Wolyn_1939-1945.pdf

(92 KB) Pobierz
__ Temat_ Ludobójstwo dokonane przez nacjonalistów ukraińskich
:: Temat: Ludobójstwo dokonane przez nacjonalistów ukraińskich
Strona 1
UDOBÓJSTWO DOKONANE PRZEZ NACJONALISTÓW UKRAIŃSKICH
NA LUDNOŚCI POLSKIEJ WOŁYNIA 1939-1945
I. Monumentalna praca Władysława i Ewy Siemaszków (ojca i córki) o ludobójstwie ukraińskim na Wołyniu w okresie II wojny światowej jest
jakby woluminem w nieistniejącym wielotomowym dziele o całokształcie ludobójstwa na Polakach w tamtych latach. Polacy byli wówczas
obiektem ludobójstwa - w róŜnych postaciach i rozmiarach - niemieckiego, sowieckiego oraz ukraińskiego. Dwa pierwsze są nieźle znane i
udokumentowane. Natomiast ludobójstwo ukraińskie, jak dotąd - znacznie gorzej. To ostatnie, terytorialnie, nie ograniczało się zresztą, jak
wiadomo, do obszaru Wołynia (i części południowego Polesia), lecz objęto równieŜ całą Małopolskę Wschodnią, a nawet część powiatów
południowowschodniej Polski w jej obecnych pojałtańskich granicach. Ale trzeba pamiętać, iŜ teren byłego województwa wołyńskiego był
pierwszym obszarem ukraińskiego ludobójstwa na Polakach, z ilością zamordowanych znacznie wyŜszą niŜ na terenach poszczególnych byłych
województw Małopolski Wschodniej (województwa: tarnopolskie, stanisławowskie i wschodnia część lwowskiego) (1). Zatem słusznie Autorzy
wzięli to właśnie województwo w pierwszym rzędzie na warsztat.
Pojęcie i sam termin "ludobójstwo" (angielskie genocide) stworzone zostały we wczesnych latach czterdziestych przez Rafała Lemkina. Lemkin
(1901-1959) był w latach trzydziestych podprokuratorem Sądu Okręgowego w BrzeŜanach (woj. tarnopolskie), później delegowanym na
równorzędne stanowisko w Warszawie, wreszcie adwokatem i wykładowcą Wolnej Wszechnicy Polskiej tamŜe. Nad problematyką ludobójstwa
(określaną przez niego wówczas jako "akty barbarzyństwa") pracował juŜ przed wojną. Do Stanów Zjednoczonych przedostał się w 1941 r. i tam
w 1944 r. wydał swoje przełomowe dzieło (2). Był równieŜ głównym twórcą podstawowego w tej dziedzinie traktatu międzynarodowego:
Konwencji o zapobieganiu i karaniu zbrodni ludobójstwa, przyjętej przez Zgromadzenie Ogólne ONZ 9 grudnia 1948 r. W związku z tym w
latach pięćdziesiątych dwukrotnie proponowano go do Pokojowej Nagrody Nobla (3). Zapisy cytowanej K o n w e n c j i , która jest ratyfikowana
przez olbrzymią większość państw świata, muszą być dziś traktowane jako ius cogens, innymi słowy takie, od których "nie moŜe być odwrotu"
(przeciwieństwem jest ius dispositiuum) (4). Jednocześnie zbrodnia ludobójstwa wpisana jest do większości kodeksów karnych państw
współczesnego świata (5).
W rozumieniu art. II tej K o n w e n c j i "ludobójstwem jest którykolwiek z następujących czynów, dokonany w zamiarze zniszczenia w całości
lub części grup narodowych, etnicznych, rasowych lub religijnych jako takich", dokonanych w róŜnych postaciach: na pierwszym miejscu (art. II,
pkt a/) figuruje, rzecz jasna, "zabójstwo członków grupy", dalej jednak (punkty b/-e/) ujęte są równieŜ: "b/ spowodowanie powaŜnego
uszkodzenia ciała lub rozstroju zdrowia psychicznego członków grupy; c/ rozmyślne stworzenie dla członków grupy warunków Ŝycia
obliczonych na spowodowanie ich całkowitego lub częściowego zniszczenia fizycznego; d/ stosowanie środków, które mają na celu wstrzymanie
urodzin w obrębie grupy; e/ przymusowe przekazywanie dzieci członków grupy do innej grupy".
Trzeba tu wyraźnie powiedzieć, Ŝe ludobójstwo ukraińskie na Polakach ma w stosunku do ludobójstwa niemieckiego i sowieckiego szereg
fatalnych wyróŜników (okoliczności obciąŜających):
Po pierwsze, w swoim załoŜeniu obejmowało ono jak najszybszą eksterminację fizyczną (wymordowanie) - "tam i wtedy" - wszystkich Polaków,
których udało się dosięgnąć (6), od niemowląt po starców, bez jakiejkolwiek róŜnicy płci lub wieku. Pod tym względem porównywalne jest ono
jedynie do niemieckiego totalnego ludobójstwa na śydach - lecz nie na Polakach (7). Zresztą, dodajmy, jeśli chodzi o eksterminacjęśydów -
obywateli polskich - na Kresach południowowschodnich RP, Ukraińcy mieli nie tylko olbrzymi udział we wszystkich masowych aktach
ludobójstwa wspólnie z Niemcami lub samodzielnie pod niemieckim nadzorem (8), ale dokonywali równieŜ podobnych aktów na własną rękę,
juŜ latem 1941 r. w momencie wkraczania wojsk niemieckich (9). Później, juŜ po wspólnej z Niemcami likwidacji gett, a więc głównie od
drugiej połowy 1942 r., Ukraińcy wyłapywali i mordowali jeszcze pojedynczych ukrywających się śydów (10). Wszystkie te "akcje" połączone
były, przypomnijmy, z olbrzymim rabunkiem mienia (11).
Po drugie, ludobójstwo ukraińskie połączone było z reguły ze stosowaniem najbardziej barbarzyńskich tortur. Chodzi tu o sięgające XVII i
XVIII w. tradycje hajdamackie (powstania Chmielnickiego (12) i "koliszczyzny" (13)), stosowane juŜ wtedy rąbanie ofiar siekierami, wrzucanie
rannych do studzien, przerzynanie piłą, wleczenie koniem, wydłubywanie oczu, wyrywanie języków itp. (14). Takich barbarzyńskich czynów
Niemcy, a nawet Sowieci (z reguły) nie dokonywali. Oczywiście było bicie i często bestialskie znęcanie się w czasie śledztw (15) oraz w obozach
koncentracyjnych (gdzie dochodziło jeszcze wielkie głodowanie i praca ponad siły, zbrodnicze eksperymenty medyczne u Niemców etc.), ale
nie miało miejsca mordowanie połączone z obcinaniem czy wyrywaniem części ciała, przepiłowywaniem, rozpruwaniem brzuchów i
wywlekaniem wnętrzności itp. (16).
W ogóle, dodajmy, w skali europejskiej - rozpatrywane pod kątem stosowanych straszliwych tortur - ukraińskie ludobójstwo na Polakach
porównywalne jest jedynie częściowo z ludobójstwem chorwackim (ustasze Ante Pavelicia) na Serbach w okresie II wojny światowej od wiosny
1941 r. Jednak tam praktykowano szeroko masowe wypędzanie oraz "nawracanie" na katolicyzm, co oznaczało pozostanie przy Ŝyciu duŜej
większości Serbów, którzy znaleźli się w granicach stworzonego w kwietniu 1941 r. - z łaski Niemiec i Włoch państwa chorwackiego (17).
Natomiast w przypadku ludobójstwa ukraińskiego praktycznie wszystkich Polaków, którzy wpadli w ręce siepaczy - mordowano. Bowiem,
wbrew kłamstwom strony ukraińskiej, całkowicie obalonym w pracy Siemaszków, nie było Ŝadnych "wezwań do opuszczenia" Wołynia przez
Polaków czy wprost ich "wysiedlania". Odwrotnie, bardzo często Polaków chcących uciekać przed ludobójstwem mającym juŜ miejsce w
sąsiednim powiecie czy gminach zachęcano do pozostania, "gwarantując" im bezpieczeństwo
(sporadycznie nawet na piśmie!) lub wręcz groŜono, Ŝe ucieczka traktowana będzie jak "zdrada" wobec Ukraińców - wszystko po to, by ich
wszystkich na miejscu wymordować! (o czym jeszcze dalej).
Po trzecie, o ile ludobójstwo niemieckie i sowieckie dokonywane było wyłącznie przez "wyspecjalizowane" zbrodnicze formacje mundurowe:
po stronie niemieckiej w szczególności tzw. Einsatzgruppen der Sicherheitspolizei oraz SD (Sicherheitsdienst); po stronie sowieckiej wojska
NKWD - to inaczej było jeśli chodzi o ludobójstwo ukraińskie. W tym przypadku obok dominującej scenę banderowskiej Ukraińskiej
Powstańczej Armii i (na Wołyniu) konkurencyjnych formacji bulbowców i melnykowców oraz stworzonej przez Niemców w drugiej połowie
1941 r. policji ukraińskiej (która w początkach 1943 r. zdezerterowała), zwłaszcza przy większych ludobójczych akcjach, uczestniczyły w nich
równieŜ w sumie dziesiątki tysięcy lokalnych ukraińskich chłopów, w tym tzw. Somooboronni Kuszczowi Widdiły (formalnie wiejskie oddziały
opera:5
2006-05-17 17:08:47
 
:: Temat: Ludobójstwo dokonane przez nacjonalistów ukraińskich
Strona 2
"samoobrony", które jednak w praktyce stanowiły siły pomocnicze UPA w ludobójstwie na Polakach), sąsiedzi, bandy uzbrojone w siekiery,
widły itp. - rodzaj ukraińskiego pospolitego ruszenia. Mało tego, towarzyszyły im czasem kobiety, wyrostki, a nawet dzieci ukraińskie,
zajmujący się masowym rabunkiem mienia, podpaleniami i dobijaniem rannych Polaków (18). Działo się tak mimo nieraz wzajemnej
wieloletniej rzekomej przyjaźni, czy wręcz istniejących w stosunku do pewnych Polaków długów wdzięczności (19).
Dlatego ludobójstwo na Wołyniu w okresie II wojny światowej określam jednoznacznie jako ludobójstwo u k r a i ń s k i e (a nie, na przykład,
jako dokonane przez UPA, banderowców, nacjonalistów ukraińskich, czy podobnie). Wbrew bowiem temu, co niejednokrotnie zaznacza w
swych publikacjach Wiktor Poliszczuk (pochwalnie cytowany dalej w tej Przedmowie), genocyd na Wołyniu - jak to dokumentuje praca
Siemaszków - dokonany został przez szerokie rzesze tamtejszych Ukraińców, nie tylko "bojowników" UPA, ale równieŜ grube tysiące zwykłych
chłopów (często zresztą do tego przez UPA przymuszanych), oraz nieraz niestety wspomagających ich w dobijaniu, podpalaniu, a zwłaszcza
rabunku masy kobiet, wyrostków, a czasem nawet dzieci.
Dla całkowitej jasności: 1) Nikt nie twierdzi, Ŝe w ludobójstwie i zjawiskach temu towarzyszących uczestniczyła większość Ukraińców
wołyńskich, tym bardziej iŜ, jak juŜ o tym była mowa (por. przypis 6), ludobójstwo na Polakach ograniczyć się musiało w zasadzie do terenów
wiejskich; niemniej chodziło tu o powaŜny segment ludności ukraińskiej Wołynia. A więc fakty oraz pewna uczciwość nakazują, a co najmniej
pozwalają mówić w tym przypadku o Ukraińcach tout court, podobnie jak cytowany dalej prezydent RFN Roman Herzog mówi nie o zbrodniach
popełnionych przez nazistów czy podobnie, ale o zbrodniach popełnionych przez Niemców. 2) Jednocześnie trzeba wyrazić wysokie uznanie dla
tych Ukraińców, którzy-dość liczne takie przykłady znajdujemy w pracy Siemaszków - pomagali Polakom przez ostrzeŜenie, krótkie ukrywanie,
czy przetransportowywanie do najbliŜszego miasta. Za taką pomoc fanatycy z OUN i UPA (zwłaszcza tzw. SłuŜba Bezpeky) często karali
swoich rodaków śmiercią (por. np. Rozdział V, wieś Lisznia, gm. Uhorsk). Ale cała ta pomoc była, niestety, tylko kroplą w morzu wobec
dziesiątków tysięcy wymordowanych wówczas Polaków.
Po czwarte, osobnej wzmianki wymaga zjawisko szczególnie zbrodniczego podejścia do małŜeństw mieszanych polsko-ukraińskich. W takich
mianowicie przypadkach ukraińscy ludobójcy nierzadko mordowali - gdzie się dało - całe takie rodziny, łącznie z dziećmi (!), lub dochodziło co
najmniej do mordu na polskim współmałŜonku. Mało tego, niekiedy pod groźbą kary śmierci zmuszali ukraińskiego męŜa czy nawet ukraińską
Ŝonę do własnoręcznego zamordowania polskiego współmałŜonka (20) (!!). Takie barbarzyństwo nie miało, w podobnych sytuacjach małŜeństw
mieszanych (na przykład polsko-rosyjskich), nigdy miejsca u Sowietów (21), lub w przypadku małŜeństw niemiecko-Ŝydowskich u Niemców. U
tych ostatnich w przypadkach maleństw mieszanych niemiecko-Ŝydowskich (mimo quasi totalnej Ausrottung niemieckich śydów) wydaje się, Ŝe
większość owych małŜeństw, choć mocno szykanowanych i doprowadzanych do stanu głodowego, jednak przetrwała do końca wojny (22). Jako
charakterystyczny moŜna tu przytoczyć znany casus prof. Karla Jaspersa, który oŜeniony był z śydówką; jednak małŜeństwo to było przez lata w
tragicznej Suizidbereilschafl (gotowości do popełnienia samobójstwa) (23). ZaśŜądanie zabicia przez Niemca czy Niemkę swego Ŝydowskiego
współmałŜonka - było nie do pomyślenia.
Po piąte, w przypadkach ludobójstwa niemieckiego i sowieckiego na Polakach chodziło o zbrodnie dokonane przez okupantów. Tymczasem
ludobójstwo ukraińskie dokonane zostało przez Ukraińców - obywateli polskich, mieszkańców tamtych terenów w okresie II RP, którzy nie
wykazali choćby minimalnej lojalności (24). Ale, dodajmy, gdy było to dla nich korzystne, Ukraińcy nadal skwapliwie na polskie obywatelstwo
się powoływali (25), albo wręcz, posługując się zrabowanymi dokumentami osobistymi zamordowanych Polaków, "repatriowali się" pod ich
nazwiskami do Polski lub przemieszczali na Zachód (26).
Po szóste (tu wątek poboczny) z ludobójstwem ukraińskim związana była przewaŜnie barbarzyńska "taktyka spalonej ziemi". Po zrabowaniu
ruchomości i inwentarza zamordowanych Polaków, ich budynki byty przewaŜnie palone (wycinano nawet sady!), często niszczono takŜe
budynki publiczne, np. szkolne. W tych ramach zniszczono teŜ całkowicie duŜą liczbę zabytkowych polskich dworów z zabudowaniami
gospodarczymi oraz kościołów i kaplic katolickich (27). Takiego dodatkowego barbarzyństwa nie demonstrowali na ogół ani Niemcy, ani
Sowieci (28).
Wreszcie po siódme, Niemcy od dawna przyznają się do swoich zbrodni i publicznie za nie przeprosili. Tak np. prezydent RFN Roman Herzog
przemawiając w Warszawie na uroczystościach związanych z 50-leciem Powstania Warszawskiego 1 sierpnia 1994 r. powiedział wyraźnie:
"Pochylam głowę przed bojownikami Powstania Warszawskiego jak teŜ przed wszystkimi polskimi ofiarami wojny. Proszę o przebaczenie za to,
co wyrządzili Niemcy" (podkreślenie R. S.) (29). Na parę gestów zdobył się równieŜ prezydent Rosji Borys Jelcyn, m. in. kiedy składając 25
sierpnia 1993 r. hołd ofiarom Kalania na Powązkach w Warszawie, pocałował w rękę prałata Zdzisława Peszkowskiego i wyszeptał słowo
"przepraszam". Wieczorem pokazała to całej Polsce nasza Telewizja (30). TakŜe w literaturze niemieckiej i od 10 lat - rosyjskiej, omawia się
otwarcie ludobójstwo na Polakach. Natomiast zachowanie Ukraińców w tym względzie jest na ogól kompletnie inne: demonstrowane jest
milczenie, wielkie krętactwo lub wręcz grube kłamstwo. Ten aspekt będzie jeszcze rozwinięty dalej.
Podsumowując punkt I: ludobójstwo ukraińskie na Polakach w okresie II wojny światowej pod względem swej bezwzględności i barbarzyństwa,
a po jego dokonaniu - po dziś dzień! - ze względu na zaprzeczenia lub co najmniej grubymi nićmi szyte relatywizowanie i wykręty - znacznie
"przewyŜsza" ludobójstwo niemieckie i sowieckie.
II. Byłe województwo wołyńskie, które Autorzy wzięli na warsztat pod kątem ukraińskiego ludobójstwa, było terenem, gdzie przed 1940 r.
mieszkało około 350 tys. Polaków, którzy stanowili zaledwie niecałe 17% ludności. Masowe wywózki sowieckie w okresie 1940-1941
zredukowały jeszcze ten procent. Globalne straty Polaków z rąk ukraińskich Autorzy oceniają na 50 do 60 tysięcy. Ale trzeba jeszcze raz
podkreślić, Ŝe niezaleŜnie od ludobójstwa na Polakach, Ukraińcy uczestniczyli wszędzie, wspólnie z Niemcami lub samodzielnie, dosłownie
wszędzie, w ludobójstwie dokonanym na około 200 tys. wołyńskich śydów-obywatelach polskich - sprawa, do której w pracy równieŜ się
nawiązuje, choć nie stanowi ona jej właściwego tematu (31).
W pracy metodycznie przebadane są tereny wszystkich 11 powiatów byłego województwa wołyńskiego - od Bugu po granicę polsko-sowiecką z
1939 r. W ramach powiatów uwzględnione są wszystkie gminy wiejskie (łącznie 103) i miejskie, wreszcie - "baza podstawowa" - pojedyncze
wsie, osady, kolonie, futory etc., łącznie około 1720 jednostek!, w których zdołano ustalić (często, jeśli nie przewaŜnie -w sposób niepełny)
ludobójstwo na Polakach. NiezaleŜnie od tego przy kaŜdej z gmin odnotowane są te jednostki administracyjne (wsie, kolonie, osady itp.), w
opera:5
2006-05-17 17:08:47
 
:: Temat: Ludobójstwo dokonane przez nacjonalistów ukraińskich
Strona 3
których równieŜ mieszkali Polacy, ale co do których nie udało się uzyskać jakichkolwiek wiadomości - w sumie jest ich nieco więcej (około
1790), niŜ owych, o których jakieś wiadomości zostały zebrane. PoniewaŜ jednak ukraińskie ludobójstwo na Polakach, wyraźnie "centralnie
sterowane", przebiegało w 1943 r. metodycznie i globalnie przez wszystkie tereny Wołynia od wschodu na zachód - nie ma najmniejszych
powodów do złudzeń, Ŝe owe "ciemne plamy" były jakimiś wyspami spokoju. Odwrotnie, jako pewnik przyjąć trzeba, Ŝe w znakomitej ich
większości Polacy, którzy nie zdołali uciec lub stawić skutecznego oporu, poddani zostali ludobójstwu tak, jak ich rodacy w miejscowościach, w
których owo ludobójstwo udało się udokumentować. A więc trafnie, a jednocześnie z ostroŜnością, Autorzy przedstawiają dla tych miejscowości
ogólne dane szacunkowe. Dodajmy, nie pomijają oni równieŜ "delikatnej" sprawy nielicznych polskich odwetów na ukraińskich ludobójcach,
gdy zrozpaczeni bliscy okrutnie torturowanych i zamordowanych Polaków atakowali wsie ukraińskie. Na ten temat sprawiedliwie pisze prof.
Tadeusz Piotrowski (32): "zaiste byłoby zdumiewające, gdyby nie było takich akcji odwetowych". Zaś Wiktor Poliszczuk stwierdza: "(...)
ChociaŜ były akcje odwetowe ze strony Polaków (...), to one, jeśli chodzi o zasięg, były kroplą w morzu masowych mordów, jakich dopuściła się
OUN-UPA na Polakach" (33).
Imponujący jest zakres wykorzystanych przez Autorów źródeł (por. szczegóły w Bibliografii). Wielką wagę mają równieŜ umieszczone w
Dokumentach liczne relacje świadków ukraińskiego ludobójstwa oraz inne dokumenty. W sumie jest to praca wzorcowa, stanowiąca przykład
dla podobnej pracy cry prac o ukraińskim ludobójstwie na Polakach w Małopołsce Wschodniej (34), równieŜ pilnie potrzebnych.
III. Warto rzucić okiem na to, jak owo szczególnie barbarzyńskie ludobójstwo ukraińskie na Polakach potraktowane jest w oświadczeniach
ukraińskich i polsko-ukraińskich oraz w literaturze ukraińskiej i polskiej.
A. Wspomnieliśmy juŜ wyŜej o wypowiedziach w sprawę ludobójstwa, ciąŜącego na ich własnych rodakach, prezydentów Niemiec i Rosji. Nic
podobnego dotąd nie miało miejsca ze strony ukraińskiej. Mocno reklamowane "wspólne oświadczenie prezydentów Polski i Ukrainy o
porozumieniu i pojednaniu" z 21 maja 1997 r., deklarujące w preambule, Ŝe "przyszłość stosunków polsko-ukraińskich naleŜy budować na
prawdzie i sprawiedliwości", wspomina jedynie w pół zdania - "nie moŜna zapominać o krwi Polaków przelanej na Wołyniu, zwłaszcza w latach
1942-1993 (...) ", przemilcza jednak dalej całkowicie takąŜ krew polską przelaną w Malopolsce Wschodniej, zaś przypominając "akcję Wisła"
jakby zestawia rzeczy całkowicie nieporównywalne, bo w tej akcji, podyktowanej zresztą stanem wyŜszej konieczności państwowej
(konieczność pozbawienia UPA bazy logistycznej, która funkcjonowała wyłącznie w oparciu o miejscową ludność ukraińską i mogła zapewniać
upowcom kwatery, wyŜywienia oraz materiał ludzki jeszcze przez dalsze lata), nie było śladu ludobójstwa. W sumie oświadczenie z 1997 r. nie
rozwiązuje zasadniczej sprawy przyznania się strony ukraińskiej do ludobójstwa na Polakach i publicznego przeproszenia za to Polaków (35).
Co do stanowiska - w interesującej nas dziedzinie - co najmniej duŜego odłamu wysokiego szczebla kleru kościoła greckokatolickiego (obecnie
określającego się równieŜ nazwą kościoła bizantyjsko-ukraińskiego) wystarczy zacytować wypowiedź mitrata Stefana Dziubiny z Przemyśla w
"homilii" na uroczystościach 11 maja 1997 w Jaworznie, gdzie m. in. przedstawił "Ukraińską Powstańczą Armię jako ukraińską samoobronę
przed Polakami", którzy "ulegając hitlerowskiej prowokacji mordowali i palili wsie ukraińskie na Wołyniu, wobec czego Ukraińcy uzbroili się i
zaczęli bić i Niemców, i Polaków" (36). Takie twierdzenie, które nie mogło być wypowiedziane bez akceptacji głowy kościoła
greckokatolickiego w Polsce, padło wobec obecnych tam m. in. prezydentów Polski i Ukrainy (37). TenŜe mitrat 7 lipca 2000 r. wygłosił
arcykłamliwe, prowokacyjne i wprost bulwersujące polską opinię publiczną kazanie z okazji pochówku członków UPA w Pikulicach na
obrzeŜach Przemyśla (38). Jak pisaliśmy juŜ w związku z tym parę lat temu: "uwaŜamy, Ŝe za taką publiczną perwersję podstawowej i silnie
moralnie zabarwionej prawdy historycznej powinno się u nas karać, podobnie jak w RFN karze się tzw. Auschmitzluge... " (39).
