Riddel ''Od Heideggera do Derridy aż po przypadek podwojenie a język (poetycki)''.rtf

(357 KB) Pobierz

Joseph N. R i d d e l - amerykański historyk i teoretyk literatury średniej generacji, profesor literatury angielskiej na uniwersytecie kalifornijskim w Los Angeles. Ośrodkiem jego zainteresowań jest wpływ filozofii Heideggera na literaturoznawstwo XX wieku, zwłaszcza zaś na dekonstrukcjonizm. Jego książka pt. Inverted Bell: Modernism and the Counterpoetics of William Carlos Williams (1974) uznawana jest za pierwszą pracę wprowadzającą metodę dekonstrukcji do badań z zakresu historii literatury i myśli krytycznej.

From Heidegger to Derrida to Chance: Doubling and (Poetic) Language, [w:] Martin Heidegger and the Question of Literature, ed. by W. V. Spanos. Bloomington-London 1979.

Polski przekład: "Pamiętnik Literacki" 1987, z. 4.

 

 

 

 

Joseph N. Riddel

 

 

Od Heideggera do Derridy aż po przypadek: podwojenie a język (poetycki)

 

 

Coś mi się zdaje, że będziesz miał zatarg z niejednym algebraikiem paryskim, ale mów dalej.

 

Edgar Allan Poe, Skradziony list

 

 

I

 

Krytyka amerykańska doszła do Heideggera, czy też on doszedł do niej, bardzo późno, i to głównie pośrednio. Ta okrężna droga powoduje pewne nieuchronne zniekształ­cenie, jak na przykład inną niż porządek dzieła kolejność ukazywania się przekładów, choć może to być jedynie owa nieuchronna błędna interpretacja z góry załona w Heideggerowskiej hermeneutyce. Z drugiej jednak strony dzięki temu opóźnieniu uniknięto niejednej historycznej rozter­ki. Nasi filozofowie musieli zmierzyć się nie tylko z „zy­kiem" Heideggera, ale także z jego poglądami polityczny­mi, krytyka literacka natomiast mogła już zlekceważ tego rodzaju opory, które - zdaniem Jacques'a Derridy - wyci­skają w taki czy inny sposób swoje piętno na każdym niemal „odczytaniu" Heideggera w Europie - opory polityczne skrywające opory głębsze, i odwrotnie. Autorzy wszelkich rozważ poświęconych temu filozofowi najwyraźniej czu­ się zobowiązani, jak wielokrotnie stwierdza Derrida, rozpoczynać je od swego rodzaju tłumaczenia politycznych i / lub ideologicznych skaż zagrażających jego czytelnikom. Nam zostało to przeważnie oszczędzone, może tylko dlatego, że oszczędzony nam został bezpośredni heideggeryzm.

 

Nie zostały nam wszakże oszczędzone problemy związa­ne z pewnym przebiegającym przezeń szwem czy spojeniem. To, co historycy myśli współczesnej uznali ostatecznie za dwóch różnych Heideggerów (egzystencjalistyczno-fenomenologiczny burzyciel metafizyki i głosiciel poetyckiego „zamieszkiwania"), do nas doszło w pojedynczym włciwie pakiecie odtworzeń znoszących zazwyczaj tę różnicę, lub przynajmniej usuwających ją z głównego pola zaintereso­wania krytyki literackiej. Zza tej kwestii wyłania się jed­nak inna. Przyjmując, że jest dwóch Heideggerów - czy obaj, nawet jeśli jest między nimi ciąość, poddają się jakiejś ujednoliconej metodzie hermeneutycznej? Zagadnie­nia takiego historycznego sytuowania wczesnego i późne­go Heideggera nie zamierzam tu wszakże podejmować ani też nie jest bynajmniej moim zamiarem rozważanie tożsa­mości i różnicy jego myśli w jakiejkolwiek jej „ewolucji".

 

Zadanie, jakie sobie tutaj stawiam, jest o wiele skrom­niejsze - zwrócić uwagę na „miejsce" Heideggera w pew­nych „projektach" krytyki literackiej. Nie można jednak zlekceważ przy tym faktu, że komercjalny (Heidegger móby powiedzieć: „techniczny") przypadek sprawił, iż prze­ady tekstów Heideggera na język angielski zamknęły jego myśl w swego rodzaju interpretacyjnej ramie - ukazanie się we wczesnych latach pięćdziesiątych fragmentów książki o Hölderlinie oraz nowsze przekłady tekstów o języku i poesis stały się ogranicznikami, między którymi znalazł się tekst najwcześniejszy i podstawowy, Bycie i czas (Sein und Zeit). Niezależnie od owego przemieszczenia w stosunku do historycznego porządku powstania dzieł faktem jest rów­nież, że jeśli Heidegger oddział na krytykę literacką, to nie wprost swymi pismami krytycznymi, poprzez komparatystów świadomych intelektualnego dialogu, jaki toczył się w Europie, ile inną drogą okręż: dzięki przyswoje­niu hermeneutyki Heideggerowskiej przez rozmaite euro­pejskie prądy krytyczne, począwszy od egzystencjalizmu poprzez „krytykę świadomości" po strukturalizm. Zwłasz­cza zaś należoby podkreślić, że tak zwana szkoła ge­newska, która też niejako pośrednio wywarła niezatarty wpływ na krytykę amerykańską, sytuuje się w krytyce „świadomości" i „miejsca", podtrzymywanej i podważanej zarazem przez wczesne pisarstwo Heideggera. Niemniej włnie wtedy, gdy „krytyka świadomości" ze swą orienta­cją fenomenologiczną zaczęła podsuwać owocną propozycję alternatywną wobec amerykańskiej krytyki formalistycznej i tematycznej, zaczęto też przekładać na rozmaite metodolo­gie amerykańskie inny rodzaj formalizmu, znany jako struk­turalizm, a wymierzony jawnie przeciw „podstawie" feno­menologii, pierwszeństwu świadomości.

 

Czego jednak zabrakło w sporze amerykańskim, z wy­tkiem prac paru krytyków o głębokich korzeniach euro­pejskich, to godnych uwagi dziejów myśli hermeneutycz­nej i jej przecinających się w Europie odmian w ostatnim stuleciu. W centrum tego myślenia była Heideggerowska destrukcja metafizyki, ale w nie mniejszym stopniu także przetworzenie i reinterpretacja myśli Heglowskiej i Nietzscheańskiej, przyswojenie sobie przez filozofię psychoanalizy i skupienie uwagi krytyki na problematyce języ­ka, zapoczątkowanej przez nowe językoznawstwo. W swych ogólnych zarysach historia ta jest dostatecznie znana, cho­ciaż na ogół krytyk amerykański ma świadomość dialogu między fenomenologią a strukturalizmem dopiero od nie­dawna (zdobył bowiem w formie skondensowanej w ciągu ostatnich dziesięciu lat), że intelektualne konsekwencje owego starcia nie doszły tu do głosu. Dialog ten dotarł do amerykańskich kół akademickich tak późno, że znaleźliśmy się, z pewnymi ważnymi wytkami, w okresie „poststrukturalistycznym", nie przeszedłszy obrzęw wtajemniczenia w to, co zostało przezeń wyparte. Może to prowadzić do płaskich żartów o skróconym okresie połowicznego rozpadu paryskiego pierwiastka idei. Mimo wszystko w niejakie zakłopotanie musi wprawiać przypominanie nam, ii w obrębie pewnego szczególnego rozwinięcia metody hermeneutycznej, wywiedzionej po części z Heideggera (jakwnież z Nietzschego i Freuda), a przełonej jako „de­strukcja", czy ściślej „dekonstrukcja", metafizyki, można znaleźć, zrzucone w jeden wielki „metafizyczny" stos, nie tylko Platoński idealizm i Arystotelesowski formalizm, ale także wszystkie odmiany subiektywizmu od Kartezjusza poprzez Hegla i Nietzschego, które rozpoznajemy w takiej czy innej formie romantyzmu albo myśli dialektycznej nie mówiąc już o fenomenologii (która zamierzała uniknąć zagadnienia podmiot - przedmiot), egzystencjalizmie a nawet samym strukturalizmie, czy wreszcie samych dekonstruktorach (zwłaszcza Heideggerze). Krótko mówiąc, cała myśl zachodnia (Heidegger nazwał onto-teologiczną) łącznie z dorobkiem tych myślicieli, którzy usiłowali „przezwycięż" czy obalić metafizykę, zostaje złączona w jed­no, w jakąśdekonstrukcję" odsłaniają, jak w analizie Derridiańskiej, jedynie „sieć" „białej mitologii".

 

Każdy „ruch" tej (nie)historii idei prześciga i przemieszcza ruch poprzedni, który przejmuje i przyswaja, prześci­ga i przemieszcza to, co samo nie ma historii, ponieważ współistnieje nie tylko z historią Zachodu, lecz także z historią historii (czyli historią znaczenia). W kolejno następujących po sobie „ruchach", odsłaniających obecnie coś, co przypomina bardziej grę w szachy (rozgrywaną, jak mówi gdzieś Derrida, na wielopoziomowej szachownicy bez dna) niż posuwanie się naprzód, doświadczamy w perspekty­wicznym skrócie historii idei, których kulminacje stanowią różnorodne próby „zamknięcia" metafizyki i jej „przezwy­ciężenia", przyswojenia jej, czy - radykalniej - wykrocze­...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin