Martin Scott Thraxas na wy�cigach Przek�ad Anna Czajkowska Tytu� orygina�u THRAXAS AT THE RACES Wersja angielska 1999 Wersja polska 2000 1 Wychodz� z budynku s�du. Nadal leje deszcz, s�ycha� �oskot gromu. Warcz� zirytowany: - �wietnie. Na grzywn�, kt�r� na�o�y� s�dzia, wyda�em ostatnie pieni�dze, trwa pora deszczowa, a teraz zacz�y si� burze. Niebo przybiera paskudny wygl�d. Moja twarz r�wnie�. Nie pami�tam, kiedy ostatnio by�em w gorszym nastroju. Tym razem Rycjusz, by�y wicekonsul, naprawd� zdo�a� dobra� mi si� do sk�ry. Je�li kiedykolwiek spotkam go w ciemnej uliczce, nadziej� drania na zardzewia�y sztylet. Uliczka nie musi nawet by� ciemna. Ka�da b�dzie dobra. - - Masz jeszcze troch� forsy - pociesza Makii. - - Przegra�em nieco na wy�cigach rydwan�w poza miastem. - - Nieco? To znaczy ile? Potrz�sam g�ow�; Makri domy�la si�, �e wszystko, co mi zosta�o. B�yskawica rozdziera niebo i deszcz zaczyna la� jeszcze gwa�towniej. Z budynku s�du wynurza si� niewysoki cz�owieczek o nieprzyjemnej twarzy; spod obrze�onego futrem p�aszcza wyziera bia�a toga. To senator Rycjusz, niegdy� wicekonsul Turai, i nadal szef Ochrony Pa�acowej. Towarzyszy mu o�miu gwardzist�w. Zastanawiam si�, czy go jednak nie d�gn��, ale si� powstrzymuj�. Rycjusz zbli�a swoj� twarz do mojej: - Mia�e� szcz�cie, Thraxasie - m�wi g�osem pobrzmiewaj�cym nienawi�ci�. - S�dzia okaza� si� zbyt pob�a�liwy. Gdyby decyzja zale�a�a ode mnie, ju� by�by� niewolnikiem na galerze. - - Co ty powiesz? Je�li nie przestaniesz mi si� naprzykrza�, szczurza g�bo, b�dziesz musia� zwr�ci� tog� na d�ugo przed up�ywem kadencji. - - Przesta� mi grozi�, grubasie - syczy Rycjusz. - Bo inaczej pow�drujesz z powrotem na sal� s�dow� tak szybko, �e zakr�ci ci si� w g�owie. Nadal jestem szefem Ochrony Pa�acowej. Je�li cho�by o krok wyjdziesz poza granice prawa, spadn� na ciebie jak z�y czar. W Turai jeste� sko�czony. Radz� ci wyjecha�, dop�ki jeszcze mo�esz. Patrz� na niego z nienawi�ci�. Jaki� czas temu nie przys�u�y�em mu si�. Zesz�ego lata, gdy prowadzi�em �ledztwo, powa�nie zaszkodzi�em jego politycznym ambicjom. Doprowadzi�em do tego, �e przegra� wybory na wicekonsula. Wspomnienie o tym nadal sprawia mi przyjemno��. - Nie wchod� mi w drog� - ostrzegam. - Je�li przyjdzie mi ch�tka, po prostu ci� wypatrosz� i twoi gwardzi�ci mnie przed tym nie powstrzymaj�. Si�gam r�k� do miecza przy boku. Rycjusz wzdryga si� nieznacznie. Wie, �e m�g�bym to zrobi�. Szybko jednak odzyskuje fason i u�miecha si� szyderczo. - My�l�, �e masz zbyt wiele innych problem�w, �eby jeszcze atakowa� lepszych od siebie - oznajmia. Potem odchodzi, a gwardzi�ci g�siego maszeruj� za nim w strugach deszczu. - Rzeczywi�cie potrafisz zdobywa� sobie wp�ywowych przyjaci� - komentuje Makri. Proponuje, �e postawi mi piwo, ruszamy wi�c pospiesznie przez coraz intensywniejsz� ulew� do tawerny w pobli�u s�du, gdzie oskar�eni dodaj� sobie otuchy przed czekaj�c� ich rozpraw�, a prawnicy po trudach s�dzenia wydaj� swoje zarobki. - Jak d�ugo mia� trwa� ten deszcz? - pyta Makri. Dopiero niedawno przyby�a do Turai i nie przyzwyczai�a si� jeszcze do naszych p�r roku. - Miesi�c. A teraz, kiedy zacz�y si� ju� burze, b�dzie jeszcze gorzej. W zesz�ym roku Gurd musia� podpiera� �ciany swojej tawerny workami z piaskiem. Makri i ja mieszkamy w tawernie �Pod M�ciwym Toporem�, w dzielnicy Dwana�cie M�rz. Nasze mieszkanie trudno nazwa� apartamentem, ale czego� takiego i tak nie znajdzie si� w tej niebezpiecznej okolicy niedaleko portu. Dwana�cie M�rz to miejsce, do kt�rego trafiasz, kiedy nie najlepiej ci si� wiedzie - ot, cho�by wtedy, gdy straci�e� dobrze p�atn� posad� starszego inspektora �ledczego w Pa�acu Imperialnym, rzekomo z powodu pija�stwa, niesubordynacji i czego tam jeszcze. Moim prze�o�onym by� wtedy Rycjusz. Ju� w�wczas mnie nienawidzi�, a odk�d zesz�ego lata podstawi�em mu nog�, zrobi�o si� jeszcze gorzej. Pomog�em wtedy ksi�niczce zachowa� dobre imi� i uwolni�em od powa�nych zarzut�w syna jego przeciwnika. Wkr�tce potem Rycjusz przegra� wybory. Wiedzia�em, �e zacznie mi si� dobiera� do sk�ry, ale nigdy nie pomy�la�em, �e upadnie tak nisko, aby wykorzysta� swoj� pozycj� w Pa�acu dla ci�gania mnie po s�dach za napad na przedstawiciela prawa. - A co u diab�a mia�em zrobi�? - narzekam. Wychylam do dna dzban piwa i oddaj� go do ponownego nape�nienia - Ten landus by� mi natychmiast potrzebny. Przecie� nie mog�em traci� czasu na grzeczne pro�by! Zgoda, wyci�gn��em faceta i troch� go poturbowa�em. Nie wiedzia�em, �e to asystent pretora, wykonuj�cy tajn� misj� dla kr�la. Nawet nie mia� na sobie urz�dowej togi. Z�ymam si� na t� niesprawiedliwo��. - Liczy�em na to, �e przetrwam por� deszczow� bez pracy. Nie znosz� prowadzi� �ledztwa w deszczu. A teraz jestem sp�ukany i musz� wzi�� si� do roboty. Gurd, starzej�cy si� barbarzy�ca, w�a�ciciel tawerny �Pod M�ciwym Toporem�, to m�j stary towarzysz broni. Walczyli�my rami� w rami�, ja jako zwyk�y �o�nierz, on jako najemnik. Niejedno musi tolerowa�, wynajmuj�c mieszkanie prywatnemu detektywowi, czyli mnie. Zaledwie przed miesi�cem budynek zosta� zdemolowany, kiedy w barze na dole Bractwo, tutejszy gang, wzi�o si� za �by z grup� mnich�w-wojownik�w. Gurd uwa�a, �e przynajmniej powinienem p�aci� czynsz w terminie. I taki mia�em zamiar - do czasu tej niem�drej przegranej na wy�cigach. - - Czy ty kiedykolwiek wygrywasz? - - Oczywi�cie, wygra�em mn�stwo. Makri prycha pogardliwie i oznajmia, �e potrafi�aby lepiej ode mnie wytypowa� zwyci�zc�w, gdyby po prostu rzuci�a strza�k� w spis. Wyg�aszam uwag�, �e jest niem�dra, bo w jej �y�ach p�ynie krew Ork�w i cywilizacja jest dla niej czym� tak nowym, �e nadal ma trudno�ci z u�ywaniem sztu�c�w. - - Trzymaj si� tego, w czym jeste� dobra, Makri. - - Na przyk�ad? - - Na przyk�ad zabijania. To twoja specjalno��. Makri przyjmuje komplement. Jest to zreszt� prawda. Od czasu, gdy uda�o jej si� uciec z orkijskiej stajni gladiator�w i ruszy� ku cywilizacji, dowiod�a, �e z mieczem w d�oni jest nie do pokonania. Bardzo mi si� przyda�a w kilku przypadkach, kiedy �ledztwo przyj�o niebezpieczny obr�t. Co si� cz�sto zdarza. Podczas napadu mnich�w-wojownik�w Makri zademonstrowa�a sw�j kunszt siej�c takie spustoszenie, �e kapitan Ralee tylko potrz�sa� ze zdumienia g�ow� - a kapitan Ralee widzia� ju� niejedn� walk�. - - Niestety, nawet najwi�ksze umiej�tno�ci bojowe nie maj� �adnego znaczenia na torze wy�cigowym. S�k w tym, �e ta gonitwa by�a ustawiona. Podczas takich mniej presti�owych spotka� nie mo�na ufa� miejscowym magom. Zupe�nie inaczej ni� u nas, wTurai. Kiedy posad� maga na stadionie zajmuje Melusa bez Skazy, wiadomo, �e wszystko odb�dzie si� jak nale�y. To praktycznie jedyna uczciwa osoba w mie�cie; pilnuje, �eby na Stadionie Superbiusza nie u�ywano magii. A tamten wy�cig by� po prostu fars�. Przysi�gam, �e zwyci�ski rydwan nie zdo�a�by nawet wytoczy� si� ze stajni bez pomocy jakiego� zakl�cia, kt�re poprowadzi�oby konie we w�a�ciw� stron�. Powinienem by� si� domy�li� i niczego tam nie obstawia�. Aleja nie spodziewa�em si� nawet tego, �e tydzie� p�niej Rycjusz zaci�gnie mnie do s�du. - - Mog�o by� gorzej - pociesza Makri, p�ac�c za trzecie piwo. - M�g�by� teraz wios�owa� na triremie. Ten Rycjusz naprawd� ci� znienawidzi�. Czy na jego weselu rzeczywi�cie zachowa�e� si� tak okropnie? - - Do�� obcesowo - przyznaj�. - Ale je�li chcia�, aby go�cie zachowywali si� porz�dnie, nie powinien wystawia� tyle darmowego wina. To mocny trunek, sprowadzany z Wysp Elf�w. A panna m�oda nie powinna by� tak sk�po ubrana. Ta sukienka nie wygl�da�a zbyt skromnie. Ponuro patrz� w stron� baru. Od czasu tego niefortunnego zaj�cia na weselu przez kilka ostatnich lat nie najlepiej mi si� powodzi�o. A teraz b�d� musia� wzi�� jak�� spraw� i przeprowadzi� �ledztwo. Do diab�a. Naprawd� nie cierpi� pracowa� podczas pory deszczowej. Na zewn�trz nadal leje, a z wysoka dobiega odg�os grzmotu. Spostrzegam, �e zbli�a si� do nas mag, odziany w t�czowy p�aszcz, dzi�ki kt�remu �atwo mo�na go rozpozna�. Jest wielki, a w r�ku trzyma r�d�k�, na oko dosy� ci�k�. Zatrzymuje si� przede mn� i zrzuca kaptur, ods�aniaj�c stalowe oczy i kwadratow� szcz�k�. Serce podchodzi mi do gard�a. To Gliksjusz Pogromca Smok�w. My�la�em, �e wyjecha� z miasta. - - Zamierzam ci� zabi�, Thraxasie - oznajmia swym g��bokim g�osem. - - Co, ju� w tej chwili? A mo�e kiedy indziej, gdy nie b�dziesz mia� nic lepszego do roboty? Przez sekund� lub dwie Gliksjusz mierzy mnie zimnym spojrzeniem swych stalowych oczu, potem odwraca si� i odchodzi bez s�owa. Makri os�ania oczy d�oni�, jakby chcia�a dojrze� co� na horyzoncie. - - Co robisz? - - Patrz�, sk�d nadejdzie nast�pny �miertelny wr�g. - - Bardzo �mieszne. Najpierw Rycjusz, teraz Gliksjusz. Co za dzie�. Gliksjusz Pogromca Smok�w to pot�ny mag. Ma powi�zania z Towarzystwem Przyjaci�, drug� co do wielko�ci organizacj� przest�pcz� Turai. Jemu r�wnie� �le si� przys�u�y�em tego lata. To by� sezon nara�ania si� wp�ywowym ludziom. Udaremni�em mianowicie jego spisek, kt�ry mia� na celu kradzie� Czerwonej Tkaniny Elf�w. O ile dobrze pami�tam, da�em mu te� w z�by, chocia� trzeba przyzna�, �e wyczerpa�y mu si� wtedy wszystkie zakl�cia. Nie mo�emy znale�� �adnego landusa, drepczemy wi�c do domu na piechot�. Moje przygn�bienie si� pog��bia. Co za dzie�. Pa�stwo zabiera wszystkie moje pieni�dze i grozami dwaj �miertelni wrogowie. - Nie by�oby tak �le, gdybym przynajmniej zarabia� przy tej robocie. - Przecie� zarabiasz - zauwa�a Makri. - Ale wi�kszo�� pieni�dzy wydajesz na piwo, a reszt� na hazard. Makri to pracu�. Haruje jako barmanka �Pod M�ciwym Toporem�, aby op�aci� za nauk� w Kolegium Gildii i lubi od czasu do czasu wypomin...
izebel