Natomiast wśród polskich Ukraińców świeckich w ostatnich latach na czoło wysunął się niejaki R. Drozd z publikacją o UPA, złoŜoną głównie
ze "starannie dobranych" dokumentów i krótkich wprowadzeń (40). Uderza kłamliwość owej publikacji, gdzie na przykład na s. 117-118
czytamy: "Konflikt polsko-ukraiński na przełomie 1942/93 r. przekształcił się w swoistą polsko-ukraińską wojnę partyzancką [!], trwającą do
1947 r., która pochłonęła po obu stronach kilkadziesiąt tysięcy ofiar. (...) Moim zdaniem liczby poniesionych ofiar po obu stronach będą bardzo
przybliŜone" (po polsku powinno być "zbliŜone"). Takiego megakłamstwa nikt z Ukraińców bodaj dotąd nie wysunął! Ocenić to trzeba jako
wielką UPA-Luge.
Dalej (s. 118) Drozd następująco próbuje "maskować rzeczywistość": "Oczywiście trudno tutaj wskazać, kto był stroną atakującą, a kto broniącą
się, gdyŜ na napad odpowiadano napadem, mordem na mord, grabieŜą na grabieŜ, podpaleniem na podpalenie, a wszystko to usprawiedliwiano
przeprowadzaniem akcji odwetowej. MoŜna jedynie przyjąć, Ŝe stroną atakującą była ta, która stanowiła większą silę na danym terenie. (...) ".
OtóŜ pomijając juŜ fakt, iŜ - jak Drozd doskonale wie - na Wołyniu na terenach wiejskich mniejszość polska prawie wszędzie stanowiła
mniejszą siłę (a więc nawet według niego musieli atakować Ukraińcy!), praca Siemaszków doskonale dokumentuje, jak to UPA w 1943 r.
rozpoczęła ludobójstwo całkowicie nieprzygotowanych Polaków. Ci ostatni byli w stanie zorganizować jedynie ograniczone samoobrony, zaś do
odwetów doszło w niewielu przypadkach.
B. Jeśli chodzi o ukraińską literaturę historyczną, w przeciwieństwie do niemieckiej i rosyjskiej (41), w swej znakomitej większości "twardo"
stoi ona na stanowisku nie przyznawania się do popełnionego przez swych rodaków ludobójstwa na Polakach w okresie II wojny światowej.
Totalne kłamstwo w tej dziedzinie zaingurował bezpośrednio po II wojnie światowej sam M. Łebed', główny herszt ukraińskiego ludobójstwa na
Polakach (pełniący obowiązki osadzonego wówczas, w wyjątkowo dobrych warunkach, w Sachsenhausen S. Bandery), w ksiąŜce o UPA
wydanej juŜ w 1946 r. (42) Łebed' zauwaŜa (s. 51), Ŝe "duŜym ciosem" dla Niemców było przejście do szeregów UPA (w początkach 1943 r.)
całej ukraińskiej policji i tzw. szucmanów-Ukraińców na terenie całego Wołynia i Polesia (oczywiście przemilcza, Ŝe owa wysługująca się
Niemcom policja miała wielki udział w ludobójstwie wołyńskich śydów, o czym była juŜ mowa wyŜej, oraz Ŝe zdąŜyła ona wymordować
licznych Polaków). Dalej Łebed' pisze (s. 52): "Na ich miejsce Niemcy zaproponowali Polakom stworzyć polską policję. Wśród polskiej
społeczności Wołynia znalazło się wielu ludzi zaślepionych historyczną nienawiścią do narodu ukraińskiego, którzy poszli na usługi Niemców.
(...) Z tych polskich oddziałów stworzyli Niemcy odrębne karne oddziały policyjne, które wsławiły się największymi i najokrutniejszymi
mordami i grabieŜami ludności ukraińskiej. (...) Historyczna nienawiść Polaków wobec narodu ukraińskiego zbierała swoje Ŝniwo. (...)
Przekonana przez poprzednie rządy Polski do kolonizacji ziem ukraińskich, wychowana w duchu szowinistycznym i w ślepej nienawiści do
wszystkiego co ukraińskie, polska ludność Wołynia i Polesia zdawała obecnie kolejny raz swój egzamin. Do tego trzeba jeszcze wspomnieć, Ŝe
bolszewickie oddziały partyzanckie otrzymywały pewną pomoc i informacje w polskich koloniach co do ukraińskiego ruchu
opera:5
2006-05-17 17:08:47
 
:: Temat: Ludobójstwo dokonane przez nacjonalistów ukraińskich
Strona 4
niepodległościowego. Zatem nic dziwnego, Ŝe cierpliwość narodu się skończyła. (...) On przeszedł do samoobrony i odpłacił za wszystkie,
wiekami nabrzmiałe krzywdy. - Aby nie dopuścić do Ŝywiołowej masowej akcji antypolskiej i wzajemnej walki ukraińsko-polskiej (...)
Ukraińska Powstańcza Armia usiłowała wciągnąć Polaków do wspólnej walki przeciw Niemcom i bolszewikom. Kiedy jednak nie dało to
Ŝadnego wyniku, UPA dała ludności polskiej rozkaz opuszczenia ukraińskich terenów Wołynia i Polesia. (s. 73) (...) Latem 1943 r. prawie cały
Wołyń znajduje się we władaniu UPA. Polacy, którzy otrzymali rozkaz opuścić teren, przewaŜnie dobrowolnie ten rozkaz wykonali. Ich majątek
nieruchomy przeszedł na własność narodu ukraińskiego. Tym samym przestały istnieć stworzone po 1920 r. polskie kolonie, jak róŜnego rodzaju
Sienkiewiczówki, Ludwikówki itp. (...)".
Dokonajmy, w największym skrócie, przeglądu kłamstw Łebedia.
1) Przypisywanie polskim "karnym oddziałom policyjnym" "największych i najokrutniejszych mordów" i to jeszcze p r z e d u k r a i ń s k i m l u
d o b ó j s t w e m n a P o l a k a c h (bo taką sekwencję Łebed' zastosował) nie znajduje potwierdzenia w pracy Siemaszków, ani w innych
powaŜnych polskich pracach naukowych. 2) Co do rzekomego wychowywania Polaków w duchu szowinistycznym i w ślepej nienawiści "do
wszystkiego co ukraińskie", sytuacja przedstawiała się wręcz odwrotnie: w szczególności w świetle setek relacji wykorzystanych w pracy
Siemaszków, wyłaniają się dobre, nieraz wręcz przyjazne stosunki między ludnością polską a ukraińską na Wołyniu w okresie przedwojennym,
prowadzące do mieszanych małŜeństw itp. Te dobre stosunki całkowicie zrujnowała dopiero przeprowadzana na wielką skalę akcja głównie
galicyjskich agitatorów OUN-UPA, propagujących skrajny, wręcz ludobójczy szowinizm ukraiński. 3) Fabrykacje wskazane w dwu poprzednich
punktach potrzebne były jednak Łebediowi po to, aby wylansować kłamstwo o tym, Ŝe na Wołyniu sami Polacy "spowodowali" krwawe akcje
ukraińskie. W owej rzekomej "samoobronie", wprost sprowokowanej przez Polaków, naród ukraiński jedynie "odpłacił za wszystkie, wiekami
nabrzmiałe krzywdy". Rodzaj tej "odpłaty" nie jest sprecyzowany, nie mniej jest oczywiste, Ŝe w sposób nieco zawoalowany usiłuje się tu
usprawiedliwiać ukraińskie ludobójstwo na niemal bezbronnych Polakach. 4) Dalej - dość niespodziewanie i jakby chcąc pomniejszyć rozmiary
"ukraińskiej odpłaty za wszystko" - Łebed' oferuje dalsze kłamstwa o tym, jak to UPA, "aby nie dopuścić do Ŝywiołowej masowej akcji
antypolskiej", usiłowała przyciągnąć Polaków do wspólnej walki przeciw Niemcom i bolszewikom. Tymczasem w rzeczywistości Ŝadnych
takich autentycznych prób nie było - poza zdradzieckim "wabieniem", a potem mordowaniem Polaków (43). 5) Co do rzekomego upowskiego
"rozkazu", aby ludność polska opuściła teren Wołynia, nigdy - jak wykazuje praca Siemaszków - czegoś takiego nie było. Odwrotnie - perfidnie
zachęcano Polaków do pozostania na miejscu, udzielano im nawet gwarancji na piśmie, by ich "we właściwym czasie" wymordować (bliŜej o
tym dalej). Zresztą sam taki "rozkaz" byłby zbrodniczym bezprawiem. 6) Przechwałki Łebedia o tym, jakoby latem 1943 r. "prawie cały Wołyń"
znajdował się we władaniu UPA są kolejną fabrykacją. Bowiem miasta i w większości miasteczka wołyńskie były wówczas nadal obsadzone
przez załogi niemieckie (częściowo przez sprzymierzonych z nimi Węgrów) i właśnie dzięki temu tysiącom Polaków udało się uratować, tam się
chroniąc. "Konkretna" wiadomość Łebedia (s. 50) o tym, jakoby upowcom udało się zdobyć powiatowe miasto Horochów na
południowozachodnim Wołyniu, jest całkowicie sfabrykowana (44). 7) Twierdzenie Łebedia, Ŝe Polacy, którzy otrzymali "rozkaz" opuścić teren,
"przewaŜnie dobrowolnie ten rozkaz wykonali" - jest całkowitym zmyśleniem. W rzeczywistości - co znów wykazuje praca Siemaszków - były
jedynie nie zawsze udane, gdy rzeź juŜ bezpośrednio zagraŜała, ucieczki do miast i miasteczek spod kul, noŜy i siekier ukraińskich ludobójców.
8) Wzmiankowane przez Łebedia przejście "majątku nieruchomego" Polaków "na własność narodu ukraińskiego" (pomijając całkowite
bezprawie takiej upowskiej "nacjonalizacji") - jak to dokumentuje praca Siemaszków - wyraziło się w tym, Ŝe domy i zabudowania polskie były
z reguły przez upowców barbarzyńsko palone, pozostawała sama ziemia. Jednocześnie Łebed' przemilcza sprawę wielkiego majątku ruchomego
Polaków, który masowo rozgrabiły tysiące Ukraińców i Ukrainek - zjawisko równieŜ szeroko udokumentowane w pracy Siemaszków. 9)
Wreszcie nacechowana satysfakcją uwaga Łebedia o tym, Ŝe "przestały istnieć stworzone po 1920 r. polskie kolonie, jak róŜnego rodzaju
Sienkiewiczówki, Ludwikówki itp. " równieŜ zawiera przewrotne fałszerstwo, a mianowicie sprawę tysięcy pomordowanych Polaków oraz ich
spalonych domostw sprowadza do powstałych po Traktacie Ryskim 1921 r. "polskich kolonii". Tymczasem owe "kolonie" (cywilne i wojskowe)
stanowiły zaledwie niewielką część polskich gospodarstw rolnych istniejących na Wołyniu od pokoleń. Nawet wskazana przez Łebedia
Ludwikówka (gm. Młynów, pow. Dubno) była tego rodzaju starą osadą polską.
Podsumowując ten wątek: niemal bezpośrednio po wielkim, dokonanym pod kierownictwem Łebedia ukraińskim ludobójstwie na Polakach na
Wołyniu, ów zbrodniarz przygotował i ogłosił w 1946 r. arcykłamliwą publikację, usiłującą całkowicie zanegować owo ludobójstwo. Tymi
częściowo zmodyfikowanymi kłamstwami, co najmniej w pewnym zakresie, posługuje się nadal większość ukraińskich historyków,
wzmiankowany juŜ grekokatolicki mitrat oraz, na przykład ostatnio, polski autor R. Torzecki (o którym dalej). Dodajmy iŜ Łebed', na początku
wojny wyszkolony przez gestapo, po kapitulacji Niemiec w 1945 r. ukrywał się w Rzymie, korzystając m. in. z pomocy pewnych
grekokatolickich dygnitarry kościelnych z Watykanu. Dość szybko nawiązał kontakt z CIA. W 1949 r. wpuszczono go do USA jako "eksperta"
CIA na bazie no questions asked. śyt tam do chwili śmierci w 1998 r. absolutnie nie niepokojony (45), podczas gdy jego czyny jednoznacznie
kwalifikowały go do kary śmierci.
Przyjrzyjmy się obecnie Historii Ukrainy J. Hrycaka, "dyrektora Instytutu Badań Historycznych Uniwersytetu we Lwowie", świeŜo wydanej w
przekładzie polskim (46). Hrycak pisze m. in. o "... "rzezi wołyńskiej" -wzajemnej i krwawej czystce etnicznej, której ofiarami padło po obu
stronach tysiące spokojnych mieszkańców". Dalej czytamy m.in.: "Było to krwawe starcie dwóch nacjonalizmów, posiadających długą listę
wzajemnych krzywd i nienawiści. śadna ze stron konfliktu nie była ani całkowicie niewinna, ani całkowicie winna". Rzuca się w oczy, Ŝe
Hrycak pisząc o liczbie zamordowanych Polaków wspomina, iŜ "zawodowi polscy historycy szacują liczbę ofiar z polskiej strony na 60-100
tysięcy osób (z tego około 50 tysięcy przypada na Wołyń), a z ukraińskiej na około trzykrotnie mniejszą" (a więc na około 20-30 tysięcy - sic!)
(47). Tak więc, ukraińskie ludobójstwo na Polakach przedstawione zostało jako "wzajemna krwawa czystka etniczna" (podkr. R. S.), rodzaj
"bratobójczego konfliktu", albo - jak to określają niektórzy inni Ukraińcy - "wojny domowej", czy wręcz "wojny polsko-ukraińskiej" (sic!) (48).
Z równym powodzeniem, jak to ujął prof. T Piotrowski, moŜna byłoby mówić o wojnie niemiecko-Ŝydowskiej! (49).
Podobne pozycje zajmują, w mniejszym lub większym stopniu róŜni ukraińscy naukowcy, uczestniczący w organizowanych od 1996 r
międzynarodowych seminariach historycznych na temat "stosunków polsko-ukraińskich w latach II wojny światowej" (50). Ukraińcy ci
(podobnie jak juŜ cytowany Hrycak, który w tych seminariach udziału nie bierze) w sposób skoncertowany mówią przewaŜnie o obopólnej
polsko-ukraińskiej rzezi, mają "wątpliwości", kto tę rzeź rozpoczął, operują nieprawdą, na poparcie swych tez nie przedstawiają dowodów etc.
Systematyczną krytykę czterech pierwszych seminariów w tej serii dał W Poliszczuk (51). Omawiając wypowiedź jednego z ukraińskich
dyskutantów, formułuje on następujące ogólne uwagi (s. 19-20): "Prawie kaŜde zdanie, kaŜda wypowiedź nie tylko tego, ale teŜ innych
ukraińskich uczestników seminarium, wymagałaby zasadniczej polemiki, tak one nasycone są propagandą, kłamstwem, wypaczeniami". Jeśli
opera:5
2006-05-17 17:08:47
 
:: Temat: Ludobójstwo dokonane przez nacjonalistów ukraińskich
Strona 5
chodzi o stronę polską, Poliszczuk podkreśla często niezbyt dobre przygotowanie, dopuszczanie się "deformacji" (kiedy na przykład cytowany
przez nas równieŜ R. Torzecki uŜywa w odniesieniu do wydarzeń wołyńskich 1943 r. sformułowania "walki bratobójcze"), kierowanie się nie
prawdą, lecz "poprawnością polityczną". W pewnych publikacjach ukraińskich dochodzą do tego nieraz wprost prowokacyjne Ŝądania rewizji
obecnych granic z Polską, grube i wręcz niepoczytalne oskarŜanie i obraŜanie Polaków itp. (52).
Cennym wyjątkiem jest mało znana w Polsce, wydana w Moskwie 270-stronicowa praca ukraińskiego profesora Witalego Masłowśkiego,
zatytułowana Z kim i przeciw komu wojowali ukraińscy nacjonaliści w latach II wojny światowej (53). Autor opiera się częściowo na źródłach
archiwalnych oraz na literaturze, głównie ukraińskiej i polskiej. W ostatnim rozdziale swej pracy z duŜym uznaniem wielokrotnie cytuje
Poliszczuka (o którym dalej), zresztą cały ów rozdział zatytułował "OUN-UPA oczyma Ukraińca Wiktora Poliszczuka". Ujawnia i piętnuje
ludobójstwo popełnione na ludności polskiej na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej. Jednocześnie piętnuje niebezpieczną działalność
poslupowskich nacjonalistów na obecnej Ukrainie, nie tylko we Lwowie, ale nawet w Kijowie, "galicyjski fundamentalizm" itp. (54),
propagowanie "doncowszczyzny", "stawianie pomników SS-owcom 14. Dywizji Strzelców SS-Halyczyna, kierownikom OUN-UPA E.
Konowalcowi, A. Melnykowi, S. Banderze, R. Szuchewiczowi i innym, sławienie morderców Polaków, śydów, Rosjan, Ukraińców jako
"narodowych bohaterów Ukrainy", ich nazwiskami nazywa się ulice i place, wydobywa się nienawistny ludziom duch doncowszczyzny i
banderowszcryzny" (55). Dodajmy, Ŝe prof. Masłowśkyj został zamordowany w październiku 1999 r. we Lwowie przez tzw. "nieznanych
sprawców", w rzeczywistości wyraźnie ludzi z kręgów zbrodniczych fanatyków postupowskich, co kojarzy się z podobnymi mordami OUN w
latach międzywojennych oraz UPA w latach późniejszych (56).
Prawdomówne i wartościowe są równieŜ pewne artykuły ogłoszone w dwóch czasopismach ukraińskich na Wołyniu w latach
dziewięćdziesiątych - "Diatoh" (Równe) i "Sprawedływist" (Łuck). Na przykład w pierwszym z nich (nr 49, grudzień 1993) ukazał się artykuł
pod wszystko mówiącym tytułem (tłumaczymy z ukraińskiego): Tragedia Wołynia: ludobójstwo na ludności polskiej. Świadczą dokumenty.
Podobnie do Hrycaka i innych autorów z Ukrainy, z drobnymi wyjątkami, przedstawia się literatura ukraińska ukazująca się na Zachodzie,
głównie w Ameryce Północnej. Takim duchem przepojony jest np. wydawany od wielu lat w Toronto "Litopys UPA" (57). Cytowany juŜ O.
Subtelny pisze o ludobójstwie na Wołyniu m.in. (58): "Według źródeł polskich, w latach 1943-4 około 60.000-80.000 polskich męŜczyzn, kobiet
i dzieci zostało zmasakrowanych na Wołyniu przez Ukraińców. (...) Ukraińcy twierdzą, Ŝe masakry ich rodaków rozpoczęły się
wcześniej, w 1942 r., kiedy Polacy zlikwidowali tysiące ukraińskich wieśniaków w przewaŜnie zamieszkałych przez Polaków rejonach
Chełmszczyzny [!] i Ŝe kontynuowali to oni w latach 1944-45 w stosunku do bezbronnej ukraińskiej mniejszości na zachód od Sanu [!]. W
kaŜdym razie jest rzeczą jasną, Ŝe zarówno ukraińskie, jak i polskie jednostki zbrojne, zaangaŜowały się w totalną rzeź doprowadzając do
krwawego apogeum nienawiść, która wzrastała między oboma narodami przez pokolenia". A więc rzekomo Polacy zaczęli masowo mordować
Ukraińców (59), a potem doszło do rodzaju wojny domowej między jednostkami zbrojnymi obu stron.
Wyjątkiem godnym najwyŜszego uznania są liczne publikacje znanego w Polsce Wiktora Poliszczuka, Ukraińca z Wołynia, doktora nauk
politycznych Uniwersytetu we Wrocławiu, od dwudziestu lat zamieszkałego w Kanadzie, ale często odwiedzającego Polskę (60). Z jego prac nas
tu szczególnie interesujących wymienić naleŜy cytowane juŜ: Gorzką prawdę. Zbrodniczość OUN-UPA, oraz Manowce polskich historyków,
dalej trójjęzyczną Ocenę polityczną i prawną OUN-UPA (61). Ideologię nacjonalizmu ukraińskiego według Dmytra Doncowa (62) oraz
Integralny nacjonalizm ukraiński jako odmiano faszyzmu (dwa tomy: 1998 i 2000) (63). Wymieńmy równieŜ cytowane juŜ wspomnienia Danyły
Szumuka, który słuŜył jako "politruk" w UPA, następnie wiele lat spędził w łagrach sowieckich, a który wspomina krytycznie o mordach na
Polakach (64).
Jeśli chodzi o literaturę polską z lat dziewięćdziesiątych, ukazało się parę mniejszych prac, raczej przyczynkowych, odnoszących się do
ludobójstwa na Polakach na Wołyniu. Są to przewaŜnie zbiory dokumentów (zwłaszcza relacji świadków, mających walor dokumentarny) (65);
inne z owych prac trajlują o ludobójstwie ukraińskim w poszczególnych powiatach czy wręcz gminach Wołynia (66). Jednak Ŝadna z nich, nawet
w przybliŜeniu nie dorównuje pracy Siemaszków - nie ma charakteru kompleksowego, nie zawiera takiej ilości przeprowadzonych badań i
bogactwa źródeł, Ŝadna z nich nie posiada równieŜ walorów definitive work, o czym jest mowa przy końcu tej Przedmowy. WaŜna rolę
dokumentacyjną spełnia wydawane we Wrocławiu czasopismo "Na RubieŜy" (67). Z drugiej strony co najmniej paru zawodowych historyków
wypisuje rzeczy, które nieraz są jedynie jakimiś półprawdami lub wręcz kłamstwem, dąŜy do przemilczania spraw jednoznacznie obciąŜających
stronę ukraińską, usiłuje tworzyć im jakieś alibi. Prace te są inspirowane, jak się wydaje, m.in. duchem "Kultury" Giedroycia oraz jego w tym
zakresie eksperta, wzmiankowanego juŜ Osadczuka oraz importowaną z USA, w tym wypadku wprost absurdalną political correctness,
"polityczną poprawnością", fałszującą w tym zakresie prawdę.
MoŜna tu wymienić m.in. publikacje W Serczyka (68) i T. Olszańskiego (69), zaś z publikacji ostatnich: H. Dyldgową (70) oraz wręcz głęboko
kłamliwy w interesującym nas zakresie artykulik R. Torzeckiego. W tekście tym wprost poraŜa następujący fragment (71): "Często słyszy się, Ŝe
konfrontacja była planowym działaniem Ukraińców, którzy chcieli całkowicie pozbyć się Polaków, mordując ich, na co dziś nie mamy Ŝadnych
dowodów [!]. Ukraińcy podjęli decyzję usunięcia Polaków ze spornych terenów przez ich wyrugowanie, a nie wymordowanie [!]. Dopiero kiedy
się to nie powiodło, a Polacy nie chcieli opuścić terenów, doszło do uŜycia siły [!]".
CzyŜby, jak twierdzi Torzecki, "nie ma Ŝadnych dowodów" na to, Ŝe Ukraińcy dokładnie planowali ludobójstwo na Polakach ? MoŜna tu odesłać
do pracy zbiorowej pod red. Władysława Filara, w której powołuje się on na dokument z Archiwum SBU Obwodu Wołyńskiego zawierający
odnośną tajną dyrektywę terytorialnego dowództwa UPA-Piwnicz, podpisanej przez "Kłyma Sawura" (Roman Dmytro Klaczkiwśkyj) (72).
Natomiast praca Siemaszków drobiazgowo dokumentująca przebieg systematycznego ludobójstwa na Wołyniu latem 1993 r. według jednego
schematu i obejmującego w tych samych interwałach czasowych duŜe obszary, w wyniku którego dokonywano miesiąc po miesiącu
"oczyszczanie" Wołynia ze wschodu na zachód z ludności polskiej - ostatecznie potwierdza wybitnie planowy charakter tych zbrodni. Dalej -
sprawa juŜ poruszona w związku z kłamstwami Łebedia - na jakiej to podstawie prawnej i moralnej rzekomo "Ukraińcy podjęli decyzję [!]
usunięcia Polaków" z ziemi, na której oni Ŝyli w większości od pokoleń, "przez ich wyrugowanie" (!?). Chodziło tutaj o całkowicie bezprawne
rzekome "ultimatum", co do którego strona ukraińska po dziś dzień rozpowszechnia kłamstwa (np. "na Wołyniu informowano ludność polską, Ŝe
w ciągu 98 godzin musi wyjechać za Bug, w przeciwnym razie będzie ona podlegała likwidacji" - por. Polska-Ukraina..., op. cit., t. 3, s. 83), a
którego to "ultimatum", jak praca Siemaszków dokumentuje, na Wołyniu w ogóle nie było. Przeciwnie, jak to wykazują Siemaszkowie, w duŜej
ilości przypadków Ukraińcy perfidnie odradzali Polakom ucieczkę pod pretekstem, iŜ "nic im nie grozi", czasem dając nawet "gwarancje" na
opera:5
2006-05-17 17:08:47
 
Zgłoś jeśli naruszono regulamin