Piotr Kuncewicz - Nowa era dinozaurow.pdf

(557 KB) Pobierz
41140963 UNPDF
Aby rozpocząć lekturę,
kliknij na taki przycisk ,
który da ci pełny dostęp do spisu treści książki.
Jeśli chcesz połączyć się z Portem Wydawniczym
LITERATURA.NET.PL
kliknij na logo poniżej.
41140963.001.png 41140963.002.png
Piotr Kuncewicz
Nowa era dinozaurów
New Age
2
Tower Press 2000
Copyright by Tower Press, Gdańsk 2000
3
Piorun wskrzeszony
Według wierzeń amerykańskich Indian Siuksów, zepchniętych przez białych z prerii na
ilaste pustynie, podczas gwałtownych burz wraz z piorunami wyłaniają się z chmur ogromne
potwory płoszące stada bizonów, a następnie niknące pod ziemią. Później wielkie ulewy wy-
noszą na powierzchnię ich szczątki. A te nie odradzają się już, lecz przemieniają w całość w
ludzkich snach i wyobraźni.
Ziemia gromadzi prochy i ziemia, gdy zechce, je odsłania. Nie tylko prochy. Głęboko pod
ziemią jest przecież piekło ogniste pełne diabłów i potworów. Są niezmierzone skarby zaklę-
te, strzeżone, których nie ujawnia się bezkarnie. Jest dziwny świat nocnych istot kryjących się
przed słońcem. To pod ziemią jest ten niesłychany punkt styczny między życiem a śmiercią,
który z obumarłego ziarna wydaje zielony kiełek.
Żyjemy przecież w istocie na wysokiej górze usypanej z kości, z popielisk wulkanicznych
ogni, z namułów nieskończonej liczby potopów, z pogrzebanych snów tych, którzy żyli przed
nami. I już na zawsze skazani jesteśmy na dwuznaczność życia i śmierci, dobra i zła, wielko-
ści i prochu tego, co raz zanurzyło się w ziemi i niekiedy wraca do nas, a zawsze towarzyszy
nam w snach, lękach i nadziejach. Nie jesteśmy pewni natury skarbu, jeśli nawet go odnaj-
dziemy, ale nie możemy przestać go szukać. To właśnie dlatego tak ludzi fascynuje archeolo-
gia i jej znaleziska burzące wiele naszych zastarzałych poglądów, ale niekiedy potwierdzają-
cych nasze najgłębsze przeczucia.
Wyłaniające się spod ziemi „w częściach” zamierzchłe, gigantyczne zwierzęta w prze-
dziwny sposób zgadzają się z mglistym światem ludzkiej półjawy, z przyczajonym w pod-
świadomości lękiem, z legendami o smokach, potworach, olbrzymach i skarbach. Bo pod
ziemią spoczywa nie samo zło. Są tam prochy opiekuńczych przodków, śpią zaklęci rycerze,
a wyłonione z nawałnicy i pioruna zwierzęta także były Siuksom przychylne. Jeszcze raz
podkreślam tę dwuznaczność, współbrzmienie lęku i nadziei, dobra i zła, życia i śmierci, bo
będzie to miało zasadnicze znaczenie. W istocie bowiem rzecz o dinozaurach ma charakter
dwoisty. Z jednej strony ciekawi jesteśmy, jak z nimi było naprawdę, w materialnej rzeczywi-
stości, jakie były, jak wyglądały, jak się zachowywały, jaki był świat ich otaczający, z drugiej
nie mniejszą ciekawość budzi sam fakt tak żywiołowego zainteresowania, to drugie życie
dinozaura, tym razem w ludzkiej świadomości i ludzkiej cywilizacji.
Film Stevena Spielberga oparty na powieści „Jurajski park” Michaela Crichtona w chwili,
kiedy to piszę, zapowiada się na najgłośniejszy film wszystkich czasów. Oznacza to, że mu-
siał trafić w pokłady zainteresowania najszerszych mas ludzkich. Dołączy więc do „Nietole-
rancji”, „Przeminęło z wiatrem”, „Quo vadis”, „Ben Hura”, „Kleopatry”, „King Konga”, hor-
rorów Hitchcocka, Japończyków i samego Spielberga. Zauważmy, że znaczna część tych naj-
głośniejszych, najchętniej oglądanych produkcji dotyczy przeszłości, historii, część druga
4
różnorakich potworów. „Jurassic park” łączy wspomnienie przeszłości z tchnieniem grozy.
Ale nie jest bynajmniej odkryciem motywu, przeciwnie, w Ameryce dinozaury od chwili od-
krycia i uzyskania imienia cieszą się powszechnym i zdumiewającym powodzeniem. To zna-
czy byłoby ono zdumiewające, gdyby z kolei i to powodzenie nie było tylko realizacją środ-
kami współczesnej kultury masowej odwiecznego snu o potworze, o prastarym smoku, który
zresztą w swojej fantasmagorycznej postaci przeżywa ogromny renesans w prozie typu fanta-
sy. Podejrzewam, że cały ten syndrom może nam powiedzieć interesujące rzeczy o naszej
własnej naturze ludzkiej.
Od przeszło stu lat dinozaur zajmuje w cywilizacji Stanów Zjednoczonych Ameryki miej-
sce ważne i osobliwe. To tam właśnie dinozaury zostały po raz pierwszy odkryte, tam roze-
ludzkiego cyrku po lwach Colosseum, karłach, tańczących
niedźwiedziach, włochatej Julii Pastranie, braciach syjamskich, był także przesłaniem i to
wielorakim. Był przybyszem ze stron i czasów, gdzie kryje się zagadka ludzkich narodzin i
być może ludzkiego powołania. Rzecz nie jest bagatelna. Wiemy przecież, jak wiele stresów
rodzi w człowieku nieznajomość własnych rodziców i pochodzenia. Jakie utrapienie przeży-
wają sieroty i podrzutki, ile baśni od najstarszych po „Serce” Amicisa poświęcono dzieciom,
które szukają swoich rodziców, bądź informacji o swoim pochodzeniu i przodkach. Otóż i
ludzkość cała jest takim podrzutkiem nieświadomym tego gdzie, jak i z kogo się począł. Ge-
nesis ludzka jest przedmiotem nieskończonej liczby mitów, legend, religii, badań naukowych
i fantastycznych pomysłów. Jest to nasz odwieczny ludzki stress, któremu przydajemy prote-
zę nauki bądź wiary. I tak było zawsze, i dzisiaj jest także.
Niesłusznie uśmiechamy się z pobłażliwością nad decyzją izraelskich rabinów, odrzucają-
cych produkty ozdobione dinozaurem jako nieczyste. Między fundamentalizmem a nauką
porozumienia być nie może, a obie racje na swój sposób są sobie równoważne. A dinozaurów
przecież być nie mogło, bo nie miało kiedy, jako że świat w roku pańskim 1993 ma dopiero
lat pięć tysięcy pięćset siedemdziesiąt i cztery.
Religie chrześcijańskie ciężko przechorowały Darwina. Oczywiście, szło tu o coś więcej
niż sama data. Szło o to, że dla fundamentalistów rozumiejących Pismo Święte literalnie akt
stworzenia istotnie dopełnił się w trakcie sześciu dwudziestoczterogodzinnych dni i nocy,
istotnie Bóg zakasał rękawy i lepił człowieka z gliny jak garncarz dwojaki. Ciekawe, że zwie-
rząt w ten sposób nie lepił, stąd wszelkie powinowactwo między człowiekiem a jakąkolwiek
inną istotą było wykluczone. Tymczasem nauka mówiła, że z tej samej gliny powstało całe
życie i że rozwijało się z form prostszych do bardziej złożonych (jak?
o to kłócą się uczeni
do dzisiaj i spór rychło się nie zakończy), więc też fundamentaliści nauki zastosowali brzytwę
Ockhama i całkiem Boga się pozbyli. Z czasem okazało się, że spór jest pozorny, że Stwórca
nie musi mieć jakiegoś szczególniejszego stosunku właśnie do krzemu, że tchnienie ducha
mogło się dostać jakiemuś już ukształtowanemu kuzynowi pramałpy. Podobnie i biblijne dni
stworzenia uzyskały wykładnię symboliczną. Cała sprawa nie jest bynajmniej zakończona,
gdyż jedność człowieka i zwierzęcia, drzewa i całej natury zyskuje coraz więcej zwolenni-
ków, a konsekwencje teologiczne takiego stanowiska są bez przesady ogromne.
Zanim doszło do tego swoistego zawieszenia broni, wyczyniano brewerie niesłychane i
właściwie gorszące. W amerykańskim miasteczku Dayton toczył się proces o to, czy człowiek
pochodzi od małpy i czy wolno o tym nauczać w szkole. Londyński biskup dopytywał się
uczonego, czy pochodzi od małpy ze strony ojca czy matki, obrzucano się nawzajem obelga-
mi i insynuacjami. Dziś to wszystko się powtarza między Kościołem, dla którego seks jest
tabu, a tymi, którzy uważają fizyczną stronę miłości za jedną z normalnych cech ludzkiej fi-
zjologii, którą dopiero teraz zaczyna się poważnie poznawać i badać. Pewnie też dojdzie w
końcu do jakiegoś kompromisu, czy też zawieszenia broni.
Wśród prób kompromisu między wiarą i nauką była też jedna bardzo osobliwa. Pojawiła
się koncepcja, że wprawdzie wszystkie skamienieliny układają się w logiczny ciąg i mogłyby
5
grały się prawdziwe wojny o ich skamieniałe truchła, tam powstały najwspanialsze zbiory
paleontologiczne cieszące się nie słabnącym od wieku powodzeniem. To w Stanach Zjedno-
czonych powstały liczne parki rekonstrukcji, same zaś dinozaury trafiły do reklamy, prze-
obraziły się w kluseczki w zupach Campbella, stały się bohaterami animowanych kreskówek.
Jeszcze na długo przed Crichtonem i Spielbergiem dinozaur z barwnych albumów, książeczek
z przygodami, komiksów, czekoladek, myjek, mydełek, puzzli i całego chłamu najprzeróż-
niejszych gadgetów współczesnej cywilizacji stał się towarzyszem i aniołem stróżem amery-
kańskiego dziecka, jego maskotką, sprzętem z ogródka jordanowskiego i przedmiotem za-
chwytu.
Był jednak, wyłoniony z nieświadomości zbiorowej, nie tylko dziwolągiem, kolejnym ak-
torem odwiecznego zwierzęco
Zgłoś jeśli naruszono regulamin