Lyn Ellis - Anioł nadziei.pdf

(636 KB) Pobierz
114577493 UNPDF
ELLIS LYN
Anioł nadziei
Michael’s Angel
Tłumaczyła: Marcin Stopa
PROLOG
Michael Weldon chciał umrzeć, tak jak umarło wszystko, co kochał. Jego
syn Josh nie Ŝył. Jego małŜeństwo naleŜało do nieodwołalnie minionej
przeszłości.
Ustawił swój jacht „Przeznaczenie” pod wiatr i spojrzał na rysujący się w
dali brzeg Florydy. Dzień był piękny, słoneczny, ale nie upalny. Po niebie
przesuwały się z rzadka rozsiane, kłębiaste chmury. Wiatr wiał z równą siłą z
południowego wschodu, fale były niezbyt wysokie. Czy moŜna było marzyć o
czymś więcej, niŜ Ŝeby płynąć w taki dzień jachtem dokąd dusza zapragnie?
KaŜdemu wystarczyłoby to do szczęścia. A jednak Michael nie był szczęśliwy.
Michael Weldon chciał umrzeć.
Łódź zakołysała się lekko. Rozległ się łopot Ŝagla. Wiatr zmienił
kierunek. Michael odruchowo poprawił ster i wrócił na kurs. Nie zastanawiał się
nad tym, co robi. śeglował od lat, a przez ostatni rok nie robił niczego poza tym.
Jego myśli, jak zwykle, skierowały się ku przeszłości. Wracały do niego
wydarzenia tragicznego dnia sprzed dwóch lat, dnia, w którym jego Ŝycie
dobiegło końca. To, Ŝe ciało Michaela jeszcze chodziło po ziemi, Ŝe jego serce
jeszcze ciągle biło, nie miało juŜ Ŝadnego znaczenia.
Ilekroć znalazł się nad oceanem, powracały wspomnienia. Głupiec.
Głupiec. Głupiec. Jak mógł być takim głupcem? Dlaczego się zgodził?
Dlatego, Ŝe Josh tak bardzo chciał spróbować.
Byli wtedy we trójkę, Terri, Josh i on. Wybrali się na trzydniowy rejs do
Rorida Keys. Po drodze zatrzymali się w niewielkiej przystani. Josh patrzył jak
zahipnotyzowany na starszych chłopców, którzy szaleli wśród fal na skuterach
wodnych. Michael czuł, Ŝe jego syn oddałby wszystko, by móc do nich
dołączyć.
Tato, proszę!
Dlaczego nie odmówił? Tragiczna świadomość nieodwracalności tego, co
się wydarzyło, i poczucie winy dławiły go jak Ŝelazna obręcz. Zgodził się, bo
niemal zawsze starał się spełniać marzenia Josha. Czemu nie mieliby wziąć
skutera i wypuścić się razem na morze? PrzecieŜ nic im się nie stanie, uspokajał
Terri, która była przeciwna pomysłowi.
Za pierwszym razem przewrócili się, poniewaŜ inny skuter minął ich
niemal o włos. Za drugim razem wpadli do wody, kiedy oddał Joshowi
kierownicę i chłopiec za ostro skręcił. Kończyło się jednak na śmiechu. Kąpiel
stanowiła część zabawy. Josh umiał pływać, a w dodatku miał na sobie
kamizelkę ratunkową.
Więc czemu za trzecim razem nakryła go fala? Dlaczego nagle przestał
się ruszać i unosił bezwładnie na wodzie z zanurzoną głową? Michael z trudem
114577493.001.png
zaczerpnął powietrza... Wspomnienie chwili, w której dopłynął do brzegu z
nieruchomym ciałem syna, nieodmiennie niosło ze sobą uczucie paraliŜującego
bólu. Był odpowiedzialny za śmierć Josha. I brzemię tej winy miał dźwigać juŜ
zawsze, aŜ po kres swych dni. Gdyby tylko było to moŜliwe, bez sekundy
wahania oddałby własne Ŝycie za Ŝycie swojego dziecka.
Nie musiałby wtedy znosić spojrzenia Terri. Nie musiałby stać bezradny z
boku i patrzeć, jak jego Ŝona, korzystając z całej swojej wiedzy pielęgniarki,
rozpaczliwie walczy o Ŝycie dziecka. Ale ani umiejętności Terri, ani jego
odmawiane w duchu modlitwy zdały się na nic. Kiedy przyjechał ambulans,
musiał siłą odciągać Terri od nieruchomego ciała. Krzyczała i szarpała się,
próbując mu się wyrwać. Właściwie był to ostatni raz, kiedy naprawdę jej
dotykał. Ostatni raz, kiedy patrzył jej w oczy.
Tego dnia wszystko się skończyło. Ich małŜeństwo, rodzina, przyszłość,
wszystko to przestało istnieć. Umarła miłość, a wraz z nią wszystkie jego
pragnienia, potrzeby, nadzieje. Teraz czekał go jeszcze rozwód, powrót do West
Palm Beach, formalności w sądzie, podpisywanie papierów. Ale to wszystko nie
miało juŜ Ŝadnego znaczenia. Nic juŜ nie miało znaczenia.
Nie miał pojęcia, jak długo był zatopiony we wspomnieniach. Kiedy
uniósł głowę, dostrzegł nad horyzontem ciemne, skłębione chmury. Wiatr z
kaŜdą chwilą przybierał na sile.
Myśl o nadciągającej burzy sprawiła, Ŝe na twarzy Michaela po raz
pierwszy od bardzo dawna zagościł lekki uśmiech. Zmienił kurs i ruszył
naprzeciw nadciągającej nawałnicy.
Michael Weldon chciał umrzeć.
114577493.002.png
ROZDZIAŁ 1
Terri Weldon właśnie słodziła kawę, kiedy rozległ się charakterystyczny
pisk pagera. Niech to diabli! Zawsze tak było. Gdy tylko miała nadzieję, Ŝe
wreszcie uda jej się na chwilę spokojnie usiąść, zaraz musiało się coś wydarzyć.
Pośpiesznie przełknęła łyk kawy i ruszyła do izby przyjęć. Po
dwunastogodzinnym dyŜurze ledwo trzymała się na nogach ze zmęczenia.
W obrotowych drzwiach zderzyła się z Anną.
– Zaraz tu będzie helikopter straŜy przybrzeŜnej. Znaleźli Michaela.
– Czy to na pewno on? – Terri z trudem wypowiedziała kilka słów przez
ściśnięte gardło.
Od trzech dni, odkąd przeczytała w gazecie, Ŝe podczas sztormu zaginął
jacht „Przeznaczenie” wraz ze sternikiem, ani na chwilę nie opuszczał jej lęk.
Znaleźli Michaela. A tak się bała, Ŝe... Wolała nawet nie myśleć, co się mogło
stać.
– Tak, to on. Przywiozą go za kwadrans.
– Czy... Michael Ŝyje?
– śyje, ale jest w bardzo cięŜkim stanie. Ma uraz głowy, połamane Ŝebra i
ramię.
Pod Terri ugięły się nogi.
– Zostań. Ja tam pójdę – zaproponowała Anna, widząc, Ŝe przyjaciółka
zbladła i wyglądała tak, jakby miała zemdleć.
– Nie. Chcę go zobaczyć. – Terri zebrała siły i wyszła na korytarz. –
Muszę na własne oczy przekonać się, Ŝe Michael Ŝyje.
Kiedy helikopter wylądował na dachu, wszyscy byli juŜ na miejscu.
Doktor Hubbard, trzy pielęgniarki, sanitariusz i Terri. Drzwi otwarły się, zanim
jeszcze śmigło przestało wirować. Z kabiny wyskoczył męŜczyzna w
pomarańczowej kamizelce straŜy przybrzeŜnej. Odwrócił się i chwycił nosze.
Terri widziała wszystko jak na zwolnionym filmie. Z mrocznego wnętrza
wyłoniły się nosze, na których leŜał Michael... jej mąŜ. Ledwie go poznała. Miał
zamknięte oczy i opuchnięte powieki. Pokryta zarostem, obrzmiała twarz była
spieczona od słońca. Ciało spowijały bandaŜe. Z ust Michaela sterczała
umocowana plastrami rurka podłączona do sztucznego płuca.
Terri stała jak skamieniała. Słowa lekarza straŜy przybrzeŜnej, który
opisywał stan Michaela, w ogóle do niej nie docierały. Nie mogła oderwać
wzroku od nieruchomej sylwetki i twarzy zastygłej w grymasie. Od roku nie
widziała męŜa na oczy, a teraz powrócił nieprzytomny, na wpół martwy.
– Ten facet musi mieć w sobie wielką wolę Ŝycia. Ze wstrząsem mózgu,
połamanymi Ŝebrami i prawym ramieniem zdołał się jakoś przywiązać do
114577493.003.png
masztu. Kiedy go znaleziono, węzły były tak zaciśnięte, Ŝe trzeba było ciąć liny.
To cud, Ŝe jeszcze Ŝyje.
To cud, Ŝe jeszcze Ŝyje. Terri z trudem zapanowała nad przeraŜeniem. Od
dwóch lat trawiła ją rozpacz z powodu śmierci Josha, ale nie przyszło jej na
myśl, Ŝe coś złego mogłoby się przydarzyć jej męŜowi. Ruszyła za specjalnymi
noszami na kółkach, na które przełoŜono Michaela. Cała grupa szybkim
krokiem zmierzała do windy, Ŝeby zjechać na oddział.
– Michael? – Pochyliła się nad nim i drŜącą dłonią dotknęła jego policzka.
– Michael...
Nie zareagował.
Anna zagrodziła Terri drogę w drzwiach prowadzących do bloku
operacyjnego.
– Muszę tam być.
– Nie.
Terri widziała przez szybę sali operacyjnej lekarzy i pielęgniarki
poruszających się gorączkowo wokół Michaela. Jedna z pielęgniarek przecinała
noŜyczkami strzępy ubrań okrywających nieruchome ciało. Inna podłączała
przewody respiratora, który miał umoŜliwić Michaelowi oddychanie. Doktor
Hubbard rzucił Terri krótkie współczujące spojrzenie, po czym kazał zaciągnąć
zasłonę.
– Twoja obecność w niczym mu nie pomoŜe. – Anna pociągnęła ją do
pokoju pielęgniarek. – Wiesz, Ŝe doktor Hubbard zrobi wszystko, co będzie
moŜliwe. Musisz cierpliwie czekać.
Terri wiedziała, Ŝe Anna ma rację. W tej chwili była tak roztrzęsiona, Ŝe
trudno byłoby jej wykonać jakąś zwykłą czynność. Jak mogłaby w tym stanie
zrobić cokolwiek, by pomóc Michaelowi?
– Terri?
– Tak?
Podniosła wzrok. Tyle razy była świadkiem rozmów Johna Hubbarda z
rodzinami pacjentów. Czasem przynosił im nadzieję, kiedy indziej ją odbierał.
Teraz ona czekała na jego słowa z zamierającym sercem, jak na wyrok. CóŜ z
tego, Ŝe chciała odejść od Michaela, by Ŝyć po swojemu, skoro we dwoje juŜ się
nie dało. Zamierzała się z nim rozstać, ale nie w ten sposób. Nie tak jak z
Joshem.
– Udało się nam przywrócić pracę płuc i ustabilizować pracę serca, ale
stan Michaela jest nadal bardzo powaŜny. Główne zmartwienie stanowi teraz
uraz głowy. Na razie Michael nie reaguje na Ŝadne bodźce. Posłałem go na dół,
na tomografię komputerową. Niedługo będziemy mieli wyniki. Poza tym ma
złamane ramię i połamane Ŝebra, jest odwodniony i ma poparzenia słoneczne,
114577493.004.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin