski Droga wiod³a ugorem (Wspomnienia) Tom Ca³oœæ w tomach Polski Zwi¹zek Niewidomych Zak³ad Wydawnictw i Nagrañ Warszawa 1993 T³oczono w nak³adzie 10 egz. pismem punktowym dla niewidomych w Drukarni PZN, Warszawa, ul. KOnwiktorska 9. Pap. kart. 140 g kl. III-B¹1 Ca³oœæ nak³adu 50 egz. Przedruk z "Wydawnictwa LIterackiego" Kraków 1990 Pisa³ R. Duñ Korekty dokona³y B. Krajewska i K. Markiewicz Genera³a Sosabowskiego znam od lat bardzo wielu. £¹czy on w sobie dwie podstawowe cechy dobrego dowódcy bojowego: wiedzê i charakter. Karnoœæ i dyscyplinê wojskow¹ oficera wy¿szego stopnia pojmuje on w sposób w³aœciwy, nie identyfikuj¹c jej z biernym, mechanicznym potakiwaniem prze³o¿onemu. Genera³ Sosabowski posiadaj¹c swe w³asne zdanie, umiej¹c go broniæ w sposób twardy, niekiedy nieco szorstki, rozumie, ¿e ten rodzaj postêpowania tylko dopomóc mo¿e rozs¹dnemu prze³o¿onemu do powziêcia trafnej decyzji. Z chwil¹ jednak, gdy decyzja zapad³a i rozkazy zosta³y wydane, genera³ Sosabowski staje siê lojalnym i sumiennym ich wykonawc¹. Surowy i wymagaj¹cy dla siebie samego, ¿¹da te¿ wiele od swych podkomendnych; ojcowski i sprawiedliwy w os¹dach swych i w karaniu, umie pozyskiwaæ zaufanie i mi³oœæ ¿o³nierzy, tak sk³onnych p³aciæ sercem za serce. Posiada on ów tajemniczy dar, który zawsze przynosi obfite plony na polu bitewnym - dar nawi¹zywania wêz³ów uczuciowych pomiêdzy dowódc¹ a podkomendnymi. Nic wiêc dziwnego, ¿e gdy genera³ Sosabowski w sposób tak nies³uszny i krzywdz¹cy zosta³ pozbawiony stanowiska wkrótce po powrocie Brygady z operacji Reñskiej, jego ¿o³nierze manifestowali swoje przywi¹zanie, odmawiaj¹c przyjmowania posi³ków, i ust¹pili jedynie perswazjom i wezwaniom "swego genera³a", który uczy³ ich dyscypliny i prowadzi³ do boju. Wszyscy wiedzieli, ¿e s³u¿y on Sprawie i stawia j¹ ponad wszelkie wzglêdy osobiste. Takim zna³em gen. Sosabowskiego. Nie wiedzia³em jednak, ¿e ten wybitny ¿o³nierz Rzeczypospolitej posiada równie¿ niema³y talent literacki. Talentowi temu zawdziêczamy niniejsz¹ ksi¹¿kê. Ze "S³owa wstêpnego" gen. K. Sosnkowskiego napisanego do ksi¹¿ki gen. St. Sosabowskiego "Najkrótsz¹ drog¹". S³owo wstêpne W naszych czasach, gdy wydarzenia przeistaczaj¹ tak szybko oblicze œwiata i radykalnie zmieniaj¹ uk³ad stosunków ludzkich, blednie wartoœæ literackich fikcji, a coraz wiêkszego znaczenia nabiera pamiêtnik. Przed paru laty zwróci³ siê do nas genera³ Stanis³aw Sosabowski, aby rozwa¿yæ sprawê wznowienia bêd¹cej ju¿ na wyczerpaniu jego ksi¹¿ki "Najkrótsz¹ drog¹". Doszliœmy do zgodnego wniosku, ¿e zamiast robiæ przedruk, lepiej wydaæ nowy pamiêtnik, daj¹cy pe³niejszy obraz ¿o³nierskiej s³u¿by: zrodzi³a siê ksi¹¿ka "Droga wiod³a ugorem..." Dobijaliœmy koñca pracy wydawniczej; autorowi pomaga³o wielu chêtnych; on sam pilnie czuwa³ nad wykoñczeniem ksi¹¿ki. Widywaliœmy go czêsto w drukarni. Nagle przysz³a wiadomoœæ: gen. Sosabowski nie ¿yje! Jeszcze przed paru dniami uzgadnia³ uk³ad ilustracji... Prochy Dowódcy Spadochronowej Brygady powieziono do Polski. Spoczê³y w Warszawie na cmentarzu Pow¹zkowskim, ¿egnane przez by³ych ¿o³nierzy, ich rodziny i warszawiaków, którzy pamiêtali, ¿e zmar³y by³ dowódc¹ 21_go pu³ku "Dzieci Warszawy". "Najkrótsz¹ drog¹" by³o zawo³aniem Brygady. Tward¹ drog¹ wiod³o ¿ycie jej dowódcê; do Polski nie dotar³, ale przy³o¿y³ rêkê do pomnika polskiego mêstwa, a jako dowódca i cz³owiek zaskarbi³ sobie mi³oœæ wielu. "A na to warto ¿yæ" - pisa³ w ostatnich s³owach pamiêtnika. Nie doczeka³ siê wydania ksi¹¿ki - ¿o³nierz_autor zosta³ odwo³any... Nad mogi³¹ pochyla³y siê sztandary, ¿egnali genera³a towarzysze broni. Naszym udzia³em w po¿egnaniu jest oddanie polskiemu Czytelnikowi opowieœci o Jego pracy i walce. Dziêkujemy wszystkim, którzy dopomogli i wspó³dzia³ali w wydaniu ksi¹¿ki: redaktorowi i grafikom, drukarzom i subskrybentom. Niechaj "droga wiod¹ca ugorem" powiedzie ku celowi, jakiemu s³u¿y³ autor, wszystkich Czytelników, zw³aszcza - jak pragn¹³ - m³ode pokolenie, wzrastaj¹ce na uchodŸstwie i w Kraju. Londyn, paŸdziernik 1967 Biblioteka Polska Czêœæ pierwsza~ Moje m³ode lata Czêœæ pierwsza MOje m³ode lata Hej strzelcy wraz, nad nami orze³ Bia³y... (Pieœñ Polskich Dru¿yn Strzeleckich) W Stanis³awowie Stanis³awów, moje miasto rodzinne - dziœ poza granicami pañstwa polskiego - staje mi nieraz przed oczyma. Widzê to miasto, a w nim siebie - ch³opca, ucznia gimnazjum, niepozornego, nêdznie ubranego, przebiegaj¹cego ulice z jednej lekcji na drug¹. Widzê go w tajnych kó³kach samokszta³ceniowych, w harcerstwie i organizacji wojskowej. Widzê to miasto, gdzie w codziennym trudzie zdobywa³em chleb dla siebie i mojej rodziny, kszta³towa³em swój charakter i uczy³em siê ³amaæ piêtrz¹ce siê przede mn¹ przeszkody; miasto, gdzie pozna³em i pokocha³em idea³y, które sta³y siê myœl¹ przewodni¹ mojego ¿ycia. Stanis³awów opuœci³em na zawsze z chwil¹ wybuchu pierwszej wojny œwiatowej. Gdy w póŸniejszych latach niekiedy tam bywa³em, miasto to wydawa³o mi siê ju¿ inne - nie takie, jak w moich latach m³odzieñczych, widziane przez pryzmat w³asnych prze¿yæ. Ojca straci³em bardzo wczeœnie. MIa³em wtedy zaledwie lat jedenaœcie; brat mój siedem, a siostra cztery. Ojca pamiêtam jak przez mg³ê. Najbardziej utkwi³y mi w pamiêci jego oczy. Mia³y wyraz g³êbokiej dobroci, a w razie potrzeby umia³y byæ surowe. Nie podniós³ na nas nigdy rêki; popatrzy³ tylko, i to wystarczy³o. Jego serce czu³e na ludzkie k³opoty, zbytnie zaufanie do otoczenia i ³atwowiernoœæ, a przy tym, niestety, "s³aba g³owa" by³y Ÿród³em trosk i niepowodzeñ materialnych. Nieraz wraca³ do domu z pust¹ kieszeni¹. Mimo ¿e by³em dzieckiem, ju¿ wtedy zrozumia³em, czego robiæ nie nale¿y. Œmieræ ojca sta³a siê przyczyn¹ mojej przedwczesnej dojrza³oœci. Utraci³em beztroskê i radoœæ dzieciñstwa i m³odoœci. Pensja wdowia matki nie wystarcza³a na nasze potrzeby. Z obszernego mieszkania przenieœliœmy siê do jednego pokoju z kuchni¹. Matka, zajêta dzieæmi, nie mog³a podj¹æ siê ¿adnej dodatkowej pracy. By³o Ÿle. Czasami g³odno. Zrozumia³em wtedy, ¿e ja muszê przecie¿ pomagaæ matce. Ale jak? Wspomnienia z gimnazjum Chodzi³em do Szko³y Realnej w Stanis³awowie (póŸniejsze gimnazjum matematyczno_przyrodnicze). By³ to okaza³y, dwupiêtrowy budynek w g³êbi ogrodu, przy g³ównej ulicy Sapie¿yñskiej. By³em ju¿ w klasie III i mia³em trzynaœcie lat. W lutym panowa³ ostry mróz. Na przerwach miêdzy lekcjami ch³opcy bawili siê na podwórzu szkolnym lub na korytarzach. Sta³em i ja na korytarzu. By³em zziêbniêty i skulony. Ktoœ dotkn¹³ mego ramienia. Obróci³em siê. Przede mn¹ sta³ nasz katecheta, ks. prof. Andrzej Nogaj. - Stachu, czemu nie w³o¿ysz p³aszcza? Trzêsiesz siê z zimna. Chcia³em zaprzeczyæ, on nalega³. Wtedy wydusi³em: - Ja, ksiê¿e profesorze, nie mam p³aszcza. ...
marc144