Rzeczne leszcze na przedzimiu.docx

(208 KB) Pobierz

Rzeczne leszcze na przedzimiu

Łowienie późnojesiennych leszczy wciąż mnie fascynuje tak samo jak łowienie leszczy wczesnoletnich. A to za sprawą dużych osobników, które na przedzimiu częściej wchodzą w zanętę. W listopadzie i grudniu leszcze mają się znakomicie. Skupione w większe stada, przy każdym ociepleniu chętnie żerują, a nawet przemieszczają się w rzece na nieco większe odległości od zimowiska.


http://wmh.pl/img/czytelnia/les0.jpg
 

Ale gdy lód, kra lub śryż pokryją powierzchnię rzeki, w wielu miejscach uniemożliwia to wędkowanie. Niska zimowa temperatura, sięgająca nawet do 7 kresek poniżej zera, nie uniemożliwia skutecznego łowienia leszczy, nawet na przystawkę spławikową. Warto więc w zimie wygospodarować kilka dni na łowienie tych ryb. W naszym klimacie z listopadową temperaturą bywa różnie, miejmy więc nadzieję, że w tym roku listopad będzie ciepły i pogodny. W takie dni leszcze intensywnie żerują, co wędkarzom przysparza sukcesów aż do pierwszych zadymek śnieżnych. Kiedy te ucichną, leszcze zaczynają dobrze żerować w każdy dżdżysty i ciepły lub słoneczny, choć mroźny dzień. Są takie miejsca, gdzie leszcze często zaglądają. Nie tylko stadka średniaków, ale także duże parokilowe „lechole”. Na szczęście również wędkarze mają do nich dostęp. Choć nie do wszystkich dobrych miejsc. W ciepłym listopadzie ryby niechętnie zatrzymują się w zimowiskach i kręcą się po całej rzece. Znajdziemy je nawet na stanowiskach jesiennych: w nieśpiesznym głębokim nurcie, w rynnach, we względnie płytkich międzytamiach i w okolicy głębokich ostróg oraz przy głębszych opaskach. Leszcze często zatrzymują się za przykosami, ale te piaszczyste twory sprawiają wędkarzom kłopot, bo trudno je obłowić. Tylko nieliczne z nich leżą w zasięgu ciężkiej gruntówki. W tych miesiącach leszcze znajdziemy również w głębszych zatoczkach, w bardzo głębokich i rozległych dołach, w głębokich i bardzo wolno płynących dopływach większej rzeki. Na dużej rzece nierzadko znajdziemy ciąg kilkunastu ostróg, pomiędzy którymi zawsze jest przynajmniej jeden basen z głęboką wodą – tam leszcze stadami zatrzymują się nie tylko na popas, lecz także na kilkunastogodzinny odpoczynek, a czasem nawet obierają to miejsce na zimowisko.

http://www.wmh.pl/img/les1.jpg

Odpoczywające leszcze łatwo pobudzić do żerowania przez dyskretne podanie na obrzeża stada kilkunastu kulek dobrej zanęty. Porównując aktywność leszczy w ciepłym listopadzie i w chłodnym grudniu, wyraźnie widać różnicę – w listopadzie krzątają się po wszystkich wymienionych miejscach po 6–8 godzin dziennie, w grudniu zaś ich aktywność spada do 2–4 godzin dziennie i zatrzymują się tylko w zacisznych i głębszych miejscach. Gdy trafimy na ścieżkę przemieszczania się stada pomiędzy ostoją a żerowiskami, to możemy łowić na skraju głównego nurtu. Nie można jednoznacznie stwierdzić, o której godzinie będą brania. W ciepłym listopadzie można zarzucić wędkę już o wschodzie słońca, ale w chłodnym grudniu wybór godziny będzie dla nas prawdziwą loterią, przy której popularny totolotek daje pewniejszą wygraną. Pierwszy rzut zestawem robię najczęściej około godziny 8 rano. Ale parokrotnie zdarzyło mi się łowić spinningiem leszcze i karpie w mroźny i słoneczny poranek już o godzinie 6.45, choć przynęta nie była przeznaczona dla nich, lecz dla sandaczy. Równie dobrze można połowić w południe lub przy gęstniejącej szarówce. Przystawką można łowić w każdym spokojnym miejscu leżącym przy brzegu w odległości nieco większej od długości wędziska. Najlepiej łowić na wodzie o głębokości od 2 m. Na stanowisku należy zachować ciszę; jakiekolwiek stuknięcia są wykluczone, bo spłoszą ryby. Na przystawkę lepiej łowić w pojedynkę.

BEZ TECHNIKI ANI RUSZ
Na przedzimowe łowy polecam dwie metody: feeder i przystawkę spławikową. Wyżej wymieniłem kilka miejsc, w których leszcze z pewnością znajdziemy. W niektórych z nich można z powodzeniem łowić metodą przystawki spławikowej. Bardzo ją lubię, bo jest delikatna, czuła i pełna gracji. Nie wymaga także dźwigania ze sobą tzw. klamotów wędkarskich, dzięki czemu wędkarz może przycupnąć niemal w każdym miejscu i skutecznie łowić. Niestety, przystawka ma pewne istotne wady – w ten sposób złowi się niewiele ryb, bo tylko 1–3 leszcze, a poza tym – nie lubi nurtu, choćby był on niewielki.  Kiedy muszę łowić w nurcie lub na jego skraju, bądź też leszcze stoją daleko od brzegu, sięgam po feeder, który darzę wielkim zaufaniem. Tą wędką mogę dotrzeć w każdy zakamarek rzeki, a co najważniejsze – feeder jest delikatny i mocny, dzięki czemu posyłam  nurt 100-gramowy koszyczek i łowię jeszcze na haczyk nr 16.

http://www.wmh.pl/img/les2.jpg

Dobry feeder o nadzwyczaj udane połączenie siły z delikatnością i czułością. Ale przestrzegam niedoświadczonych wędkarzy – aby wędzisko dobrze się spisało na trudnym łowisku, musi być dobrej jakości i jego parametry muszą być dostosowane do naszych wymagań. Do łowienia przystawką nie potrzeba wyszukanego sprzętu, ale musi on być niezawodny i praktyczny. Ostatecznie za przystawkę może posłużyć choćby odległościówka, ale szkoda jej używać do tych celów, gdyż można zniszczyć delikatne wędzisko.
Polecam średniej klasy wędziska teleskopowe lub nasadowe. Kołowrotek to kwestia gustu. Żyłka główna w łowieniu przystawką nie jest narażona na przeciążenia, ale przy feederze właśnie na niej spoczywa ciężar wyrzucanego koszyka i ewentualne szarpanie się z zaczepem. Największą uwagę trzeba poświęcić przyponowi, ponieważ jego średnica i jakość zasadniczo wpływają na liczbę brań i sukces wędkarski. Zachęcam do łowienia z przyponem o średnicach: w nurcie feederem – 0,14 mm, przystawką przy brzegu – od 0,10 do 0,14 mm. Przy feederze mój przypon ma długość od 25 do 50 cm, przy przystawce – od 30 do 60 cm. Złowienie leszcza w znacznej mierze zależy od kształtu i jakości haczyka. Haczyk ma trudne, potrójne zadanie: utrzymać i prezentować przynętę oraz skutecznie zaciąć i utrzymać na wędce holowaną rybę. Zaopatrujcie się w markowe haczyki tylko w dobrych sklepach wędkarskich. Do łowienia feederem używam w rozmiarach od nr 10 do 16. Do łowienia przystawką zaś używam od nr 4 do 8 na kukurydzę, i od nr 8 do 12 na kanapki – czerwony plus białe. Zawsze sobie pomagam podbierakiem, bo leszcz może się wypiąć lub zerwać przypon. Dzięki podbierakowi na łowisku zachowuję ciszę oraz zabezpieczam się przed zerwaniem dużej ryby, która może mi wyprowadzić stado.

http://www.wmh.pl/img/les3.jpg


PACHNĄCE ŁAKOCIE
Na rynku mamy ogromny wybór zanęt i atraktorów. Łatwo jednak popełnić błąd i wybrać złą zanętę. Po czym ją poznać? W sklepie niezmiernie trudno ją odróżnić od innych, natomiast na łowisku dość łatwo – nic nie złowimy. Ja korzystam z polskich leszczowych zanęt solidnych firm, bo są tanie i sprawdzone. W lecie dosmaczam je leszczowym atraktorem w płynie lub melasą z trzciny, ale teraz nie ma takiej potrzeby. Woda na przedzimiu jest czysta – pozbawiona wielu zapachów i glonów, a zatem woń zanęty znakomicie się przenosi i łatwo przesadzić z nadmiarem zapachu. Do kupnej zanęty dodaję grubsze kawałki, za którymi leszcze przepadają: białe robaki, kukurydzę, płatki owsiane, ewentualnie parzoną pszenicę. Na 2 kg suchej zanęty dodaję 0,5 litra pinki (lub ziaren). Łowiąc w nurcie, nęcę kulami klejonymi według ogólnie przyjętych zasad (przecieranie, glina, żwir, klej, wielkość pomarańczy), do koszyka zanętowego przygotowuję zanętę osobno – bez dodatkowych substancji wiążących i dociążających, ale dodaję wielokrotnie więcej robaków. Łowiąc przystawką, zanętę wyrabiam i kleję bardzo ostrożnie, wrzucam ją do łowiska małymi porcjami tuż powyżej spławika. Na haczyk najczęściej zakładam białe i czerwone robaki, kukurydzę o smaku wanilii, parzoną pszenicę. Do feedera zakładam tylko robaki lub kukurydzę. Kiedy nie mam brań, przed zarzuceniem zestawu maczam robaki w dipie ochotkowym lub scopeksie.

 

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin