ewangelizacja
Ks. Marek Dziewiecki Dojrzała religijność Dojrzała religijność to nie ucieczka od życia, lecz osobista więź z Bogiem, który uczy nas sztuki życia tu i teraz. Człowiek jako osoba realizuje się nie tylko przez spotkania z innymi ludźmi, ale także poprzez spotykanie się z Bogiem, z tą niezwykłą wspólnotą osób, na której obraz i podobieństwo został stworzony. W perspektywie personalistycznej nie jest wyobrażalne wychowanie, które byłoby pozbawione wymiaru religijnego i które nie pomagałoby wychowankowi w przybliżaniu się do Boga. Dorastanie do dojrzałego kontaktu ze Stwórcą i Zbawicielem – podobnie jak uczenie się dojrzałego kontaktu z ludźmi – nie jest kwestią spontaniczności i nie może być wyłączone z procesu odpowiedzialnego wychowania. Wychowanie religijne jest niełatwym zadaniem, gdyż po grzechu pierworodnym kontakt człowieka z Bogiem stał się trudniejszy. Wielu ludzi powtarza dramat Adama i Ewy, czyli chowają się przed Bogiem właśnie wtedy, gdy najbardziej Go potrzebują i gdy On ich szuka po to, by przebaczać i zbawiać. Większość wychowanków zdaje sobie sprawę z tego, że bez kontaktu z Bogiem ich życie staje się niezrozumiałe i zagrożone. Mimo to jedynie niektórzy szukają Boga z entuzjazmem i fascynacją. Wielu przeżywa poważne trudności w budowaniu osobistej więzi z Bogiem. Popatrzmy na typowe źródła tych trudności. Jedną z trudności często sygnalizowanych przez samych wychowanków jest fakt, że kontakt z Bogiem opiera się na wierze. Tymczasem chcieliby oni opierać własne życie i więzi na pewności, na dowodach, na wiedzy naukowej, a nie na zawierzeniu. Warto w tym kontekście uświadamiać wychowankom fakt, że nie tylko nasze więzi z Bogiem, lecz także nasze więzi z człowiekiem nie są możliwe bez wiary i zaufania. To, że drugi człowiek mnie kocha, że chce mnie chronić i szanować, że jest wobec mnie szczery, że troszczy się o moje dobro – to wszystko nie podlega dowodom. W tej dziedzinie nie można nigdy osiągnąć pewności. Drugi człowiek może mi jedynie dawać znaki swojej przyjaźni czy szczerości, ale jego wnętrze, jego motywacje, jego nastawienie do mnie pozostaje przede mną zakryte. Mogę jedynie uwierzyć w szczerość jego znaków, albo zamknąć się w mojej samotności i nieufności. Podobnie przedstawia się sprawa naszych więzi z Bogiem. Bóg daje nam znaki swojej obecności i swojej miłości: w spotykanych osobach, w konkretnych wydarzeniach, w głosie naszego sumienia, w całej historii zbawienia. Jeśli mamy otwarte oczy i wrażliwe sumienie, to odkrywamy, że cały świat i całe nasze życie jest wypełnione Jego obecnością i znakami Jego miłości. Największym z tych znaków jest Jezus Chrystus, bo w Nim możemy dosłownie zobaczyć wcieloną, a przez to widzialną miłość Boga do człowieka. Wbrew pozorom, więzi z Bogiem wymagają mniejszego wysiłku wiary niż więzi z ludźmi. Drugi człowiek daje nam przecież często sprzeczne znaki, które nas niepokoją: czasem okazuje nam życzliwość i przyjaźń, innym razem zachowuje się w sposób agresywny czy egoistyczny. Zatem nie tylko więzi z Bogiem, lecz także więzi z człowiekiem oparte są na wierze. Człowiek nie może z nikim zbudować więzi, które nie wymagałyby zawierzenia i zaufania. Inna trudność w nawiązaniu kontaktu z Bogiem, którą sygnalizują wychowankowie, wynika z faktu, że kontakt z człowiekiem to kontakt z kimś, kogo fizycznie widzę. Tymczasem Bóg pozostaje dla nas niewidzialny. Okazuje się, że niewielu wychowanków zdaje sobie sprawę z tego, że również więzi z człowiekiem opierają się głównie na tym, co niewidzialne! Warto tłumaczyć dzieciom i młodzieży, że bardzo powierzchowni są ci, których łączy z innymi ludźmi tylko to, co widzialne. Oznacza to jedynie kontakt z cielesnością, z „zewnętrzną powłoką” drugiego człowieka. Tymczasem podstawą wszelkich więzi międzyosobowych jest to, co niewidzialne, a zatem wnętrze danej osoby, głębia świata, którą w sobie nosi i pielęgnuje, system wartości, którym się kieruje, jej przeżycia i wrażliwość, jej postawa wobec innych, jej wewnętrzna dyscyplina i osobowość, jej zdolność do miłości i wierności, jej szlachetność i odwaga szukania prawdy, intencje i motywacje, którymi ta osoba się kieruje. Wszędzie tam, gdzie w grę wchodzą więzi i prawdziwa miłość, tam najważniejsze jest niewidoczne dla oczu. To, że Bóg jest niewidoczny dla naszych oczu, nie przekreśla możliwości doświadczenia Jego istnienia i Jego obecności. W świecie osób naprawdę najważniejsze jest to, co niewidoczne. Jeszcze poważniejszą trudnością jest sytuacja, w której wychowanek wytwarza sobie błędną, a czasem zupełnie wypaczoną wizję Boga. W jakimś stopniu każdemu z nas grożą zniekształcone, a nawet całkiem fałszywe wizje Boga. Tego typu wizje związane są z ograniczonością naszego poznania, z otrzymanym wychowaniem, ze specyficzną historią życia, z dominującymi doświadczeniami i emocjami, ze sposobami patrzenia na samego siebie i otaczający nas świat. Zniekształcone spojrzenie na Bożą rzeczywistość bierze się stąd, że człowiek niedojrzały próbuje wyobrazić sobie Boga na własne podobieństwo i dostosować Go do własnych potrzeb, lęków czy magicznych oczekiwań. Niektórzy wyobrażają sobie Boga na podobieństwo policjanta, który w człowieku widzi głównie zło i szuka go po to, by go karać – najlepiej od razu i srogo. Wychowankowie, którzy mają tego typu wyobrażenia o Bogu, przeżywają strach, bunt, niepokój. Ukrywają się przed Bogiem i boją się osobistego kontaktu z Nim. Tacy ludzie nie potrafią spotkać się z Bogiem, który jest miłością. Inni z kolei wyobrażają sobie Boga jako naiwnego i dobrotliwego przyjaciela, który w magiczny sposób spełnia wszystkie ich życzenia i który strzeże ich przed wszelkim cierpieniem, nawet jeśli oni sami bardzo błądzą. Tacy ludzie nie potrafią spotykać się z Bogiem, który jest prawdą i sprawiedliwością. Rzadszym, ale równie groźnym przejawem wypaczonej wizji Boga jest wyłącznie negatywne patrzenie na ziemską rzeczywistość, którą On stworzył. W takiej sytuacji wychowanek dąży do ucieczki od życia i od ludzi. Szuka wprawdzie kontaktu z Bogiem, ale unika kontaktu z człowiekiem i z tym wszystkim, czym Bóg nas obdarował. Wychowawcy powinni zatem podkreślać fakt, że dojrzała religijność nie jest ucieczką od życia doczesnego, lecz jest sztuką życia tu i teraz w oparciu o mądrość Ewangelii. Człowiek, który dojrzale spotyka się z Bogiem, potrafi także dojrzale spotykać się z samym sobą i z drugim człowiekiem. Dojrzała religijność uczy odważnego mierzenia się z ziemską rzeczywistością oraz przekształcania oblicza tej ziemi według logiki Ewangelii. Prawdziwa religijność pomaga przyjąć i przeżywać życie doczesne z entuzjazmem i nadzieją. Ludzie, którzy widzą jedynie zło wokół siebie i którzy unikają więzi z drugim człowiekiem, nie potrafią spotkać się z Bogiem, który jest Ojcem nas wszystkich i który widział, iż wszystko, co stworzył, było dobre. Trudności, jakie przeżywają wychowankowie w nawiązaniu kontaktu z Bogiem, nie wynikają tylko z tego, że trzeba zdobyć się na zawierzenie, że trzeba szukać Niewidzialnego czy że nasze wyobrażenia o Nim są błędne. Trudności te wiążą się również z tym, że Bóg stawia nam wymagania. On nas nie tylko kocha, ale także zna nas do głębi. On jeden wie, kiedy możemy być naprawdę szczęśliwi i co nam w tym przeszkadza. On nas nie łudzi, ani nie oszukuje. Nie obiecuje nam łatwego szczęścia, bo takie szczęście z tej strony życia nie istnieje. Wyłącznie z tego względu Bóg oczekuje od nas dyscypliny i respektowania zasad moralnych. Proponuje nam miłość, za którą najbardziej tęsknimy, ale która jest trudna. Miłość, której On nas uczy, to miłość cierpliwa, która nie zazdrości. To miłość cicha i czysta. To miłość, która nie unosi się gniewem, nie pamięta złego, to miłość wierna i bezinteresowna. To miłość, która szuka prawdy i sprawiedliwości, która wszystko znosi, wszystkiemu wierzy, we wszystkim pokłada nadzieję, wszystko przetrzyma i która nigdy nie ustaje (por. I Kor 13, 4–7). Dopóki nie wymagamy od samych siebie dorastania do takiej miłości, dopóty nie nawiążemy osobistej przyjaźni z Bogiem, gdyż nie można szukać kontaktu z Miłością, nie kochając. Z powyższych analiz wynika, że istotnymi przeszkodami w osiągnięciu dojrzałości religijnej są trudności w zrozumieniu tajemnicy Boga oraz w przyjęciu wymagań, które On nam stawia. Obecnie coraz więcej wychowanków przeżywa trudności w sferze religijnej z tego względu, że w życiu rodzinnym i społecznym nie doświadczają dojrzałej miłości, albo żyją zupełnie poza miłością. Z oczywistych względów kontakt z Bogiem–Miłością jest wtedy utrudniony. Taki kontakt jest bowiem trudny dla każdego, kto wątpi w miłość, albo kto w ogóle w nią nie wierzy. W tej sytuacji są ci wszyscy, którzy doznali w życiu poważnych krzywd, w bolesny sposób doświadczyli zła, egoizmu, wrogości, zwłaszcza wtedy, gdy takie doświadczenia miały miejsce we wczesnym dzieciństwie, czyli w okresie, w którym trudno się bronić i w którym kształtuje się postawa danego człowieka wobec siebie i świata. Wówczas pierwszym sposobem przyprowadzania wychowanka do Boga jest okazywanie mu dojrzałej i cierpliwej miłości ze strony wychowawców oraz wprowadzanie go w takie wspólnoty i środowiska, w których wychowanek ma szansę doświadczyć dojrzałej miłości i w nią uwierzyć. Ważnym zadaniem wychowawców jest nie tylko przybliżanie wychowankom tajemnicy Boga i natury Jego miłości, ale również precyzyjne wyjaśnianie kryteriów dojrzałej więzi z Bogiem. Pierwszym sprawdzianem dojrzałego kontaktu z Bogiem jest doświadczenie ze strony wychowanka, że jest on cenny w oczach Bożych, że Bóg kocha go zawsze i bezwarunkowo. Do końca. Nieodwołalnie. Także wtedy, gdy wychowanek nie potrafi przyjąć z miłością samego siebie i gdy wyrządza sobie krzywdę. Doświadczenie Bożej miłości staje się dla wychowanka niezwykle silną i skuteczną pomocą w osobistym rozwoju i w codziennym doświadczaniu radości. Ważnym przejawem osobistej więzi z Bogiem jest aktywne i osobiste włączanie się w praktyki religijne. Tak jak dziecko każdego dnia na nowo potrzebuje i szuka kontaktu z kochającymi rodzicami, tak też wychowanek żyjący w osobistej przyjaźni z Bogiem codziennie na nowo szuka Bożej obecności. Istotnym wyrazem kontaktu z Bogiem jest osobista modlitwa, regularne korzystanie z sakramentu pokuty, częsta Eucharystia i komunia święta, lektura Pisma Świętego, udział w katechizacji i rekolekcjach, włączenie się w parafialne grupy formacyjne. Istotnym sprawdzianem dojrzałych więzi z Bogiem jest zaufanie i posłuszeństwo wobec Niego. Wychowanek dojrzały w sferze religijnej jest pewien, że przykazania Boże nie są zbędnym ciężarem ani ograniczeniem wolności, lecz przeciwnie – są jego mądrością i siłą. W konsekwencji jest pewien, że warto słuchać Boga bardziej niż ludzi i niż samego siebie. Wychowanek dojrzały religijnie to ktoś, kto odkrył, że poznawanie i pełnienie woli Bożej jest dla niego sprawą najważniejszą. Jest dosłownie kwestią życia lub śmierci, bo wprowadza go na drogę błogosławieństwa i szczęścia. Kolejnym sprawdzianem dojrzałego kontaktu z Bogiem jest zdolność danego wychowanka do przyjęcia samego siebie i innych ludzi z miłością większą niż tylko naturalna miłość. Naturalna miłość obejmuje jedynie tych, którzy są dla nas dobrzy i życzliwi. Jest ona bardziej odpowiedzią niż darem. Wychowanek żyjący w Bożej obecności, potrafi z szacunkiem patrzyć na wszystkich ludzi oraz respektować godność dzieci Bożych w każdym spotkanym człowieku. Zdaje sobie sprawę z tego, że inni ludzie są godni jego miłości i szacunku nie dlatego, iż są doskonali czy życzliwi wobec niego, lecz dlatego, że są cenni w oczach Bożych. Kto naprawdę doświadcza Bożej miłości i kocha Boga, ten uczy się kochać także tych, których Bóg kocha, czyli każdego człowieka, począwszy od siebie samego i swoich bliskich. Mniej dostrzegalnym z zewnątrz, ale niezwykle istotnym sprawdzianem więzi wychowanka z Bogiem jest osobista modlitwa. Jest ona naturalną konsekwencją życia w Bożej obecności i zaufania wobec Niego. Warto wyjaśniać wychowankom podstawowe cechy dojrzałej modlitwy. Jej istotą jest wsłuchiwanie się w głos Boży, w wolę Bożą, w Boże przykazania. Modlić się to najpierw słuchać. Warunkiem modlitewnego słuchania jest wewnętrzna cisza. Nie jesteśmy zdolni do osobistej, owocnej modlitwy, dopóki w naszych myślach i emocjach jest wiele hałasu i nieporządku. Bóg nieustannie chce nam coś powiedzieć. Jeśli Go nie słyszymy, to dlatego, że wsłuchujemy się zbytnio w nas samych, w nasze własne wyobrażenia na temat Boga, w nasze wobec Niego oczekiwania. W czasie modlitwy skupiamy się wtedy na tym, co według nas powinien uczynić Bóg i w jaki sposób powinien do nas przemówić. Między nami a Bogiem pojawia się mur naszych wyobrażeń i oczekiwań. Trudno jest modlić się i trudno usłyszeć głos Boży wtedy, gdy wsłuchujemy się we własny głos. Bóg nie krzyczy. On mówi po cichu. Jego głos dociera tylko do tych, którzy u Niego szukają odpowiedzi na najważniejsze pytania. W tym kontekście wychowawcy mogą odwołać się do przeżyć, które opisuje Antoine de Saint-Exúpery w książce pt. „Twierdza”. Pewnego dnia pisarz uświadomił sobie z dotkliwym bólem, że przyjazne więzi, które łączą go z ludźmi, są w pewnym sensie tylko zwielokrotnieniem jego więzi z samym sobą. Z tego względu nie wystarczą mu, aby w pełni przezwyciężyć poczucie osamotnienia. W tym stanie ducha udał się na długi spacer. Gdy był już poza miastem, zauważył kruka siedzącego na jednym z drzew. Wtedy zaczął mówić do Boga: „Panie, potrzebuję jakiegoś znaku. Rozkaż, aby w chwili, gdy skończę się modlić, ten kruk odleciał. Będzie to jak zwrócone ku mnie spojrzenie czyichś oczu i poczuję, że nie jestem sam na świecie. Połączy mnie z Tobą choćby mglista ufność. I przyglądałem się krukowi. Ale ptak siedział bez ruchu. Wtedy pochyliłem się ku skalnej ścianie. Panie – powiedziałem – niewątpliwie masz rację. Gdyby kruk odleciał, mój smutek byłby jeszcze większy. Gdyż taki znak mogę otrzymać od kogoś równego sobie, a zatem tak jakby od siebie samego. Byłoby to więc znowu odbicie mojego pragnienia. I znowu spotkałbym tylko własną samotność. Pokłoniwszy się do ziemi wróciłem tą samą drogą. I wtedy moja rozpacz zaczęła ustępować nieoczekiwanej i szczególnej pogodzie ducha. Po raz pierwszy pojąłem, że nauka modlitwy jest nauką ciszy. I że miłość zaczyna się dopiero tam, gdzie nie ma oczekiwania na dar. Miłość jest więc przede wszystkim ćwiczeniem się w modlitwie, a modlitwa ćwiczeniem się w ciszy”. Dojrzała modlitwa zaczyna się zatem od nasłuchiwania Boga w ciszy i od otwartości na znaki Jego obecności. Taka modlitwa przynosi zaskakujące odkrycia, odsłania nieznane dotąd prawdy, podpowiada nową drogę życia oraz nowe sposoby przezwyciężania problemów i trudności. Modlitwa uczy patrzenia w głąb, pomaga w nowy sposób zrozumieć samego siebie oraz tajemnicę życia i miłości. Modlitwa umacnia w dobru i umożliwia dostęp do Bożej mądrości. Taka modlitwa staje się prawdziwym spotkaniem. Spotkaniem z Miłością. Dlatego przynosi jedyną radość, która jest prawdziwa – tę niespodziewaną. Po spotkaniu z Bogiem wracamy wprawdzie tą samą drogą do domu, ale my sami jesteśmy już przemienieni. W większym stopniu rozumiemy samych siebie i tajemnicę życia, a jednocześnie stajemy się zdolni, by chronić w nas i wokół nas Bożą miłość i prawdę. Modlitwa jest prawdziwym spotkaniem, w którym Bóg uczy nas najważniejszych prawd i wartości. Dopiero po wsłuchaniu się w Jego głos możemy sami mówić do Boga, aby wypowiedzieć naszą miłość ku Niemu, naszą wdzięczność i radość, a także nasz niepokój, ból, wątpliwości i pytania. Warto zachęcać wychowanków, by każdego wieczoru zarezerwowali chociaż kilka minut, w czasie których opowiedzą Bogu o tym, co działo się w nich tego dnia. Będą wtedy mieli szansę, by zrozumieć lepiej sens wydarzeń, spotkań i doświadczeń, które przeżyli. Łatwiej wtedy o dojrzalsze pokierowanie życiem następnego dnia. Rachunek sumienia to jedna z najbardziej potrzebnych, a jednocześnie jedna z najbardziej owocnych form modlitewnego spotkania z Bogiem. Gdy w dojrzały sposób spotykamy się z Bogiem i wsłuchujemy się w prawdy, których nas uczy, wtedy mamy szansę lepiej poznać i zrozumieć nasze własne istnienie oraz powołanie, którym On nas obdarzył. Z kolei wtedy, gdy opowiadamy Bogu o tym, co się w nas dzieje, możemy głębiej i uczciwiej spojrzeć na nasze obecne życie. Spotkanie z Bogiem i osobista modlitwa staje się w ten sposób początkiem nawrócenia, które jest podstawowym owocem dojrzałej religijności. Nawrócenie zaczyna się od refleksji nad własnym życiem w obliczu Boga. Sama jednak refleksja nie wystarczy. Gdyby bowiem nie była to refleksja dokonana wobec Boga, to prowadziłaby ona raczej do rozpaczy i rezygnacji niż do nawrócenia. Dojrzałe nawrócenie zaczyna się od uznania prawdy o sobie w obliczu Boga i od szczerego żalu za popełnione grzechy. Ale to dopiero początek tego procesu. Krok następny to podjęcie stanowczego wysiłku, by już więcej nie grzeszyć oraz by zadośćuczynić tym, którzy zostali przez nas skrzywdzeni. Trzeba wyjaśniać wychowankom, że żal za popełnione grzechy, szczera chęć poprawy oraz zadośćuczynienie za wyrządzone krzywdy to jeszcze nie koniec procesu nawrócenia. Nawrócić się w pełni to nauczyć się kochać. Unikanie grzechów to zbyt mało, gdyż powołaniem człowieka jest coś znacznie większego – życie w miłości i prawdzie. Tylko wtedy, gdy uczymy się kochać i respektować Boże przykazania, mamy realną szansę, by już więcej nie grzeszyć. Innymi słowy, nawrócić się to odkryć, że uczciwa i szczera miłość jest jedyną drogą do życia na miarę najgłębszych tęsknot ludzkiego serca. Istnieją oczywiście mniej wymagające drogi życia, ale nie dają one takiej satysfakcji. Przeciwnie, przynoszą rozczarowanie, a czasem dramatyczne cierpienie. Człowiek nawrócony to ten, kto zszedł z błędnych dróg nie ze strachu przed złem, lecz dlatego, że zafascynował się Bożą miłością i prawdą. Owocem dojrzałego wychowania religijnego jest pojednanie z Bogiem. Takie pojednanie to coś więcej niż tylko uznanie przed Nim własnej winy i wyrażenie żalu za grzechy. Pojednać się z Bogiem to odkryć, że On ma rację. Tego nie można powiedzieć o żadnym człowieku, gdyż nikt z ludzi nie ma pełnej racji. Pojednać się z Bogiem to słuchać Go bardziej niż ludzi i siebie samego. Zawsze. Także wtedy, gdy posłuszeństwo wobec Boga stawia przed nami trudne wymagania. Także wtedy, gdy niektórych Bożych prawd nie rozumiemy i gdy wielu ludzi wokół nas sprzeciwia się Bogu. Pojednać się z Bogiem to uczynić Go jedynym Panem własnego życia – czasem wbrew naciskom ze strony najbliższego otoczenia, a nawet wbrew samemu sobie. Dojrzała religijność prowadzi nie tylko do pojednania z Bogiem, ale również do pojednania z ludźmi. A to oznacza najpierw pojednanie z samym sobą. Kto nie pojedna się ze sobą, ten nie jest w stanie pojednać się z innymi. Pojednanie z samym sobą oznacza najpierw przebaczenie sobie własnych błędów i wyrządzonych sobie krzywd. Nie chodzi tu jednak o pobłażliwość czy naiwność. Chodzi natomiast o dojrzałe zamknięcie przeszłości, aby nie pozostać na zawsze jej niewolnikiem. Wychowanek pojednany z samym sobą pamięta nadal o swojej przeszłości, ale czyni to wyłącznie po to, by wyciągać z niej wnioski potrzebne do lepszego życia tu i teraz, a nie po to, by się ciągle na nowo potępiać, zniechęcać czy popadać w rozpacz. Pojednanie z samym sobą oznacza nie tylko wybaczenie sobie popełnionych błędów i krzywd z przeszłości po to, by wyciągnąć z nich wnioski na dziś i jutro. Ono powinno sięgać znacznie głębiej. Powinno oznaczać pojednanie się wychowanka z faktem, że w ogóle istnieje, że rodzice przekazali mu życie i „wrzucili” go w ten świat w tym konkretnym miejscu i czasie, w tej konkretnej rodzinie ze wszystkimi jej uwarunkowaniami. Pojednać się ze sobą to pojednać się z faktem, że mam takie a nie inne ciało, że mam specyficzne możliwości i ograniczenia intelektualne i emocjonalne, że urodziłem się w tym kraju, że uczęszczałem do tych właśnie szkół i środowisk, że sięgałem po takie lektury czy substancje chemiczne. Warto w tym kontekście wyjaśniać wychowankom, że pojednać się ze sobą to nie to samo, co zaakceptować samego siebie. Przeciwnie, człowiek dojrzały nie powinien i nie chce akceptować tych swoich cech, zachowań czy więzi, które są nieodpowiedzialne czy wręcz toksyczne. Jednak taki człowiek nie buntuje się w obliczu tego typu rzeczywistości, nie popada w rozpacz czy zniechęcenie, nie ucieka od prawdy o sobie, ale mobilizuje się do tego, by w oparciu o swoje realne możliwości i we współpracy z Bogiem dorastać do najpiękniejszej, Bożej wersji samego siebie oraz by roztropnie wykorzystać bagaż doświadczeń z przeszłości. Dojrzałe wychowanie religijne prowadzi nie tylko do pojednania z Bogiem i z samym sobą, ale także do pojednania z drugim człowiekiem. Punktem wyjścia takiego pojednania jest przebaczenie innym ludziom krzywd, które nam wyrządzili w przeszłości. Ktoś, kto doświadczył Bożego przebaczenia i kto przebaczył sobie własne krzywdy, potrafi przebaczyć także bliźniemu, czyli daje mu szansę na zamknięcie błędnej przeszłości we wzajemnych relacjach. Zadaniem wychowawców jest wyjaśnianie wychowankom, że zakres pojednania z innymi ludźmi po części zależy od obecnej postawy tych ludzi wobec nas. Naszym zadaniem jest wybaczenie doznanych krzywd z przeszłości. Jeśli jednak ten, kto mnie wcześniej krzywdził, nie zmienia swego zachowania, wtedy moim obowiązkiem jest obrona przed następną krzywdą. Jeśli natomiast drugi człowiek zmienił się i przestał mnie krzywdzić, wtedy pojednanie może osiągnąć swoją pełnię. Podsumowując wskazania dotyczące formowania sfery religijnej w perspektywie personalistycznej warto podkreślić, że istotą dojrzałej religijności jest życie w obecności Boga, który nas kocha, rozumie i przemienia. Dojrzały religijnie wychowanek coraz lepiej rozumie miłość Boga do człowieka oraz uczy się takiej właśnie miłości w kontakcie z samym sobą i z innymi ludźmi. Potrafi tu i teraz, w swoich konkretnych uwarunkowaniach życiowych myśleć, kochać i modlić się tak, jak Chrystus. Religijność to nie ucieczka od codzienności, by żyć marzeniami o niebie, ani zastępowanie życia martwymi praktykami religijnymi czy zbędnymi umartwieniami. Dojrzała religijność to sztuka budowania Królestwa Bożego w nas samych i wokół nas mocą więzi z Bogiem, w oparciu o mądrość Ewangelii. W konsekwencji dojrzała religijność jest ostatecznym wypełnieniem sfery duchowej, gdyż umożliwia człowiekowi odkrycie i zrealizowanie własnej tajemnicy. http://www.opoka.org.pl/biblioteka/I/ID/md_0310_religijnosc.html Ks. Marek Dziewiecki Wychowanie do kobiecości i męskości Każda osoba ludzka istnieje na sposób kobiety lub mężczyzny. Płciowość wyraża naszą ograniczoność i naszą potrzebę spotkania z innymi. Istotnym wymiarem wychowania w perspektywie personalistycznej jest pomaganie wychowankowi, by zajął dojrzałą postawę wobec własnej płciowości. Od sposobu przeżywania i wyrażania płciowości w dużym stopniu zależy bowiem postawa człowieka wobec samego siebie i innych ludzi. Personalizm podkreśla, że człowiek jest nie tylko osobą wcieloną, ale także płciową. Nie istnieje po prostu człowiek. Istnieją natomiast dziewczęta albo chłopcy, kobiety lub mężczyźni. Osoba ludzka wyraża i komunikuje siebie za pośrednictwem określonej płci. Z tego względu nikt nie może dojrzale żyć i funkcjonować poza swoją płciowością. Bycie mężczyzną lub kobietą to nie jest jedna z wielu cech człowieka, ale jego sposób bycia osobą. Płciowość obejmuje wszystkie wymiary człowieka. Wpływa nie tylko na sposób ubierania się czy na funkcje społeczne kobiety lub mężczyzny, ale także na ich cielesność, emocjonalność, sposoby myślenia, kontaktowania się z samym sobą, z drugim człowiekiem i z Bogiem. Jeśli ktoś jest niedojrzały w swoim byciu kobietą lub mężczyzną, to jest przez to niedojrzały jako osoba. W obecnych warunkach społeczno-kulturowych szczególnie trudnym zadaniem okazuje się zajęcie dojrzałej postawy wobec kobiecości, gdyż wiele środowisk i środków przekazu rozpowszechnia fałszywe wizje kobiety i jej powołania. Feministki nie szukają prawdy o specyfice kobiecości, lecz głoszą poglądy, które wynikają z przyjętej ideologii lub które odpowiadają interesom ich politycznych sponsorów. Tego typu ruchy feministyczne okazują się antykobiece, gdyż nawołują kobiety do utożsamiania się z mężczyznami. Zakładają w ten sposób, że modelem człowieka jest jedynie mężczyzna. Pismo Święte odsłania tajemnicę ludzkiej płciowości: „Bóg rzekł: Nie jest dobrze, żeby mężczyzna był sam; uczynię mu zatem odpowiednią dla niego pomoc (...). Po czym Pan Bóg z żebra, które wyjął z mężczyzny, zbudował niewiastę. A gdy ją przyprowadził do mężczyzny, mężczyzna powiedział: Ta dopiero jest kością z moich kości i ciałem z mego ciała! Dlatego to mężczyzna opuszcza ojca swego i matkę swoją i łączy się ze swoją żoną tak ściśle, że stają się jednym ciałem” (Rdz 2, 18–24). W antropologii biblijnej kobieta i mężczyzna mają jednakową godność. Oboje powołani są do świętości. Oboje też są sobie wzajemnie potrzebni, gdyż mają sobie tylko właściwe uzdolnienia i niepowtarzalne powołanie. Bez kobiety mężczyzna pozostawałby w świecie rzeczy i zwierząt. Byłby samotny. Bóg obdarza mężczyznę obecnością kobiety, gdyż ona potrafi wprowadzić go w świat dialogu, w świat osób, w świat więzi. Z tego też powodu to ona pierwsza jest zaatakowana przez szatana, który zdaje sobie sprawę, że nie zwycięży mężczyzny, dopóki mężczyzna będzie chroniony przez dojrzałą kobietę. Spotkanie z kobietą jest dla mężczyzny tak ważne, że opuści on nawet swoich rodziców, aby złączyć się z nią mocą nierozerwalnej i wiernej miłości. Dopiero przez spotkanie z kobietą mężczyzna może w pełni odkryć i zrealizować swoje powołanie, stając się mężem i ojcem, ucząc się miłości i odpowiedzialności. Z kolei najbardziej niezwykłą cechą kobiety jest jej powołanie do macierzyństwa. Tylko kobieta może być matką. Tylko ona może dzielić się z dzieckiem swoim ciałem i swoją krwią. Macierzyństwo to niezwykły zamysł Boga wobec kobiety i najpełniejsza realizacja kobiecości. Nie chodzi tu tylko o macierzyństwo fizyczne. Nie mniej ważne jest macierzyństwo duchowe, które oznacza podtrzymywanie życia w innych ludziach przez karmienie ich kobiecą obecnością, miłością, codzienną troską. W tym sensie każda siostra zakonna realizuje swoje powołanie do macierzyństwa, gdyż karmi innych ludzi Bożą miłością i prawdą, pomaga im rodzić się w wymiarze duchowym, społecznym i religijnym. Pomaganie wychowankowi, by zajął dojrzałą postawę wobec własnej płci oraz wobec osób płci odmiennej, wymaga najpierw ukazania istotnych różnic w sposobie funkcjonowania kobiet i mężczyzn. Najważniejsza różnica wynika z faktu, że kobiety mają spontaniczną tendencję i wrodzone predyspozycje, by żyć bardziej w świecie osób, podczas gdy mężczyźni mają spontaniczną tendencję i predyspozycje, by żyć i działać bardziej w świecie rzeczy. Nie oznacza to oczywiście, iż mężczyźni nie potrafią funkcjonować w świecie osób, a kobiety w świecie rzeczy. Rozwój osobowy prowadzi do tego, że dany człowiek uczy się kompetentnie żyć i działać zarówno w świecie osób, jak i w świecie rzeczy. Faktem jest jednak, że wrażliwość na świat osób łatwiej przychodzi kobietom, a funkcjonowanie w świecie rzeczy okazuje się łatwiejsze dla mężczyzn. Wszystko, co jest w kobiecie: ciało, postrzeganie rzeczywistości, emocje, zdolności komunikacyjne, kobiece przeżywanie więzi – wszystko to ułatwia nastawienie na świat osób i kontakt z osobami. Z kolei wszystko to, co jest w mężczyźnie, ułatwia kontakt z rzeczami i kompetentne funkcjonowanie w świecie rzeczy. Tego typu różnice w predyspozycjach są wrodzone i łatwo dostrzegalne już u małych dzieci. Dziewczynki bawią się najchętniej lalkami, odtwarzając świat osób, a chłopcy koncentrują się na klockach i grach, gdyż są zainteresowani głównie światem rzeczy. Dziewczęta odnoszą się do zabawek bardziej osobowo niż chłopcy, przywiązując się do swoich lalek i misiów jak do przyjaciół. Potrafią z nimi „rozmawiać”, zwierzać się, opowiadać o przeżywanych radościach i wypłakiwać ukradkiem cierpienie czy lęk. Różnice między obu płciami w sposób jeszcze bardziej widoczny zaznaczają się w świecie dorosłych. Kobiety z reguły troszczą się najbardziej o osoby, o więzi międzyludzkie, o wychowanie. Mężczyźni natomiast z reguły w większym stopniu poświęcają się pracy zawodowej, działalności społecznej, prywatnym hobby i zainteresowaniom. W konsekwencji kobiety oceniają siebie głównie na podstawie sukcesów w świecie osób: czy kochają i są kochane, czy mają harmonijne więzi z małżonkiem, z dziećmi, z sąsiadami, z Bogiem. Natomiast mężczyźni oceniają siebie głównie na podstawie sukcesów w świecie rzeczy: czy są kompetentni zawodowo, cenieni jako fachowcy, czy awansują i dobrze zarabiają. Wychowawca–personalista potrafi respektować te podstawowe różnice i rozumie, że wymagają one opracowania nieco odmiennych kryteriów dojrzałości dla kobiet i mężczyzn. Typowym kryterium zdrowia psychicznego w odniesieniu do mężczyzn jest samodzielność i autonomia, rozumiana jako umiejętność radzenia sobie z życiem i problemami w oparciu o własne siły. Natomiast kobiety funkcjonują bardziej w oparciu o zasadę współzależności i przynależności. Z tego względu ważnym kryterium zdrowia psychicznego dla kobiet powinno być osiągnięcie dojrzałej równowagi między zdolnością do przyjmowania pomocy i do udzielania jej innym ludziom. Innym istotnym kryterium zdrowia psychicznego jest osiągnięcie pozytywnego obrazu siebie. Obraz siebie to sposób myślenia o sobie i przeżywania własnej rzeczywistości. Osiągnięcie pozytywnego wyobrażenia na temat własnej osoby tylko wtedy stanowi przejaw zdrowia psychicznego, gdy nie jest jakąś subiektywną iluzją, lecz konsekwencją dojrzałego, pozytywnego sposobu postępowania danej osoby. Aplikacja tego kryterium do mężczyzn jest stosunkowo prosta. Dzieje się tak dlatego, że obraz samego siebie u mężczyzny opiera się głównie na tym, w jaki sposób ów mężczyzna funkcjonuje i działa. Obraz ten w niewielkim stopniu zależy od tego, co się dzieje między danym mężczyzną a jego otoczeniem. Innymi słowy, dla mężczyzny obraz samego siebie jest dosłownie obrazem samego siebie. Łatwiej wtedy o to, by był to obraz pozytywny. Inaczej wygląda sytuacja kobiety. Funkcjonując bardziej w świecie osób i więzi, kobieta nie potrafi i nie chce patrzeć na siebie jedynie przez pryzmat własnego postępowania i osobistej sytuacji. „Rozlicza” samą siebie nie tylko z tego, jak ona sama postępuje, ale także z tego, co dzieje się z osobami, za które czuje się współodpowiedzialna i które nosi w swym sercu. Oznacza to, że w rzeczywistości jej obraz siebie obejmuje nie tylko samą siebie, ale też inne osoby, z którymi czuje się szczególnie związana. W kobiecym obrazie „samej siebie” mieści się zatem los i sytuacja innych ludzi. W konsekwencji pozytywny obraz siebie jako sprawdzian zdrowia psychicznego okazuje się kryterium znacznie trudniejszym do zrealizowania przez kobiety, niż przez mężczyzn. Wychowanie personalistyczne zmierza do tego, by wychowanek rozumiał nie tylko różnice fizyczne i psychiczne między kobietami i mężczyznami, ale także różnice społeczne, duchowe i religijne. W życiu społecznym kobiety są z reguły bardziej zainteresowane konkretnymi ludźmi, ich losami oraz nawiązaniem osobistych kontaktów z nimi. Z kolei mężczyźni interesują się bardziej grupami społecznymi i możliwością oddziaływania na całe środowiska. Typową konsekwencją tych tendencji jest częstsze działanie kobiet na rzecz konkretnych osób (np. wychowanie dzieci, opieka nad ludźmi starszymi czy chorymi). Natomiast mężczyźni są bardziej skłonni zajmować się zjawiskami dotyczącymi polityki, ekonomii, kultury i innych dziedzin życia społecznego. W dojrzale zorganizowanym życiu społecznym nie chodzi zatem o to, by kobiety pełniły dokładnie te same funkcje co mężczyźni, lecz by miały podobną jak oni satysfakcję z wykonywanych zadań, odpowiednie wynagrodzenie materialne oraz uznanie dla ich specyficznego i niezastąpionego wkładu w życie społeczne. Różnice między kobietami a mężczyznami odnoszą się także do sfery moralnej i duchowej, ale tylko w tym sensie, że z reguły kobiety są wrażliwsze na te wymiary ludzkiego życia. Różnice te nie powinny natomiast dotyczyć zawartości sfery moralnej i duchowej. Kobiety i mężczyźni stworzeni są na podobieństwo Boga i w jednakowym stopniu zostali zaproszeni przez Stwórcę do włączenia się w historię Jego miłości i prawdy. Z tego powodu w życiu kobiet i mężczyzn obowiązują te same wartości duchowe, te same normy moralne, te same kryteria postępowania: w miłości i prawdzie, w wierności i odpowiedzialności, w uczciwości i szlachetności. Nie powinny zatem występować różnice między moralnością i duchowością męską i żeńską, gdyż nie ma oddzielnych norm postępowania, odmiennych wartości czy odmiennego sensu życia w odniesieniu do kobiet i mężczyzn. Z reguły większa wrażliwość kobiet w sferze moralnej i duchowej nie jest czymś przypadkowym. Wynika ona z faktu, że to właśnie kobiety zwykle od rana do wieczora mają kontakt z ludźmi: ze współmałżonkiem, z dziećmi, z rodzicami, z przyjaciółmi, ze znajomymi. To właśnie one intensywnie przeżywają to, co dzieje się w życiu ich bliskich. One częściej niż mężczyźni stają w obliczu ludzkiego cierpienia, ludzkiej słabości, ludzkich dramatów i kryzysów życia. Częściej niż mężczyźni obserwują z bliska – często „od środka” – los człowieka, jego zmaganie się ze sobą i z tajemnicą życia. Zwykle to właśnie kobiety zajmują się wychowaniem dzieci w domu i w szkole, kontaktem z ludźmi chorymi, starszymi, zaburzonymi, bezradnymi. Wszystkie te doświadczenia siłą rzeczy przywołują pytania o tajemnicę człowieka, o sens jego życia, o podstawowe wartości i zasady moralne, o naturę dojrzałej miłości. Większe uwrażliwienie kobiet na zasady moralne oraz na świat duchowy jest wyraźnie widoczne u dzieci i młodzieży. Chłopcy zwykle później niż dziewczęta zaczynają interesować się moralnością i sferą duchową. Ich zainteresowania przez wiele lat ograniczają się niemal wyłącznie do poznawania świata rzeczy i jego tajemnic. Chłopcy pasjonują się sportem, komputerem, hobby. Tymczasem ich rówieśnice prowadzą już poważne rozmowy o tajemnicy człowieka i ludzkiego życia, zastanawiają się nad własną przyszłością i powołaniem. Chętniej niż chłopcy czytają książki o ludzkich losach oraz piszą na ten temat wypracowania i wiersze. Częściej stawiają pytania o sens życia i tajemnicę człowieka oraz więcej czasu poświęcają na szukanie odpowiedzi. Tymczasem dla chłopców pierwszym motywem troski o własną duchowość jest często dopiero jakieś bolesne wydarzenie, które niemal przymusza do postawienia pytania o podstawowe wartości czy zasady postępowania, godne człowieka i jego powołania. Zwykle punktem wyjścia w pogłębianiu wrażliwości moralnej i duchowej przez danego chłopca staje się jego kontakt z dziewczyną, dla której te sfery są już bardzo ważne. Również w odniesieniu do sfery religijnej różnice między obu płciami polegają głównie na większej wrażliwości dziewcząt i kobiet w tej dziedzinie. Natomiast istota dojrzałej religijności jest oczywiście taka sama dla obu płci. Dojrzała religijność – zarówno w odniesieniu do kobiet jak i mężczyzn – oznacza odkrycie, że Bóg mnie kocha i że obdarza mnie prawdą, która wyzwala. Odpowiedzią jest kochanie Boga ponad wszystko i słuchanie Go bardziej niż ludzi i niż samego siebie. Podobnie jak w sferze duchowej, tak i w sferze religijnej kobiety i mężczyźni przekraczają swoją płciowość, odkrywając ostateczną prawdę o swoim człowieczeństwie. Stają przed Bogiem jako osoby, które w Chrystusie pragną stać się kimś nowym, wyzwolonym z grzechu i śmierci, aby żyć w świętości i wolności dzieci Bożych. Kobiety z reguły bardziej spontanicznie otwierają się na sferę religijną z tego względu, że są bardziej niż mężczyźni otwarte na świat osób, w tym także na świat Osób Bożych. Nic zatem dziwnego, że dziewczęta łatwiej i szybciej od chłopców uczą się modlić, częściej zadają pytania z dziedziny religijnej, są bardziej zainteresowane katechezą i życiem sakramentalnym. Zdecydowanie więcej kobiet niż mężczyzn należy do ruchów i wspólnot religijnych. Mężczyźni dążą najpierw do tego, by Boga poznać i zrozumieć, a kobiety pragną się najpierw z Nim spotkać i doświadczać Jego obecności. Różnice między kobietami a mężczyznami dotyczą nie tylko stopnia wrażliwości religijnej i sposobu przeżywania kontaktu z Bogiem, lecz także znaczenia tego kontaktu w codziennym życiu. Kobiety zwykle są bardziej świadome, jak ważna jest dla nich stała więź z Bogiem oraz praktyki religijne. Łatwiej niż mężczyźni potrafią też mówić o tym do innych osób. Dziewczęta i kobiety, które wchodzą w pogłębiony kontakt z Bogiem, w sposób widoczny nawet z zewnątrz, stają się silniejsze w życiu osobistym i bardziej niezależne od ludzi. Z reguły kobiety czują się bardziej od mężczyzn odpowiedzialne za wychowanie religijne swoich bliskich, a także za pozytywne oddziaływanie w tym względzie na inne osoby w kręgu rodziny, przyjaciół czy znajomych. Zwykle to właśnie kobiety wprowadzają dzieci w świat modlitwy i spotkania z Bogiem, rozmawiają z nimi o Bogu, czytają im Biblię, prowadzą do kościoła, odpowiadają na pytania z zakresu wiary i moralności. Ponadto kobiety częściej niż mężczyźni współpracują z księżmi w przygotowaniu dzieci do pierwszej komunii św. i do innych sakramentów. Nie powinno to dziwić, gdyż właśnie kobiety są bardziej niż mężczyźni predysponowane do wprowadzania w świat spotkań i więzi międzyosobowych, a zatem także w tajemnicę spotkania człowieka z Bogiem. W pedagogice personalistycznej ważnym zadaniem jest nie tylko ukazywanie opisanych różnic między płciami, ale kształtowanie u chłopców szacunku do dziewcząt i wdzięczności za ich kobiecy geniusz. Wzorem może tu być Jan Paweł II, który dziękuje Bogu za „tajemnicę kobiety i za każdą kobietę – za to, co stanowi odwieczną miarę jej godności kobiecej, za wielkie dzieła Boże, jakie w niej i przez nią dokonały się w historii ludzkości. Dziękujemy ci, kobieto, za to, że jesteś kobietą! Zdolnością postrzegania cechującą twą kobiecość wzbogacasz właściwe zrozumienie świata i dajesz wkład w pełną prawdę o związkach między ludźmi” (List do Kobiet, Watykan, 29.06.1995, nr 1). Wychowanie w odniesieniu do ludzkiej płciowości wymaga od wychowawców–personalistów nie tylko naświetlenia istotnych różnic między chłopcami a dziewczętami, ale także wyjaśnienia wychowankom ostatecznego sensu ludzkiej płciowości. Bycie mężczyzną lub kobietą to nie tylko specyficzny sposób przeżywania własnej osoby. To także znak, że człowiek nie jest kimś pełnym i samowystarczalnym. Bóg, który jest pełnią, nie jest ani mężczyzną ani kobietą. Jednak w naszym ludzkim języku możemy mówić o Nim tylko na sposób analogii, gdyż z konieczności odwołujemy się do słów i obrazów, które mają konotacje płciowe. Ukazując Boga i Jego miłość do człowieka, Pismo Święte odwołuje się do porównań zarówno męskich (np. Bóg jako ojciec czy pasterz), jak i kobiecych (Bóg, który kocha jak matka). Ale są to jedynie obrazy. W rzeczywistości Bóg jest pełnią. Przekracza ograniczenia związane z płciowością. W swym istnieniu i działaniu nie potrzebuje Boga płci odmiennej. Tymczasem sytuacja człowieka jest zupełnie inna. Istniejąc na sposób kobiety lub mężczyzny, potrzebujemy obecności osób drugiej płci, aby zaistnieć i harmonijnie się rozwijać. Dojrzałe i odpowiedzialne spotkanie między kobietą a mężczyzną stwarza szansę, aby obie strony ubogaciły własny sposób myślenia, przeżywania, komunikowania, tworzenia więzi. Taki właśnie jest ostateczny sens ludzkiej płciowości. Człowiek jest spotkaniem i dzięki spotkaniu z drugą osobą – zwłaszcza z osobą płci odmiennej – może w pełni zrozumieć samego siebie oraz zrealizować własne powołanie. Płciowość nie tylko odsłania prawdę o potrzebie kontaktowania się z innymi, ale także ułatwia ten kontakt. Dzięki swej odmienności kobiety i mężczyźni są dla siebie nawzajem atrakcyjni. To wzajemne przyciąganie się jest mocne a zarazem owocne, gdyż przynosi intensywną radość i wzruszenie, otwiera oczy na nowe tajemnice, ubogaca sposób przeżywania siebie i świata. Wychowanie w tym aspekcie to pomaganie wychowankom, by uczyli się takich spotkań z drugą płcią, które umożliwiają wzajemny rozwój i wsparcie. Spotkania oparte jedynie na spontaniczności, emocjonalnym zauroczeniu czy fizycznym pożądaniu przynoszą nieporozumienia i rozczarowania. Bywa i tak, że prowadzą do zranień, a nawet do bolesnej krzywdy. Aby móc się wzajemnie wspierać i pomagać sobie nawzajem w rozwoju, chłopcy i dziewczęta muszą zatroszczyć się o dojrzałość i odpowiedzialność w swoim stawaniu się mężczyzną czy kobietą. Jest to długi proces, który zaczyna się we wczesnym dzieciństwie, kiedy dziecko przeżywa intensywny kontakt z rodzicami. Matka staje się dla niego najważniejszym modelem kobiecości, a ojciec wzorcem bycia mężczyzną. Jeśli wzorce te są właściwe, to bardzo ułatwiają dziecku uzyskanie harmonijnej tożsamości płciowej i prawidłowy rozwój w tej sferze. Wychowawcy–personaliści rozumieją, że kształtowanie dojrzałej postawy wobec własnej płciowości oraz wobec osób płci odmiennej dokonuje się głównie w środowisku rodzinnym, a ich pierwszym zadaniem jest wspieranie wychowawczej odpowiedzialności rodziców w tym względzie. Istotnym aspektem wychowania w sferze płciowości jest pomaganie wychowankom w osiągnięciu dojrzałej integracji w tej dziedzinie. Integracja ta oznacza, po pierwsze, akceptowanie i rozumienie własnej płci oraz zdolność do dojrzałego funkcjonowania w życiu osobistym i społecznym na sposób kobiety lub mężczyzny. Po drugie, integracja oznacza uczenie się od osób drugiej płci tych kompetencji i umiejętności, które są cenne i ważne. W miarę rozwoju chłopcy powinni uczyć się „kobiecych” kompetencji, np. rosnącej wrażliwości na świat osób i więzi, łatwiejszego mówienia o uczuciach i wczuwania się w świat przeżyć drugiej osoby. Z kolei dziewczęta powinny nabywać „męskich” kompetencji, np. uczyć się sprawniejszego funkcjonowania w świecie rzeczy, a także większej niezależności i stanowczości w obliczu pojawiających się trudności czy napięć emocjonalnych. Wychowawcy–personaliści zdają sobie sprawę z tego, że dany wychowanek nie jest w stanie zająć dojrzałej postawy w sferze płciowości, jeśli nie kształtuje w sobie dojrzałości w pozostałych dziedzinach. Tylko dojrzały w całym swym człowieczeństwie chłopiec czy dziewczyna może przeżywać swoją płciowość w sposób godny osoby, czyli świadomie i odpowiedzialnie, nie redukując spotkania z osobą drugiej płci do gry popędów i potrzeb seksualnych, ani do emocjonalnego zauroczenia. Dojrzały wychowanek to ktoś, kto rozumie, że każde spotkanie między ludźmi, a tym bardziej spotkanie między kobietą a mężczyzną, opiera się na miłości i odpowiedzialności, albo staje się miejscem bolesnego rozczarowania i krzywdy. opr. mg/mg http://www.opoka.org.pl/biblioteka/I/ID/md_0310_sexualnosc.html Ks. Marek Dziewiecki Wychowanie umysłu Człowiek może tak bardzo oszukiwać samego siebie, że z tego powodu umrze. Dojrzale myśleć to realistycznie rozumieć siebie i rzeczywistość, w której żyjemy. Kształtowanie zdolności realistycznego i uczciwego myślenia jest niezwykle istotnym zadaniem w ramach pedagogiki personalistycznej. Być osobą to z samej definicji być kimś zdolnym do zajęcia świadomej postawy wobec siebie i świata. Nie jest to możliwe wtedy, gdy wychowanek posługuje się swoją zdolnością myślenia w jakimkolwiek innym celu niż po to, by szukać prawdy o sobie i świecie, w którym żyje. Uczenie realistycznego i prawego myślenia jest obecnie wyjątkowo trudnym zadaniem. Wychowanek ma bowiem spontaniczną tendencję, by używać swojej zdolności myślenia po to, aby uciekać od świata faktów w świat subiektywnych fikcji i miłych iluzji. Trzeba jednak podjąć się trudnej pracy wychowania, a czasem wręcz uzdrawiania sfery intelektualnej u współczesnych wychowanków, gdyż od ich sposobu myślenia w dużym stopniu zależy ich sposób postępowania. Wychowanek nie zawsze potrafi postępować zgodnie z tym, co zrozumiał, że jest słuszne i dojrzałe. Gdy jednak jego myślenie o sobie i o własnym postępowaniu jest błędne, wtedy niemal zupełnie pozbawia się szans na to, by żyć w sposób dojrzały i szczęśliwy. Każdy człowiek – posiadając jeden umysł – może używać go na dwa zupełnie różne sposoby. Może posługiwać się dwoma zupełnie odmiennymi strategiami myślenia. Z jednej strony człowiek ma zdolność myślenia logicznego, precyzyjnego, naukowego. Potrafi obiektywnie obserwować i analizować otaczającą go rzeczywistość, opisywać fakty, wyciągać logiczne wnioski z określonych wydarzeń i doświadczeń. Z drugiej strony potrafi używać swego umysłu w sposób dziwny i nielogiczny. Potrafi „myśleć” w sposób magiczny, zaburzony, emocjonalny, życzeniowy, naiwny. Czasem „rozumuje” w sposób wręcz śmieszny lub absurdalny. Kompetentny wychowawca zdaje sobie sprawę z tego, że myśleniem pierwszego typu, a więc myśleniem logicznym i precyzyjnym (nazwijmy je myśleniem typu A) wychowanek posługuje się z reguły wtedy, gdy obserwuje zjawiska, osoby czy wydarzenia, które nie mają bezpośredniego związku z jego własnym życiem czy postępowaniem. W takiej sytuacji okazuje się zwykle obiektywnym i precyzyjnym obserwatorem. Kiedy natomiast myśli o rzeczach, zjawiskach, sytuacjach czy osobach, które mają bezpośredni związek z nim samym, z jego sytuacją życiową czy z jego postępowaniem, wtedy często zachowuje się tak, jakby stracił zdolność logicznego i precyzyjnego myślenia, ulegając myśleniu naiwnemu czy zaburzonemu (myślenie typu B). Manipulowanie własnym myśleniem może przybrać tak groźne rozmiary, że dany wychowanek zaczyna nałogowo oszukiwać samego siebie. Nie jest to oczywiście zjawisko przypadkowe. Ucieczka od logicznego myślenia czy oszukiwanie samego siebie to zwykle próba „usprawiedliwiania” własnych błędów. Kryzys życia prowadzi zatem niemal nieuchronnie do kryzysu myślenia. A ten z kolei może przybierać chorobliwie rozmiary, gdyż człowiek posiada całkowitą władzę nad własnym myśleniem. Oznacza to, że każdy wychowanek może sobie wmówić wszystko to, co z jakiegoś względu chce przyjąć za swoją „prawdę”. W oszukiwaniu i łudzeniu samego siebie nie ma granic. Można aż tak długo i okrutnie oszukiwać samego siebie, że ktoś z tego powodu umrze. Innymi słowy, oszukiwanie samego siebie może być nie tylko silniejsze niż oczywiste fakty i elementarne prawidła logicznego myślenia, ale też może być silniejsze niż śmierć. Konkretnym przykładem takiej sytuacji są sposoby myślenia ludzi uzależnionych od alkoholu. Gdyby uznali oni oczywisty fakt, że stracili kontrolę nad tą substancją, to powinni podjąć decyzję o całkowitej abstynencji do końca życia. Ponieważ wytrwanie w abstynencji jest trudne, gdyż wymaga przezwyciężenia mechanizmów choroby alkoholowej oraz gruntownej przemiany życia, to człowiek uzależniony łatwo w takiej sytuacji dostosowuje swoje myślenie do swojego błędnego postępowania. W przypadku alkoholizmu mamy wtedy do czynienia z systemem iluzji i zaprzeczeń. Człowiek uzależniony łudzi się, że nie ma problemu z alkoholem oraz zaprzecza najbardziej nawet bolesnym konsekwencjom sięgania po tę substancję, która swoje ofiary najpierw oszukuje (obietnica poprawy nastroju bez potrzeby poprawiania sytuacji życiowej), a następnie uzależnia i zabija. Zdecydowana większość alkoholików czy narkomanów nie przestaje oszukiwać samych siebie nawet w obliczu bliskiej już śmierci. Podobnie drastycznie manipulują własnym myśleniem i oczywistymi faktami ci, którzy wierzą, że prezerwatywa może skutecznie chronić przed chorobą AIDS. Zdecydowana większość ludzi umierających obecnie na tę chorobę w Europie czy Ameryce w ten właśnie sposób oszukiwała samych siebie. Najgroźniejszą iluzją, jakiej może ulec wychowanek, jest przekonanie, że istnieje łatwe szczęście, a zatem szczęście osiągnięte bez wysiłku, bez dyscypliny, bez respektowania obiektywnych wartości, bez prawdy i miłości, bez przyjaźni z Bogiem, bez kierowania się Jego przykazaniami, bez respektowania własnego sumienia. Zadaniem wychowawców jest wyjaśnianie, że gdyby istniało takie łatwe szczęście, to wszyscy ludzie byliby szczęśliwi. Nie byłoby ani jednego człowieka uzależnionego, chorego psychicznie, załamanego, agresywnego czy przeżywającego stany samobójcze. To bowiem, co jest łatwe (np. zdolność spo...
B15390